Wanda Chotomska, jedna z najbardziej znanych autorek literatury dla dzieci, sama nie była najlepszą mamą
Dziś mija 95. rocznica urodzin pisarki
Dziś jest legendą. Zarówno jeśli chodzi o literaturę, jak i telewizję. Wanda Chotomska stworzyła kultowe utwory dla niedorosłego odbiorcy, była również autorką pierwszej dobranocki pokazywanej w TVP „Jacka i Agatki”, to były pacynki, które miały głowy zrobione z drewna, choć wszyscy myśleli, że z piłeczek ping-pongowych i szmaciane ubranka. A kto nie zna jej bajek, piosenek, wierszyków, takich jak choćby „Czarna krowa w kropki bordo”, „Tadek niejadek” albo „Przygód Jerza spod miasta Zgierza”? Prywatnie była silną osobowością, może dlatego życie rodzinne układało jej się różnie. Córka pisarki, Ewa, wspominała, że marzyła o tym, by jak najszybciej wyprowadzić się z domu. Jaka była Wanda Chotomska i jak ułożyło jej się życie? Liczyli się w nim zwłaszcza trzej mężczyźni...
[Ostatnia publikacja na VUŻ: 02.08.2024 rok]
Wanda Chotomska: dorastanie, trudne przeżycia
Wanda Chotomska to też kobieta, która zrewolucjonizowała spotkania autorskie z dziećmi, wprowadzając do nich zabawę, improwizację, naturalność. Wcześniej w salach bibliotecznych dzieci miały tylko grzecznie siedzieć, uważać, żeby nie pobrudzić książek i uśmiechać się. W czasie Powstania Warszawskiego Wanda Chotomska jako nastolatka była sanitariuszką. Wspominała, że stała w oknie jednej z kamienic i powtarzała: „żeby mnie trafili, żeby mnie trafili”. Chciała romantycznie zginąć za ojczyznę. Na szczęście tak się nie stało.
Wanda Chotomska urodziła się w 1929 roku w domu przy ulicy Wroniej w Warszawie. Pochodziła z bogatej rodziny, jej ojciec miał przed wojną świetnie prosperujące przedsiębiorstwo przewozowe B-cia Chotomscy. To były samochody m.in. do przewozu mebli, tak solidne, że we wrześniu 1939 używano ich do budowania barykad na Ochocie. Po wojnie ojciec Wandy uchodził za prywaciarza i wyzyskiwacza, którego komunistyczna władza tępiła. Próbował odbudować majątek, ale jednego dnia wszystko mu skonfiskowano.
Na Wandę Chotomską dzieci wołały przed wojną „Pańskie jojo pingwinami karmione” (jadła lody Pingwin). Po wojnie jej pochodzenie było obciążeniem, dla świętego spokoju przedstawiała się jako córka rybaka. Wzięło się to stąd, że ojciec był zapalonym wędkarzem. Dla niego Wanda napisała swój pierwszy w życiu wiersz, oparty na „Powrocie taty” Mickiewicza: „Tata nie wraca wieczory i ranki / łowi w rzece żaby i kijanki….”. W domu jednak nie było lekko.
Po upadku Powstania 15-letnia Wanda Chotomska trafiła do obozu przejściowego w Pruszkowie, skąd uciekła do swojego chrzestnego wuja. To on wykupił z niego jej matkę i siostrę. Niedługo jednak cieszyli się z bycia razem – matka Wandy Chotomskiej zmarła w 1945 roku. Zachorowała na tyfus, potem na zapalenie opon mózgowych. Ojciec załamał się, córka musiała wszystkim się zajmować, to ona organizowała pogrzeb. Przeszła przyspieszoną lekcję dorosłości. Potem ojciec zakochał się w innej kobiecie, fascynował się nową żoną i jej rodziną, z córkami z pierwszego małżeństwa miał okolicznościowe relacje, to musiało być dla Wandy trudne przeżycie.
Zobacz też: To ją Marek Hłasko uznał za jedyną prawdziwą miłość. Kim była Hanna Golde?
Wanda Chotomska: droga do kariery pisarskiej
Wanda i jej młodsza siostra Teresa - po latach słynna w Warszawie nauczycielka-polonistka - musiały radzić sobie same. Razem trafiły do ciotki, która prowadziła po wojnie lokal „U Teściowej”. Za pracę miały obiady. Do tego Wanda dopisywała drobne sumy do rachunków podpitych klientów, a potem kupowała za to ciastka dla kolegów. Jak mówiła w rozmowie dla „Gazety Wyborczej”: „To była frajda, byliśmy wygłodniałymi dziećmi”.
Po maturze poszła na dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Imprezowała, bawiła się, tańczyła do utraty tchu, jak powojenna młodzież złakniona radości życia. Była ładną, ciekawą dziewczyną, uchodziła za „bikiniarę”, zawsze o siebie dbała i dobrze się ubierała – gdy w ramach wymiany z Francuzami pojechała do Cannes, za całe kieszonkowe kupiła sobie kostium kąpielowy. Podobała się, kochał się z niej m.in. Henryk Chmielewski, czyli słynny Papcio Chmiel.
Zobacz też: Tadeusz Gajcy był wybitnym poetą, powstańcem warszawskim i kolegą z klasy Wojciecha Jaruzelskiego
Wanda Chotomska: partnerzy, mężowie
W życiu Wandy Chotomskiej ważni byli trzej mężczyźni. Swojego pierwszego męża – Jerzego Steinmetza – poznała jeszcze na studiach. Był pięknym chłopcem, starszym od niej o 4 lata. Walczył w Powstaniu Warszawskim w Pułku „Baszta”. Ojciec Wandy Chotomskiej zbierał szampana na jej wesele, ale skrzynki z butelkami spaliły się w czasie wojny. Ceremonia nie była huczna, ale wydawało się, że młodzi są dla siebie stworzeni.
Jerzy Steinmetz był towarzyski, lubiany. Jak powiedziała Wanda Chotomska w rozmowie dla „Gazety Wyborczej”, to był związek wynikający z zauroczenia seksualnego. Jerzy Steinmetz był jej pierwszym facetem. Pierwszą młodzieńczą fascynacją. Szybko okazało się, że są z różnych światów, w jego domu nie było książek, za to prowadził w Warszawie sklep „Symphony”, jedyny, w którym można było kupić i zamówić zagraniczne płyty, głównie jazzowe, nowości.
„Sklep mieścił się na Towarowej. Mąż założył go z kolegą ze studiów. Płyty przysyłali mu koledzy z AK, którzy powyjeżdżali za granicę, czasem wracali i ich aresztowano. Sklep dobrze prosperował, to był jeszcze ten okres, kiedy mogła istnieć inicjatywa prywatna, np. Café Fogg. Kiedy zaczęło się odbieranie, mąż postanowił wyjechać za granicę, o czym zawsze marzył”, opowiadała (cytuję za gazeta.pl). Jerzy Steinmetz marzył, by wyjechać do Ameryki, nad łóżkiem miał plakat „Ameryka moja miłość”. Wandzie Chotomskiej emigracja nawet nie była w głowie.
Zaczęła już pisać, miała pierwsze sukcesy. Z Jerzym doczekali się córki Ewy i… rozwiedli po pięciu latach związku w połowie lat 50. On – tak jak marzył – wyemigrował, tyle że nie do Ameryki, a do Kanady, do Vancouver. W czasie sprawy rozwodowej sędzia usilnie dopytywał, czy Chotomska ceruje małżonkowi skarpety. Odparowała: „A czy żona wysokiego sądu to robi? Bo jak tak, to ja jej współczuję”.
Wanda Chotomska: druga miłość
Po rozwodzie Wanda Chotomska wyprowadziła się z domu teściowej w Aninie. Zostawiła tam córkę, a sama przeniosła się do kołchozowego mieszkania na ulicy Gałczyńskiego w Warszawie, w dzielnicy zwanej „na tyłach Nowego Światu”. Był to lokal bez ogrzewania, z używalnością toalety. Mnóstwo wtedy pracowała, by zarobić na mieszkanie, które wreszcie kupiła na Tamce.
Jeszcze przed rozwodem poznała malarza Eugeniusza Steca, stał się jej wielką miłością. Był od niej dużo starszy – o 24 lata, już w latach 20. ubiegłego wieku studiował malarstwo w Lipsku. Podczas wojny mieszkał w Rumunii, pracował w muzeum rycin. Miał żonę – Duszę, Rumunkę, która poza nim nie miała nikogo na świecie. Mimo miłości do Wandy czuł się za Duszę odpowiedzialny. Dopiero po jej śmierci przestali się z Chotomską ukrywać.
Zobacz też: Dorota Kwiatkowska powtórzyła dramatyczne życie swojej przybranej matki Ewy Krzyżewskiej
Nigdy nie zostali małżeństwem, uważali, że formalności nie są im potrzebne, ale mówili o sobie: mąż i żona. Kochali się, byli idealnymi partnerami, także intelektualnie. Spędzili razem całe życie do śmierci Eugeniusza Steca w 1991 roku. W mieszkaniu na Tamce pełno było gości, przychodzili Irena Karel i jej mąż Zygmunt Samosiuk, Irena Kwiatkowska i Bolesław Kielski, fotografka Zofia Nasierowska i Janusz Majewski.
Wanda Chotomska: relacje z córką
Niestety partner Wandy Chotomskiej nie miał dobrych relacji z jej córką. Sama pisarka przyznawała, że relacje między nimi były co najwyżej poprawne i że Eugeniusz Stec nie miał ręki do dzieci. Partner matki wyznawał zasadę, że dziecko może odejść od stołu dopiero wtedy, gdy dorośli skończą. A dorośli spędzali na dyskusjach długie godziny. Ewa Chotomska (przyjęła nazwisko mamy, choć jej rodowe nazwisko to Steinmetz) długo mieszkała w Aninie u babci, niemal 12 lat, jedynie okazjonalnie u mamy, dopiero potem zamieszkały razem.
Jako mała dziewczynka rozdarta była między miłością i poczuciem lojalności wobec babci a mamą i jej partnerem. Wanda Chotomska była zawsze w biegu, pracowała, jeździła na spotkania autorskie, nie zawsze miała czas dla dziecka. Do tego, jak opowiadała Ewa Chotomska, „mama chciała, żebym była Adasiem, i wołała na mnie Duduś. Nienawidziłam tego, a mama napisała wiersz, który kończy się tak: „Włosy zapina spinką, I mówi, że jest dziewczynką”.
Trochę przez przypadek sama została autorką programów i książek dla dzieci, jak się okazało, bardzo utalentowaną i lubianą. Program „Tik-Tak”, w którym występowała jako Ciotka Klotka, był na antenie przez 17 lat! Bardzo popularny był także założony przez nią zespół „Fasolki”. Mama była surową recenzentką jej tekstów. Nie miała dla córki taryfy ulgowej. Gdy Ewa Chotomska pokazała swoje pierwsze piosenki dla dzieci, pani Wanda bezlitośnie podarła rękopisy mówiąc, że do niczego się nie nadają. Ale zachęciła córkę, by pisała dalej.
Czytaj także: Ewa Chotomska przez 17 lat była popularną Ciotką Klotką z „Tik-Taka” i założycielką legendarnego zespołu Fasolki
Wanda Chotomska: przyjaźń z Mironem Białoszewskim
Trzecim mężczyzną ważnym dla Wandy Chotomskiej był wybitny poeta, autor „Pamiętnika z Powstania Warszawskiego” Miron Białoszewski. Nigdy nie byli parą, Białoszewski miał partnera. Ale przyjaźnili się, szczególnie w latach młodości. Obydwoje trafili do „Świata młodych”, tam na obowiązkowych partyjnych szkoleniach zabawiali się układaniem wierszyków. Pisali teksty pod wspólnym pseudonimem Wanda Miron, także do „Świerszczyka”, tygodnika dla dzieci. Tłumaczyli „Pieśń chińskich pionierów", pisali produkcyjniaki dla najmłodszych, na przykład tekst o tym, jak powstaje cukier, który zatytułowali „Od buraka do lizaka".
Kiedy Wandę Chotomską wyrzucono za pochodzenie ze „Świata młodych” - jedna z koleżanek doniosła, że przed wojną znała „krwiopijcę”-prywaciarza Stefana Chotomskiego – to Miron Białoszewski pomagał jej. Przywoził do jej domu listy do redakcji, ona na nie odpisywała. Potem on nieformalnie oddawał jej część pensji. Nigdy nie zapomniała tego gestu tym bardziej, że to były dla niej trudne czasy - rozstała się z mężem, została bez mieszkania, bez pracy.
Kiedy już dorobiła się własnego lokum Miron Białoszewski przyjeżdżał, a gdy jej nie było, zostawiał liścik: „Kwiatki na klamce, byłem na Tamce". Wiele lat później Wanda Chotomska aktywnie udzielała się w organizacji warszawskich Mironaliów przy ulicy Tarczyńskiej. Wymogła też na urzędzie miasta, by deptak imienia Mirona Białoszewskiego na placu Dąbrowskiego oficjalnie nazywał się dreptakiem. Bo Miron tam dreptał.
Wanda Chotomska miała mnóstwo pomysłów i energii. To ona zainicjowała obchody Dnia Dziadka, powołała do życia popularne Kluby Piegowatych, które miały pomóc dzieciom w zwalczaniu kompleksów.
Czytaj także: Napisał o księdzu "jędza" i wyleciał za to ze szkoły – życiowe przypadki Kornela Makuszyńskiego
Gdyby urodziła się na Zachodzie, byłaby pewnie wielką gwiazdą. Ale komunistycznej władzy nie podobały się żadne nieformalne kluby, donos w tej sprawie napisano do samego towarzysza Wiesława Gomułki. I odpowiednie władze zadbały, by przestano wreszcie wyśmiewać się „z takiego kalectwa jak piegi". Młodsi koledzy podziwiali ją za to, że nigdy nie biadoliła, była radosna, energiczna. Zmarła w wieku 87 lat, została pochowana na Starych Powązkach w Warszawie.