Reklama

Właśnie kręci kolejny sezon „House of cards”, a jej kolejny film - „Pokot”, święci triumfy na festiwalu w Berlinie. W rozmowie z Magdaleną Żakowską najlepsza polska reżyserka, Agnieszka Holland, opowiada o samobójstwie ojca, byciu persona non grata w PRL-u, życiu na cztery domy i seksizmie w kinie.

Reklama

O seksizmie w Hollywood

Magdalena Żakowska: To znaczy, że jesteś mocnym punktem odniesienia dla młodszych reżyserów.

Agnieszka Holland: I na dokładkę jestem kobietą. Bardzo chciałabym dodawać mocy moim koleżankom – nie tylko w Polsce. Kilka lat temu spotkałam na jakimś festiwalu Lynne Ramsay [szkocką reżyserkę, która nakręciła m.in. „Musimy porozmawiać o Kevinie” z Tildą Swinton]. Podeszła do mnie i powiedziała: „Agnieszka, you are my f•••••• hero!” [Agnieszka, jesteś moją p•••••••• bohaterką!”]. To było takie miłe! Ale w tym filmowym świecie kobieta jest bohaterem, kiedy udaje jej się trwać, robić kolejne filmy i zaliczać

kolejne festiwale.

Magdalena Żakowska: W Hollywood coraz więcej kobiet głośno mówi o swoim niezadowoleniu z niższych płac, o gorszych warunkach pracy, o seksizmie. To się chyba zmienia na naszych oczach.

Agnieszka Holland: Myślę, że generalnie nadchodzi wiek kobiet. To jest nieuniknione. Te paroksyzmy kontrrewolucji kulturowej są rodzajem obrony przed nadejściem naszej epoki.

O życiu na cztery domy

Magdalena Żakowska: Gotujesz?

Agnieszka Holland: Tylko w Bretanii. Tam mam dom, tam piszę i odpoczywam.

Magdalena Żakowska: A w Warszawie to nie dom?

Agnieszka Holland: To raczej pied-a`-terre, podobnie jak w Paryżu i Los Angeles.

Magdalena Żakowska: Ile czasu w roku spędzasz w Bretanii?

Agnieszka Holland: Jakieś cztery miesiące.

Magdalena Żakowska: Wystarczy?

Agnieszka Holland: Nie. Ale cztery miesiące w jednym miejscu to i tak dużo jak na mnie. Do Warszawy przyleciałam tydzień temu. Wcześniej dwa miesiące byłam w Baltimore, a wcześniej miesiąc w Nowym Jorku…

Magdalena Żakowska: Lubisz taki tryb życia?

Agnieszka Holland: Nie. Coraz bardziej mi przeszkadza. Jak Bóg da, to na starość osiądę w Bretanii. Ale na razie planuję kolejne filmy.

O byciu persona non grata i samobójstwie ojca

Magdalena Żakowska: A ty kiedy zdałaś sobie sprawę z tego, że jesteś persona non grata?

Agnieszka Holland: Sprawa mojego ojca była bardzo głośna i rzutowała na zachowanie władz wobec całej naszej rodziny. Po jego śmierci [Henryk Holland popełnił samobójstwo w grudniu 1961 roku po aresztowaniu i wielogodzinnym przesłuchaniu jako przeciwnika ustroju] wiedziałam, że nie mam szans na studia w Polsce. Regularnie odmawiano mi też paszportu. Potem, kiedy już wróciłam z Czech, spodziewałam się, że długo nie zrobię żadnego filmu. To, że się w końcu udało, świadczyło o słabości tego gierkowskiego reżimu, ale też wielkiej sile Wajdy, który wraz z całą ekipą zastrajkował, żebym mogła

pracować z nimi jako drugi reżyser przy „Człowieku z marmuru”.

Magdalena Żakowska: Dlaczego wróciłaś z Pragi, skoro nic nie wskazywało na to, że coś się w Polsce od twojego wyjazdu zmieniło?

Agnieszka Holland: Bo w Pradze zaczęło się robić coraz gorzej. Siedziałam tam przecież

w więzieniu [powodem aresztowania było drukowanie biuletynów polskich opozycjonistów, zwanych Taternikami].

Magdalena Żakowska: Ale dlaczego wróciłaś do Polski, a nie wyjechałaś na Zachód?

Agnieszka Holland: Nie wiem dlaczego.

Magdalena Żakowska: Przecież część twoich znajomych filmowców była już wtedy na Zachodzie.

Agnieszka Holland: A cała rodzina mojego ojca emigrowała do Szwecji… Nie potrafię teraz, po tylu latach, odpowiedzieć na pytanie: „Dlaczego?”. Myślę, że liczyłam na to, że mi się jednak w Polsce uda robić filmy. W końcu się udało. Na pewno tęskniłam też za matką. No i Polska, jej kultura, historia, język były dla mnie ważne. Do tego Laco [Adamik – mąż Agnieszki Holland, ojciec Katarzyny Adamik] poszedł na rok do wojska, a ja byłam w ciąży…

(…)

Magdalena Żakowska: A ty zawsze miałaś przekonanie, że ci się należy?

Agnieszka Holland: Tak. Od dziecka.

Magdalena Żakowska: Z czego to wynika?

Agnieszka Holland: Chyba z wychowania.

Magdalena Żakowska: Mama czy tata?

Agnieszka Holland: Raczej mama. Miała we mnie bardzo mocną wiarę. Tata zauważył mnie dopiero, jak się rozstał z mamą. Wtedy zaczął poświęcać mi więcej czasu, dużo intelektualnej uwagi. Tyle że to były raptem dwa lata. Popełnił samobójstwo, kiedy miałam 13 lat. Ale myślę, że to poczucie wartości, pewności siebie, wzięłam nie tylko z domu rodzinnego.

Cały wywiad Magdaleny Żakowskiej z Agnieszką Holland przeczytasz w najnowszym numerze „Urody Życia”. Już w kioskach!

Adam Pluciński/MOVE

Polecamy też: „Nie ma tak, że zakochujesz się raz na zawsze”. Joanna Kulig po raz pierwszy tak szczerze o swoim małżeństwie

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama