Reklama

Meghan Markle i książę Harry mieszkają w pięknym domu w Santa Barbara. Niedawno jeden z portali ujawnił, że Sussexowie padli ofiarą włamania. Teraz do mediów wyciekło, że policja była wzywana kilkukrotnie ciągu kilku ostatnich miesięcy

Reklama

Meghan i Harry: włamanie do posiadłości

Meghan Markle i książę Harry po odejściu z dworu królewskiego zostali pozbawieni gwarancji ochrony. W wywiadzie u Oprah wiele razy powtarzali jak bardzo boją się o swoją prywatność. Meghan Markle dodała, że prosiła rodzinę królewską, by nie odbierali im ochrony, zwłaszcza że otrzymywała wiele listów z pogróżkami i życzeniami śmierci. Okazuje się, że ich obawy nie były bezpodstawne. Niedawno serwis TMZ doniósł, że do posiadłości Sussexów chciał wtargnąć nieznany mężczyzna.

Włamywaczem był 37-letni Nickolas Brooks. Bezprawnie wkroczył na posesję dwa razy w ciągu trzech dni! Za pierwszym razem otrzymał jedynie pouczenie. Za drugim został aresztowany. Okazuje się, że to niejedyne przypadki kiedy Meghan i Harry bali się o swoje bezpieczeństwo.

Zobacz także: Meghan i Harry ofiarami włamania! Wtargnięto do ich posiadłości w Montecito

Giggster via The Grosby Group/Grosby Group/East News

Dom Meghan i Harryego w Santa Barbara

Policja w domu Meghan i Harry'ego

Biuro szeryfa Santa Barbara donosi, że w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy do rezydencji Meghan i Harry'ego kilkukrotnie była wzywana policja. Powodem były nie tylko alarmy bezpieczeństwa umieszczone w domu Sussexów. Z udostępnionych dokumentów wynika, że policja odbierała także zgłoszenia telefoniczne. Serwis SkyNews podał, że tylko w lipcu 2020 r. policjanci byli czterokrotnie wzywani do posesji Meghan i Harry'ego.

Zobacz także: Ile zarabiają Harry i Meghan? Książęca para Sussex utrzymuje sięze spadku po Dianie

Giggster via The Grosby Group/Grosby Group/East News

Dom Meghan i Harryego w Santa Barbara

Reklama

W kolejnych miesiącach małżeństwo znowu kilka razy było zmuszone wezwać policję. W sierpniu, w listopadzie, a następnie w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. To właśnie wtedy na teren posesji wdarł się Nickolas Brook. Dwa dni po zajściu policja ponownie przyjechała do domu Meghan i Harry'ego, ponieważ jak czytamy zgłosili „przestępstwo przeciwko mieniu”. Sussexowie nie komentują sytuacji.

Reklama
Reklama
Reklama