Reklama

Śledztwo w sprawie śmierci Diany zostanie wznowione? Światło dzienne ujrzała informacja, która może stanowić ważny dowód w sprawie. Chodzi o urodzonego w Wietnamie Le Van Thanha, który ujawnił, że był świadkiem wypadku księżnej Walii, ale dostał nakaz, by nie ujawniać żadnych szczegółów tego tragicznego wydarzenia. Francuska policja poradziła mu, by nie zgadzał się na zeznawanie przed brytyjskimi śledczymi. Okazuje się, że przed laty mężczyznę oskarżono o... ucieczkę z miejsca wypadku! Poznajcie szczegóły.

Reklama

Tajemnica śmierci Diany księżnej Walii

Tego dnia cały świat wstrzymał oddech. 31 sierpnia 1997 roku księżna Diana oraz jej kochanek Dodi Al-Fayed podróżowali jedną z francuskich dróg. Kierowca prowadzący mercedesa, starając się uciec przed grupą paparazzi, uderzył w filar paryskiego tunelu Alma. Szofer oraz producent filmowy, Dodi Al-Fayed zginęli na miejscu. Choć księżna Diana została przewieziona do szpitala, to niestety zmarła w wyniku poniesionych obrażeń. Ocalał jedynie ochroniarz Dodiego, Trevor Rees-Jones. Już przed laty dochodzenie wykazało, że w całym zdarzeniu brał udział jeszcze jeden pojazd. Miał nim być kierowca białego fiata uno, czyli urodzony w Wietnamie Le Van Thanh.

Jak podawał Daily Star, na wraku mercedesa odnaleziono ślady białego lakieru, co zdaniem śledczych wskazywało na to, że przed uderzeniem w filar, pojazd zaliczył kolizję. Próbka z wraku pasowała do fiata uno taksówkarza Le Van Thanha. Mężczyzna już przed laty miał być przesłuchany przez francuską policję, ale odmówił składania zeznań brytyjskim funkcjonariuszom.

Kilka miesięcy temu na jawwyszła jeszcze jedna informacja. Jak wyznał ojciec Le Van Thanha w 2006 roku, jego syn przemalował samochód z białego na czerwony, a następnie zaprzeczał za każdym razem, gdy pytano go o to, czy brał udział w wypadku, w którym zginęła księżna. Dopiero dziś po ponad dwudziestu latach od śmierci Diany, wyjawił autorom książki Diana: Case Solved, dlaczego przed laty milczał. Jak sam przyznaje, to francuscy policjanci polecili mu, by nie rozmawiał z brytyjskimi funkcjonariuszami. Poradzili mu także, by nie jechał do Wielkiej Brytanii na przesłuchanie ponieważ „mają tam inne prawo niż we Francji”.

Co ciekawe, zdaniem prawnika Dodiego Al-Fayeda, miliardera Mohameda Al-Fayeda, francuskie służby chciały w ten sposób upewnić się, że odpowiedzialność za wypadek spadnie na paparazzi. Zdaniem byłego komisarza brytyjskiej Metropolitalnej Służby Policyjnej (MPS), Johna Stevensa, nikt nie obwiniał i nie obwinia Le Van Thanha o spowodowanie wypadku, w którym zginęła Diana. „Nie winimy go za ten wypadek. W moim raporcie "Paget" stwierdziliśmy, że fiat uno brał udział w wypadku, ale go nie spowodował”, oznajmił w 2017 roku.

Reklama

Michael Cole, były korespondent BBC, uważa jednak, że nowa wypowiedź taksówkarza może być powodem do tego, by ponownie zająć się sprawą śmierci Diany. Czy tak się stanie? Pozostaje nam czekać na kolejne informacje w tej sprawie.

Getty Images
Getty Images
Reklama
Reklama
Reklama