Alicja Sinicka - mistrzyni powieści domestic noir
Znana autorka powraca z nową serią.
Ludzie traktują nas tak, jak my sami siebie traktujemy mówi Alicji Sinicka, autorka bijących rekordy popularności książek nurtu domestic noir. Jej najnowsze dzieło „Będziesz tego żałować” to równocześnie pierwszy tom serii pod tytułem „Uwikłanie”. Pisarka po raz kolejny podejmuje temat niebezpiecznych relacji damsko-męskich. Manipulacja, szantaż, stalking to jednak realne problemy, z którymi zmagają się nie tylko bohaterki książek. Czy można się przed nimi uchronić? Jak nauczyć się stawiać granice? Przeczytaj nasz wywiad.
Czym charakteryzuje się gatunek domestic noir?
Alicja Sinicka: Domestic noir opisuje mrok ukryty za zamkniętymi drzwiami domów. Skupia się na toksycznych relacjach, najczęściej w małżeństwie, w rodzinie. To specyficzny rodzaj thrillera psychologicznego, w którym mamy warstwę obyczajową, podbitą zagadką kryminalną. Zbrodnia prześwituje przez pozornie zwyczajne życie domowników. Czytelnik ciągle ma wrażenie, że zaraz wydarzy się coś złego. Odbiorowi historii z reguły towarzyszy napięcie, ciekawość, chęć odkrycia co tak naprawdę dzieje się w tym domu, w tym małżeństwie. Przykładowo kobieta, której mąż zaginął jakiś czas temu rozmawia z jego przyjacielem. Widzi, że z kieszeni wystaje mu ulubiona chusteczka męża, oznaczona jego inicjałami. Jest przybrudzona krwią. Nie pyta przyjaciela wprost o tę chusteczkę, tylko zaczyna mu się przyglądać i rozważać czy mógł mieć związek ze zniknięciem jej męża Potem dochodzą kolejne niewiadome. Czytelnik staje się świadkiem niepokojącego śledztwa tej kobiety, które z reguły prowadzi do zaskakującego finału.
Polki pokochały powieści nurtu domestic noir. Takie thrillery jeszcze bardziej oddziałują na wyobraźnię, a może po prostu wiele czytelniczek mocno utożsamia się z bolączkami i lękami głównych bohaterów?
Alicja Sinicka: Myślę, że fenomen tego gatunku kryje się w bliskości, która powstaje między główną bohaterką, a czytelniczką. Mamy wrażenie, że te historie opowiadają o nas samych, o naszych bliskich. Każdy ma jakiś dom, swoje problemy. W domestic noir widzimy dokąd one czasami mogą prowadzić. Czytając taką książkę sama łapię się często na tym, że po cichu kiwam głową myśląc: „Znam to. Też tak mam.” Z jednej strony jest obyczajowość, dzięki której możemy utożsamić się z bohaterami, z drugiej dostrzegamy prześwity mroku, które wprowadzają nas w stan napięcia, wzmożonej czujności. Strony same przelatują nam przed oczami. Chcemy wiedzieć co będzie dalej, musimy odkryć prawdę, bo czujemy, że dzięki temu zrozumiemy też lepiej nasze życie.
W swoich książkach często bierze Pani na tapetę temat toksycznych relacji. Jak się przed nimi uchronić? Jakie symptomy powinny zwrócić naszą uwagę i być tzw. "lampką ostrzegawczą"?
Alicja Sinicka: Gdy jesteśmy na pierwszym etapie związku, często patrzymy na partnera przez różowe okulary. Uniesienie emocjonalne spowodowane każdym spotkaniem, nie pozwala nam zobaczyć tego, co kryje się pod ciepłym spojrzeniem, czułym tonem głosu. Myślę, że sekret tkwi w rozdzieleniu tych warstw. Patrzmy nie tylko na to jak się czujemy przy partnerze. Niech ten elektryzujący dreszcz, towarzyszący każdej randce nie będzie jedynym wyznacznikiem atrakcyjności. Sprawdzajmy czy partner dba o nasze potrzeby, czy jest nami szczerze zainteresowany, czy liczy się z naszym zdaniem. Analizujmy czy jest opiekuńczy, czy jednak kontrolujący. Takie symptomy widać w każdej relacji. Nikt nie potrafi grać dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tylko, że my ulegamy przyjemnym emocjom, ciągnie nas do nich, one są najważniejsze i nie widzimy nic więcej. Zdarza się, że to przez nie ludzie dają się oszukiwać, wykorzystywać. Dbajmy o swoje potrzeby bez względu na wszystko. Wtedy szybko zobaczymy kto nam sprzyja, a kto tak naprawdę jest jedynie iluzjonistą.
Nękanie i stalking to kolejny palący problem współczesnych czasów. Dopiero niedawno przestaliśmy bagatelizować niebezpieczeństwa płynące z takich zachowań. Mam jednak wrażenie, że nadal nie mamy systemowych rozwiązań, które pozwoliłyby chronić ofiary... Co powinno się zmienić?
Alicja Sinicka: To faktycznie palący problem, który w dzisiejszych czasach nabiera rozpędu. W tym momencie, mam wrażenie, że zbyt duża część zadań leży na ofierze. To ofiara musi udowadniać, że jest prześladowana, dopraszać się o wsparcie, które okazuje się niewystarczające. Zakaz zbliżania się, monitorowanie przez policję agresora to dopiero początek. Konieczne jest skuteczne odseparowanie ofiary od sprawcy już na samym początku. Prześladowane kobiety zdają się mówić jednym głosem. To strach często powstrzymuje je przed zgłaszaniem problemów na policji. Zgłoszą, że są prześladowane, a później spadną na nie konsekwencje, bo nie mamy skutecznego systemu ochrony ofiar. Agresor wróci do domu swojej ofiary, uderzy z podwójną siłą. Może dobrym rozwiązaniem byłoby zwiększenie kar dla prześladowców. Myślę też o pewnych grupach zrzeszających prześladowane kobiety, które mogłyby działać w porozumieniu z władzami państwa. Te grupy miałyby swoje zasoby ludzkie udzielające wsparcia ofiarom, coś w rodzaju ochroniarzy, którzy strzegą bezpieczeństwa ofiary po tym, gdy zgłosi, że jest zagrożona. Zdaję sobie sprawę, że policja w tym momencie nie ma zasobów, żeby przydzielać ochronę wszystkim ofiarom, dlatego można pomyśleć o takich połączeniach między fundacjami, a policją.
Jako kobiety jesteśmy coraz bardziej niezależne, świadome swojej wartości, świetnie sobie radzimy w społeczeństwie i pracy. Z drugiej strony nadal nie potrafimy zawalczyć o siebie w domu: w związku, w relacji z rodzicami czy nawet dziećmi. Myśli Pani, że to kwestia wychowania? Nadal pokutuje wpojone wielu z nas w dzieciństwie poczucie, że kobiety powinny być grzeczne, uległe i opiekuńcze?
Alicja Sinicka: System patriarchalny pokutuje w nas od pokoleń. Mężczyźni są organicznie niezależni, podczas gdy kobiety o tę niezależność wciąż muszą walczyć. To się ciągnie od czasów wojennych. Mężczyźni szli do wojska, kobiety siedziały w domu i opiekowały się dziećmi. Mamy podświadomie zakodowane, że taki schemat zapewni nam bezpieczeństwo. Przekłada się na inne strefy. Mężczyzna idzie zarabiać pieniądze, kobieta jest piastunką domowego ogniska. Mężczyzna idzie rąbać drewno, kobieta gotuje obiad. To jest wciąż to samo „wojenne” dążenie. Z tym, że czasy się zmieniły. Do „wojennego” dążenia doszło to, że kobiety zarabiają pieniądze, przez co mają więcej obowiązków na głowie, bo opieki nad domowym ogniskiem często nikomu nie oddają. A nawet jeżeli podzielą się nim z mężem, to zaraz wyczuwają na sobie obce spojrzenia, słyszą szepty: „zła matka”, „zła żona”. Myślę, że lekarstwem na to będzie czas. Niezależne kobiety dalej powinny robić swoje, w końcu stary schemat się wytrze, wejdzie nowy. Właściwie już wchodzi. Partnerstwo w związku staje się normą.
Jak się nauczyć asertywności? Jak nie ulegać wpływom i manipulacjom, szczególnie ze strony najbliższych osób?
Alicja Sinicka: Przede wszystkim musimy się ze sobą zaprzyjaźnić, zadbać o siebie. Zawsze zadawajmy sobie pytanie co jest dla nas najlepsze, z czym czujemy się komfortowo. Ludzie traktują nas tak, jak my sami siebie traktujemy. Często ulegamy złudzeniu, że jeśli powiemy „tak” to ktoś będzie nas bardziej lubił. A jak powiemy „nie” to nas skreśli. Najciekawsze jest to, że często w relacjach dzieje się na odwrót. Tych zgadzających się na wszystko inni nie szanują, a do tych potrafiących powiedzieć „nie” coś nas ciągnie. Czujemy od nich siłę. Odnajdźmy ją zatem i w sobie. Zgadzajmy się na to co jest z nami zgodne. Mówmy „nie” gdy coś nam nie pasuje. Bądźmy autentyczni. Pierwsze „nie” z reguły jest najtrudniejsze. Trzeba przetrwać szok, jaki pojawi się u odbiorcy i trzymać się tego naszego „nie” tłumacząc krótko i precyzyjnie dlaczego na coś się nie zgadzamy. Potem będzie już łatwiej.
Iga, główna bohaterka książki "Będziesz tego żałować. Uwikłanie", zgadza się przestrzegać wielu nietypowych zasad, żeby tylko uchronić się przed niebezpieczeństwem i odrzuceniem. Czy w szczęśliwym życiu i przede wszystkim w szczęśliwym, partnerskim związku jest miejsce na sztywne reguły?
Alicja Sinicka: W „Będziesz tego żałować” pojawiają się zasady dobrego związku. Ich przestrzeganie zapewnia osiągnięcie pełni szczęścia w relacji z partnerem. Oczywiście pozornie. Pisząc tę książkę chciałam odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy tak się da? Czy da się uporządkować relację damsko-męską, sprowadzić ją do punktów? Nie udzielam na to jednej odpowiedzi, chciałabym żeby każdy czytelnik ją poczuł. Zobaczył dobre i złe strony takiego rozwiązania, wyciągnął z tego coś dla siebie.
Czytelniczki często dzielą się z Panią swoimi historiami. Któraś z nich szczególnie Panią wstrząsnęła? A może jakaś opowieść była inspiracją do stworzenia serii "Będziesz tego żałować"?
Alicja Sinicka: Jestem wysoko wrażliwa i tak, z pewnością niektóre historie ludzi przenikają do mojego wnętrza, współodczuwam je z nimi. Wtedy dopytuję, szukam czegoś co mogłabym umieścić w książce. Piękne jest to, że ludzie chcą się ze mną dzielić i pozwalają mi wykorzystać swoje przeżycia. Akurat „Będziesz tego żałować” powstało w wyniku obserwacji podziału ról między mężczyzną a kobietą, jak i rozmowy z kolegą, który kiedyś został zamknięty w pokoju pochłaniającym dźwięk. Więcej nie mogę zdradzić.
Czego czytelnicy mogą się spodziewać w kolejnych tomach serii? Jakie zagadnienia chciałaby Pani jeszcze poruszyć?
Alicja Sinicka: Założeniem serii „Uwikłane” jest to, żeby pokazać historie zwykłych dziewczyn, które dały się uwikłać w niebezpieczne relacje damsko- męskie. W drugim tomie będzie na pewno sporo o manipulacji i o tym jak wysoko wrażliwe ofiary na nią reagują. Jak odnaleźć w sobie siłę do walki z zagrożeniem i czy da się w ogóle taką walkę wygrać.
Materiał powstał z udziałem Wydawnictwa Kobiecego