Reni Jusis kończy 42 lata i wraca z nową płytą. A my wracamy do jej początków. Sesja sprzed lat!
1 z 6
„Zakręcona” Reni Jusis kończy dzisiaj 42 lata. Wydaje niebawem swoją siódmą płytę zatytułowaną „BANG!”, która muzycznie ma nawiązywać do początków jej kariery. Z wykształcenia jest dyrygentem chóralnym, ale gdy zadebiutowała w 1998 roku, wzięła szturmem polską scenę muzyczną. Udzieliła wtedy VIVIE! wywiadu, w którym opowiada o nieoczekiwanej sławie, o miłości do śpiewu i o tym, skąd wziął się jej pseudonim artystyczny. Powiedziała, że chce być twórcza, ale marzy o domu, mężu i dzieciach. Jak widać wszystkie życzenia się spełniły. Reni Jusis jest szczęśliwą żoną Tomka Makowieckiego i mamą dwójki dzieci. Poza tym jest zwolenniczką zdrowego trybu życia i ekologii, a w książce „Poradnik dla zielonych rodziców” podzieliła się swoimi doświadczeniami rodzicielskimi.
Zobaczcie Singiel „Bejbi siter” promujący album.
Jak zostanie odebrany jej najnowszy album dowiemy się w połowie kwietnia. Tymczasem składamy artystce najlepsze życzenia oraz przypominamy archiwalne materiały: fragmenty wywiadu z 1998 roku i wyjątkowe zdjęcia Reni – w tym ze stylowej sesji zdjęciowej z duetem projektantów Marcinem Paprockim i Mariuszem Brzozowskim.
Polecamy też: Monika Brodka w VIVIE! mówiła: „Będę kiedyś kurą domową”. Teraz bierze ślub! Pamiętacie te zdjęcia?
2 z 6
Skąd wziął się jej pseudonim?
Reni Jusis: Nazwisko jest autentyczne – mój tato pochodzi z Litwy. Imię jest skrótem od „renifera”. Tak nazywali mnie rodzice, przekręcając moje prawdziwe imię – Renata.
Polecamy też: „Miłość jest motywacją wszystkich działań”. Anna Guzik została mamą! Pamiętacie tę sesję z VIVY?
3 z 6
Czy liczyła na sukces, komponując „Zakręconą”?
Reni Jusis: „Zakręconą” pisałam w moim domu w Mielnie, gdy za oknem szalała zima. Nigdy bym nie przypuszczała, że to będzie przebój, tym bardziej przebój lata! Kiedy po raz pierwszy zaśpiewałam ją mamie, przez moment pomyślałam: „Jaka pogodna piosenka, ma szanse się podobać”. Za chwilę skarciłam samą siebie: „Stop, jeszcze nic nie zrobiłaś, nie ciesz się!” Ale przyznam, że gorąco się modliłam, by ludzie ją polubili. Twierdzili, że jest za trudna, nie nadaje się na hit. Na szczęście spodobała się. Najbardziej jednak jestem zaskoczona, że po jednej piosence stałam się osobą znaną.
Polecamy też: „Mam taki etap w życiu, że znowu chciałabym uwierzyć w miłość”. Ania Dąbrowska o rozwodzie, związkach i miłości.
4 z 6
Jak Reni Jusis zareagowała na popularność?
Reni Jusis: Popularność przyszła nagle, nie miałam czasu się na nią przygotować. Dzieci piszczą na mój widok, ciągną mnie za włosy, za ubranie. Moja mama przeraziła się, kiedy na koncercie zobaczyła mnie w obstawie dwóch ochroniarzy. Spytała: „Dziecko, czy ktoś może ci coś zrobić?” Po koncercie nie mogę sama przedrzeć się przez tłum, wszyscy chcą mnie dotknąć, otrzymać autograf. Jeden pan poprosił mnie nawet, żebym go spoliczkowała, to będzie się mógł pochwalić kolegom. Nie byłam przygotowana na takie reakcje. To mnie onieśmiela, a czasem irytuje.
Polecamy też: „Kupiłam sobie spodnie dwa rozmiary większe”. Agnieszka Maciąg o późnym macierzyństwie i płaskim brzuchu 46-latki.
5 z 6
Jej wykształcenie jest nietypowe dla piosenki tanecznej – ukończyła Akademię Muzyczną w Poznaniu…
Reni Jusis: To prawda, ale jak się temu lepiej przyjrzeć… Jako dziecko oglądałam w telewizji konkursy chopinowskie, siedziałam przed telewizorem jak zahipnotyzowana. Namówiłam rodziców, żeby zapisali mnie do szkoły muzycznej. Przez sześć lat uparcie ćwiczyłam na fortepianie, ale przestało mi to wystarczać. W pierwszej klasie szkoły średniej rozpoczęłam naukę w klasie rytmiki, co dziś bardzo mi pomaga w tańcu. Poza tym przez cały czas śpiewałam, gdzie się dało. Nawet na imieninach, gdy goście prosili, żebym im coś zagrała, ja odpowiadałam: „Wolę wam zaśpiewać”.
Polecamy także: Wiecie, że Agnieszka Dygant była... punkówą? A wszystko, jak zdradziła, przez niski popęd seksualny.
6 z 6
Dlatego w takim razie zdecydowała studiować dyrygenturę?
Reni Jusis: Gdy byłam w średniej szkole muzycznej, pojechałam z klasą na koncert do filharmonii we Wrocławiu. Zauroczyłam się dyrygentem – tak wspaniale prowadził orkiestrę, że miała gęsią skórkę. Wybrała tę specjalność. Bardzo poważnie o tym myślałam, jeździłam na konkursy chóralne, dyrygenckie, prowadziła próby z orkiestrą. To wielkie emocje. Jednak najbardziej chciałam śpiewać, zrezygnowałam więc z ambicji dyrygenckich i wybrałam śpiew.
Polecamy też: Dorota Wellman - „pani adrenalina” czy kura domowa? Jaka jest prywatnie i czy inna niż w telewizji.