Urszula Sipińska jest ze swoim mężem Jerzym Konradem blisko 50 lat. Zmienił dla niej swoje życie i zawód
Był taki czas, że bała się mężczyzn, odrzucenia
O Urszuli Sipińskiej mówiono, że orkiestra przy jej piosenkach gubi rytm, bo muzycy wpatrują się w złotowłosą wokalistkę. W latach 70. była jedną z największych gwiazd naszej piosenki, jeśli nie największą. Do tej pory ma swoich wielbicieli i fan cluby, choć od dawna nie śpiewa. W trakcie kariery zagrała ponad dwa tysiące recitali, m.in. w Kanadzie, USA, Niemczech, Hiszpanii, w całym bloku wschodnim, Wielkiej Brytanii, Japonii, Meksyku i na Kubie. Wylansowała mnóstwo przebojów, m.in. „Poziomki”, „Jaka jesteś, Mario”, „To był świat w zupełnie starym stylu”, „Kukułeczka”, „Komu weselne dzieci”, „Są takie dni w tygodniu”, „Cudownych rodziców mam” i wiele innych. A co wiemy o niej prywatnie? Kim jest jej mąż?
[Ostatnia aktualizacja treści na VUŻ 19.09.2024 r.]
Urszula Sipińska: romans z Sewerynem Krajewskim
Mimo urody i talentu jej życie osobiste długo się nie układało. W rozmowie z „Głosem Wielkopolski” powiedziała, że bała się mężczyzn. Wiedziała, że jest ładna i stanowi obiekt pożądania, ale – jak jej się wydawało – tylko pożądania. „I może dlatego im nie wierzyłam”, mówiła o mężczyznach. Głośny był jej romans z Sewerynem Krajewskim, byli wymarzoną parą show biznesu, ale związek zakończył się po dwóch latach. Miał być ślub, ale Seweryn chciał podobno, by ukochana była tylko żoną, później matką i skupiła się na prowadzeniu domu. Urszuli rola wyłącznie pani domu nie odpowiadała.
Urszula Sipińska: w jej pierwszym małżeństwie wszystko było nieudane
W 1971 roku, kiedy miała 24 lata, wyszła za mąż za Janusza Hojana, poznańskiego muzyka, grającego na trąbce. On pracował także w redakcji muzycznej Radia Poznań, grał w orkiestrze Zbigniewa Górnego. Urszula Sipińska napisała nawet dla ukochanego utwór „Marzenie trąbki”. Małżeństwo trwało cztery lata i zakończyło się rozwodem. Przypadło na początek lat 70. - czasu największych sukcesów Sipińskiej, kiedy widownia na festiwalach nie chciała puścić jej ze sceny – piosenkarka potrafiła bisować 17 razy! Sale koncertowe zapełniały się widzami. Urszula Sipińska i Janusz Hojan mieszkali w Poznaniu na Ratajach.
Po latach piosenkarka przyznawała, że w tym małżeństwie, które okazał się pomyłką, wszystko było nieudane. Mąż zdradzał ją i oszukiwał, próbując jej wmówić, że jest o 10 lat młodszy. „To nie był udany mąż. Ja w tym małżeństwie też byłam nieudana. Bo to w ogóle było nieudane małżeństwo“, podsumowała piosenkarka w jednej z rozmów. Janusz Hojan nie był znany, Sipińską łączono wtedy z kompozytorem Piotrem Figlem, z którym byli nierozłączni. Ale był to podobno związek tylko muzyczny. Byli zbyt różni charakterologicznie.
Zobacz też: Byli małżeństwem przez ponad pół wieku. Miłość Felicjana i Jadwigi Andrzejczaków rozdzieliła śmierć
Urszula Sipińska i Jerzy Konrad: historia miłości
Z Jerzym Konradem poznali się w drugiej połowie lat 70. Konrad był muzykiem i aranżerem. Jak mówiła Urszula Sipińska, jej drugi mąż miał jedną pasję - muzykę. Kiedy się poznali, oboje byli po przejściach. Ona po rozwodzie, on miał żonę pianistkę i kilkuletniego syna Cezarego. Dzisiaj sławnego pianistę jazzowego. Uznali jednak z Urszulą Sipińską, że pragną ze sobą być.
Piosenkarka tak wspominała początki znajomości z Jerzym Konradem w rozmowie dla Głosu Wielkopolskiego: „Przyszłam na próbę z kultową grupą ERGO BAND. Był jej współzałożycielem. Przyciągnął mnie wzrokiem. Poczułam się, jakby mnie piorun raził. W jego oczach było tyle ciepła. Pomyślałam: takie oczy przydałyby mi się w życiu. Zaczęło się od niewinnego seksu. A jednak wkrótce zamieszkaliśmy pod jednym dachem. Miłość mieszała się z seksem, seks z muzyką, a muzyka z całą resztą. Orgazm życia.
Wszystko, co działo się dalej, było jak dojrzałe szaleństwo. Życie zagrało nam na tych najfajniejszych strunach. Taki fundament dla związku to skarb! I nic to, że nie mógł wiedzieć o mojej skazie: nie wierzę mężczyznom. Nic to, że w tym wspaniałym szaleństwie zaczęłam się bać odrzucenia. Zaczęłam zamykać się w sobie i uciekać od okazywania mu całej mojej miłości. I co z tego, że siłą rzeczy zaczął się oddalać, a ja chcąc to ratować, zrobiłam najgłupszą rzecz pod słońcem: do naszych nut, bliskości i uczuć dorzuciłam kurę domową. Prałam, prasowałam, sprzątałam, wynosiłam śmieci i… nic! Gorzej niż nic. Pamiętam, jak powiedział: nie trudź się, przecież ci pomogę; już chyba mówiłem: „Mogę mieszkać pod mostem. Byle z tobą i muzyką”.
Zobacz też: Z nią doczekał się syna, rozstali się nagle. Odsłaniamy tajemnice związku Pawła Deląga z Katarzyną Gajdarską
Od chwili, gdy się poznali, szli przez życie razem
Ich związek szybko przeszedł poważną próbę. W 1982 roku pani Urszula przeżyła ciężki wypadek. Zdarzyło się to na autostradzie w NRD. Piosenkarka miała zdruzgotane kolano, leżała miesiącami, bała się, że już nie będzie sprawna. Wola życia sprawiła, że wróciła do formy.
Mówi, że od kilkunastu lat jest private woman, kręci się po domu w fartuszku. „Bardzo lubię gotować, choć nie muszę, ale bardzo lubię, bo wiem, że Jurek, mój kochany mąż, jest smakoszem”. Od chwili, gdy się poznali, szli przez życie razem. Gdy ona odeszła z estrady, Jurek odszedł też. A był dobrym kompozytorem. To on napisał muzykę do wielkiego przeboju Urszuli Sipińskiej „Cudownych rodziców mam”. Piosenkarka zrezygnowała z estrady na początku lat 90. Założyła biuro projektowe – z wykształcenia jest przecież architektem wnętrz. Jej mąż w trzy miesiące nauczył się czytać rysunki techniczne. Nuty zamienili na deski kreślarskie. To on zrealizował budowę domu, w którym oboje mieszkają.
Nigdy nie doczekali się dziecka, którego bardzo pragnęli
Nie wszystko było idyllą. Nigdy nie doczekali się dziecka, którego bardzo pragnęli. „Nie udało się. Kilka razy byłam w ciąży, ale zawsze traciłam dziecko po trzech miesiącach. A gdy stało się to kolejny raz i to po wypadku, usłyszałam, że już nie ma sensu dalej próbować" - opowiadała ze smutkiem piosenkarka. Kilka lat temu zdiagnozowano u artystki cukrzycę. Na pytanie: czy jeszcze pani zaśpiewa?, odpowiada stanowczo: nie. Nie skusiły jej nawet bajeczne pieniądze, które pewien milioner przysłał jej, by zaśpiewała na jego weselu na Lazurowym Wybrzeżu.
Są ze sobą 46 lat. To naprawdę sukces. Jeśli jest między nimi jakiś problem, nie duszą go w sobie. Siadają i gadają. „O co ci chodzi? Jeżeli zrobiłam coś złego, to przepraszam. Ale wydaje mi się, że to ja miałam rację”. Przy innej okazji on mówi, że ma rację”, Zawsze dochodzimy do stanu zgody, ale nie za pomocą słów, tylko argumentów. Wtedy przyznajemy sobie rację. „Przepraszam, pomyliłam się” i za chwilę tańczymy już krakowiaka. A inni denerwują się, przez 10 dni potrafią się do siebie nie odzywać. Jesteśmy przeciwieństwem takiego małżeństwa”, mówiła Urszula Sipińska w rozmowie z Radiem Pogoda.
Czytaj także: „Miałem 40 lat, a ona była nastolatką”. Druga żona była wielką miłością Tadeusza Nalepy
Najważniejsza jest miłość
Żałują, że nie wyjechali na jakieś wyspy szczęśliwości, gdzie nie ma głupoty, zabobonów, zaścianka, polityków, dyplomatów i różnych innych takich nieprzyjemnych rzeczy. I dodawała w „Głosie Wielkopolski”: „Staliśmy się wesołymi emerytami. Nie myślimy o starości, bo to tylko stan umysłu. W każdym związku są złe i dobre chwile. W końcu ludzie utkani są z chwil. Najważniejsza w tym wszystkim jest miłość. Kosmiczna. Bo tylko taka nigdy nie przechodzi na emeryturę”.