Jej rola w „Pitbullu” to sukces. Dlaczego Alicja Bachleda-Curuś wybierała dotąd kino niezależne?
1 z 9
Alicja Bachleda-Curuś wraca na szczyt. Jej rola w nowym filmie Patryka Vegi „Pitbull. Niebezpieczne kobiety” zyskała uznanie publiczności i krytyków. Czy aktorka dzięki tej produkcji wróci na stałe do rodzimego show-biznesu?
Polecamy też: Czy „Niebezpieczne kobiety” wyglądały pięknie? Przyjrzeliśmy się gwiazdom na premierze „Pitbulla”
Jako jedna z niewielu Polek ma na koncie role w zagranicznych produkcjach. U boku Colina Farrella zagrała w „Ondine”, zaś jej inne to te w amerykańsko-niemieckiej koprodukcji „Przyjaźń”, jak również w „The Girl Is In Trouble”, „The American Side” i „Polaris”.
Wiele wskazuje na to, że Alicja Bachleda-Curuś powraca na szczyt. Ta, którą odkrył Andrzej Wajda, postanowiła wziąć udział w najnowszej produkcji Patryka Vegi, trzeciej części „Pitbulla”, zatytułowanej „Niebezpieczne kobiety”.
Co mówiła o międzynarodowej karierze „Vivie!”? Dlaczego nie przyjmuje każdej roli, jaka zostaje jej zaproponowana? Jakimi kryteriami wyboru kieruje się na swojej artystycznej ścieżce? Sprawdźcie!
Polecamy też: Kobiety niebezpieczne: Cielecka, Ostaszewska, Kulig. Zobacz zwiastun Pitbulla w wersji bez cenzury!
2 z 9
Po raz pierwszy na dużym ekranie widzowie mogli ją zobaczyć w 1999 r. Wtedy zagrała u boku plejady polskich aktorów w ekranizacji epopei narodowej „Pan Tadeusz”. Tak też rozpoczęła się jej wielka międzynarodowa kariera. Już dwa lata później pojawiła się w niemieckim dramacie obyczajowym „Z miłością nie wygrasz”. Później przyszedł czas na „Letnią burzę”, „Krew templariuszy”, francusko-szwajcarską komedię „Na Wschód” oraz niemiecki „Handel” i austriacko-niemiecko-węgiersko-rumuńskiego „Koguta bez głowy”. Jednak przełom przyniosła Alicji Bachledzie-Curuś rola tytułowej „Ondine”. Na planie tego filmu poznała zresztą Colina Farrella.
Polecamy też: Czekacie na nowego „Pitbulla"? Ten materiał pokazuje, jak powstawał najnowszy film Patryka Vegi
3 z 9
Związek z Colinem Farrellem ukoronowany został narodzinami ich syna Henryka Tadeusza, który przyszedł na świat 7 października 2009 r. Para oficjalnie rozstała się pod koniec 2010 r., co Alicja Bachleda-Curuś potwierdziła w wywiadzie. Oboje starają się jednak godzić opiekę nad dzieckiem ze zobowiązaniami zawodowymi.
A tych nie jest mało. W przypadku polskiej aktorki, poza zagranicznymi, są jeszcze te polskie. W ostatnim roku pojawiła się m.in. w komedii „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach”, zaś 11 listopada do kin weszła trzecia część „Pitbulla”, zatytułowana „Niebezpieczne kobiety”, w której Alicja Bachleda-Curuś gra jedną z głównych ról.
Polecamy też: Alicja Bachleda-Curuś: "Jestem otwarta na miłość"
4 z 9
Jej rola została znakomicie przyjęta przez krytykę i publiczność. Mówi się, że filmowa „Drabina” to postać niezwykle wyrazista, która ożywia fabułę filmu. To z pewnością zasługa głębi psychologicznej, którą starała się oddać Alicja Bachleda-Curuś. Co mówiła o doborze ról w wywiadzie dla „Vivy!” rok temu?
Polecamy też: Alicja Bachleda-Curuś o swoim życiu w USA: "Dla Henia Los Angeles to raj"
5 z 9
Alicja Bachleda-Curuś podkreślała w wywiadzie dla „Vivy!”, że jest na tym etapie życia, na którym nie musi niczego nikomu udowadniać. W związku z tym przyjmuje te role, które chce odegrać.
Jestem spokojna dlatego, że jestem szczęśliwa. Mam fajny dom, fajne dziecko i robię filmy, gdzie mogę się wykazać aktorsko. Nie robię rzeczy, które kłócą się z moimi zasadami, i przez to też nie mam takiej presji, którą pewnie parę osób tu będących i starających się o rolę ma. Dlatego też nie przeszkadza mi, że kiedy przyjeżdżam do Polski, zderzam się z pytaniem: „Gdzie te filmy? My ich tu nie widzimy”. Tak się ułożyła moja droga, że dostaję propozycje głównych ról głównie w filmach niezależnych. I myślę, że to też współgra z moją osobowością. Wtedy czuję się godniej i to mi daje energię, powód, dla którego chcę dalej grać. To jest fajne, że mogę robić filmy, które trafiają na ciekawe festiwale, potem do amerykańskich kin. Gdyby mi faktycznie zależało, żeby być w komercyjnym projekcie tylko dlatego, żeby mnie było przez chwilę widać na ekranie, pewnie byłoby to możliwe, choć musiałabym się przestawić mentalnie. Na dziś z tym mi jest po prostu lepiej.
– Po prostu Cię na to stać.
To też, ale bardziej może emocjonalnie i duchowo niż finansowo.
Polecamy też: Alicja Bachleda-Curuś o swoim życiu w USA: "Dla Henia Los Angeles to raj"
6 z 9
Alicja Bachleda-Curuś podkreślała również, że życie w dwóch krajach nie sprawia jej aż tak dużych trudności, jak można by się spodziewać.
Jest bardzo dobrze. Do niedawna borykałam się z myślą, czy będę tu, czy będę tam. Gdzie jest moje miejsce. Teraz wiem, że tak naprawdę moje miejsce jest i tu, i tam. Nie muszę dokonywać wyboru. Przynajmniej na razie.
Polecamy też: Alicja Bachleda-Curuś o swoim życiu w USA: "Dla Henia Los Angeles to raj"
7 z 9
Przypomnijmy, że Alicja Bachleda-Curuś spełnia się również jako... postać w grach komputerowych! W 2014 roku wcieliła się w postać Ani Oliwy w Wolfenstein: The New Order, użyczając jej głosu i odgrywając ją podczas sesji performance capture (technika stosowana w filmach i grach komputerowych, polegająca na „przechwytywaniu” trójwymiarowych ruchów aktorów i zapisywaniu przez komputer).
Polecamy też: Czy „Niebezpieczne kobiety” wyglądały pięknie? Przyjrzeliśmy się gwiazdom na premierze „Pitbulla”
8 z 9
Alicja Bachleda-Curuś to również piosenkarka. Mało kto pamięta, że wydała nawet płytę „Klimat” w 2001 r. Gościnnie pojawiła się także w teledysku zespołu Łzy do piosenki „Anastazja, jestem”, w którym zgodziła się zagrać ze względu na mocne przesłanie utworu (teksty dotyczy tematyki eutanazji i życia po wypadku).
Polecamy też: Alicja Bachleda-Curuś o swoim życiu w USA: "Dla Henia Los Angeles to raj"
9 z 9
Alicja Bachleda-Curuś wydaje się jedną z tych gwiazd, które starannie dobierają zobowiązania zawodowe. Czy rola w nowym filmie Patryka Vegi sprawi, że – podobnie jak Agata Kulesza – trafi do absolutnej czołówki polskich aktorów, o których biją się reżyserzy i producenci? O tym przekonamy się niebawem!
Polecamy też: Alicja Bachleda-Curuś o swoim życiu w USA: "Dla Henia Los Angeles to raj"