„Osaczano nas… Jemu było strasznie ciężko. Bardzo źle sypiał”
Magdalena Adamowicz w poruszającej rozmowie o mężu
Trudno wyobrazić sobie, co przeżywa rodzina Pawła Adamowicza… Ból, cierpienie, gorycz… W najnowszym wywiadzie z Tomaszem Lisem dla Newsweeka, żona zmarłego prezydenta Gdańska w poruszających słowach opowiedziała o śmierci męża i żałobie. „Płakałam, ale też miałam taki niesamowity spokój”, mówi.
Magdalena Adamowicz o mężu, Pawle Adamowiczu
Magdalena Adamowicz w rozmowie z Newsweekiem przyznaje, że w ostatnich trzech latach czuli się osaczani. W 2017 roku Pawła Adamowicz zeznawał przed komisją Amer Gold. „Wszyscy tym żyliśmy, wiedząc, jaki to stres dla Pawła”, mówi. Kiedy zdecydował się po raz kolejny ubiegać się o stanowisko prezydenta miasta, ktoś znów wyciągnął dawno umorzone sprawy. Chodziło o mieszkania, które rodzina Adamowicza miała przejąć po teoretycznie zaniżonej cenie. „W radiu mówili, że Pawła mogą lada chwila aresztować. W tej sprawie trzy razy przesłuchiwano wszystkich mieszkańców osiedla. W 2017 roku dzień przed Wigilią wezwano nas do prokuratury do Wrocławia”, zwierza się Magdalena Adamowicz w rozmowie z Tomaszem Lisem.
Na przestrzeni ostatnich lat również rodzice tragicznie zmarłego prezydenta byli zmuszani do zeznań przed różnymi instytucjami. Obrona nic nie dawała. „Wszystkie dokumenty urzędowe i zeznania potwierdziły to, co mówiliśmy, ale urząd skarbowy nie dawał temu wiary. Zeznania kilkudziesięciu świadków odrzucił”, tłumaczy.
Prezydent Gdańska ciężko znosił informacje, które pojawiały się na jego temat w rządowych mediach. Radość z wygranych wyborów przysłaniały m pomówienia i zarzuty. „Nawet po wyborach doszły do nas słuchy, że znów coś kombinują, znów chcą w Pawła uderzyć”, dodaje.
„Miałem fatalną noc, jakieś koszmary, w końcu o piątej siadłem do burka, a teraz idę na 7 do kościoła”, mówił żonie w ostatniej rozmowie telefonicznej w niedzielę, 13 stycznia. Magdalena Adamowicz podkreśla, że mąż był dziwnie roztrzęsiony. To do swojej siostrzenicy dowiedziała się, że męża ktoś zaatakował nożem podczas finału WOŚP.
Wtedy podjęła decyzję o powrocie do Polski. W Los Angeles mama koleżanki najstarszej córki dała im środki uspokajające. Podczas przesiadki w Londynie znów podano kolejne tabletki. „Do Tereni to wszystko wciąż chyba nie docierało. Antonina z tego stresu zasnęła. Ja cały czas się modliłam. Mam w komórce różaniec, koronkę itd. i cały czas w słuchawkach miałam modlitwy”, dodała. Z Polski przylecieli również wojskowi psycholodzy. W samolocie wiedziała, że stan męża jest bardzo zły. O śmierci męża Adamowicz dowiedziała się na lotnisku w Gdańsku. Od razu została przetransportowana do szpitala. „Paweł był w takim białym worku, otworzyłam go... I przytulałam się do niego, całowałam. Otworzyłam ten worek bardziej, żeby dotknąć jego rąk. Miał je zabandażowane częściowo. Nie bałam się go…”, wyznała.
„Wierzę, że z tego zła jednak wyrośnie jakieś dobro"
Najstarsza córka jest dla Magdaleny Adamowicz ogromnym wsparciem. Przeżywa wszystko razem z nią. „Nie panikowała. Miałyśmy takie chwile wycia, gdzie się ściskałyśmy jedna przez drugą ze słowami, że musimy dać radę”, mówi poruszająco wdowa po Pawle Adamowiczu. Z kolei Tereska ma osiem lat. „Ona wie, że taty nie ma, że tata umarł, ale do niej to dojdzie tak naprawdę za pół roku”, dodaje.
Magdalena Adamowicz nie czuje nienawiści do Stefana W., który w brutalny sposób zabił jej męża. „Mam żal do tych, którzy siali nienawiść, bo on w pewnym sensie stał się ofiarą tego sytemu”, mówi.
Na pogrzebie pojawiły tysiące mieszkańców Gdańska, a także przedstawiciele państwa, byli i obecni czterej prezydenci, kilkunastu premierów. Wdowa po Pawle Adamowiczu podkreśla, że najtrudniejszym momentem dla niej był cza, kiedy urnę wstawiono do wnęki w bocznym ołtarzu Bazyliki Mariackiej.
Tomasz Lis zapytał również, czemu prezydent i premier nie siedzieli w pierwszych rzędach. „Prawdę mówić, miałam wątpliwości, czy oni tam ogóle powinni być. Dałam sygnał, że nie chcę ich w zasięgu swojego wzroku, że nie życzę sobie nikogo z rządu. Bo to dla mnie był szczyt hipokryzji. Bo to są ludzie, którzy reprezentują wszystko to, co jest zaprzeczeniem tego, w co wierzył Paweł. Nie będę mówić, co o nim mówił”, wytłumaczyła Magdalena Adamowicz.
Najbliżsi Pawła Adamowicza nie zostali bez pomocy. W Gdańsku wszyscy są dla nich przyjaźni. Magdalena Adamowicz zdaje sobie sprawę, że teraz musi być silna ze względu na swoje dzieci i dbać o dobrą pamięć Pawła. „(…) mam nadzieję, że śmierć Pawła, ta naprawdę wielka ofiara, nie pójdzie na marne, spowoduje, że coś w ludziach drgnie. (…) Ale ja wierzę, że z tego zła jednak wyrośnie jakieś dobro”, zakończyła.
1 z 5
2 z 5
3 z 5
4 z 5
5 z 5