Reklama

Nie jest łatwo być idealną matką, ani w życiu, ani – jak się okazuje – w serialu. Nie jest łatwo być nawet dobrą matką. Kochającą, serdeczną, ciepłą, cierpliwą, wspierającą, potrafiącą ustanawiać jasne zasady i przy nich trwać… – o czymś zapomniałam? Za to raczej nietrudno być „fajną”.

Reklama

Pamiętam taką scenę z filmu „Wredne dziewczyny” z Lindsey Lohan. Najpopularniejsza w liceum nastolatka zaprasza do domu nową koleżankę. Tam wita ją blondynka w różowym dresiku, ze świeżo zoperowanym biustem i miniaturowym pieskiem na rękach: „Jeśli będziesz czegokolwiek potrzebować, po prostu powiedz – zachęca. – W tym domu nie ma żadnych reguł. Ja nie jestem mamą! Ja jestem fajną mamą!”. I takich „fajnych mam” jest w serialach sporo. Ale na szczęście są też fajne bez cudzysłowu, choć trzeba urządzić sobie naprawdę porządny binge-watching, żeby się z nimi spotkać.

Matka, która nie mówi „słów na zet i na en”

Bycie „fajną” zaczyna się, gdy tylko dziecko przyjdzie na świat. Na przykład Alice z „Pracujących mam” (Netflix) wyznaje na grupie wsparcia, mocno zestresowana, że mówiąc do dziecka, użyła dwóch zakazanych słów: na zet i na en. Nie będę pisać, co przychodzi do głowy innym matkom, bo to nieeleganckie. Tymczasem biedna Alice użyła słów „zakazuję” i „nie”, a niektóre poradniki dla rodziców uznają je za „nadmiernie negatywne”… Można sobie wyobrazić, że za kilkanaście lat Alice będzie w poradnikach szukać odpowiedzi na pytanie: co zrobiłam nie tak?

Materiały prasowe

Można by tu przeskoczyć do serialu „Pani Fletcher” (HBO). To opowieść o samotnej matce, która swojego jedynego syna wyprawia właśnie do college'u. Jest w niego tak wpatrzona, tak bardzo nie umiała używać tych strasznych słów na „zet” i na „en”, że wyrósł na tępego młotka, egoistę, narcyza, upokarzającego dziewczyny, znęcającego się nad kolegami i niezauważającego własnej matki.

Czytaj także: Nie tylko The Crown. Oto inne seriale o tematyce królewskiej, które warto obejrzeć!

Matka z Instagrama

W „The Letdown” (Netfflix) pojawia się nowy typ „fajnej matki” – „matka z Instagrama”. Zwykle na różowo. Sophie używa aplikacji „Śledź dziecko”, która podobno o wszystkim pamięta, pozwala dzielić się z followersami kamieniami milowymi w jego rozwoju, do tego ma najlepsze filtry. Matka z Instagrama chodzi codziennie do innego miejsca dla cool-matek, przeczytała wszystkie modne poradniki, nawet budząc się rano, ma idealnie ułożoną fryzurę, a w dodatku jej dziecko przesypia w nocy dwanaście godzin. Nie omieszka wytknąć innej mamie, że coś nie najlepiej wygląda, a jej wózek jest podróbką z Indonezji. Z czasem okaże się, że cały obraz jej życia na Instagramie też jest podróbką.

Materiały prasowe

Matka zombie

To bardzo wyraźny trend w serialach o rodzicielstwie! Nazwałabym go martyrologicznym. Twórcom seriali w tym duchu przyświeca myśl: odkładamy macierzyństwo, powiedzmy wreszcie całą prawdę na ten temat. „Cała prawda” – jak wiadomo – często ma niewiele wspólnego z prawdą. Nie jestem zwolenniczką przedstawiania pierwszych lat rodzicielstwa wyłącznie w słodkoróżowych barwach, ale halo, nie róbmy z tego największej katastrofy, jaka może nas spotkać. Oglądając pierwszy odcinek serialu „The Letdown”, zaczęłam się zastanawiać, czy nie sponsorowała go organizacja walcząca z przeludnieniem Ziemi. Dziecko Audrey (Alison Bell) śpi tylko w samochodzie, więc udręczona młoda matka nocami jeździ po mieście, posypiając w miejscach, gdzie łatwo spotkać dealera narkotyków. I sama stopniowo zmienia się w kogoś w rodzaju zombie. Mąż próbuje zdezerterować, przyjaciele się przed nią ukrywają, a grupa wsparcia dla młodych matek wpędza ją w jeszcze większą depresję.

Brytyjski serial „Breeders” (HBO) do tego stopnia „odkłamuje rodzicielstwo”, że zbliża się niebezpiecznie do granicy, za którą można by uznać przemoc domową za coś, co się po prostu musi zdarzać, bo jak inaczej wytrzymać z tymi wiecznie wrzeszczącymi potworami? Nawiasem mówiąc, nie jestem pewna, czy do tego stopnia niepanujący nad sobą rodzice to temat na komedię…

Czytaj także: Gdzie kręcono serial The Crown? Oto miejsca, które warto zobaczyć!

Matka, która musi być najlepsza

Serialowe matki nieustająco ze sobą rywalizują. Często nawet wtedy, gdy się przyjaźnią. „Kobiety! Chcecie, by przyjaciółki wam zazdrościły, byle nie za bardzo!”, zauważa mąż Renaty z „Wielkich kłamstewek” (HBO). Walka toczy się zwykle o to, która jest najlepszą matką i czyje dziecko ma najwyższe IQ. W „Pracujących mamach” i „The Letdown” pierwszym polem bitwy staje się poporodowa grupa wsparcia. Matki rodzące naturalnie czują się lepsze od tych po cesarce. Matki karmiące piersią patrzą z wyższością na te, które sięgnęły po mleko modyfikowane. Matki czytające o rozwoju mózgu górują nad tymi, które czytają „Frankensteina”. Jedne bobasy szybciej wykonują swoje milowe kroki, inne okazują się maruderami. Są leaderki, jest peleton, i matki, które – jak biedna Audrey z „The Letdown” – zostają w tyle z poczuciem, że zawiodły, nie nadają się, nie radzą sobie z niczym.

Eastnews

W „Wielkich kłamstewkach” rywalizacja i walka matki kontra matki przenosi się na dzieci w wieku szkolnym. To Renata (Laura Dern), dumna rodzicielka dziecka o IQ 152, ma ambicję być tą najlepszą. Jak się na niej odegrać? Uderzyć w najczulszy punkt. Na przykład zepsuć urodziny jej sześcioletniej córki.

Matka, która ogarnia

Ale najważniejszą linię frontu wytycza coś innego. „Cieszę się, że do naszych szeregów dołączyła pełnoetatowa mama: my kontra matki-karierowiczki”, takimi słowami Madeline (Reese Witherspoon) wita nowo przybyłą w ich strony Jane w „Wielkich kłamstewkach”. „Te superważne narady. Wygoogluj to, wrzuć w Yahoo tamto. Więcej czasu spędzają w salach konferencyjnych niż z dziećmi”. Taka jest Kate z „Pracujących mam” (Catherine Reitman). Kobieta, która nigdy nie opuszcza gardy. W ciążę zaszła, gdy jej kariera była na szczycie. Wracając z urlopu macierzyńskiego, postanawia, że zawsze będzie w domu na wieczorną kąpiel. Ale już pierwszego dnia nie jest to możliwe, bo w firmie jej miejsce zajął gość, który „stara się sprostać jej legendzie”, czyli najzwyczajniej w świecie wygryźć ją ze stanowiska.

Czytaj także: Serial „Przyjaciele” ma już 27 lat! Jak wyglądają dziś kultowi bohaterowie?

Kadr z serialu "Wielkie kłamstewka"

Ale Kate się nie poddaje. W pracy dostaje awans. W kuchni wielka tablica zapisana kolorową kredą przypomina, co jest dziś do zrobienia. W różnych miejscach domu wisi dla porządku harmonogram dnia synka. „Zawsze ogarniasz cały ten szajs”, mówi z uznaniem mąż. Ale ona tak nie uważa. Wybucha płaczem, gdy kolega z pracy rzuca żart: „Czy twoje dziecko mówi już do niani: mamo?”.

Niepracująca matka-kosmitka

Żony z „Wielkich kłamstewek” zwykle nie pracują. Ale bycie niepracującą matką – tak zachwalane w rozmowach z tzw. karierowiczkami – staje się problemem, gdy na horyzoncie rysuje się perspektywa opuszczenia przez dzieci gniazda. Tak jest z Madeleine (Reese Witherspoon). Trzęsąca całym miasteczkiem, wścibska, snująca intrygi, rozdmuchująca konflikty, wobec tego wyzwania okazuje się słaba i bezradna. Widzi, że córki, z którymi miała kiedyś bliski kontakt, teraz jej się wymykają.

Sześcioletnia Chloe maszeruje do pierwszej klasy, nawet się nie odwracając („Jak stara malutka”, komentuje Madeleine). Siedemnastolatka, która jeszcze niedawno przybiegała do jej łóżka, teraz nie chce z nią nawet rozmawiać. „Wkrótce dorosną i znikną, a co mi pozostanie poza byciem mamą?”, martwi się. A matką jest całkiem fajną, choć córki uważają ją za nieznającą prawdziwego życia kosmitkę. Wie, na jakie kobiety chce je wychować. „Gdy przyjdzie co do czego, musisz być samowystarczalna. Musisz być silna, niezależna i wykształcona”.

Czytaj także: Kim byli członkowie obsady „Przyjaciół” zanim stali się sławni?

mat. prasowe

Matka: rycerka w srebrnej zbroi

Jak zauważa dyrektor szkoły, matki z Monterey to nie helikoptery, to kamikadze. Jane (Shailene Woodley) do nich nie pasuje. Samotnie wychowuje syna, jest niezamożna, źle ubrana, nie ma pięknego domu nad oceanem i dobrego samochodu. Ktoś patrzący z boku zauważa z okrucieństwem, że wśród innych mieszkanek miasteczka wyróżnia się jak stary brudny prius na parkingu przed Barneys. A jednak w tej hermetycznej, snobistycznej społeczności Jane znajduje przyjaźń i wsparcie. Matką jest zaś nadzwyczajną. To wzruszające, jak walczy o synka, który zostaje oskarżony o krzywdzenie koleżanki. Jak mu wierzy, jak staje za nim murem, jak go broni. Ciepła, serdeczna, wspierająca, czuła, pogodna.

Choć sama doświadczyła w życiu strasznej traumy, chce wychowywać Ziggy'ego w poczuciu, że świat jest dobry i ludzie są dobrzy. A jeśli czasem popełniają błędy, trzeba im wybaczyć. Kiedy Ziggy ma trudny czas, znajduje sposoby, by go wzmocnić. „Co sobie powtarzamy? Każdego dnia będziemy najdzielniejsi?”. Kieruje się raczej instynktem niż wiedzą z poradników, i jakoś intuicyjnie czuje, co dla jej Ziggy'ego jest najlepsze.

Reklama

Aktorka Shailene Woodley podsumowała swój występ w roli Jane: „Było tak świetnie, że teraz bardzo chcę mieć dziecko”. I dla mnie to jest numer jeden w kategorii: fajna serialowa matka. Bez cudzysłowu.

Reklama
Reklama
Reklama