Przeżyli wypadek, był to dla nich znak z góry: „To, że jesteśmy cali, zawdzięczamy Bogu”
Hania Żudziewicz i Jacek Jeschke o wierze
Pod koniec maja Hania Żudziewicz i Jacek Jeschke przeżyli w drodze do Sopotu groźną sytuację. Ich auto stanęło w płomieniach. „Wpadliśmy w poślizg. Samochód szybko się zajął i dzięki Bogu udało nam się uciec z samochodu”, pisali w sieci. Kilka dni później podczas sesji do VIVY! opowiedzieli nam o tym zdarzeniu. Wspomnieli też o opatrzności, która nad nimi czuwała.
Jacek Jeschke i Hania Żudziewicz o wypadku i Bogu
Podczas rozmowy przed kamerą VIVY.pl para tancerzy wróciła wspomnieniami do wypadku, który miał miejsce w ostatni weekend maja. To, co się stało, jest dla nich między innymi lekcją o tym, że warto w swoim życiu trochę zwolnić. „Uważam, że to, że jesteśmy cali, zawdzięczamy Bogu. Ten wypadek to na pewno dla nas jest jakiś znak”, mówił Jacek Jeschke.
Małżonkowie wciąż mają przed oczami przejmujący i niebezpieczny obraz. „Wiem, że trzeba żyć dalej, ale nadal się stresuję tą sytuacją. Ten widok, to wszystko… Trauma. Moim zdaniem, gdyby nie Bóg, to mogłoby się wydarzyć, że by nas nie było. Dla nas najważniejsza córka; to, żeby ją wychować – więc dziękujemy Bogu, że skończyło się tak, jak się skończyło”, mówili nam.
Jacek Jeschke i Hania Żudziewicz bardzo otwarcie przyznają, że relacja z Bogiem est ważną częścią ich codzienności. „Dla nas wiara jest ważna. Wierzymy i to jest takie nasze, nawet, jeśli jest to w tych czasach niepopularne. Tak zostaliśmy wychowani, jesteśmy z wierzących rodzin. Wierzymy w opatrzność bożą”, dodali.
OBEJRZYJ RÓWNIEŻ: Chcieli zmienić córce nazwisko, na oświadczyny przyszło im poczekać. Poznaj tajemnice ich związku...
Ślub i wesele we Włoszech. Szczegóły
Savona – to właśnie tam pobrali się Jacek Jeschke i Hania Żudziewicz. W towarzystwie najbliższej rodziny i przyjaciół, z zapierającymi dech widokami… Dlaczego mieli marzenie właśnie o takiej imprezie? „Wzięliśmy ślub cywilny, ale dla nas ważniejszy jest kościelny – to, żeby sobie móc przysięgać przed Bogiem. Wesele we Włoszech to był mój pomysł. Jeździliśmy tak jako dzieci na wakacje, potem odbyły się tam zaręczyny. I chciałem, aby ślub był niezwykły”, przyznał tancerz.
Dodał również kilka słów o tym, że w zabieganym świecie dobrze było zadbać o długie świętowanie z bliskimi. „Chciałem też, żebyśmy mogli spędzić z naszymi najbliższymi kilka dni. Żeby był czas porozmawiać z każdym na spokojnie”, usłyszeliśmy.
Całą rozmowę wideo możesz zobaczyć na górze strony.
OBEJRZYJ TEŻ: Ma plan wyjechać z Polski na studia, rozsądnie myśli o przyszłości. Viki Gabor o swoich zarobkach