Pożegnała wielu przyjaciół, w tym ukochanego męża. Jak 77-letnia Małgorzata Niemirska radzi sobie z przemijaniem i jak wspomina młodzieńcze lata?
„Chciałabym być jak najdłużej sprawna, a później umrzeć natychmiast”
Małgorzata Niemirska zapisała się na kartach historii polskiego kina, gdy miała zaledwie kilkanaście lat. Dziś ma już prawie 77 lat, a w jej dorobku artystycznym znajdują się niezliczone ilości ról, w które się wcielała. Aktorka w jednym z najnowszych wywiadów opowiedziała, jak radzi sobie ze starością i przemijaniem, a także wspomniała swoje młodzieńcze lata i to, jak wspomina rolę Lidki w „Czterech pancernych i psie”, od której wszystko się zaczęło...
[Tekst opublikowany na Viva Historie 17.04.2024 r.]
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 16.10.2024 r]
Małgorzata Niemirska o początkach kariery.
„Po moim trupie, Małgosiu, będziesz tancerką” usłyszeć miała Małgorzata Niemirska od rodziców, gdy opowiedziała im o swoich marzeniach. Na szczęście nie kazano jej rezygnować z przyszłości artystycznej: jej ojciec sam z resztą był muzykiem, znanym wówczas skrzypkiem. Przyszła aktorka chodziła przez lata do szkoły muzycznej, a później studiowała na PWST w Warszawie. Tą samą ścieżką szła także jej starsza siostra, Ewa Wiśniewska. „Miałyśmy szczęśliwy, muzykalny dom na warszawskim Mokotowie, z mamą czekającą z obiadem. Nie byłyśmy dziećmi z kluczem na szyi” wspominała.
Małgorzata Niemirska bardzo szybko pokochała aktorstwo. Już w wieku 16 lat zadebiutowała w „Pingwinie” Jerzego Stefana Stawińskiego. Rok później dostała rolę, która ciągnąć będzie się przez całe jej życie. Mowa oczywiście o Lidce Wiśniewskiej w „Czterech pancernych i psie”. Serial okazał się prawdziwym hitem i jeszcze zanim skończyła studia, udało się jej zdobyć uznanie w środowisku aktorskim. Młodziutka aktorka miała nadzieję, że dzięki tej roli uda się jej z impetem rozwinąć karierę. Niestety rzeczywistość okazała się jednak nieco inna: przez długie lata widziano ją jako Lidkę Wiśniewską i na próżno próbowała pozbyć się tej łatki.
Dziś już zrozumiała, że walczyła z wiatrakami i przyznała, że dawno pogodziła z realiami. „Nie obrażam się na rzeczywistość, w której dla wielu pokoleń na zawsze pozostanę Lidką. Może dlatego, że nie mam się czego wstydzić? Mogę z dumą i satysfakcją pochwalić się teatralnym dorobkiem. A że ciągle chciałoby się więcej? Tak to już z nami aktorami jest, wiecznie jesteśmy nienasyceni… Na Lidkę wiele rzeczy załatwiłam, nie będę tego ukrywać” wyznała w rozmowie z Dawidem Dudko dla Onetu.
Aktorka przytoczyła anegdotę, w której „na Lidkę” udało się jej wymigać od mandatu. „Kiedyś zatrzymali nas razem z Markiem i naszym wyżłem. Usłyszałam: „O, pani Lidka!”. A po chwili: „I jeszcze Szarik!”. Nasz piękny wyżeł nazwany Szarikiem, wyobraża pan sobie? Ale opłacało się milczeć i odjechać z pouczeniem” wspomniała.
Sprawdź również: Dla dzieci chciał być tatą na medal. Prawda o synach Artura Żmijewskiego wyszła na jaw
Małgorzata Niemirska jako Lidka Wiśniewska w „Czterech pancernych i psie”
Małgorzata Niemirska o mężu Marku Walczewskim
Aktorka spędziła z mężem aż, lub jedynie 35 lat. Połączyła ich miłość do aktorstwa oraz ogromna pasja związana z teatrem. Poznali się w połowie lat 70. ubiegłego wieku, a na scenie występowali razem prawie do końca dni Marka Walczewskiego. Na przeszkodzie stanęła mu jednak choroba, na którą zachorował w ostatnich latach życia — Alzheimer. Próbował z nią jednak walczyć. „Marek był niewiarygodnie zdolnym aktorem, o takich jak on mówi się zwierzę sceniczne. Nawet gdy musiał już grać ze słuchawką nie sposób było oderwać od niego oczu” mówiła.
Chociaż oboje małżonków zajmowało się dokładnie tym samym, a nawet występowali na tych samych deskach czy w tych samych sztukach, przez lata nie pojawiła się między nimi żadna rywalizacja. Małgorzata Niemirska wspomniała, że gdy raz jej mąż usłyszał „Oj, Marku, Małgosia cię dogania”, odpowiedzieć miał po prostu „To jest moim marzeniem”, wspierając żonę. „Ceniliśmy siebie nawzajem, tworzyliśmy teatralny dom, gdzie praca nie dominowała nad codziennym życiem, a była jej inspirującym dopełnieniem. Dopóki nie nadeszła ta straszna choroba, byliśmy bardzo szczęśliwi” opowiedziała w rozmowie z dziennikarzem portalu Onet.
Zobacz także: Zanim pierwszy raz wyszła za mąż, związała się ze słynnym muzykiem. Dopiero niedawno wyjawiła prawdę
Marek Walczewski, Małgorzata Niemirska, 1990 r.
Niemirska o przemijaniu: „Chciałabym być jak najdłużej sprawna, a później umrzeć natychmiast”
Małgorzata Niemirska opowiedziała również, jak rodzi sobie z przemijającym czasem. W jednej ze sztuk odgrywana przez nią postać mówi wprost „W du**e mam starość”. Sama aktorka ma całkiem podobne podejście do swojego wieku. Pytana o lata, odpowiada, że ma ich „tyle, co każdy” i nie pozwala na to, by ktokolwiek definiował jej wartość pod względem przeżytych wiosen. Nadal bardzo aktywnie działa i udziela się w teatrze.
„Nie wyobrażam sobie niedołęstwa, jestem osobą, której ruch przynosi ukojenie. Chciałabym być jak najdłużej sprawna, a później umrzeć natychmiast, jak mój świętej pamięci kochany ojciec Eugeniusz, na błyskawiczny zawał. Ale marzyć sobie można, a życie, jak się przekonałam, pisze najbardziej dramatyczne scenariusze”.
Małgorzata Niemirska, plan serialu „Leśniczówka”, 2021 rok
Aktorka już wielokrotnie zmagała się ze stratą najbliższych osób. W 1981 była na ocznym świadkiem strasznego wypadku samochodowego w którym zginął jej przyjaciel i mistrz, reżyser Witold Zatorski. Jego śmierć przyszła bardzo niespodziewanie. Małgorzata Niemirska wspomniała, że miał jeszcze wiele planów, nie zdążył nawet dokończyć przedstawienia, które wówczas reżyserował.
W 2009 r. musiała pożegnać się z kolejnym przyjacielem — swoim mężem, Markiem Walczewskim. Chociaż tym razem było inaczej: nie było gwałtownego wypadku, ale długa, powoli wyniszczająca choroba, która w końcu odebrała jej ukochanego. Z jego śmiercią również nie mogła pogodzić się bardzo długo. „Życie doświadczyło mnie wieloma stratami i doskonale wiem, jak różne oblicza może mieć umieranie. W kontekście choroby Marka przypomina mi się tytuł mojego ulubionego spektaklu z jego udziałem – „Powolne ciemnienie malowideł”. Właśnie tak to odczuwałam. Gdy najbliższa osoba przestaje cię rozpoznawać, samemu odechciewa się żyć. Nie ma słów, które mogłyby to opisać” opowiedziała.
Czytaj też: Po usłyszeniu diagnozy podsumował ją jednym zdaniem. Te słowa wstrząsnęły żoną Patricka Swayze
Małgorzata Niemirska, Marek Walczewski, 1990
Małgorzata Niemirska, Marek Walczewski, 2003 rok