Wojciech Bojanowski to obecnie jeden z najbardziej cenionych i szanowanych dziennikarzy śledczych. Jego materiały o uchodźstwie czy tajemniczej śmierci Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie poruszyły cała Polskę. Aktualnie znajduje się w Kijowie, skąd na bieżąco relacjonuje wojnę w Ukrainie. Z godnym podziwu poświęcenim i misją dochodzi do prawdy, nawet tej najbardziej okrutnej. Niestety, życie dziennikarza jest równie bolesne, co bohaterów jego reportaży. Podczas nagrywania jednego z nich, zmarło mu dziecko. „Moja żona była brzemienna. Ja pracuję, a u mnie w domu się rozgrywa dramat - moje dziecko urodzi się chore albo się w ogóle nie urodzi. Po kilkunastu dniach okazało się, że jego serduszko przestało bić”, ujawnił. Śmierć dziecka położyła się cieniem na zdrowiu psychicznym dziennikarza. „Później przechodziłem depresję, próbowałem montować ten materiał, ale płakałem nad klawiaturą”. Oto niezwykle poruszającą historia Wojciecha Bojanowskiego.
Kim jest Wojciech Bojanowski?
Wojciech Bojanowski przyszedł na świat w 1984 roku, a więc w tym roku skończy 38 lat. Z zawodu i wykształcenia jest dziennikarzem. Ukończył Uniwersytet Jagielloński na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Następnie związał swoją przyszłość z Telewizją TVN. Od 2007 roku tworzy dla stacji TVN24 zaangażowane społecznie reportaże i filmy dokumentalne. Współpracuje z redakcjami ,,Faktów’’ i ,,Superwizjera’’. Ze względu na charakter pracy często wyjeżdża w długotrwałe delegacje.
Specjalizuje się w dziennikarstwie śledczym. Często w materiałach nagłaśnia bieżące problemy. Swoją misję realizuje nie tylko w Polsce lecz także na świecie. Do jego najbardziej wstrząsających materiałów reporterskich należały m.in. tajemnicza sprawa śmierci Igora Stachowiaka w jednym z wrocławskich komisariatów, wojna domowa w Donbasie w Ukrainie czy „brazylijska wojna futbolowa” o gangach narkotykowych i przygotowaniach Brazylii do Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w 2014 roku.
Bojanowski w swoich reportażach często porusza również temat uchodźstwa. „Droga przez piekło” autorstwa dziennikarza, opowiadał o dramatycznych losach migrantów i polskich kierowców ciężarówek próbujących przedostać się z miejscowości Calais we Francji, na drugą stronę kanału La Manche. Z kolei w dokumencie „Niech toną”, reporter opowiedział o obojętności całej Europy wobec dramatu uchodźców. W tym celu towarzyszył załodze Sea-Watch 3 na jednym z najbardziej niebezpiecznych szlaków migracyjnych świata.
Wojciech Bojanowski za swoje reportaże został wielokrotnie doceniony. Wśród wielu nagród zdobył też tę najcenniejszą „Grand Press”, która jest przyznawana najlepszym dziennikarzom telewizyjnym, radiowym i prasowym. Nagrodę tę zdobył aż trzykrotnie. Po raz pierwszy powędrowała do jego rąk w 2016 roku za reportaż „Droga przez piekło”. Rok później ponownie mógł się poszczycić zdobyciem statuetki tym razem za reportaż „Śmierć w komisariacie”. Ostatni raz został wyróżniony „Grand Pressem” w 2020 roku za reportaż „Niech toną”.
Czytaj także: Bohater i mąż stanu. Oto wszystkie tajemnice prezydenta Wołodymyra Zełenskiego

Wojciech Bojanowski, Gala rozdania nagród Grand Press 2017, Muzeum Polin, Warszawa, 12.12.2017 rok
Wojciech Bojanowski przeżył rodzinny dramat
Mimo wielu sukcesów na koncie, życie nie oszczędzało Wojciecha Bojanowskiego. Gdy był w delegacji i realizował materiał do dokumentu „Nich toną” w jego domu rozgrywał się prawdziwy dramat. Żona dziennikarza była akurat brzemienna. O tym, że ich syn ma zespół Edwardsa, małżonkowie dowiedzieli się już w pierwszych miesiącach ciąży. Mimo poważnej choroby zdecydowali się na narodziny dziecka. Niestety doszło do najgorszego. W momencie, kiedy dziennikarz realizował swój materiał, ich syn zmarł. O swoich traumatycznych doświadczeniach opowiedział na gali wręczenia nagród „Grand Press”, podczas której został nagrodzony za najlepszy reportaż.
„Moja żona była brzemienna. Ja pracuję, a u mnie w domu się rozgrywa dramat - moje dziecko urodzi się chore albo się w ogóle nie urodzi. Ja się przez taki komunikator dowiedziałem o tym. Byliśmy gotowi na to, by w domu urządzić szpital. By zmierzyć się z tym wszystkim, co się dzieje. Po kilkunastu dniach okazało się, że jego serduszko przestało bić”, ujawnił dziennikarz.
Śmierć dziecka położyła się cieniem na zdrowiu psychicznym dziennikarza. Przez długi czas nie potrafił sobie poradzić ze stratą synka. Na szczęście mógł liczyć na pomoc współpracowników, którzy pomogli mu dokończyć reporterski materiał. „Później przechodziłem depresję, próbowałem montować ten materiał, ale płakałem nad klawiaturą. Nie do końca mi to wychodziło. Dobrzy ludzie u mnie w firmie bardzo mi pomogli, więc w końcu udało się to złożyć”, wyznał.
Czytaj także: Paweł Deląg w poruszającym wpisie pożegnał kolegę, który zginął w Ukrainie

Wojciech Bojanowski, na planie programu Dzień Dobry TVN, Warszawa, 21.07.2018 rok
Wojciech Bojanowski doczekał się upragnionego syna
Z czasem jednak zła karta odwróciła się na korzyść dziennikarza. W trakcie trwania pandemii Wojciech Bojanowski wraz z żoną powitali na świecie zdrowego syna Janka. Mówiąc o narodzinach swojego pierworodnego i jego płaczu nawiązał do dzieci uchodźców, które nie miały tyle szczęścia w życiu. „Dzisiaj myślę o tych wszystkich dzieciach, które udało się uratować. Ta nasza historia też ma happy end. W szczycie pandemii urodził nam się synek, zdrowy, szczęśliwy Janek. I jak dzisiaj rano on płakał, to pomyślałem, że to super, że on płacze, bo te dzieci na Morzu Śródziemnym nie mają na to szansy”, stwierdził Bojanowski podczas gali.
Warto podkreślić, że reportaż Wojciecha Bojanowskiego przyczynił się do uratowania 31 imigrantów. Obecnie mężczyzna przebywa w Ukrainie, gdzie na bieżąco relacjonuje wojnę za naszą wschodnią granicą. „Dziękuje wszystkim, którzy martwią się o bezpieczeństwo naszej ekipy. Robimy co w naszej mocy, by z jednej strony móc dla Państwa relacjonować te wydarzenia, a z drugiej strony zapewnić sobie jak największe bezpieczeństwo”, napisał dziennikarz na swoim profilu na Instagramie.
To z jakim poświęceniem i zaangażowaniem Wojciech Bojanowski oddaje się pracy reporterskiej, jest godne podziwu i pochwały.
Czytaj także: Jerzy Owsiak nie potrafił ukryć emocji mówiąc o Ukrainie: „Tyle im trzeba. Naszego wsparcia”