Po pierwszym spotkaniu podarował jej pudełeczko z brylantami. Dziś nie wyobrażają sobie życia bez siebie
Grażyna Szapołowska i Eryk Stępniewski z każdego kryzysu wychodzą zwycięsko
Poznali się jeszcze w 2002 roku w Sopocie. Z pozoru pochodzili z dwóch różnych światów. Ona piękna aktorka, którą podziwiały inne kobiety, on natomiast jest zamożnym Francuzem, biznesmenem, który urodził się w Paryżu. Nie wszyscy wiedzą, że jest synem polskich emigrantów wojennych oraz właścicielem stadniny koni w podwarszawskim Józefowie. Na początku Eryk Stępniewski nie zdawał sobie sprawy, jak popularna w Polsce jest Grażyna Szapołowska. Być może to sprawiło, że już na początku ich znajomości pojawiła się szczerość i chęć wzajemnego zapoznania. Nie liczyło się nic poza wspólnym zainteresowaniem, pięknem dusz i harmonią. I to właśnie wtedy artystka zrozumiała, że spełniła się przepowiednia jej babci. ,,Dopiero jak będziesz starsza, zobaczysz, czym jest prawdziwa miłość, jaki ma smak".
Grażyna Szapołowska i Eryk Stępniewski — historia miłości
Mało kto wie, że po pierwszym spotkaniu Grażyny Szapołowskiej i 51-leniego wówczas Eryka Stępniewskiego, Francuz podarował pięknej aktorce pudełeczko zapałek... W środku natomiast znajdowały się wielkie brylanty... ,,Był wrześniowy poranek. Razem z Pawłem Delągiem jedliśmy śniadanie w sopockiej kawiarni u Hermana. I przyszła Grażyna Szapołowska. Zostaliśmy sobie przedstawieni. Od razu rzuciła mi się w oczy jej uroda. (...) To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Utrzymywaliśmy ze sobą kontakt, ale spowodowany on był sprawami zawodowymi. Miałem pewne plany producenckie na polskim rynku", wspominał biznesem w rozmowie z magazynem Show.
W rozmowie z tym samym magazynem podreślił również, że w Grażynie Szapołowskiej najabrdziej urzekł go: ,,Chyba całokształt jej osobowości. Jest kobietą o ogromnym sercu i wrażliwości. Stara się być dobra dla wszystkich i pomagać ludziom w potrzebie. Bardzo przejmuje się nie tylko swoimi bliskimi. Potrafi martwić się o cierpiące i umierające dzieci w odległych zakątkach globu", czytaliśmy. "Podoba mi się Grażyna, ale nie przepadam za Szapołowską. Lubię, kiedy jest normalną osobą i nie musi grać roli gwiazdy Szapołowskiej, gdy jesteśmy na oficjalnych imprezach. W domu to zupełnie inna Grażyna. Lubi sprzątać, gotować, żartować, myć podłogę. Sama dba o ogród. Nie patrzę na nią jak na gwiazdę", zaznaczał.
Między nimi od razu pojawiło się głębokie i szczere uczucie. Spotykali się coraz częściej i odwiedzali się w swoich domach. Eryk Stępniewski niemal od razu pokochał Grażynę Szapołowską. Uwielbiał w niej wszystko, wady i zalety. ,,Eryk chyba nigdy dotąd nie był zakochany, zafascynowany kobietą na tyle, by ją pokochać. Nie wiedział, kim jestem, nic o mnie nie wiedział. Myślę, że zaczął mnie kochać z czasem. Kiedy zrozumiał, że moje wady mogą być zaletami", kwitowała ulubienica publiczności.
To właśnie o takiej miłości marzyła aktorka. Przypomnijmy, że w jednym z wywiadów wyznała. ,,Moje miłości zawsze były na krawędzi śmierci. Byłam zdradzana, cierpiałam. Nieprzespane noce, brak gruntu pod nogami. Świat się walił", czytaliśmy. Dodawała również: ,,Kobieta, która nie spotka mężczyzny, który ją uspokaja i wycisza — zwłaszcza w moim wieku, kiedy hormony buzują — powinna szukać dalej. Na pewno znajdzie. Mnie się kiedyś wydawało, że nie znajdę. Rozwodziłam się, miałam młodszych mężów. I cały czas szukałam. Ale w żadnym z nich nie znajdowałam spokoju. Wszyscy byli zazdrośni, niesamowicie. O moją karierę, o moich przyjaciół. O mój styl życia. A Eryk taki nie jest. Może dlatego, że to Francuz. A może dlatego, ze facet spełniony, znający swoją wartość. Kiedy go poznałam, widział, że jestem taka rozedrgana, szukająca jakiejś przystani. I on tak pięknie wówczas powiedział: »Słuchaj, ja ci niczego nie obiecuję. Ale czy nie chciałabyś ze mną przejść kawałka drogi życia?«. Powiedział tak szczerze. Pomrugał tymi swoimi długimi rzęsami. I uspokoił mnie niebywale".
Na ich temat zrobiło się głośno w 2008 roku. To właśnie wtedy media huczały o sekretnym ślubie pary w Paryży. Aktorka jednak zdementowała plotki i przyznała, że doszło jedynie do zaręczyn. Później pojawiły się plotki o rozstaniu zakochanych, do czego nigdy nie doszło, chcociaż kryzys faktycznie miał miejsce. ,,Chcieliśmy od siebie odpocząć. Za dużo od siebie wymagaliśmy. On był zmęczony, ja też. Nie nami, tylko w ogóle", zwierzyła się artystka. Natomiast w 2017 roku kolejny raz powrócił temat ślubu. ,,Podczas jednego ze wspaniałych i pełnych upojnych chwil wyjazdów zaczęliśmy myśleć o ślubie. Dojrzeliśmy. Gdzie i kiedy? Jeszcze nie wiemy. Na pewno już do tego szybciej niż dalej", mówiła ulubienica widzów.
Jedno jest pewne. Grażyna Szapołowska przy Eryku w końcu odnalazła szczęście i spokój. Mimo że, wiele razy wspominano o ich kryzysie, to o prawdziwym rozstaniu nie ma mowy. Zakochani nie są w stanie bez siebie żyć. ,,Jak miałabym się rozstać z mężczyzną mojego życia?! Co to za pomysły?”, dodawała artystka.
CZYTAJ TEŻ: Doczekali się córki, ich związek rozpadł się z hukiem. Historia Grażyny Szapołowskiej i drugiego męża
Przypomnijmy wywiad Grażyny Szapołowskiej, którego udzieliła Krystynie Pytlakowskiej dla „VIVY!” pod koniec 2008 roku.
Kiedyś mówiła, że w swoich związkach czuła się jak na planie filmowym. Były mistyfikacją, nienaserio. Gdy poznała Eryka, francuskiego biznesmena polskiego pochodzenia, to się zmieniło. Są ze sobą siedem lat, planują ślub. Jak zdobyć tak piękną kobietę i zatrzymać ją przy sobie? „Być trochę łotrem, ale też wzorcem prawdziwego mężczyzny”, śmieje się Grażyna Szapołowska. O miłości, zazdrości, zdradzie i przebaczeniu opowiada Krystynie Pytlakowskiej.
Jako dziewczyna pytałaś mamę, co to jest życie. Teraz ja Cię zapytam: Grażyno, co to jest życie?
Gdybyś mi zadała to pytanie 20 lat temu, odpowiedziałabym bez namysłu, ale gdy ono pada dzisiaj, tylko się uśmiecham.
Bo życie to tajemnica? Stopniowe jej odkrywanie?
Bo życie to nieustanne zadawanie pytań. To radość zaskakiwania siebie, radość codzienności i umiejętność niekomplikowania jej. Życie to dystans do siebie i poczucie humoru, które z wiekiem mam coraz większe.
[…]
Zgrzeszyłabyś, gdybyś powiedziała, że cierpiałaś na ich niedosyt?
Nie cierpiałam, tylko że to nie jest tak, że można osiągnąć pewien limit uczuć. Ja cały czas czuję się w środku jak nastolatka, która szuka tej intymności, jaka jest między dziewczyną a chłopakiem. Przy mężczyźnie czuję się jak dziewczynka, która z czasem stała się silną, niezależną kobietą. Ale wewnątrz się wcale nie zmieniła.
I tak poczułaś się przy Eryku?
Tak, bo on daje ogromne poczucie bezpieczeństwa.
Kiedyś powiedziałaś, że w swoich związkach czułaś się jak na planie filmowym. Co miałaś na myśli?
Bo to było jak film, który zawsze jest pewnego rodzaju mistyfikacją. Nie braliśmy życia na serio. Byliśmy młodzi, zwariowani, małżeństwo było rodzajem uczty duchowej, która szybko się kończy.
Trudno mówić o grze i scenariuszu, skoro urodziłaś córkę.
Z drugim mężem miałam córkę i dlatego ta gra była trochę bolesna. Miałam wybór: albo praca, albo musimy się rozstać. Albo jest się matką i żoną, albo aktorką.
Wybrałaś aktorkę.
Wybrałam matkę i aktorkę. Byliśmy oboje zbyt niedojrzali, by odróżnić to, co się dzieje w filmie i teatrze, od prawdy. Nasza wyobraźnia nie ogarniała fikcji, kostiumu i rękawiczek, które zrzucałam po zejściu ze sceny.
Był zazdrosny o sceny erotyczne?
O sceny erotyczne – nie. Był zazdrosny o to, że ja istnieję w innym, niedostępnym dla niego świecie, że mam porozumienie z innymi ludźmi. Nie mógł tego zrozumieć.
[…]
Zawsze potrafisz od razu dojść do sedna. A ja miałam nadzieję, że na pytanie o życie odpowiesz: życie to miłość.
Nie, bo czujemy nie tylko, gdy kochamy. A jak nie kocham, to nie żyję? Ja przez 12 lat po drugim rozwodzie żyłam sama. Co nie znaczy, że umierałam. Poza tym miłość istnieje nie tylko do mężczyzny. Kochamy rodziców, dzieci. Miłość to umiejętność niepozostawania obojętnym na tych, którzy nas otaczają. To też umiejętność milczenia bez stawiania warunków. Na przykład ktoś mówi: „odchodzę”. Jeśli go kochamy, nie zatrzymujemy na siłę. Pozwalamy odejść, bo może bez nas będzie szczęśliwszy. I kochamy go nadal nawet po odejściu.
Tak właśnie było z Tobą?
Tak było...
A teraz?
Teraz wiem, że każdego trzeba kochać takim, jakim jest, ze wszystkimi wadami. Nie zmieniać, lecz odkrywać. Teraz patrzę na niego i mówię: „To wspaniałe, że on jest właśnie taki”.
Eryk?
Eryk. Wielki przyjaciel, najzdolniejszy biznesmen, umiejący przewidywać wiele spraw, które się dzieją na świecie. Wzbudzający ufność. Chociaż momentami… był trochę łotrem.
Wobec Ciebie?
Wiesz, łotrem trzeba trochę być. Jak ktoś jest nudny, nijaki, nie interesuje nas. Facet musi mieć w sobie odrobinę drania. Ale ja ufam mu jak nikomu dotąd.
Jak go poznałaś? Zawsze interesują mnie pierwsze spotkania. Przypadek?
Na ulicy, w Sopocie.
Powiedział Ci, że jesteś piękna?
Mnie nie uwodzą ładne słówka. To ja go zaczepiłam i powiedziałam, że ma piękne oczy.
Od razu wielka miłość?
Eryk chyba nigdy dotąd nie był zakochany, zafascynowany kobietą na tyle, by ją pokochać. Nie wiedział, kim jestem, nic o mnie nie wiedział. Myślę, że zaczął mnie kochać z czasem. Kiedy zrozumiał, że moje wady mogą być zaletami.
Co może u Ciebie być wadą dla mężczyzny?
Duża uroda, bo wzbudza zazdrość? Największą wadą u kobiety jest narzekanie, brak umiejętności akceptowania mężczyzny. Najgorsze, gdy kobieta nie wierzy w partnera. Uważa, że jest nic niewart, bo ma taki, a nie inny charakter. Eryk też ma swoje wady, wiele przeszedł. Ale przy takim swoim chłopięcym zagubieniu jest w nim prawdziwy mężczyzna. Moja przyjaciółka powiedziała, że należałoby jako wzorzec faceta umieścić go w encyklopedii, a pod jego zdjęciem napisać po prostu: „Mężczyzna”.
Jak wzorzec metra w Sèvres. A ty od razu to zauważyłaś swoim kobiecym okiem?
Zauważyłam, że szuka. Może sam o tym nie wiedział?
Kobiety? Ty masz 300 procent jej w sobie. Dla jednych to zaleta, dla innych wada?
Moją wadą jest, że jako artystka widzę więcej. Czasami niestety się mylę i widzę za dużo. Kreuję człowieka, który wcale taki nie jest, jak myślę.
Ale intuicja w stosunku do Eryka Cię nie zawiodła?
Intuicja, która zawodzi, powoduje napięcia, co też jest cenne. To szukanie granicy, do której możemy się posunąć i na ile wyzwolić w tej osobie szlachetność.
Kiedy pomyślałaś: on mnie kocha?
Nie wiem. Jesteśmy z sobą siedem lat. On cały czas daje mi dowody, że jestem kochana, chociaż nie potrafi mówić o tym. Nie zawodzi mnie.
To źle?
To bardzo dobrze. Przecież nie chodzi o słowa. Eryk nauczył mnie, że można czuć miłość bez pięknych słówek, tylko z zachowania, troski o mnie, moją mamę, córkę. On dba o wszystko. Nie powie „kocham”, tylko spyta, czy nie boli mnie głowa.
Ale trudno żyć bez słownej adoracji? Wiele kobiet nie potrafi.
Nie zapominaj, że ja jako aktorka mam dużo takich słów na co dzień. Tysiąc razy powtarzane ujęcie, gdy ktoś mówi: „Kocham cię”
Byłaś zdradzana? Ty?
No pewnie, jak każda kobieta. Przecież nie ma nic bardziej fantastycznego, niż zdradzić kobietę, o której wszyscy myślą, że jej zdradzić nie można, bo to dopiero było - by wyrafinowanie.
Też byłam zdradzana i cierpiałam. Szukając błędu w sobie.
Musisz myśleć odwrotnie – to problem zdradzającego, nie twój. Błąd tkwi w nim, nie w tobie.
Kiedy do tego doszłaś?
Jakieś osiem lat temu (śmiech)
Rozstałaś się z Erykiem na krótko, bo nie wierzyłaś, że to miłość?
Po prostu chcieliśmy od siebie odpocząć. Za dużo od siebie wymagaliśmy. On był zmęczony, ja też. Nie nami, tylko w ogóle.
[…]
Jesteś o to zazdrosna?
Oczywiście, ale on też potrafi być zazdrosny, chociaż nie okaże tego. Natychmiast odbija piłeczkę tak, żebym ja była zazdrosna.
Usidliliście się wzajemnie?
To mój mężczyzna. Widzisz, to jest tak, że kobieta ma jednego mężczyznę w życiu – tego, z którym akurat jest.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Marek Jackowski w latach 80. romansował z gwiazdą polskiego kina. Grażyna Szapołowska uległa jego urokowi
Źródło: Magazyn VIVA!, Plejada.pl.