Jak wyglądała burza na Giewoncie? Relacje świadków są przerażające
W powietrzu latały kamienie, jedna osoba straciła wzrok...
Co najmniej cztery osoby nie żyją, a około stu jest rannych. To bilans wczorajszej tragedii, która wydarzyła się w pobliżu Giewontu. Wszystko przez gwałtowną burzę, której pioruny skierowały się w oblegany przez turystów tatrzański szczyt. Osoby, które były na miejscu lub w pobliżu zdarzenia, nigdy tego nie zapomną. Ich relacje przekazane mediom są wstrząsające.
Relacje świadków uderzeń piorunów w Giewont
Jedna z czytelniczek Wirtualnej Polski przesłała do redakcji swoją relację z wczoraj. Podkreśliła, że nic od rana nie wskazywało, że będzie padać. „Gdy byliśmy na szlaku na Sarnią Skałę, około godziny 12:30 było jeszcze jasno. Nie spadła ani kropelka deszczu. Wszystko zaczęło się nagle. Parę minut po 13 zaczęło walić jak z armaty. Pioruny błyskały tak, jakby ktoś świecił nam fleszem po oczach nawałnica złapała ich dopiero podczas zejścia ze szczytu. - To były dantejskie sceny. Kobieta przed nami aż wrzasnęła, tak grzmiało. Druga z kolei kazała córce się modlić do Matki Bożej. To było straszne – napisała turystka do Wirtualnej Polski.
Z kolei przewodnik tatrzański, który udzielił wypowiedzi RMF FM podkreślał, że widząc nadciągającą burzę, ostrzegał innych o zbliżającym się zagrożeniu. Mało kto go wysłuchał. „Byliśmy na Herbacianej Przełęczy. Dużo ludzi było na szlaku wiodącym w górę. Byli ludzie w kopule szczytowej, przy samym krzyżu, byli też na szlaku zejściowym. Z daleka było słychać grzmoty i ludzie jeszcze szli do góry. Proponowałem, najpierw bardzo grzecznie, żeby stamtąd zeszli jak najszybciej, dopóki się nic nie dzieje. Nie bardzo chcieli słuchać, więc potem użyłem trochę mocniejszych argumentów”, zaczął swoją relację przewodnik tatrzański. Dodał, że w tym momencie strzelił pierwszy piorun. „Zaczął się chaos, panika. Latały kamienie takie jak pięść i większe, w promieniu 100 metrów to się rozprysło. Samego uderzenia nie widziałem, jak się odwróciłem to już kamienie fruwały wokół nas, wszędzie”, mówił w RMF FM.
Najbardziej przerażające wspomnienia nosi w sobie turystka, która w chwili wyładowań elektrycznych była na górze nazywanej śpiącym rycerzem. Widziała ona na własne oczy ciężko poszkodowane osoby. Jej nic się nie stało, ale chwilę przed pierwszym uderzeniem robiła sobie zdjęcie z krzyżem ustawionym na szczycie Giewontu. „ Nagle uderzył piorun, poczułam jak przechodzi prąd. Wstałam i zdrętwiałam. Wokół leżeli ranni. Gdyby piorun uderzył 5 minut wcześniej, to byśmy zginęli. Stałam dokładnie tam, gdzie uderzy”, mówiła kobieta w rozmowie z 24tp.pl. Turystka powiedziała także, że zagrożeniem dla osób znajdujących się na szczycie stały się też odłamki skał i kamienie, które fruwały w powietrzu. Turystka ze Śląska opowiedziała o dwójce poszkodowanych, których zapamiętała najmocniej – jeden mężczyzna miał otwarte złamanie, a jedna kobieta straciła wzrok. Na górze nie brakowało osób gotowych pomagać innym. Szczególnym męstwem wykazał się jeden 20-latek. „Ratował innych, pomagał im schodzić na dół, uratował 4 osoby, które były w kiepskim stanie. Potem okazało się, że ma poparzone żebra”, dodała podróżniczka ze Śląska.
W Zakopanem od dziś niedzieli trwa żałoba ogłoszona przez burmistrza miasta.