Jacek Jelonek: „Mama pytała mnie, czy warto ryzykować to, co już mam dobrego, dla jakiegoś tańca”
Dlaczego on i Michael Danilczuk zdecydowali się na występ jako para jednopłciowa? Czego się obawiali najbardziej?
- Katarzyna Piątkowska
Jacek Jelonek jest modelem. Pracował jako producent sesji zdjęciowych, w PR. W programie „Prince Charming” szukał miłości. Znalazł. Trenował jujitsu, lekkoatletykę, jeździł konno. Z tańcem miał niewiele wspólnego. „Mój brat po pierwszym odcinku Tańca z gwiazdami zadzwonił do mnie i powiedział, że nie wierzył, że nauczę się tańczyć, ale że wydaje mu się, że obrałem dobrą drogę i że mam w nim wsparcie”, mówi Jacek. Za to Michael Danilczuk jest profesjonalnym tancerzem. Od dwudziestu lat związany jest ze światem tańca. Pracował na statku wycieczkowym, w Londynie założył szkołę tańca. Ze swoją ówczesną partnerką taneczną i życiową wygrał program w telewizji BBC „The Greatest Dancer”. Jest choreografem. Trenuje pary mieszanie i jednopłciowe. Jacek i Michał spotkali się w programie „Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami”.
Na wywiad umówiliśmy się w kawiarni w budynku, w którym znajduje się sala, w której ćwiczą. Tylko na to mogą sobie pozwolić, bo treningi zajmują im bardzo dużo czasu. Zwłaszcza, że taniec nie był do tej pory mocną stroną Jacka. Partnerzy z parkietu opowiadają jak to się stało, że zostali zaproszeni do tego programu, by stworzyć parę jednopłciową, czy od razu zdecydowali się na udział i czego się obawiali najbardziej.
Jacek Jelonek i Michael Danilczuk o udziale w Tańcu z Gwiazdami
Jesteście odważni? Zdecydowaliście się na występ jako para jednopłciowa nie zważając na konsekwencje?
Michael Danilczuk: W brytyjskim „Tańcu z gwiazdami” byłem choreografem pary jednopłciowej. Gdy zadzwoniono do mnie z Polski, czy bym nie wziął udziału w programie, wiedziałem już, jak się do tego zabrać. Ale miałem obawy, jak para jednopłciowa zostanie w Polsce odebrana. Zastanawiałem się, czy sam zostanę odebrany jako homoseksualista, i czy ludzie na ulicy będą mnie wytykać palcami. Ale w Anglii to był wielki sukces. A dla mojego przyjaciela, któremu pomagałem z choreografią program okazał się trampolina do sukcesu i przyniósł wiele nagród, nie tylko tanecznych, ale też tych przyznawanych przez społeczność LGBTQ. Wierzyłem, że będzie dobrze, bo miałem pomysł, jak to zrobić. A poza tym lubię ryzyko i wyzwania.
Jacek Jelonek: Byłem optymistą. Zaryzykowałem już wcześniej, biorąc udział w programie „Prince Charming”. To był taki Tinder dla gejów w telewizji. Pierwszy tego typu pogram w Polsce. Tymczasem został bardzo dobrze przyjęty, a udział w nim przyniósł kolejne zaproszenie, właśnie do „Dancing with the Stars. Tańca z gwiazdami”. Gdy decydowałem się na udział w „Prince” myślałem, że jeśli coś pójdzie nie tak, wyjadę na dwa lata, a jak wrócę już nikt nie będzie o mnie pamiętał (śmiech). Tak samo pomyślałem teraz.
Michael: Powiedziano mi, że jak coś nie wyjdzie to i tak przecież wracam do Londynu (śmiech). Ale nie stresowałem się bardziej niż przed występem przed królową Elżbietą II w Royal Albert Hall.
Czytaj też: Małgorzata Rozenek-Majdan: Tato był i jest opoką. Dla mnie i mojego brata był wzorem”
Na pierwszy odcinek z Waszym udziałem czekali wszyscy.
Michael: Czekali, na moment kiedy poszłoby nam coś nie tak.
Tymczasem większość widzów była Waszym występem zachwycona.
Jacek: Od początku założyliśmy, że w tańcu będziemy kolegami, którzy mają się świetnie bawić.
Michael: Marzyliśmy o tym, że ludzie będą mówili: „Chłopaki są super”. Udało nam się.
Michael, miałeś świadomość jak duża odpowiedzialność na Tobie ciąży?
Michael: Oczywiście. Pamiętaj, że moja rodzina mieszka w Polsce. Każdy się dziwi dlaczego ja tak analizuję wszystkie choreografie, każdy ruch Jacka i każdy element. Choreografia jest w naszym przypadku niezwykle ważna, bo jeden najmniejszy błąd, za blisko, za mocno, jakiś niewłaściwy gest i konsekwencje mogą być dużo większe niż tylko niezadowolenie widzów.
Opłaciło się Wam.
Jacek: Opłaciło, choć mama pytała mnie, czy warto ryzykować to co już mam dobrego, dla jakiegoś tańca. Tylko, że ja znalazłem się w takim momencie życia, że poczułem, że się już nie rozwijam. Nie miałem powodu, by być z siebie dumnym. I wtedy przyszła do mnie propozycja z Polsatu, żeby wziąć udział w programie i tańczyć w parze jednopłciowej. Nie podjąłem decyzji od razu. Musiałem się zastanowić. Poszedłem na urodziny do kolegi i tam wywiązała się dyskusja na temat tego, że wraz z upływem czasu ma się coraz mniej możliwości, żeby się rozwijać. Jedna z obecnych tam kobiet powiedziała, że żeby człowiek się rozwijał, pchnął życie na nowe tory, musi wyjść ze strefy komfortu. Potem razem z moim partnerem Oliwerem poszliśmy na premierę filmu „Elvis”. Zobaczyłem, że Elvis był buntownikiem. Pomyślałem, że to chyba kolejny znak i czas obudzić w sobie buntownika, wyjść ze strefy komfortu i pójść za ciosem.
Cały wywiad w najnowszym numerze dwutygodnika VIVA!, w sprzedaży od 13 października.