Freddie Mercury przed śmiercią bardzo cierpiał. Chciał dać kres męczarniom. „Uznał, że już wystarczy. Wybrał czas na śmierć”
Gdyby żył, skończyłby właśnie 77 lat...
Freddie Mercury był liderem legendarnej grupy Queen. Do dzisiaj uznawany jest za niekwestionowaną ikonę muzyki. Charyzmatyczny muzyk był także jedną z pierwszych znanych ofiar AIDS. Zmarł 24 listopada 1991 roku. Miał zaledwie 45 lat. Nie jest tajemnicą, że nie stronił od imprez i narkotyków, jednak jego życie nadal skrywa wiele sekretów. Przypomnijmy, że wiele z nich ujrzało światło dzienne w filmie Bohemian Rhapsody, który przybliżył losy muzyka. Inne fakty wychodzą na jaw dopiero teraz... Jak naprawdę wyglądały ostatnie chwile wybitnego artysty?
Ostatnie chwile Freddiego Mercury’ego
Przez ostatnie lata życia Freddie Mercury zmagał się z chorobą. Bardzo długo ukrywał ją przed fanami i oficjalnie poinformował o niej dopiero tuż przed śmiercią. Wiedza na temat AIDS była wtedy znikoma. Przypomnijmy, że artysta był jedną z pierwszych osób, które przyznały się do niej publicznie.
Brain May, czyli członek zespołu Queen i przyjaciel Freddiego opowiedział, że muzyk pod koniec swojego życia bardzo cierpiał. Wyniszczająca choroba sprawiała mu ogromny ból. „Problemem była jego stopa. Niestety została tylko jej część. Pokazał nam ją podczas jednego obiadu i powiedział: Och, Brian, przepraszam, zmartwiłem Cię tym. Odpowiedziałem mu: Nie, Freddie, zdałem sobie jednak sprawę, że zmagasz się z wielkim bólem”, wyznał w rozmowie z The Times.
CZYTAJ TAKŻE: Nie żyje Steve Harwell były wokalista i lider Smash Mouth. Muzyk miał zaledwie 56 lat
Brian May przypomniał również, że pierwsze leki, które łagodziły przebieg AIDS, pojawiły się na rynku już kilka miesięcy po śmierci Freddiego Mercury’ego. Niestety muzyk nie mógł z nich jeszcze skorzystać… „Zabrakło mu tylko kilku miesięcy. Jestem pewien, że byłby jeszcze z nami, gdyby to wszystko wydarzyło się nieco później”, przyznał z żalem.
Śmierć legendarnego muzyka 24 listopada 1991 roku wstrząsnęła jego fanami na całym świecie. Dopiero wtedy na szerszą skalę zaczęła się publiczna dyskusja na temat AIDS, a co za tym szło, wzrastała świadomość na temat tej choroby. Wielu fanom wciąż trudno uwierzyć, że już nigdy nie usłyszą jego głosu i nowych utworów...
Mary Austin wspomina Freddiego Mercury'ego
Mary Austin była pierwszą oraz największą miłością legendarnego muzyka. Przypomnijmy, że to właśnie jej zadedykował piosenkę pod tytułem „Love of my life”. Z czasem otrzymała od niego pierścionek zaręczynowy. Mimo że nie stanęli na ślubnym kobiercu, to przyjaciółmi byli do końca życia. „Moja relacja z Mary z biegiem lat stała się silniejsza. Przeszła przez prawie wszystko i zawsze była ze mną”, mówił lider zespołu Queen.
Artysta wiedział, że umiera. Jego ostatnie chwile były bardzo ciężkie, a oddana mu przyjaciółka nie była w stanie powstrzymywać swoich łez. Musiała ukrywać wewnętrzny ból, żeby nie zaszkodzić Freddiemu. „Uznał, że już wystarczy. Wybrał czas na śmierć”, wyznała w jednym z wywiadów. „Czuł, że koniec jest bardzo blisko. Każdego dnia ból się nasilał. Stracił wzrok, osłabł, mógł zemdleć w każdej chwili. Jego stan stale się pogarszał. Kiedy zdecydował, że ma dość, przestał brać wszystkie leki, które podtrzymywały go przy życiu. Po prostu położył temu kres, zatrzymał wszystko naraz. Zaskoczyła mnie jego niesamowita odwaga. Był bardzo spokojny i odszedł z uśmiechem na twarzy”, dodawała.
Mary Austin i Freddie Mercury, 1984 rok
„Okres po śmierci Freddiego był najtrudniejszy w moim życiu”, stwierdziła Mary Austin. „Nie mogłam pogodzić się z jego śmiercią, nie mogłam jej zaakceptować. Musiałam polegać tylko na sobie. [...] Zawsze był dla mnie wsparciem. Tak naprawdę zdałam sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy odszedł. Cokolwiek się działo, mówił: Nie martw się, kochanie! Wszystko się ułoży. Kiedy już wiedział, że ma AIDS i umiera, prowadziliśmy długie rozmowy. Nie wiemy, ile czasu nam jeszcze pozostało, mówił”, podkreślała.
ZOBACZ TAKŻE: Śmierć dziecka, partnerki i najlepszego przyjaciela. Życie nie szczędziło ciosów Keanu Reevesowi
Przyjaciółka muzyka o wszystko zadbała. Kilka dni przed śmiercią piosenkarza, zajęła się jego pochówkiem. Doskonale znała jego potrzeby. Poprosił ją, żeby nikt nie poznał miejsca jego spoczynku. „Nie chciał, żeby ktokolwiek próbował go odkopać, co zdarzyło się już kilku sławnym osobom po śmierci. Fani potrafią być skrajnie obsesyjni. Chciał, żeby miejsce jego spoczynku było tajemnicą, i tak pozostanie”, opowiadała.
Mary Austin spełniła jego ostatnią wolę. Przez jakiś czas trzymała jego urnę z prochami w swoim domu. Pochowała go dopiero wtedy, gdy wszystkie emocje opadły. W odpowiednim momencie wyszła z domu, który odziedziczyła po byłym narzeczonym. Swojej służbie oznajmiła, że idzie tylko do kosmetyczki. W tajemnicy zabrała urnę, aby pochować swojego najbliższego przyjaciela. Miejsca na cmentarzu nie zdradziła nawet jego rodzicom.
Mary Austin i Freddie Mercury, 05.09.1985 rok
Fani jednak nie dawali za wygraną. Na nowo próbowali odkryć tę tajemnicę. Wszystko za sprawą tabliczki, którą zauważono na cmentarzu Kensal Green w Londynie. Było na niej napisane Farrokh Bulsara. Tak właśnie brzmiało prawdzie imię Freddiego Mercury'ego. Mary Austin jednak wszystkiemu zaprzeczyła. „Freddie z całą pewnością nie jest pochowany na tym cmentarzu”, mówiła.
W pewnym momencie zainteresowanie wokół niej zaczęło narastać. Fani nie mogli zrozumieć, dlaczego dostała w spadku tak dużo. „Myślałam: Pozostawiłeś mi zbyt wiele, zarówno jeśli chodzi o majątek, jak i rzeczy, którym trzeba sprostać. Nie czułam się na siłach. Ostrzegł mnie, że dom będzie prawdziwym wyzwaniem. Jestem wdzięczna za te słowa, ponieważ zazdrość uderzyła we mnie z siłą japońskiego pociągu ekspresowego. To było bolesne", opowiadała Davidowi Wiggowi.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Przystojny Sully z ''Dr Quinn'' był obiektem westchnień kobiet. Już tak nie wygląda!
Koledzy z zespołu Queen również byli zaskoczeni. „Freddie był dla nich bardzo hojny w ostatnich latach życia. Nie sądzę, by to docenili i wyrazili uznanie dla tego, co im zostawił: jedną czwartą udziału w ostatnich czterech albumach, choć nie musiał tego robić. Nigdy się do mnie nie odezwali. Po śmierci Freddiego po prostu zniknęli”, wyjaśniała z żalem.
Mary Austin nigdy nie zdradziła swojego przyjaciela. Była mu wierna za życia, jak i po śmierci. Zapewnia, że to się już nigdy nie zmieni.
Mary Austin i Freddie Mercury, 05.11.1985 rok