Reklama

Dokładnie 14 marca 2019 roku przed godziną 21:30 ponad 2,5 miliona widzów przed telewizorami wstrzymało na chwilę oddech. Wszystko dzięki pani Katarzynie Kant-Wysockiej, która właśnie wtedy zdobyła w Milionerach główną nagrodę. Mieszkanka Gdańska znała odpowiedź na ostatnie, najważniejsze pytanie programu i w jednej chwili przeszła do historii jako trzecia zwyciężczyni polskiej edycji. Po wygranej doświadczyła hejtu ze strony internautów… Jak dziś wygląda jej życie? Przypominamy też wywiad, którego szczęśliwa laureatka udzieliła nam zaraz po wygranej.

Reklama

Wywiad ze zwyciężczynią Milionerów, Katarzyną Kant-Wysocką

Wywiad został opublikowany na łamach viva.pl 24 marca 2019 roku.

Rafał Kowalski, VIVA.pl: Jest już Pani milionerką, a jednak pozostała Pani wierna przemieszczaniu się komunikacją miejską!

Katarzyna Kant-Wysocka: Tak, zdecydowanie! (śmiech) Poza tym wciąż nie mam prawa jazdy... I to się chyba nie zmieni, bo w Gdańsku dojechać do centrum znacznie łatwiej jest tramwajem, niż samochodem. No i to co dla mnie ważne: w komunikacji miejskiej mogę czytać, a bardzo to lubię.

Cofnijmy się kilkanaście lat, do czasów szkolnych. Tak się zastanawiam, czy każdy laureat Milionerów musiał być prymusem? Jak to było w Pani przypadku?

W podstawówce zdecydowanie byłam prymusem, w liceum już niekoniecznie kończyłam każdy rok szkolny z paskiem na świadectwie, ale faktycznie zawsze byłam jedną z lepszych uczennic. Za to na pewno nigdy nie byłam mocna ze ścisłych przedmiotów, może poza chemią, ale fizyka czy matematyka szły mi gorzej. To przełożyło się na obawę przed udziałem w programie, że właśnie na pytaniach ze ścisłych dziedzin polegnę. Choć na co dzień uważam się za osobę wszechstronną to jednak znacznie bliżej mi do tematów humanistycznych.

Drogę do wygranej śledziliśmy bardzo uważnie, ale bardzo jestem ciekawy tych etapów przygody z Milionerami, których nie mogliśmy zobaczyć w telewizji. Jak wyglądał proces dostania się do studia?

Na początku musiałam wypełnić formularz internetowy, w którym trzeba było napisać coś o sobie. Pamiętam, że pytano mnie także o ulubiony dowcip. Ja mam jeden, który rozbawia mnie od lat, mogę nawet przytoczyć...

„Heisenberg, Schrödinger i Ohm jadą samochodem. Zatrzymuje ich drogówka.
- Dzień dobry - mówi policjant. - Czy wiedzą panowie, jak szybko jechali?
- Nie - odpowiada Heisenberg - Ale za to wiem dokładnie, gdzie jestem.
- Jechaliście 75 przy ograniczeniu do 50.
- No super! - woła Heisenberg - Zgubiłem się!
- Proszę otworzyć bagażnik.... Wiedzą panowie, że mają tam martwego kota?
- Teraz już tak, gamoniu! - woła Schrödinger.
- Dobrze, pojadą panowie na komendę.
Ohm stawiał opór.”

Wracając do castingu to po pewnym czasie otrzymałam telefon od pracownika TVN. Zadał mi on kilka pytań z różnych dziedzin wiedzy, ale też chciał ze mną po prostu porozmawiać. Myślę, że tutaj chodziło o poznanie ekspresji, sposobu prowadzenia rozmowy, umiejętności opowiadania o sobie.

Czytaj też: Jako pierwszy w Polsce wygrał Milionerów! Jak zmieniło się życie Krzysztofa Wójcika?

materiały prasowe TVN

Potem nastąpiło zaproszenie do studia, w którym wygrała Pani rundę startową i tak rozpoczęła się droga do miliona, którą śledziła cała Polska. Ale Pani gra została podzielona na dwa odcinki. Ile czasu upłynęło między nagraniami?

Wiem, że ta przerwa u niektórych wynosi jeden dzień, ale ja akurat oba nagrania miałam tego samego dnia. W związku z tym tego czasu pomiędzy w ogóle nie pamiętam, bo był on bardzo krótki. Napiłam się wody, bo pamiętam, że w samym studiu nie chciałam tego robić. Woda dla uczestników była daleko od krzesła, a że ono jest wysokie i bałam się, że spadnę z niego, to wolałam nie ryzykować. (śmiech)

Dwanaście poprawnych odpowiedzi i zdobyła Pani milion. Wraz z Hubertem Ubrbańskim skończyliście nagrania i tutaj kolejna sytuacja, której nie mogliśmy doświadczyć. Jakie były wtedy pierwsze myśli, które przyszły Pani do głowy?

Na pewno pamiętam, że od razu pomyślałam o tym, że wreszcie będę mogła kupić mieszkanie z widokiem na Zatokę Gdańską, które od zawsze chciałam mieć. Ale długo to do mnie właściwie jeszcze nie docierało. Gdy wracaliśmy z mężem pociągiem, to wcale ze sobą prawie nie rozmawialiśmy. Byliśmy dalej w szoku. A i chwilę wcześniej, gdy szykowałam się do wyjścia ze studia, to osoby ze stacji pytały się, czy wszystko jest w porządku, bo wydawałam się bardzo spokojna. W środku mnie aż buzowało, ale z zewnątrz chyba mnie sparaliżowało. (śmiech)

Minęły dwa miesiące, w telewizji wyemitowano dwa odcinki z panią. Oglądała je Pani z całą rodziną?

To jest ciekawa historia. Pierwszy odcinek był emitowany 13 marca i ten początek mojej gry faktycznie oglądałam z przyjaciółmi. Z kolei piętnastego marca rano miałam być gościem Dzień Dobry TVN, więc musiałam dzień wcześniej przyjechać pociągiem do Warszawy. Absolutnie nie chciałam przegapić drugiego odcinka, więc rano poszłam do pracy, już z walizką, co wzbudziło zainteresowanie moich kolegów… Wszyscy zaczęli dywagować, o co może chodzić. Wiedzieli już, że wtedy miałam 20 tysięcy i zaczęli podejrzewać, że może wygrałam znacznie więcej. Trudno było mi wszystko ukryć, ale po prostu szybko ucięłam temat nie wdając się w szczegóły.Taki plan oznaczał także to, że odcinek, w którym padł milion, oglądałam w pojedynkę w hotelowym pokoju. Ale było bardzo fajnie, bo wszyscy gratulowali mi online i czułam, że nie jestem sama.

A wracając do planów wydania zdobytej gotówki. Czy udało się już przejrzeć oferty mieszkań tak, by udało się wybrać to wymarzone?

Już troszeczkę tak, ale na razie tylko przez internet. Wszystko dlatego, że prawdę mówiąc do emisji wolałam o tym w ogóle nie myśleć, skoro też nie mogłam o tym nikomu powiedzieć…

Ale te mieszkania nad Zatoką chyba nie należą do najtańszych. Czy więc starczy na coś jeszcze?

Faktycznie nie należą, ale da się to zrobić, ponieważ ja nie zakładam, że to mieszkanie ma być supernowoczesne, prosto od dewelopera. Chcemy z mężem mieszkać blisko morza, bo bardzo je lubimy i na pewno zrobimy tak, by się to udało. A poza tym za wygraną wybierzemy się na wakacje, ponieważ na żadnych nie byłam od wielu lat. Już wiem, że będzie to we wrześniu. A kierunek? Turcja, koniecznie, bo chciałabym zwiedzić Efez i inne miejsca, które kojarzą mi się z moimi studiami. Jestem bowiem filologiem klasycznym.

Słyszałem też, że nie tylko na rzeczy i wspomnienia dla siebie chciałaby Pani przeznaczyć wygraną.

Po pierwsze na pewno szykuję niespodziankę dla przyjaciela, który pomógł mi przez telefon. Ale ponieważ chciałabym go zaskoczyć to nie mogę zdradzić, co to będzie. Po drugie zakupię teleskop dla męża, bo zawsze o nim marzył.

To są niepodważalne plusy Pani sukcesu, ale na pani blogu przeczytałem, że po wygranej doświadczyła Pani hejtu ze strony internautów…

Na bloga wstawiłam tylko małą próbkę tego, co znalazłam na swój temat w sieci. Niestety. Najczęściej były to komentarze z witryn, gdzie publikując komentarz, autor pozostawał anonimowy. Wiadomo, że gdy nie trzeba podawać swoich danych to nagle niektórzy stają się odważniejsi.

Na początku było mi bardzo przykro. Bo do tej pory nie spotkałam się z negatywnymi komentarzami. Gdy komuś nie podobał się mój blog to po prostu go nie czytał lub pisał, że się ze mną nie zgadza w jakiejś poruszanej w postach treści. A tutaj, po programie, czytałam, że byłam podstawiona, wyglądałam fatalnie, miałam za łatwe pytania… Kosmiczne rzeczy, wraz z tym, że ktoś przyczepił się, że mieszkam w Gdańsku, uznając to za część politycznego spisku. To było koszmarne.

Gdy jednak ochłonęłam to wytłumaczyłam sobie, że pewnie gdybym usłyszała taką uwagę na ulicy to pomyślałabym sobie, że to jakiś szaleniec, którym nie warto się przejmować. Doszłam do wniosku, że skoro osoby, które siały w sieci krytykę i hejt mnie nie znają, to nie będę zwracać na to uwagi. Cieszę się tym, że dla równowagi mam mnóstwo życzliwych przyjaciół. A do tych, którzy uważają, że pytania są w Milionerach są łatwe apeluję – zamieńcie wygodną kanapkę na fotel w studiu i sprawdźcie, jak Wam pójdzie.

A zdarzyło się, by w realnym życiu, już po programie, ktoś Panią zaczepił?

Zdarzyło się kilka razy, chociaż nie tak wiele, bo szybko zdążyłam zmienić kolor włosów w międzyczasie. To dość duża metamorfoza, więc może trudniej mnie poznać. Te reakcje zawsze były bardzo miłe. Nawet jak ostatnio jechałam pociągiem to ktoś poprosił o zdjęcie ze mną, co było dla mnie niesamowite. Zaczepił mnie też ktoś w dyskoncie i zapytał z niedowierzaniem: „Pani w tutaj kupuje?!”. (śmiech)

Czasami przy tak wysokich wygranych w różnych konkursach dało się słyszeć o dalekich, tak naprawdę nieistniejących krewnych, którzy nagle prosili o pożyczkę… Pani profil w mediach społecznościowych też udało się komuś odszukać, żeby zwrócić się z taką nietypową prośbą?

- Dostałam masę takich wiadomości. Niestety ludzie zaczęli do mnie pisać z takimi dziwnymi prośbami. Ja oczywiście rozumiem, że ktoś wkleja link do zbiórki do leczenia dziecka i prosi o wsparcie, ale zaczęli też do mnie wypisać ludzie, którzy proszą, żebym spłaciła im długi, pomogła odzyskać pieniądze przegrane na automatach… Nie odpisuję, bo domyślam się, że moja odmowa nie zostanie zrozumiana przez tych ludzi. Ja też nie jestem superzamożna, chcę po prostu sobie ułożyć życie, w taki sposób o jakim zawsze marzyłam. A jeśli chodzi o pomoc naprawdę potrzebującym osobom to oczywiście, że to też nastąpi, bo zawsze w miarę możliwości dokładałam się do różnych zbiórek i dalej będę to robić. Nie widzę przeszkód, jeśli akcja jest zweryfikowana.

A czy po programie pojawiły się jakieś propozycje współpracy?

Trochę się pojawiło fajnych propozycji jeśli chodzi o bloga, w którym piszę głównie o dobrych manierach. Bardzo mnie to cieszy, bo to jest dla mnie taka dodatkowa korzyść. Też pojawiły się oferty pracy od rekruterów innych firm, ale tu gdzie obecnie pracuję jest mi dobrze i nie zamierzam na ten moment nic zmieniać. W ogóle nie planuję radykalnych zamian w swoim życiu, bo i przed wygranym milionem byłam z niego bardzo zadowolona.

Sprawdź też: „Milionerzy”. Kolejny uczestnik wygrał główną nagrodę! Kim jest Tomasz Orzechowski, który odpowiedział na wszystkie pytania?

materiały prasowe TVN

Katarzyna Kant-Wysocka z mężem i Hubertem Urbańskim

materiały prasowe TVN

Katarzyna Kant-Wysocka: jak dziś wygląda jej życie?

Jest trzecią osobą, która sięgnęła po wygraną w polskiej wersji programu Who Wants to Be a Millionaire?

Od tamtej pory minęły trzy lata. Katarzyna Kant-Wysocka oglądała program już w liceum i marzyła o tym, by kiedyś zasiąść w fotelu uczestnika. Zwycięstwo Marii Romanek zachęciło ją do zgłoszenia swojego udziału. Wypełniła formularze, odpowiedziała na wymagane pytania. W końcu została zaproszona na nagranie. Skrupulatnie przygotowywała się potem do dziedzin, które mogły sprawić jej najwięcej problemów. „Obawiałam się też pytań z dziedziny motoryzacji i sportu. Na fizykę zresztą trafiłam, bo jedno z pytań dotyczyło prądu elektrycznego”, mówiła na początku 2022 roku w rozmowie z Plotkiem. Występ był dla niej ogromnie stresujący i nie nastawiała się na zwycięstwo.

„Nastawiałam się, że pewnie w ogóle nie uda mi się przejść eliminacji, a jeśli już, to po 40 tys. będę zwijać się do domu. Wiedziałam, że wtedy było tylko dwoje zwycięzców, więc nie sądziłam, że to jest w moim zasięgu”, opowiadała w tej samej rozmowie. Udało jej się sięgnąć po główna wygraną.

Katarzyna Kant-Wysocka zaznacza, że udział w programie nie zrewolucjonizował jej życia. To była dla niej z pewnością piękna przygoda, dzięki której mogła spełnić marzenia. Część pieniędzy przeznaczyła na zakup mieszkania, a także prowadziła przez pewien czas swój własny biznes.

„Kupiłam mieszkanie, to było moje marzenie i cieszę się, że udało się je spełnić. Pracuję w marketingu w firmie związanej z branżą transportową, choć miałam epizod związany z prowadzeniem własnego biznesu (skończyłam kurs groomerski). Biznes z powodów osobistych zamknęłam, ale była to dla mnie też cenna lekcja. Wróciłam do marketingu i chyba już od niego nie ucieknę. Brałam udział w teleturnieju „Gra słów. Krzyżówka” w TVP, wygrałam tam tyle, żeby sobie kupić nowe buty, ale to było ciekawe doświadczenie. Chętnie bym wzięła udział w innych programach, ale nie ma ich zbyt wiele, a do niektórych też nie mam chyba odwagi. W "Milionerach" nie mogę już wziąć udziału”, opowiadała Plotkowi.

Katarzyna Kant-Wysocka prowadzi też swoje konta w mediach społecznościowych. Z nich możemy się dowiedzieć, że jej pasją jest savoir-vivre. ,,Uwielbiam pisać o etykiecie – zarówno towarzyskiej jak i biznesowej", wyznała na swoim blogu dobrzewychowana.pl.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama