Reklama

Człowiek sukcesu. Z pasją, humorem i z niegasnącą pogodą ducha. Mówiono, że ma talent nie do powtórzenia. Świetnie tańczył, śpiewał, był znakomitym aktorem. Dzisiaj Bohdan Łazuka kończy 85 lat. I nadal pozostaje aktywny! Kiedy pojawił się na estradzie w latach 60., był objawieniem. Zapełniał wielotysięczne sale, dawał parę koncertów dziennie. „W czasie rozkwitu mojej kariery w PRL-u liczyły się tylko dwie osoby: Gomułka i ja", mówił pół żartem. Śpiewał „Dzisiaj, jutro, zawsze/ będę ci humor psuć/ humor psuć/ choćbyś drzwi zamknęła nawet na klucz”. I tańczył charlestona, tak jakby urodził się na Broadway’u. Za to pokochali go wszyscy... A jaki jest prywatnie?

Reklama

Zobacz też: Skandaliczna królowa piękności. Oto tragiczna historia życia Vanessy Williams

Bogdan Łazyka w latach 60. Fot. LUCJAN FOGIEL/EAST NEWS

Chłopak z Lublina

Znakomicie wychodziły mu przedwojenne standardy w rodzaju „Mała kobietko, czy wiesz” albo slowfox „Bo to się zwykle tak zaczyna”. Świetnie śpiewał rosyjskie romanse i współczesne piosenki. Publiczność wołała razem z nim „Bohdan trzymaj się”. Przyjaciele nazywali go Łazuczką. Był i chyba do tej pory jest uwielbiany za swoje role. W jednej z rozmów mówił, że patrzy za życie z perspektywy człowieka, któremu wiele się udało. „Wielu mi zazdrości, że ciągle jestem zadowolony z życia. Nie rozumieją, że to kwestia psychicznego nastawienia. Życie mnie cieszy, nie przygnębia”. Jak potoczyło się jego życie?

Bohdan Łazuka urodził się w 1938 roku w Lublinie, śpiewał zresztą po latach piosenkę o tym mieście razem ze swoim krajanem Piotrem Szczepanikiem (Ja z Lublina/ Ty z Lublina/ niby nic/ a jest przyczyna….). Pochodził ze skromnej rodziny, tata był rolnikiem, miał pod Lublinem gospodarstwo, mama pracowała w sklepie na głównej ulicy miasta - Krakowskim Przedmieściu. Od dziecka był bardzo utalentowany muzycznie. Uczył się gry na trudnym instrumencie, jakim jest obój. Jako młody chłopak marzył, by grać na saksofonie i podobać się dziewczynom. Kumple nazywali go „bocian”, miał długie nogi. W końcu lat 50. zdał do Warszawskiej Szkoły Teatralnej i od razu olśnił swoich profesorów. Przede wszystkim tych, którzy uczyli piosenki m.in. Kazimierza Rudzkiego, Ludwika Sempolińskiego.

Profesor Sempoliński, który był legendą przedwojennych kabaretów, uznał go za swojego następcę. W rozmowie z „Dziennikiem Polskim” Bohdan Łazuka tłumaczył żartobliwie: „Chodziło o to, że państwo Sempolińscy nie mogli mieć dzieci. I tu był pies pogrzebany. Ludwik Sempoliński musiał sobie kogoś wytypować. A ponieważ ja jestem chłopak z prowincji, w ogóle nie wstydziłem się tego, że miałem zapał do studiów. Chciałem być muzykiem. Ale mieszkałem w bursie, w której mieszkali studenci wszystkich dziedzin sztuki: malarstwo, aktorstwo, tancerze i muzycy i to koledzy namówili mnie, że może bym do szkoły teatralnej zdawał. Maniek Kociniak powiedział: , bo ja uczyłem się grać na oboju”.

Zobacz też: Mama kilkakrotnie wyciągała ją z opresji. Co dziś robi córka Urszuli Dudziak?

Pierwszą żoną Bohdana Łazuki była znana aktorka Barbara Wrzesińska, zdjęcie z końca lat 60. Fot. JERZY PŁOŃSKI/RSW/FORUM

Najważniejsze to być przyzwoitym człowiekiem

Prawda jest taka, że Bohdan Łazuka miał wielki wrodzony talent. Wystarczy posłuchać jak z Barbarą Krafftówną śpiewają w Kabarecie Starszych Panów piosenkę „Przeklnę Cię”. Jest tam i kawałek śpiewu koloraturowego i trudne słowa, do których trzeba mieć genialną dykcję. Pięknie śpiewał też piosenkę Agnieszki Osieckiej „Miłość złe humory ma” albo „W siną dal” w duecie z Igą Cembrzyńską i wiele, wiele innych. Na pierwszym Festiwalu Piosenki w Opolu, w 1963 roku został wyróżniony z Ewą Demarczyk. Ona za artystyczne „Czarne Anioły”, on za taneczno-rozrywkową piosenkę „Dzisiaj, jutro, zawsze”. Stefan Kisielewski, muzyk, pisarz i wielki autorytet powiedział mu wtedy: „Łazuczka, wszystko w porządku. Te sukcesy, te rozbrajające uśmiechy, te umizgi do ciebie! Natomiast, pamiętaj, najważniejsze jest być przyzwoitym człowiekiem” (cytuję za dziennikpolski.pl).

Artysta z korbą

Bohdan Łazuka pochodzi ze starej aktorskiej szkoły, która polegała m.in. na doskonaleniu warsztatu pod okiem mistrzów. Kiedy jako student II roku dostał propozycję angażu do teatru, jego profesorka Stanisława Perzanowska powiedziała mu stop, za mało jeszcze umiesz. Jako aktor trafił najpierw do warszawskiego Teatru Współczesnego, a potem przez wiele lat związał się z rewiowo-kabaretowym teatrem „Syrena". Był przez lata jednym z ulubionych aktorów Stanisława Barei. W kultowej komedii „Nie lubię poniedziałku” zagrał samego siebie. Skacowanego artystę, który chwiejnym krokiem wychodzi o świcie z lokalu. Wspaniałomyślnie nie wsiada do auta, bierze tylko korbę do silnika i wtykając ją w szyny rusza beztrosko przez miasto wzdłuż torów tramwajowych. W Gazecie Wyborczej z okazji 50-lecia filmu wspominał: „Myślę sobie: cholera, będę grał w filmie podciętego. Ale nic. Zgodziłem się. Tę korbę, z którą tam idę, wciąż mam”.

Z Polą Raksą w komedii muzycznej „Przygoda z piosenką", 1968 rok. Fot. POLFILM/EAST NEWS

U Stanisława Barei grał także w „Przygodzie z piosenką”, w „Małżeństwie z rozsądku”, z Elżbietą Czyżewską i Danielem Olbrychskim. Trudno wyliczyć seriale i filmy, w których zagrał, bo Łazuka to jeden z najpopularniejszych polskich aktorów komediowych. Niezależnie od tego czy grał pijaka, cwaniaka czy playboya zawsze miał w sobie coś ciepłego, sentymentalnego. „Motylem jestem, czyli romans 40-latka”,„Kariera Nikodema Dyzmy”, „Hallo szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy”, „Piłkarski poker”, to tylko niektóre filmy, w których był świetny, nawet w epizodach. Po filmie „Kariera Nikodema Dyzmy” stał się podobno ikoną gejów, z czego jest dumny. W 2017 roku był znakomity u boku Anny Polony i Piotra Adamczyka jako baron Apfelbaum de domo książę Pstryczyński w telewizyjnej adaptacji opowiadania Witolda Gombrowicza „Biesiada u hrabiny Kotłubaj”.

Zobacz też: Pamiętasz serialowego Herkulesa? Tak wygląda dziś Kevin Sorbo

Piękna, nieszczęśliwa Zofia

Zawsze był kobieciarzem i nie ukrywał tego. Mówił, że jako dżentelmen zapraszał kobiety „na kolację ze śniadaniem podanym do łóżka”. Cnotę stracił z koleżanką z kopalni „Katowice”, pracował tam przy sortowaniu węgła, kiedy jako młody chłopak uciekł z domu. W szkole teatralnej zakochał się w młodszej o dwa lata, pięknej Zofii Marcinkowskiej. Grała m.in. w „Nikt nie woła” Kazimierza Kutza. „Jej uroda była zjawiskowa: oczy jak chabry, nosek delikatny, kilka piegów, wielka kultura osobista, a do tego wszystkiego kształtny i obfity biust”. Miłość nie przetrwała jednak studenckich czasów. Ukochana porzuciła go bez słowa. Po szkole pojechała do rodzinnego Krakowa, tam w Teatrze Starym poznała aktora Zbigniewa Wójcika, zakochała się. To był intensywny i toksyczny związek, który zakończył się tragedią. W czasie kłótni odepchnęła ukochanego, tak nieszczęśliwie, że uderzył głową o kant zlewozmywaka. Stracił przytomność, ona myślała, że go zabiła. W rozpaczy odkręciła kurek od gazu, okazało się, że zagazowali się oboje. Łazuka dowiedział się o tej tragedii po latach, od brata Zofii, który zaprosił go na mszę w jej intencji.

lub z drugą żoną, tancerką Teatru Wielkiego Danielą Pacholczyk, 1967 rok. Fot. ZBIGNIEW MATUSZEWSKI/CAF/PAP

Śluby i rozwody

Pierwszą żoną aktora została znana i bardzo lubiana aktorka Barbara Wrzesińska. Poznali się w warszawskim Teatrze Współczesnym, byli oboje tuż po studiach. Ale ich związek przetrwał jedynie trzy miesiące, podobno z powodu chorobliwej zazdrości Bohdana Łazuki. Barbara Wrzesińska nazwała pierwsze małżeństwo... próbą generalną przed kolejnymi. Drugi raz do ślubu doprowadziła go piękna tancerka, solistka Teatru Wielkiego Daniela Pacholczyk. Poznali się na planie „Przygody z piosenką", ale ich przygoda skończyła się dość szybko. Aktor nawet nie udawał, że był w tym związku wierny. Bardzo zabiegał o Danielę „kochaną, miłą i czułą”. Ale gdy już ją zdobył, stracił zainteresowanie. Po latach żałował, że wypuścił z rąk „taki skarb”. Był wtedy u szczytu sławy, otoczony wielbicielkami, miał mnóstwo romansów, czasem na jedną noc. Nie myślał o kolejnym ślubie. „Wolę tego nie pamiętać. Znalazłem się u szczytu sławy. Zachłystywałem się powodzeniem, jakie miałem u kobiet, i ani myślałem wiązać się z jedną, skoro mogłem mieć ich wiele”, wspominał po latach. Ożenił się jednak w początku lat 70. z tancerką Małgorzatą Viresco (obecnie Viresco-Trzcińską). Mają syna, który jest anglistą, był m.in. szefem tłumaczy przy Euro 2012.

Renata Węglińska zajmuje się modą, mimo rozwodu przyjażnili się i z czasem znowu pobrali. Fot. EAST NEWS

Jego związki rozpadały się nie tylko przez niewierność, także przez alkohol. Kiedyś Hanka Bielicka powiedziała mu: „Wódka straszna rzecz, wiadomo, ale ty jak się nie napijesz Boguś, to jesteś trochę nudny”. Chyba aktor wziął to sobie do serca, bo pił i imprezował niemało. Przełomem był dopiero 2006 rok, kiedy policja złapała go za kierownicą po alkoholu. Miał 1,5 promila w wydychanym powietrzu. Dostał 4 miesiące więzienia z zawieszeniem na dwa lata, stracił prawo jazdy, na koncerty woziła go córka. Od tamtej pory starał się ograniczać alkohol, z przerażeniem patrzył też, jak chorowali i umierali jego pijący koledzy. On chciał żyć, choćby dla ukochanej córki.

Z ukochaną córką Olgą Łazuką, w 2013 roku. Fot. KRZYSZTOF KUCZYK/FORUM

Ślub z byłą żoną, Hollywood w Grodzisku

Reklama

Ostatnią żoną mistrza jest projektantka mody Renata Węglińska. Byli ze sobą 21 lat (1980-2001), rozwiedli się i pobrali ponownie w 2010 roku. Od tej pory są razem. Poznała ich ze sobą jeszcze w latach 70. Krystyna Sienkiewicz. Mimo formalnego rozstania nigdy nie przestali się spotykać, bardzo mocno łączy ich córka Olga, która jest oczkiem w głowie ojca. Olga skończyła Pedagogikę Specjalną, była DJ, menadżerką ojca, bardzo dla niego pomocną, obecnie z synkiem mieszka w Stanach Zjednoczonych, na Florydzie. Na jej Instagramie można zobaczyć zdjęcie ojca w zielonej bluzie ze zdjęciem córki i wnuka. Bohdan Łazuka mieszka pod Grodziskiem k. Warszawy, o swojej posiadłości mówi, że to jest jego Hollywood

Reklama
Reklama
Reklama