Lucyna Malec o chorobie córki: „Kiedy spałam, ona umierała…”
Na to wspomnienie aktorka do dziś reaguje płaczem...
- Konrad Szczęsny
Długo wypierałam z głowy fakt niepełnosprawności córki, a powiedzenie o tym publicznie było dla mnie bardzo, bardzo trudne”, mówiła. Dramatyczne wydarzenia z sali porodowej nadal w niej są. 24 lata temu na świat przyszła córka aktorki, Zosia. Czy Lucyna Malec wypracowała zgodę na chorobę dziecka, czy też dalej dręczy ją pytanie: ,,dlaczego?", a także o poczuciu winy i nadziei opowiedziała dziennikarce Krystynie Pytlakowskiej dla magazynu VIVA! w jednej z archiwalnych rozmów.
Lucyna Malec o ukochanej córce
Nie od dziś wiadomo, że córka Lucyny Malec, Zosia jest niepełnosprawna. Urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym, potrzebuje stałej opieki i rehabilitacji. Dziś jest już dorosła, ma 24 lata. Ale gdy przyszła na świat, sama aktorka wspomina, że nie od razu wiedziała, że coś dolega jej córce: „Od razu nie, wszystko działo się bardzo szybko i bardzo dramatycznie. Nie mogłam Zosi urodzić, użyto vacuum i włożono moje dziecko do inkubatora, a ja zasnęłam, bo byłam bardzo zmęczona. Kiedy spałam, córka umierała, ale nie umarła. Wszystko się wydarzyło w trakcie porodu i zaraz po. Choć to było 20 lat temu, nadal tkwię na tej sali porodowej. Następnego dnia zobaczyłam ją zaintubowaną, taką małą biduleczkę”, wyznała w rozmowie z Krystyną Pytlakowską.
Ważyła dwa tysiące dziewięćset pięćdziesiąt gramów i jak mówi sama Lucyna Malec: „Muszę się uspokoić, do dziś na to wspomnienie zaczynam reagować płaczem. Chciałam być dzielna i opowiedzieć ci naszą historię pięknie i z godnością, a jednak 20 lat niewiele zmieniło, to cały czas jest we mnie”, mówiła Krystynie Pytlakowskiej w wywiadzie VIVY! z 2018 roku.
„Całą ciążę przechodziłam cudownie. Dramat wydarzył się podczas pierwszej nocy życia mojej Zosi”, mówiła i jak sama przyznaje wielokrotnie analizowała, co się wtedy wydarzyło: „zadawałam sobie pytania, co mogłam zrobić, a czego nie zrobiłam, czego nie dopilnowałam, może zaniechałam jakichś badań. Wszystkie moje pytania były do mnie samej. Gdyby wiedza była na tym poziomie co teraz, moja Zosia pewnie byłaby zdrowa. Dostała drgawek, przestała oddychać, dlatego ją zaintubowano. Podobno zdarzył się też wylew krwi do mózgu, dostała leki przeciwpadaczkowe”, opowiadała Lucyna Malec.
Dziś mówi wprost: „ona po prostu nie chciała się urodzić, a ja biorę winę na siebie, że nie umiałam jej do życia zachęcić. Zresztą nie chcę już myśleć o niczyjej winie, nie chcę nikogo oskarżać”. Od razu córce Lucyny Malec włączono rehabilitację, jeszcze jak była w inkubatorze. Została otoczona dobrą opieką neonatologiczną i jest rehabilitowana do dzisiaj.
Lucyna Malec o niepełnosprawności córki
Lucyna Malec, gdy urodziła się Zosia miała 32 lata: „Czułam się fantastycznie. Poród to wielkie wydarzenie, a poród na krawędzi życia i śmierci… tego się nie da nigdy zapomnieć. To nie tak, jak piszą w różnych gazetkach: „Wczoraj urodziłam, dziś idę do pracy, mam płaski brzuch i w ogóle jestem wspaniała”. Jesteś wspaniała dlatego, że urodziłaś to dziecko, a tak naprawdę to sekundy decydują, czy ono przyjdzie na świat, czy nie, wszystko może się dramatycznie potoczyć”, opowiadała.
Jak sama wspominała miała bardzo krótki, ale wyjątkowo ciężki poród: „Zosia dostała tylko cztery punkty na dziesięć w skali Apgar, zdążyłam ją przytulić i od razu ją ode mnie zabrano. Niedotlenienie nastąpiło później w nocy”, zwierzała się.
Zobacz: Łączy je coś wyjątkowego. Poznaj historię niezwykłejwięzi Lucyny Malec z córką Zosią!
Lucyna Malec martwi się o przyszłość córki
Dziś najgorsze już za nią. Wciąż samotnie opiekuje się 24-letnią Zosią, po której nie widać choroby. Córka Lucyny Malec wyrosła na piękną kobietę. „Jest chora, nie mówi, nie chodzi samodzielnie, nie potrafi się sobą zająć. Gdyby teraz siedziała tu z nami przy stoliku w tej kawiarni, przywitałaby się z tobą, byłaby uśmiechnięta, piłaby sok albo kawę, uczestniczyłaby milcząco w naszej rozmowie, ale gdy zostawi się ją samą, nie wykaże żadnej inicjatywy, nie wykona wokół siebie żadnej czynności. Cały czas trzeba ją stymulować, pobudzać do życia. Wiem, że moja córka jest piękna, a ja widzę, że jest i mądra, i dowcipna, i bystra, ale jestem matką, więc mogę nie być obiektywna”, mówiła wprost aktorka.
„Tym bardziej że bardzo długo wypierałam fakt niepełnosprawności córki, a powiedzenie o tym publicznie było dla mnie bardzo, bardzo trudne. Bo przecież dokładnie wiem, jak życie z takim dzieckiem wygląda i że to nie jest wesołe”, wyjawiła. Choć trudne wspomnienia wciąż do aktorki powracają, każdy dzień stara się zaczynać wraz z córką z uśmiechem na twarzy.
Dla fanów Lucyna Malec jest przykładem siły. Podziwiają ją i mocno kibicują. Gwiazda serialu Na Wspólnej cieszy się z małych rzeczy i docenia czas spędzony z bliskimi. „Mam dużo. Dziecko, które kocham, rodzinę, przyjaciół, na których pomoc mogę liczyć”, mówiła w rozmowie z Rewią. Czasami czuje się samotna. Czy chciałaby się jeszcze zakochać? „I dziś, gdy wszystko z Zosią mamy poukładane, może przemknie mi przez głowę taka myśl, że pięknie byłoby się jeszcze zakochać. Ale zaraz sama się za to karcę, że w tym wieku to już chyba nie wypada", mówiła aktorka.
Paniom życzymy dużo zdrowia i spokoju!
Zobacz: Lucyna Malec samodzielnie opiekuje się córką z porażeniem mózgowym. Myśląc o Zosi, boi się jednego