Dzień, w którym pękło niebo... Mija 27 lat od śmierci Ryszarda Riedla, lidera zespołu Dżem
Przypominamy legendarne utwory artysty
Swoim głosem potrafił poruszyć miliony. Ikona polskiego bluesa i rocka. Prawdziwa muzyczna legenda. Tworzył teksty, które poruszały nawet najtwardsze serca. Nie bał się żyć pełną parą i korzystał z niego, ile się da. Niestety to go zgubiło. W jednym z ostatnich wywiadów mówił: „Cholernie się boję. Chciałbym ostrzec wszystkich przed jakimikolwiek używkami. Te zabawki raczej źle się kończą”. Odszedł młodo, jak wielu jego idoli - John Lennon, Jimi Hendrix czy Jim Morrison. Amerykański magazyn Rolling Stone nazwał go ostatnim prawdziwym hipisem. Zmarł 30 lipca 1994 roku, w „dniu, w którym pękło niebo...”, pisali wszyscy, nawiązując do pięknej piosenki Dżemu.
Ryszard Riedel - ostatnie chwile wokalisty Dżemu
Niepodważalny talent, ogromna charyzma i wielkie serce. Wybitne teksty i genialny głos - z tego zostanie zapamiętany, choć ostatnie dni jego życia nie były łatwe. Prawie trzy tygodnie przed śmiercią Ryszard Riedel ważył mniej niż 40 kilogramów. Przebywał w szpitalu po kolejnej zapaści. Jego organizm był wyniszczony narkotykami. Przebywanie na oddziale detoksykologicznym nie stanowiło dla niego żadnego problemu, koledzy zadbali, by miał dostęp do kolejnych działek. Ryszard Riedel szybko uzależnił się od narkotyków (głównie heroiny). W walce z nałogiem próbowała pomóc mu zarówno rodzina, jak i przyjaciele czy członkowie zespołu.
W chwili śmierci Rysiek nie był już formalnie członkiem zespołu Dżem. Koledzy usunęli go z niego za namową lekarzy. „Powtarzali nam ciągle, że rozpięliśmy za duży parasol nad Ryśkiem. W wielu sytuacjach wyręczaliśmy go, zajmowaliśmy się nim, aby tylko jak najdalej odsunąć jego kłopoty, tak, że Rysiek często przestawał być tych problemów świadomy. Nie pamiętał, co się działo. Chcieliśmy postawić go w końcu na własnych nogach, żeby poczuł życie realniej.
Przetrzymywaliśmy go u siebie, żeby tylko oddzielić od tyskiego środowiska. Wiedział, że jak znowu zacznie ćpać, to się rozstajemy. (…) Chodziło nam tylko o to, aby zaczął się kurować. Nie zamierzaliśmy z Ryśka rezygnować…”, wyznał basista Bruno Otrępa. „Rozstając się z Ryśkiem (…) byliśmy święcie przekonani, że powstaną jeszcze płyty Dżemu z jego udziałem”, dodał gitarzysta zespołu Jerzy Styczyński w rozmowie z magazynem Brum.
Czytaj także: Legendarny perkusista Dżemu nie żyje. Michał Giercuszkiewicz miał 66 lat
Ryszard Riedel: życie prywatne. Żona, dzieci
Niestety artyście nie udało się pokonać nałogu. Do samego końca wspierała go rodzina. Żona Ryszarda Riedla poznała swego ukochanego, gdy byli jeszcze w podstawówce. Jak wspominała w jednym z wywiadów, w teczce zawszem miał opróżnioną butelkę piwa i... kapcie. Małgorzata i Ryszard pobrali się 26 listopada 1977 roku. Para doczekała się dwojga dzieci - córki Karoliny Małgorzaty oraz Sebastiana Jerzego Riedla. Syn Ryszarda Riedla dziś również jest muzykiem. Sebastian Riedel ma swój zespół Cree. Jak sam przyznaje, ojciec często mu się śni. „Przede wszystkim czuję wtedy ogromny spokój. Staram mu się wszystko szybko pokazać, opowiedzieć, wyjaśnić – że na świecie teraz tak i tak, że tu to, a tam tamto. Ale on za chwilkę znika, jak po koncercie”, powiedział w wywiadzie dla Onetu.
Piosenki Ryszarda Riedla na zawsze pozostaną z nami. Paw, Whisky, Dzień, w którym pękło niebo, Skazany na bluesa, Wehikuł czasu czy Wokół sami lunatycy - to tylko jedne z wielu genialnych utworów. Riedel jak nikt inny potrafił w prostych słowach zgłębić wiele życiowych spraw. W swoich piosenkach zawierał całe cierpienie z jakim się zmagał. Ale tekst to nie wszystko. Wykonywał swe utwory w (wydawałoby się) niezwykle prosty, ale wyjątkowo ekspresyjny i emocjonalny sposób.
30 lipca 1994 roku skończyło się nie tylko życie 38-letniego artysty, ale też pewna epoka w polskiej muzyce. I choć Dżem z powodzeniem koncertuje i dalej nagrywa (od 2001 roku jego wokalistą jest Maciej Balcar, który zastąpił Jacka Dewódzkiego) to nie jest już ten sam zespół.
Pogrzeb Ryszarda Riedla odbył się 3 sierpnia 1994 w Tychach. Do grobu złożono go ubranego tak, jak pamiętali go fani z koncertów - w obcisłych dżinsach, butach kowbojkach i kapeluszu, zsuniętym na pierś. Na nagrobku wykuto fragment tekstu piosenki Naiwne pytania: „W życiu piękne są tylko chwile...”.
Czytaj także: Ujawniono treść ostatniej woli Kory... Jej wypełnienie było życiową misją Kamila Sipowicza