Magdalena Stępień apeluje o pomoc! Zorganizowała drugą zbiórkę na leczenie synka
"Kwota 115 tysięcy dolarów przekracza moje możliwości"
Od kilku miesięcy Magdalena Stępień walczy o życie małego Oliwiera, u którego wykryto rzadką odmianę nowotworu wątroby. W połowie stycznia poinformowała o diagnozie synka i udostępniła link do zbiórki. Leczenie maluszka jest bardzo kosztowne, dlatego modelka po raz drugi prosi o wsparcie.
Magdalena Stępień poinformowała o chorobie synka
Wraz z początkiem nowego roku Magdalena Stępień powiadomiła fanów na Instagramie o poważnej chorobie swojego kilkumiesięcznego dziecka. Lekarze zdiagnozowali u Oliwiera nowotwór wątroby. Od tamtego dnia modelka nieustannie walczy o życie syna i zorganizowała zbiórkę na kosztowne leczenie w Izraelu, do którego wkrótce później wyleciała razem z maluszkiem dzięki wsparciu ludzi.
Na czas terapii gwiazda zniknęła z mediów społecznościowych, lecz w zeszłym tygodniu wróciła na Instagram, a w InstaStories wyjaśniła, że nadal przebywa za granicą. Pokazała również dokumentację na dowód, że zbiórka była organizowana zgodnie z prawem, a także zapewniła, że ojciec Oliwiera, Jakub Rzeźniczak, przyleciał do Izraela, aby zobaczyć się z synem.
Czytaj także: Syn Andrzeja Strzeleckiego spełnił marzenie zmarłego taty. „Zrobiliśmy to! Tak jak było zaplanowane!”
Magdalena Stępień apeluje o pomoc!
We wtorek pełna nadziei celebrytka ponownie zaapelowała o pomoc. Jak się okazuje, maluszek musi przejść kolejną kosztowną operację, dlatego powstała druga zbiórka na leczenie.
„Moi drodzy, jak pewnie się domyślacie, jestem zmuszona po raz kolejny prosić was o pomoc, o pomoc w zebraniu pieniędzy na leczenie mojego dziecka. Załączam wam link do strony, na którym jest opisana historia, którą zapewne wielu was zna. Wierzę, że wspólnymi siłami po raz kolejny uda nam się uzbierać te pieniądze na leczenie małego, i że dzięki wam, i dzięki pomocy ludziom o dobrym sercu, Oliwier wyjdzie z tego, i będzie miał szansę na normalne dzieciństwo, i na powrót do normalnego życia. Jesteśmy już na ostatniej prostej do operacji, dlatego nie możemy przerwać tego leczenia, bo jest to ostatnia prosta na wycięcie tego potwora i wierzę, że wszystko zakończy się dobrze. Dziękuję wam z całego serca (...)” - mówiła na instagramowej relacji. Dodała również, że gorąco modli się za wszystkich tych, którzy wsparli ich finansowo.
„Ja również pamiętam o was w swojej modlitwie i jestem wam bardzo, bardzo wdzięczna. I myślę, że tak jak kiedyś powiedziałam - Oliwier też będzie wdzięczny wam, ludziom, którzy pomogli mu, gdy on potrzebował pomocy, bo to dzięki wam i waszej pomocy wierzę, że Oliwier będzie żył.”
Magdalena Stępień poruszyła również temat kwoty, jaka potrzebna jest na operację Oliwiera. Modelka musi uzbierać jeszcze większą sumę, niż poprzednio - ponad 500 tys. złotych. To znacznie przekracza jej możliwości finansowe, dlatego postanowiła raz jeszcze uruchomić zbiórkę.
„Jeszcze chciałam jedno powiedzieć, że ta kwota - 115 tysięcy dolarów, w co wliczona jest już operacja, (...) przekracza moje możliwości finansowe, nawet gdybym się zapożyczyła, to nie jestem w stanie uzbierać takich pieniędzy, co nie zmienia faktu, że non stop pożyczam pieniądze i rodzina pomaga mi tyle, ile może, bo utrzymanie w Izraelu jest strasznie kosztowne” - tłumaczyła fanom. Alimenty, które otrzymuje od ojca dziecka, nie wystarczają jej na przeżycie.
„Utrzymanie się z samych alimentów w Izraelu nie jest możliwe. W Polsce jak najbardziej tak, ale tutaj, gdy ceny są takie, a nie inne, żeby zapewnić podstawowe środki do życia sobie i dziecku, nie jestem w stanie się tak utrzymać, więc już nie mam możliwości pożyczyć pieniędzy na leczenie, bo zresztą są to kolosalne pieniądze, dlatego jestem zmuszona prosić was o pomoc. Mam nadzieję, że pomożecie nam i razem damy radę” - apelowała.
Rokowania są pozytywne, gdyż okazuje się, że Oliwier może nie mieć śmiertelnego genu. Na razie modelka czeka na ostateczne wyniki potwierdzające jego nieobecność. „Po przylocie tutaj Oliwier został poddany badaniom genetycznym guza, z czego on jest zbudowany. Guzy MRT posiadają w swoich DNA bardzo niebezpieczny gen (...) Początkowo u Oliwiera po przylocie okazało się, że on tego genu nie ma. Wszystkie dzieci, które zmarły na tego raka w Polsce miały go, dlatego lekarze, po wcześniejszej diagnozie, która została postawiona, stwierdzili, że zbadają to jeszcze raz, żeby mieć pewność na milion procent, że on tego śmiertelnego genu nie ma. Czekamy na te wyniki, czy ten gen jest, czy nie, żeby mieć potwierdzenie, dlatego też nie chciałam wam o tym wcześniej mówić."
Trzymamy mocno kciuki za małego Oliwiera. Tutaj znajdziecie link do zbiórki na leczenie chłopca.
Sprawdź również: Krzysztof Baranowski o ukochanej: „Psychicznie przebywa w innym świecie. I na szczęście nie zdaje sobie z tego sprawy, w jakim”