Reklama

Widok twarzy wyłowionych z Bałtyku dzieci nie daje im zasnąć. Rodzina trójki rodzeństwa rzuca pod ich adresem ostre oskarżenia. Ratownicy z Darłówka oczekują od władz miasta pomocy psychologa. Czy niebezpieczne kąpielisko w związku z ogromną tragedią zostanie dodatkowo zabezpieczone? Odpowiedź osób decyzyjnych zaskakuje!

Reklama

Tragedia w Darłówku: ratownicy nie mogą spać, oczekują pomocy psychologa

Internauci z całej Polski piszą w komentarzach, że ratownicy w ich odczuciu nie ponoszą odpowiedzialności za dramat, który rozegrał się 14 sierpnia na plaży w Darłówku. Inne zdanie na ten temat mają rodzice Kacpra (14 lat), Kamila (13 lat) i Zuzi (11 lat), którzy zginęli w odmętach Bałtyku. Podkreślają, że oznakowanie strefy, w której kąpały się dzieci, było bardzo słabo widoczne (obowiązujący całkowity zakaz kąpieli).

„Ten znak stoi w złym miejscu. Tylko w tym roku byłam trzy razy w Darłówku i dopiero po tragedii zwróciłam uwagę, że tam jest. Gdyby stał blisko morza, byłby zauważalny, ale jest gdzieś z tyłu koło wydm”, potwierdziła w rozmowie z Wirtualną Polską pani Mirka, 36-letnia turystka z Poznania.

Z kolei burmistrz Darłówka, zapytany przez redakcję o to, czy oznakowanie terenu zostanie po tragedii zmienione, odpowiada przecząco.

„Nasi goście muszą zrozumieć, że przekraczając linię plaży wchodzą na obszar, gdzie obowiązują nakazy, zakazy i regulaminy. Dla własnego bezpieczeństwa należy się z nimi zapoznać”, wyjaśnił w rozmowie z z portalem Arkadiusz Klimowicz.

Dodał, że nie planuje dostawiania kolejnych znaków ani przestawiania obecnego tak, aby był lepiej widoczny.

„Obecny znak stoi przy samym wejściu. Nikt nie zwalnia kierowcy ze znajomości przepisów jazdy po drogach i tak samo wchodząc na plażę turyści powinni zapoznać się z treścią przepisów, które ustawione są w widocznym miejscu”, kwituje burmistrz.

Przypomina jednocześnie, że Morze Bałtyckie to „drapieżnik, który zabija nawet 2 metry od kocyka”, dlatego też miasto ma w planach organizację kampanii informacyjnej zakrojonej na szeroką skalę przed kolejnym sezonem wakacyjnym.

Ratownicy nie śpią po nocach. Czekają na pomoc psychologa

Tragedia wciąż odbija się na życiu ratowników WOPR. W ostatnim wywiadzie dla Faktu ich szef wyjawił, że nieustannie widzi twarz Zuzi, której ciało wyłowił z morza i obraz ten nie daje mu spać.

„Gdy podpłynęliśmy skuterem, najmłodsza dziewczynka unosiła się na wodzie plecami do góry. Wyciągnąłem ją. Woda bardzo zmieniła jej twarz. Ten straszny obraz teraz nawiedza mnie po nocy. Żeby go odpędzić, odszukałem w internecie jej zdjęcie za życia. Trochę pomogło, ale nie do końca”, zwierzył się w rozmowie z Faktem.

Jak dowiedział się portal Wirtualna Polska, ratownicy, którzy brali udział w akcji ratunkowej, mają mieć załatwione spotkanie z psychologiem.

Sytuacja ma zapewne związek ze złożonym do prokuratury w piątek przez prawnika rodziny K. zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa. Zarzuty, że w stopniu niewystarczającym spełnili swój zawodowy obowiązek, są dla nich ogromnym ciosem.

„W rozmowie z Wirtualną Polską ratownicy zapewniają, że zrobili absolutnie wszystko, co należało w takiej sytuacji. Zaznaczają, że na kilometrowym odcinku plaży jest ich tylko kilkunastu. Na odcinku gdzie doszło do tragedii, jednorazowo jest czasami w wodzie nawet 300 osób. Upilnowanie wszystkich urlopowiczów jest po prostu niemożliwe”, podkreśla portal.

Reklama

I trudno się z tym stanowiskiem nie zgodzić

East News
Fot. Marcin Bruniecki/REPORTER
Reklama
Reklama
Reklama