Reklama

Zatrzymanie szefa ochrony WOŚP z Gdańska w poniedziałek rano odbiło się w mediach szerokim echem. Zostały mu postawione zarzuty składania fałszywych zeznań dotyczące tego, że Stefan W., zabójca Pawła Adamowicza, wtargnął na scenę posługując się identyfikatorem z napisem „media”. Okazuje się, że zatrzymany to Dariusz S., przeciwko któremu toczy się proces o pobicie i kierowanie gróźb karalnych!

Reklama

Kim jest Dariusz S., zatrzymany przez prokuraturę szef ochrony WOŚP w Gdańsku?

O kryminalnej przeszłości szefa ochrony finału WOŚP w Gdańsku jako pierwszy przypomniał TVN24.pl. Szerzej o sprawie poinformowała natomiast Polska Agencja Prasowa, która skontaktowała się z prokuraturą, którą prowadzi śledztwo w sprawie pobicia, którego miał dopuścić się w lipcu 2016 roku Dariusz S. wraz z kolegami. Jak podają media, mężczyzna nie stawiał się w sądzie, w którym toczy się przeciwko niemu proces, zaś nieobecność usprawiedliwiał zwolnieniami lekarskimi.

Agnieszka Adamska-Okońska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy poinformowała PAP, że Dariusz S. w lipcu 2016 roku wraz z czterema kolegami zaatakował innego mężczyznę. Mieli uderzać go w twarz oraz tułów, jak również kopać.

W związku z tym brutalnym atakiem przedstawiono całej piątce zarzut udziału w pobiciu zagrożony karą więzienia do 3 lat. Dariuszowi S. ponadto przedstawiono zarzut kierowania pod adresem pokrzywdzonego gróźb karalnych, za co grozi maksymalnie kara 2 lat pozbawienia wolności.

Proces w tej sprawie ruszył, jednak nie odczytano aktu oskarżenia. Oskarżony Dariusz S. nie stawił się w sądzie, składając zaświadczenie lekarskie.

„Sąd dwukrotnie dopuszczał dowód z opinii lekarzy i dwukrotnie stwierdzono, że przez kolejne 3 miesiące ten oskarżony nie może brać udziału w postępowaniu. Ostatnia opinia z października 2018 – okres niezdolności do stycznia 2019 r. Sędzia będzie podejmował decyzję, czy ponownie badać oskarżonego celem stwierdzenia jego zdolności do udziału w procesie”, poinformował we wtorek PAP rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku Tomasz Adamski.

Dariusz S., szef ochrony WOŚP z Gdańska, jest byłym policjantem

W materiale, który opublikował w poniedziałek serwis TVN24.pl podano informację, że Dariusz S. był policjantem, jednak w związku ze zdarzeniem z 29 lipca, do którego doszło w Gdańsku, musiał odejść ze służby. Tego dnia oskarżony wraz z czterema mężczyznami spotkał się z Pawłem B. i mieli go pobić.

Do zdarzenie doszło na jednym z osiedli, na otwartej przestrzeni.

„Pomiędzy Dariuszem S., Markiem P., Krzysztofem W., Tomaszem A. i Krzysztofem M. doszło do scysji z mężczyzną, który wcześniej mieszkał na tym osiedlu. Dariusz S. i Krzysztof M. byli z tym mężczyzną w „osiedlowych zatargach”, potwierdziła w rozmowie z PAP Adamska-Okońska.

„Właściwość miejscowa wskazywała na prokuraturę w Gdańsku. Dariusz S. w trakcie zdarzenia był funkcjonariuszem Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Decyzją prokuratora regionalnego, aby uniknąć zarzutu braku bezstronności, do prowadzenia postępowania została wyznaczona Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy”, powiedziała PAP we wtorek rzecznik bydgoskiej prokuratury.

Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku z kolei nie udziela żadnych informacji w sprawie przebiegu służby Dariusza S. ze względu na ochronę danych osobowych.

Wiadomo, że gdańska prokuratura we wtorek wystąpiła do sądu o aresztowanie Dariusza S., który w dniu zamachu na Pawła Adamowicza pełnił funkcję szefa ochrony finału WOŚP w Gdańsku. 22 stycznia rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk poinformowała, że Dariusz S. złożył dwukrotnie nieprawdziwe zeznania oraz podżegał inną osobę do złożenia fałszywych zeznań w wątku śledztwa dotyczącym identyfikatora z napisem „media”, którym posługiwać się miał Stefan W., zabójca Pawła Adamowicza.

Doprecyzowała, że Dariusz S. bezpośrednio po zdarzeniu i zatrzymaniu Stefana W. przekazał identyfikator organom ścigania informując, że napastnik posłużył się nim w celu wejścia na scenę, co faktycznie nie miało miejsca.

Za składanie fałszywych zeznań oraz podżegania innych do tej czynności są zagrożone karą do 8 lat więzienia. Ponadto prokuratura zarzuciła mężczyźnie posiadanie bez wymaganego zezwolenia broni palnej – broni gazowej - oraz 9 sztuk naboi alarmowych.

Podejrzany nie przyznał się do zarzutów

Źrodło: PAP, TVN24.pl

Karol Makurat/REPORTER
Marek Lasyk/REPORTER/East News
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama