Amerykańscy śledczy chcą traktować Romana Polańskiego jak zwykłego przestępcę. Czy mimo tego reżyser wróci do Stanów?
„Pozwany ma wiele możliwości przed powrotem do Los Angeles. Czego nie może zrobić, to dyktować warunków w trakcie jednoczesnego izolowania się i unikania wyroku’’, napisała zastępca prokuratora okręgowego Michele Hanisee.
Zobacz też: Roman Polański, po 40 latach od ucieczki z USA, zdecydował się stanąć przed amerykańskim sądem. Dlaczego?
Artysta zdecydował się stanąć przed amerykańskim sądem. Roman Polański został oskarżony o gwałt na nieletniej – 1977 r. reżyser współżył z wówczas 13-letnią Samanthą Geimer. W połowie lutego w zagranicznych mediach pojawiły się doniesienia, że Polański dąży do polubownego zawarcia ugody z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości. Adwokat reżysera, Harland Braun, potwierdził wówczas medialne doniesienia. „Roman mógłby przyjechać do Los Angeles i stanąć przed sądem, nie obawiając się aresztowania” - czytamy w piśmie pełnomocnika.
Prawnik Romana Polańskiego stwierdził, że jego klient odsiedział już swoją karę w więzieniu. Czterdzieści dwa dni, które reżyser spędził w areszcie, są zdaniem amerykańskich organów ścigania niewystarczającą karą.
Dyskusja na temat czynu, którego dokonał Polański, z czasem nabiera coraz większego znaczenia. Nikt nie chce odebrać Polakowi jego dorobku oraz zasług dla przemysłu filmowego, jednak łatki kobieciarza i skandalisty, które są mu przypisywane, wpływają negatywnie na wizerunek reżysera nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Nawet we Francji i w Szwajcarii, gdzie znalazł upragniony azyl, jego czyny budzą niesmak.
Przeczytaj też: A Oscar wędruje do... Wszyscy Polacy, którzy zdobyli Nagrodę Akademii Filmowej