Gdy niósł pomoc innym, życie okrutnie go doświadczyło. Kim jest Wojciech Bojanowski?
Podczas rozdania Telekamer wygłosił wzruszające przemówienie...
Jest jednym z najbardziej szanowanych i cenionych dziennikarzy śledczych. Jego materiały o tajemniczej śmierci Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie czy uchodźstwie poruszyły całą Polskę. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie również na bieżąco relacjonował sytuację z linii frontu... Z misją i poświęceniem dochodził nawet najbardziej okrutnej prawdy, jednak życie prywatne go nie oszczędzało. Wojciech Bojanowski doświadczył bolesnej straty. Kiedy nagrywał jeden z reportaży, zmarło jego dziecko. Ta śmierć położyła się cieniem na jego zdrowiu psychicznym. Dziś dziennikarz jest szczęśliwym ojcem 3-letniego synka. Podczas tegorocznej gali rozdania Telekamer wspomniał o chłopcu we wzruszającym przemówieniu...
Kim jest Wojciech Bojanowski?
Wojciech Bojanowski przyszedł na świat w 1984 roku. Z zawodu i wykształcenia jest dziennikarzem. Ukończył Uniwersytet Jagielloński na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Następnie związał swoją przyszłość z Telewizją TVN. Od 2007 roku tworzy dla stacji TVN24 zaangażowane społecznie reportaże i filmy dokumentalne. Współpracuje z redakcjami ,,Faktów’’ i ,,Superwizjera’’. Ze względu na charakter pracy często wyjeżdża w długotrwałe delegacje.
Specjalizuje się w dziennikarstwie śledczym. Często w materiałach nagłaśnia bieżące problemy. Swoją misję realizuje nie tylko w Polsce lecz także na świecie. Do jego najbardziej wstrząsających materiałów reporterskich należały m.in. tajemnicza sprawa śmierci Igora Stachowiaka w jednym z wrocławskich komisariatów, wojna domowa w Donbasie w Ukrainie czy „brazylijska wojna futbolowa” o gangach narkotykowych i przygotowaniach Brazylii do Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w 2014 roku.
Bojanowski w swoich reportażach często porusza również temat uchodźstwa. „Droga przez piekło” autorstwa dziennikarza, opowiadał o dramatycznych losach migrantów i polskich kierowców ciężarówek próbujących przedostać się z miejscowości Calais we Francji, na drugą stronę kanału La Manche. Z kolei w dokumencie „Niech toną”, reporter opowiedział o obojętności całej Europy wobec dramatu uchodźców. W tym celu towarzyszył załodze Sea-Watch 3 na jednym z najbardziej niebezpiecznych szlaków migracyjnych świata.
Wojciech Bojanowski za swoje reportaże został wielokrotnie doceniony. Wśród wielu nagród zdobył też tę najcenniejszą „Grand Press”, która jest przyznawana najlepszym dziennikarzom telewizyjnym, radiowym i prasowym. Nagrodę tę zdobył aż trzykrotnie. Po raz pierwszy powędrowała do jego rąk w 2016 roku za reportaż „Droga przez piekło”. Rok później ponownie mógł się poszczycić zdobyciem statuetki tym razem za reportaż „Śmierć w komisariacie”. Ostatni raz został wyróżniony „Grand Pressem” w 2020 roku za reportaż „Niech toną”.
Czytaj także: Krzysztof Baranowski szczerze o stanie zdrowia Bogumiły Wander. „Sytuacja Bogusi jest dramatyczna od czterech lat"
Wojciech Bojanowski, Gala rozdania nagród Grand Press 2017, Muzeum Polin, Warszawa, 12.12.2017 rok
Wojciech Bojanowski przeżył rodzinny dramat
Mimo wielu sukcesów na koncie, życie nie oszczędzało Wojciecha Bojanowskiego. Gdy był w delegacji i realizował materiał do dokumentu „Nich toną” w jego domu rozgrywał się prawdziwy dramat. Żona dziennikarza była akurat brzemienna. O tym, że ich syn ma zespół Edwardsa, małżonkowie dowiedzieli się już w pierwszych miesiącach ciąży. Mimo poważnej choroby zdecydowali się na narodziny dziecka. Niestety doszło do najgorszego. W momencie, kiedy dziennikarz realizował swój materiał, ich syn zmarł. O swoich traumatycznych doświadczeniach opowiedział na gali wręczenia nagród „Grand Press”, podczas której został nagrodzony za najlepszy reportaż.
„Moja żona była brzemienna. Ja pracuję, a u mnie w domu się rozgrywa dramat - moje dziecko urodzi się chore albo się w ogóle nie urodzi. Ja się przez taki komunikator dowiedziałem o tym. Byliśmy gotowi na to, by w domu urządzić szpital. By zmierzyć się z tym wszystkim, co się dzieje. Po kilkunastu dniach okazało się, że jego serduszko przestało bić”, ujawnił dziennikarz.
Śmierć dziecka położyła się cieniem na zdrowiu psychicznym dziennikarza. Przez długi czas nie potrafił sobie poradzić ze stratą synka. Na szczęście mógł liczyć na pomoc współpracowników, którzy pomogli mu dokończyć reporterski materiał. „Później przechodziłem depresję, próbowałem montować ten materiał, ale płakałem nad klawiaturą. Nie do końca mi to wychodziło. Dobrzy ludzie u mnie w firmie bardzo mi pomogli, więc w końcu udało się to złożyć”, wyznał.
W dzień Wszystkich Świętych wrócił pamięcią do tamtych chwil. ,,Chociaż nasz chłopiec nigdy nie krzyknął po raz pierwszy i nie było mu dane, żeby rozpłakać się przy porodzie, kochaliśmy go.
Miałby dziś 4 lata", napisał na swoim Instagramie 01.11.2022 roku.
Czytaj także: Oliwia Bieniuk pokazała wyjątkowy kadr przy okazji Dnia Mamy. Tak uczciła pamięć Anny Przybylskiej
Wojciech Bojanowski, na planie programu Dzień Dobry TVN, Warszawa, 21.07.2018 rok
Wojciech Bojanowski doczekał się upragnionego syna. Nawiązał do niego podczas rozdania Telekamer.
Z czasem jednak zła karta odwróciła się na korzyść dziennikarza. W trakcie trwania pandemii Wojciech Bojanowski wraz z żoną powitali na świecie zdrowego syna, Janka. Mówiąc o narodzinach swojego pierworodnego i jego płaczu nawiązał do dzieci uchodźców, które nie miały tyle szczęścia w życiu. „Dzisiaj myślę o tych wszystkich dzieciach, które udało się uratować. Ta nasza historia też ma happy end. W szczycie pandemii urodził nam się synek, zdrowy, szczęśliwy Janek. I jak dzisiaj rano on płakał, to pomyślałem, że to super, że on płacze, bo te dzieci na Morzu Śródziemnym nie mają na to szansy”, stwierdził Bojanowski podczas gali.
Warto podkreślić, że reportaż Wojciecha Bojanowskiego przyczynił się do uratowania 31 imigrantów. Na początku wojny w Ukrainie mężczyzna przebywał tam, gdzie na bieżąco relacjonował wojnę za naszą wschodnią granicą. „Dziękuje wszystkim, którzy martwią się o bezpieczeństwo naszej ekipy. Robimy co w naszej mocy, by z jednej strony móc dla Państwa relacjonować te wydarzenia, a z drugiej strony zapewnić sobie jak największe bezpieczeństwo”, napisał wówczas dziennikarz na swoim profilu na Instagramie.
Podczas tegorocznej gali rozdania Telekamer dziennikarz został nagrodzony statuetką w kategorii informacje i publicystyka. Wojciech Bojanowski wygłosił wówczas przejmujące przemówienie, w którym wspomniał o kolegach po fachu, którzy stracili życie w Ukrainie. „Na Ukrainie zginęło ponad 40 dziennikarzy, którzy też wierzyli w to, że warto mówić to, co tam się dzieje”, wyznał. Mimo wszystko dziennikarz jest przekonany, że jego zawód, choć bywa niebezpieczny, jest także piękny. „To jest piękny i wyjątkowy zawód. To jest taki zawód, który trudno jest wykonywać, ale serce mi podpowiada, że trzeba o tym mówić. Trzeba o tych rzeczach opowiadać”, podkreślił.
We wzruszającym przemówieniu dziennikarza nie zabrakło również nawiązania do jego 3-letniego synka, który cały czas czeka na niego w domu. „Mam przed oczami swojego synka i tak sobie myślę o tym chłopcu, który na mnie czekał. Bardzo się cieszyłem, że tej wojny nie ma u nas, że mogę to relacjonować i pokazywać z daleka. Ale pół tys. dzieci zginęło w Ukrainie. Ale wojna się tam toczy. Mówimy o trudnych sprawach, których nie chciałoby się widzieć, nie chciałoby się czytać, nie chciałoby się oglądać. Ale mam silne przekonanie, że warto”, mówił Wojciech Bojanowski.
To z jakim poświęceniem i zaangażowaniem Wojciech Bojanowski oddaje się pracy reporterskiej, jest godne podziwu i pochwały. Życzymy mu wszystkiego co najlepsze.
Czytaj także: Telekamery 2023. Program Nasz nowy dom otrzymał statuetkę. Zabrakło podziękowań dla Katarzyny Dowbor
Wojciech Bojanowski, Telekamery „TeleTygodnia”, 25.05.2023 rok