Reklama

Adrianna Biedrzyńska i Michalina Robakiewicz pojawiły się na łamach VIVY! Mama i córka udzieliły wyjątkowego wywiadu Krystynie Pytlakowskiej. Artystki opowiadają o wspólnej pasji, rodzinnych relacjach i trudnych wydarzeniach z przeszłości. Adrianna Biedrzyńska ma za sobą walkę z guzem mózgu. „Był w głębokim, uzłośliwiającym się stanie zapalnym, dlatego lekarze podjęli walkę z tym uzłośliwieniem. Kiedy guz był usuwany, po kilku miesiącach, stanu zapalnego już nie było”, mówi. Dziś woli nie wracać już do tych traumatycznych wspomnień.

Reklama

Adrianna Biedrzyńska o walce z chorobą

Długo Cię nie widuję. Dlaczego zniknęłaś?

Adrianna: Jak to zniknęłam? Cały czas gram w serialach, w teatrze, jeżdżę z recitalami, czytam audiobooki, piszę scenariusze. Przez wiele lat dojeżdżałam do Poznania do kabaretu Zenka Laskowika. Po prostu nie gram w filmach. W pewnym wieku już nie jesteśmy tak bardzo potrzebne jako aktorki. Polska to nie na przykład Francja, gdzie dbają o starsze aktorki, jak Catherine Deneuve, Isabelle Huppert, które cały czas są obecne na ekranie. U nas stawia się na młodość i dla aktorek w moim wieku nie pisze się ról. W każdym razie niewiele.

Michalina: Patrząc z mojej perspektywy, cały czas masz bardzo dużo pracy. I cały czas jesteś na ekranie, tylko że na tym małym.

Adrianna: W „Barwach szczęścia” już 16 lat.

Nie nudzi Cię to?

Adrianna: Nie, bo mam bardzo ciekawe wątki do zagrania. Poza tym gram z genialnym aktorem Bronkiem Wrocławskim, od którego cały czas się uczę aktorstwa.

Zobacz też: Adrianna Biedrzyńska: „Nikt tak naprawdę mnie, Ady, nie kochał”. Aktorka rozstała się z mężem

Marlena Bielińska/Move

Masz co wspominać, byłaś rozrywana.

Adrianna: No pewnie. Przecież zagrałam w kilkudziesięciu filmach fabularnych, między innymi u Krzysia Kieślowskiego, Andrzeja Wajdy, Wojciecha Hasa… Pracowałam z największymi. W Teatrze Telewizji, serialach, przedstawieniach teatralnych, recitalach. Estrada też nie jest mi obca. Przemierzyłam cały świat z kabaretami. Nie narzekam.

Ja nie narzekam, chociaż wolałabym też Cię widzieć w filmie. Ale pamiętam, że się wycofałaś z pracy na jakiś czas.

Adrianna: Tylko wtedy, gdy w 2014 roku dowiedziałam się, że mam guza mózgu i musiałam przyjąć nie tylko chemię, ale i sterydy, a wraz z nimi mój organizm nasączył się 25 kilogramami wody. Wyglądałam jak monstrum z kreskówki. Nie wychodziłam wtedy na scenę, nie mówiąc już o kamerze. Nikt moich zdjęć z tamtego okresu nie widział, mam je głęboko schowane.

Na szczęście guz nie był złośliwy.

Adrianna: Był w głębokim, uzłośliwiającym się stanie zapalnym, dlatego lekarze podjęli walkę z tym uzłośliwieniem. Kiedy guz był usuwany, po kilku miesiącach, stanu zapalnego już nie było. Spisuję to wszystko, jak to odczuwałam. Nie zapomnę… Miałam wtedy długie, na czerwono pomalowane paznokcie i wbijałam je w czubek głowy, do krwi… Chciałam poczuć inny ból, a nie ten od guza, ból kilkuwarstwowy, jak ja to nazywam. Pulsujący, ciągły, drętwy, kłujący, tętniący. Zebrały się w tej mojej głowie wszystkie bóle świata.

O czym wtedy rozmawiałyście z Michaliną?

Adrianna: Ja z nikim nie rozmawiałam, nie chciałam, nie mogłam. Czekałam…

Na co?

Adrianna: Jak to na co? Lekarz powiedział mi: „Daję ci trzy tygodnie do trzech miesięcy”. Popatrzyłam mu w oczy i powiedziałam: „Chciałabym zapalić papierosa”. Usłyszałam wykład na temat szkodliwości nikotyny. Powiedziałam więc: „Człowieku, dajesz mi trzy tygodnie do trzech miesięcy życia i zabraniasz mi zapalić papierosa?”. Teraz oczywiście śmieję się z tego wszystkiego. Chociaż, szczerze mówiąc, są to dla mnie traumatyczne wspomnienia i chciałabym do nich nie wracać.

Michalina: Wiesz, że nie lubię, jak palisz.

Adrianna: Wiem i dlatego przy tobie staram się tego nie robić…

Michalina: Kiedy zachorowałaś, zaczynałam studia aktorskie.

Adrianna: I grałaś w serialu „Na Wspólnej”.

Michalina: I kończyłam „Klan”.

[...]

Marlena Bielińska/Move

Nie myślisz chyba o odchodzeniu?

Adrianna: Nie, bo uważam, że co będzie, to będzie. Natomiast mam dla kogo żyć. Mam córkę, która w wielu sytuacjach jest też moją doradczynią: myślenia, patrzenia na świat, nowoczesności, mody. Przy niej cofam swój czas, młodnieję.

Michalina: Niedawno mama poprosiła mnie, żebym ją ubrała, bo wyjeżdżałyśmy na wakacje. Mówiła, że jej się podoba mój styl i musimy razem wybrać się na zakupy.

Adrianna: Oczywiście wiem, że Misia to piękna, młoda kobieta, co nie znaczy, że ja nie mogę nosić takich rzeczy jak ona. Pomimo mojego wieku jestem otwarta na wszelkie nowości, nie tylko modowe.

Możesz, masz świetną figurę. Tak na oko dałabym Ci jakieś 40 lat.

Adrianna: Nie ukrywam swojego wieku. Nie kokietuję tym, ile mam lat. Mam sześćdziesiątkę i wszyscy o tym wiedzą, wystarczy zajrzeć do Wikipedii (śmiech), a wygląd to już inna sprawa. Może dlatego, że czuję się dużo młodsza mentalnie, poza tym mam młodą duszę i, jak to się mówi u nas w środowisku… aktorki wieku nie mają. Możemy zagrać dużo młodsze i dużo starsze. Najważniejsze, żebym się podobała sama sobie i była z siebie zadowolona. Szczęśliwa, radosna, uśmiechnięta i uważnie słuchająca innych. Gdy tylko Misia zobaczy coś ciekawego dla mnie, od razu mnie o tym informuje. Nawet przysyła mi wzory robótek ręcznych, ale projektuję sama.

Michalina: Zwłaszcza że teraz takie rzeczy są bardzo modne.

Cały wywiad w nowym numerze VIVY. Magazyn w kioskach od 4 sierpnia.

Reklama

Zobacz też: Mama i córka o wspólnej pasji. Adrianna Biedrzyńska i Michalina Robakiewicz w wywiadzie VIVY!

Marlena Bielińska/Move
Dorota Szulc
Reklama
Reklama
Reklama