Marcin Dorociński miał być piłkarzem, ale został aktorem. Nie przepada za sławą, a popularność wykorzystuje, by pomagać innym
Tego nie wiedzieliście o artyście!
Marcin Dorociński uchodzi za jednego z najlepszych polskich aktorów oraz silnego mężczyznę, który konsekwentnie spełnia swoje marzenia. A jaki jest prywatnie? Otóż niezwykle czułym, empatycznym i emocjonalnym człowiekiem. Nie interesuje go wielka sława, błysk fleszy i wywiady. Woli skupiać się na pracy, pomaganiu potrzebującym i najbliższych, o których rzadko opowiada w mediach. Jakie tajemnice skrywa popularny aktor?
[Ostatnia publikacja na VUŻ i Viva Historie: 23.10.2024 r.]
Marcin Dorociński — ciekawostki, dzieciństwo, pierwsze prace
Urodził się w 1973 roku w podwarszawskim Milanówku, ale dorastał w Kłudzienku. Najwięcej czasu spędził przy osiedlu przy Instytucie Elektryfikacji i Mechanizacji Rolnictwa. Młody wówczas Marcin Dorociński musiał chodzić na nogach aż 7 kilometrów, by dojść do szkoły. To go jednak nie zniechęcało. Wiedział, że gdy wróci do domu, będą na niego czekać bracia i rodzice. „Moi rodzice wpoili mi przekonanie, że trzeba ciężko pracować i nie zwracać uwagi na pochwały. Dali mi siłę, kręgosłup. Jestem wdzięczny za to, jak mnie wychowali", mówił w rozmowie z WP.
Mama przyszłego aktora była ekonomistką, ojciec zaś kowalem. A bracia? Dwóch z nich zostało policjantami, natomiast trzeci najprawdopodobniej zajmuje się kontrolą pojazdów. Marcin Dorociński jednak poszedł w zupełnie innym kierunku. „Nie lubię kreowania siebie w gazetach. I nie chcę powtarzać wciąż tego samego. Tylko nie pytaj mnie już, proszę, o to, jak to było w technikum, kiedy na praktykach w FSO wygniatałem wały korbowe. Kiedy ktoś zaczyna: „Pochodzi pan z Kłudzienka…”, wystarczy. To moje dzieciństwo. Było wspaniałe. Ale już się o tym nagadałem. Mój ojciec był kowalem. Tak. Mama skończyła technikum ekonomiczne. Tak. Ja się tego nie wstydzę. Ale to już było. Już nie chcę tego wałkować. Rośnie we mnie blokada, kiedy muszę to znowu powtórzyć. Mnie się dość często wydaje, że ja wcale nie jestem interesujący. Mam tylko ciekawy zawód", mówił w rozmowie z VIVĄ!.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kolejny sukces Marcina Dorocińskiego, aktor już tego nie ukrywa. Niebawem zobaczymy go w międzynarodowej produkcji
Na samym początku chciał zostać piłkarzem, jednak kontuzja kolana raz na zawsze przekreśliła jego marzenia. On się jednak nie poddawał. Z myślą, że zostanie strażakiem, poszedł do Technikum Mechanicznego. Tam jednak zrozumiał, że najbardziej interesuje go kultura i sztuka. Występował w przedstawieniach szkolnych i brał udział w zajęciach teatralnych. W tamtym czasie poczuł, że właśnie zawód aktora jest mu pisany. Mógł też liczyć na wsparcie nauczycielek, które regularnie przygotowywały go do egzaminów wstępnych do szkoły teatralnej, do której dostał się w 1993 roku.
Z medialnych doniesień wynika, że to właśnie w tamtym czasie poznał Małgorzatę Kożuchowską, z którą miał randkować. Po studiach imał się wielu prac. Pochodził z biednej, wielodzietnej rodziny. Musiał sobie radzić. Został więc ochroniarzem w jednym z modnych warszawskich klubów. W dodatku prezentował i sprzedawał produkty dla mężczyzn, takie jak: maszynki do golenia czy szampony. Na tym jednak nie koniec. Zarabiał również jako kelner w Qchni Artystycznej w Zamku Ujazdowskim. Niedługo potem został dostrzeżony przez Krystynę Jandę i jego kariera zaczęła nabierać tempa...
Marcin Dorociński, żona Monika Sudół, „Paszporty Polityki”, Teatr Polski, Warszawa, 08.01.2008 rok
Marcin Dorociński, nagranie programu „Pytanie na śniadanie”, 09.09.2011 rok
Marcin Dorociński — prywatnie, żona, dzieci, kampanie społeczne
Dzisiaj ulubieniec widzów jest w szczęśliwym związku ze scenografką Moniką Sudół, którą poznał na planie zdjęciowym do filmu „Pitbull". Ich związek natomiast owiany jest wielką tajemnicą. Pewne jest, że wychowują dzieci: Stanisława, którego doczekali się w 2006 roku oraz Janinę, która przyszła na świat dwa lata później. „Mężczyzna jest jak bank – jak to mówi Marek Kondrat – musi zarabiać. Staram się, ale też nie sam, robimy to razem z Moniką. Najfajniej jest oczywiście o pieniądzach nie myśleć, niestety trzeba je zarabiać. Mam na głowie kredyt. Oczywiście, że jestem odpowiedzialnym facetem. Robiłem w życiu różne rzeczy. Nie wstydzę się tego, jak trzeba będzie zająć się czymś innym niż aktorstwo, nie widzę przeciwwskazań”, zwierzał się na łamach magazynu VIVA!.
Obecnie uchodzi za jednego z najlepszych polskich aktorów. Przypomnijmy, że zagrał u boku Toma Cruise'a w „Mission: Impossible", „Gambicie królowej", „Mayday" oraz w bardzo popularnym serialu Netflixa - „Wikingowie: Walhalla". W Polsce natomiast zagrał w: Pitbullu, Teściach i wielu innych produkcjach. Ostatnio głośno jest o kolejnym filmie z jego udziałem. Minghun w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego odbędzie się podczas festiwalu Nowe Horyzonty. „Myślę, że jestem dobrym aktorem i dobrym człowiekiem", mówił o sobie ulubieniec publiczności. I choć ma świadomość, że jest dobry, nie przepada za komplementami. Czuje się wówczas zakłopotany.
W dodatku wyróżnia go skromność. Niejednokrotnie podkreślał, że niczym się nie różni od osób z innej branży. Według niego każda praca jest ważna i wszyscy zasługują na taki sam szacunek. Marcin Dorociński nigdy nie marzył o wielkiej karierze. Kocha aktorstwo i robi wszystko, by być najlepszy, a rozpoznawalność to tylko dodatek.
Sprawdź też: Marcin Dorociński pozuje ze światową gwiazdą, fani oniemieli. Coś niezwykłego
Jest jednak świadomy, że jego głos ma znaczenie. Wypowiada się w ważnych dla niego sprawach i bierze udział w wielu kampaniach społecznych, takich jak WWF Polska (od 2014 roku jest ambasadorem fundacji). „Tak naprawdę, to wspaniałą misję i najtrudniejszą pracę wykonują ludzie z WWF (Światowy Fundusz na rzecz Przyrody - red.) oraz ze schronisk, z którymi współpracuję. Ja jestem tylko "ścianą", na której można powiesić ogłoszenia o gotowych do adopcji psach czy innych sprawach, które trzeba w tym temacie nagłośnić", mówił.
„Każdy z nas może oczywiście uczynić wiele dla środowiska. Boję się tych apokaliptycznych wizji, które roztaczają naukowcy mówiący o skutkach ocieplającego się klimatu. Dlatego powtarzam za każdym razem, że dbanie o tę planetę nie jest przeciwko nikomu. To jest dobre dla nas wszystkich. I te decyzje powinny zostać podjęte odgórnie. By nas chronić", dodawał. Marcin Dorociński nie ukrywa też, że los chorych i bezdomnych piesków jest mu niezwykle bliski.
W 2022 roku o aktorze znowu zrobiło się głośną. Dlaczego? Ponieważ w jego imieniu Wiktora 2021 odebrała Bogumiła Siedlecka-Goślicka znana też pod pseudonimem jako Anioł na resorach. „W zeszły czwartek miałem niezwykłą przyjemność spotkać się z Bogusią Siedlecką-Goślicką znanej w Internecie jako @aniolnaresorach i z jej rąk odebrać Wiktora dla najlepszego aktora. Byłem bardzo wzruszony i wdzięczny Bogusi, że zgodziła się odebrać tę nagrodę w moim imieniu i wygłosić niezwykle ważne przemówienie dotyczące wykluczenia osób z niepełnosprawnościami. Od lat staram się oddawać głos osobom, które walczą w słusznej sprawie, by mieli możliwość i przestrzeń zabrania stanowiska i walki o swoje prawa. Chciałbym, aby Polska nie zamykała oczu na potrzeby OZN i traktowała ich tak samo jak obywateli pełnosprawnych. Aby ich codzienne życie nie obfitowało w różnorakie bariery, które uniemożliwają im dostęp do infrastruktury, urzędów, kultury. Aby nie było już schodów, i krawężników. Dlatego tak ważnym było przemówienie Bogusi, szczególnie, że jako jedyna nie mogła odebrać tej nagrody na scenie - jak inni. Był to dobitny przykład tego, z czym muszą się mierzyć się osoby z niepełnosprawnością w swoim codziennym życiu. Całym sercem wspieram OZN i jestem z Wami. Bogusiu! Jeszcze raz dziękuję!", czytaliśmy.
Aktorowi życzymy wszystkiego, co najlepsze.
Marcin Dorociński, premiera filmu „Mission Impossible: Dead Reackoning Part One”, Warszawa, 05.07.2023 rok