Reklama

O maleństwo starała się pięć lat. „To było nasze wielkie marzenie. W rodzinie mojego męża było dużo dzieci, on sam ma dwoje rodzeństwa i otacza go wielu krewnych. A ja tego nigdy nie miałam, a zawsze marzyłam, żeby mieć taki pełen gwaru dom”, mówi Ida Nowakowska, tancerka, prezenterka i prowadząca „Pytanie na śniadanie” w rozmowie z Krystyną Pytlakowską dla VIVA!Mama.

Reklama

Już niedługo Twoje życie kompletnie się zmieni. Przygotowujesz się do tego psychicznie?

Ida Nowakowska-Herndon: Termin mam na połowę maja, ale do tej zmiany w życiu przygotowywałam się właściwie od małego dziecka, bo zawsze marzyłam o tym, żeby być mamą. Nie bardzo wiem, skąd się to wzięło. Może dlatego, że bardzo kocham moich rodziców. Byłam bardzo związana z moją mamą, która do dzisiaj jest moją najlepszą przyjaciółką, no i uwielbiałam mojego tatę, który już od kilku lat nie żyje. Kiedy chodziłam do przedszkola i pytano mnie, kim chcę być, jak dorosnę, zawsze odpowiadałam, że będę mamą, chociaż już wtedy uwielbiałam śpiewać, tańczyć i grać. Mówiono mi, że muszę jeszcze wybrać jakiś zawód. Kiedy wracałam do domu i pytałam, czy to prawda, że nie mogę być tylko mamą, że muszę robić coś jeszcze, mama zawsze mi odpowiadała:

„Powiedz dzieciom, że bycie mamą to praca przynajmniej na trzy etaty, bardzo ważna”. Moja mama zawsze była bardzo aktywna zawodowo, a ja angażowałam się we wszystko, co ona robiła. I tak naprawdę interesowałam się wszystkim, co robili moi rodzice, którzy traktowali mnie zawsze, jakbym była prawie dorosła, wciągali mnie do swojego świata. Ale bycie mamą i tatą było dla nich czymś równie istotnym. Mam więc wrażenie, że przygotowywałam się do roli matki bardzo długo, ale oczywiście nigdy nie jest się do końca gotowym na taką zmianę w swoim życiu. Poza tym bardzo się cieszę, że moje dziecko urodzi się wiosną, bo ja jestem dzieckiem grudniowym i moje urodziny przypadały zawsze na okres zimna, śniegu lub deszczu. A nasz synek będzie mógł się cieszyć swoim tortem ze świeczkami, gdy słońce będzie nas ogrzewać i natura się zmieni w zieloność. Bardzo na niego czekamy.

Zobacz także: Olga Kalicka: „Macierzyństwo mnie zmieniło. Stałam się inną kobietą”

Zastanawiam się, czy nie za bardzo idealizujesz tę zmianę w swoim życiu.

Możliwe, bo ja zawsze sobie wszystko idealizuję. Ale akurat tę cechę w sobie lubię. Kiedyś może kosztowało mnie to trochę rozczarowań, bo we wszystkim poszukiwałam dobra, a przecież na świecie istnieje też zło, które trudno zmienić w dobro. Bycie mamą to jednak coś innego. I wiem, że może to być trudne. Każdy mi mówi: „Wyśpij się teraz, bo potem nie będziesz miała takiej możliwości”. Ale tego akurat się nie boję. Zawsze byłam aktywna i pokonywałam różne przeszkody, mimo tego, że wszyscy uważali, iż wszystko w życiu przychodzi mi łatwo. Jestem więc przygotowana na pokonywanie tych nowych przeszkód.

Co Ty opowiadasz?! Przecież u Ciebie wszystko układa się jak po różach bez kolców.

Tak się ludziom wydaje, ale ja naprawdę miałam w życiu dużo trudnych sytuacji. Pracowałam, odkąd skończyłam osiem lat. A w trakcie mojego dorastania odeszła cała moja rodzina żyjąca w Polsce i zostałam tylko z mamą. Nie lubię o tym mówić, bo każdy ma swoje przeszkody i cierpienia. U mnie jednak za uśmiechem kryje się wiele smutku, którego coraz bardziej jestem świadoma. Jednocześnie jednak wiem, że te wszystkie niełatwe momenty były dla mnie przełomowe.

Bo dawały Ci siłę?

Dokładnie tak. Przygotowuję się na to, że moje dziecko będzie cierpiało na kolki, płakało w nocy, a ja będę wykończona. Ale może wcale tak się nie zdarzy, może będzie przesypiało całe noce. Wiem także, że jestem w stanie wszystko przetrwać, jestem na to gotowa – dziecko to dla mnie kolejny sprawdzian. Ale już wiem, że się nie poddam. Z moim mężem zawsze marzyliśmy, żeby mieć dużą rodzinę.

Przez pięć lat starałaś się o to dziecko.

To było nasze wielkie marzenie. W rodzinie mojego męża było dużo dzieci, on sam ma dwoje rodzeństwa i otacza go wielu krewnych. A ja tego nigdy nie miałam, a zawsze marzyłam, żeby mieć taki pełen gwaru dom. Nawet teraz, kiedy jesteśmy jeszcze we dwoje, dużo się wokół nas dzieje. Oboje pracujemy i każdy dzień jest inny. Ale teraz głównie myślimy o naszym synku, dla którego jeszcze nie wybraliśmy imienia. Wiem, że czeka nas coś przepięknego. I jeżeli nawet trudnego, to pojawienie się dziecka wzbogaci nasze życie.

Tylko nie rozpieszczaj go za bardzo.

Do tego nie dopuści mój mąż, który będzie trzymał pieczę nad tak zwanym męskim wychowaniem. Będę jednak chciała trochę mojego dzidziusia rozpieścić, bo wiem, jakie to dla dziecka jest ważne i jak bardzo uczy go empatii.

Pamiętasz ten moment, kiedy dowiedziałaś się o ciąży?

Oczywiście, że pamiętam. To były wakacje i jakoś czułam, że moje życie się nagle zmieni, że być może zaszłam w ciążę. A tak bardzo chciałam w niej być, że momentami mi się wydawało, że to marzenie tylko w mojej wyobraźni staje się rzeczywistością. Kiedy więc spóźniła mi się miesiączka, od razu postanowiłam zrobić test ciążowy. Gdy pokazałam wynik mamie, powiedziała, że pobiegnie do apteki i kupi jeszcze drugi, bo musimy się upewnić. Przyniosła pięć testów i każdy dał wynik dodatni. Gdy pokazałam je mężowi, a on zrobił wielkie oczy, czułam się tak, jakbyśmy grali w jakimś filmie. Powołanie nowego życia niezwykle wzmacnia i buduje związek. To nie my będziemy teraz ważni, tylko to maleństwo zdane wyłącznie na naszą opiekę i na naszą miłość.

Czytaj także: Ida Nowakowska poruszająco o tacie: „Jego nieobecność jest nadal bolesna”

Olga Majrowska

Twój mąż też bardzo chciał dziecka?

Bardzo! Ale tak naprawdę nie wiedziałam, czy marzy o chłopcu, czy o dziewczynce. Na początku myśleliśmy, że będzie córeczka, i bardzo nas to cieszyło, zwłaszcza że pani doktor napomknęła, że być może noszę w sobie dziewczynkę. Kiedy potem było wiadomo już, że to chłopiec, mój mąż wpadł w euforię, bo jego ze swoim tatą łączyła wielka bliskość. Wiedział więc, że wychowanie syna dla mężczyzny jest czymś wyjątkowym, a on chciałby to jeszcze udoskonalić. Zobaczyłam w Jacku natychmiastową przemianę. Nagle on, który dla mnie zawsze był chłopcem, stał się mężczyzną. To przepiękny moment, przeobrażanie się chłopca w mężczyznę. Stał się jeszcze bardziej opiekuńczy, chce dla nas zbudować dom, żeby nam dać poczucie bezpieczeństwa i żebyśmy mogli wychowywać synka w cieple i spokoju.

Powiedziałaś, że sobie wymodliłaś tę ciążę.

Myślę, że każde dziecko jest w jakimś sensie wymodlone, bo przecież jest cudem, a ja zawsze byłam „ciążową dziewczyną”. Gdy widziałam koleżankę w ciąży, chciałam wszystkiego się od niej dowiedzieć. Wariowałam, jak to nazywam. Ale nikt nie może przekazać swoich odczuć, trzeba je przeżyć samemu. Na przykład gdy wstałam dzisiaj rano i dzidziuś zaczął się wiercić, przesuwając nóżkę, to było niesamowite uczucie, jak nie z tej ziemi. A ja cały czas się o dziecko modlę, o dobry poród. I żeby był zdrowy, żeby wyrósł na szczęśliwego, mądrego mężczyznę. Ale wiem, że pokocham też wszystkie jego niedoskonałości i będzie kochany bezinteresownie za to, jaki jest. Boję się porodu, wiem, jak wielka to odpowiedzialność. Ale tak naprawdę odpowiedzialnością jest wychowanie tego człowieczka.

Masz podwójne obywatelstwo. Będziesz wychowywać syna po polsku czy po amerykańsku?

Chcę, żeby mówił dwoma językami, ale żeby rozumiał Polskę i pamiętał, że jest Polakiem. Nie wiemy, jak dalej potoczy się nasze życie. Zawód mojego męża podlega zmianom, nawet geograficznym, ale Polska jest dla nas obojga bardzo ważna i zawsze będzie miejscem, do którego się wraca. Ja czuję się w dużym stopniu Amerykanką, moje serce na pewno należy też do Ameryki. Ale Polska to takie miejsce, gdzie buduje się swoją tożsamość. Mój mąż, Amerykanin z krwi i kości, też to wie i rozumie. A to wszystko chcemy przekazać dziecku i wiem, że do nas należy wprowadzanie go w historię tych dwóch krajów. Tak samo jak mnie wprowadzał w nią mój ojciec. Wtedy nie rozumiałam, dlaczego moi rodzice zabierają mnie ze sobą na jakiś wykład albo do miejsca, przez które przetoczyła się historia. Ale kiedy dorastałam i okazało się, że tak dużo wiem o Polsce i tak bardzo szanuję jej historię, byłam z tego dumna. I dumni z tego byli moi rodzice.

Zobacz też: Ida Nowakowska i jej mąż, Jack Herndon, wkrótce zostaną rodzicami! Poznaj historię ich miłości

Zazwyczaj tęsknimy za dzieckiem, jeżeli zwiążemy się z odpowiednim partnerem. A Ty go znalazłaś.

To prawda. Moje koleżanki, zachodząc w ciążę, mówiły, że ojciec dziecka jest tą właściwą osobą. A my od początku wiedzieliśmy, że jesteśmy sobie pisani, choć w naszym życiu działy się różne rzeczy, nieraz bardzo trudne. Myśleliśmy na przykład, że do śmierci będziemy mieszkać w Los Angeles. Ale byliśmy jeszcze w Chinach, potem wróciliśmy do Stanów, zamieszkaliśmy w Waszyngtonie. Potem ja zaczęłam jeździć do Polski, co było też spowodowane zawodem mojego męża. To nie pomagało w tym, żeby choć na chwilę zacumować w jednym miejscu. Dzisiaj uważam, że rodzinę trzeba budować w spokoju, a dopiero potem jeździć w różne miejsca. Na początku jednak trzeba się gdzieś zakotwiczyć.

I czuć związek z tym miejscem, utożsamiać się z nim.

Dokładnie tak. Ja zrozumiałam o wiele więcej, gdy poznałam wiele kultur i miałam świadomość wszystkich międzynarodowych problemów. A teraz wierzę, że Bóg tak to zaplanował, żebyśmy właśnie tutaj, w Polsce, zostali na dłużej i żebyśmy właśnie tu spełnili nasze największe marzenie.

Będziesz miała bardzo radosne dziecko, bo widzę, że się cały czas uśmiechasz.

Mam taką nadzieję, bo ja też byłam radosnym dzieckiem. A mój syn już teraz słyszy wszystko, co mówię, i czuje mój uśmiech. Dzięki temu będzie miał w sobie poczucie bezpieczeństwa, a mój śmiech zostanie w jego sercu na zawsze.

Kupiłaś już wyprawkę?

Wydaje mi się, że wszystko dla maluszka już mamy. Zostało nam tylko kupno wózka. Teraz jest tak dużo pięknych rzeczy dla małych dzieci, i dobrych jakościowo. Mój mąż chce, żeby wszystko było jak najlepsze, i zastanawia się, czy ten smoczek spełnia warunki, czy nie. Ale tak naprawdę to potrzebna jest tylko miłość i kocyk, żeby maluszka opatulić. I nie trzeba się tą wyprawką tak bardzo stresować.

Kiedy Ty się urodziłaś, prasowało się jeszcze pieluchy.

Tak było. Ale moja mama pięknie opowiada o ciąży i o tym, jaka była szczęśliwa, żadne prasowanie jej nie przerażało. A dla mnie to, co mówi, jest bardzo inspirujące. Teraz doceniam wsparcie, jakie mam w mamie, w mężu i jego rodzinie. Teraz też rozumiem kobiety, które przechodzą przez ciążę same, i wiem, że trzeba je wspomagać psychicznie. Taka pomoc jest naprawdę bezcenna.

Przez cały czas dobrze się czułaś w ciąży, czy bywały okresy, że miałaś gorsze samopoczucie?

Przez cały czas czułam się bardzo dobrze. Postanowiłam nawet, że gdybym miała jakieś dolegliwości czy brak energii, to przestanę pracować. Nie chciałam robić nic na siłę. Ale cały czas miałam i mam dobrą energię, a moje ciało świetnie znosi godziny, jakie spędzam w pracy. Ja bardzo lubię swoją pracę.

A power dają Ci hormony?

Wszyscy mi to powtarzają, mówiąc też, że coś się we mnie zmieniło. Tomek Wolny, mój współprowadzący z „Pytania na śniadanie”, na początku zapytał mnie żartem, czy przypadkiem nie jestem w ciąży, bo tak kwitnę. Może więc mam jakieś nowe życie pod sercem. A ja na to, że owszem i że to nowe życie ma już pięć miesięcy. I w tym momencie weszliśmy na wizję i kamera pokazała kolegę, który robi okrągłe ze zdumienia oczy. Dlatego zdecydowałam się oficjalnie przyznać się do ciąży. I wszyscy bardzo się ucieszyli. To też miłe, że naokoło ciebie się cieszą, mówią, że będzie super. To także dodało mi energii, którą czerpię od przyjaznych i życzliwych mi ludzi. A teraz mam jak u Pana Boga za piecem, bo wszyscy o mnie dbają.

Olga Majrowska

Ale przerwiesz pracę, kiedy urodzisz dziecko?

Trudno mi to sobie wyobrazić. Chciałabym wrócić do pracy, żeby w niej być, ale nie mieć tak dużo obowiązków. Chcemy, żeby ten czas był dla nas wyjątkowy i dlatego mój mąż też podczas wakacji będzie mniej pracował, żeby więcej być przy nas i mi pomagać. O tym się nie mówi, ale dla mnie kobiety pracujące i rodzące dzieci to bohaterki naszych czasów. A ja stałam się pamiętnikiem ich wspomnień, bo nagle wszystkie kobiety, wiedząc o mojej ciąży, chcą ze mną o tym rozmawiać. W jakimś sensie więc już dołączyłam do klanu mam, które są silne. I ta siła nas łączy.

Ale tak naprawdę kim Ty się czujesz? Aktorką, tancerką, prezenterką telewizyjną?

Jestem dyplomowaną, profesjonalną tancerką, ale skończyłam też aktorskie studia wyższe na specjalnym wydziale w Stanach, z naciskiem na musical. Musical zawsze był moim światem. Skończyłam też nauki polityczne, chociaż nie zostałam politologiem. Na pewno jednak dało mi to dużo podczas pracy w telewizji. Zawsze podkreślam, że nie czuję się dziennikarką, tylko gospodynią „Pytania na śniadanie”, które zaprasza do telewizji jak do domu różne osoby. Natomiast w „Dance Dance Dance” musiałam pamiętać o tym, że jestem tancerką i jurorką. Starałam się więc być sobą.

A teraz dostałaś propozycję prowadzenia programu muzycznego, kiedy już urodzisz dziecko.

Bardziej czytam o tym w mediach, niż dowiaduję się oficjalnie. Wiem, że istnieją jakieś plany wobec mnie, ale to jeszcze nic pewnego. Na pewno praca, którą podejmę, będzie świadoma. Wiem, że podejście TVP do kobiet w ciąży jest nowoczesne i będzie dostosowane do aspektu bycia mamą.

Myślisz o tym, kim będzie Twój syn?

Czasami, bo chyba każda matka o tym myśli. Zrobimy wszystko, aby był dobrym, wartościowym człowiekiem. Oczywiście chcielibyśmy z mężem otworzyć mu wiele drzwi, a potem on wybierze pokój, do jakiego wejdzie. Najważniejsze jednak, żeby realizował swoje pasje. Niech sam dokona wyboru, tak jak ja wybrałam, dzięki moim rodzicom, którzy pokazali mi różne możliwości.

Twój tata był znanym pisarzem. Na prozie Marka Nowakowskiego wychowało się moje i młodsze pokolenia. Nie chciał, żebyś też pisała?

Mój tata mówił: „Bardzo dobrze piszesz, dobrze dobierasz słowa, dobrze budujesz zdania”, chociaż byłam i jestem gadułą. Na pisanie jednak to się nie przekłada. Tata cenił, gdy ktoś potrafi wykorzystać ekonomicznie myśli i słowa, i że w pisaniu nie przejawia słowotoku, tak jak w mowie. Ale czy chciał, żebym została pisarką? Nie wiem. Zresztą piszę od dawna pamiętnik, ale na tym się moja praca literacka kończy. Ojciec zostawił mi piękny dorobek, któremu nie mogłabym dorównać, chociaż na pewno bym się starała. Był wybitny.

Często tak bywa, że dzieci pisarzy nie zostają pisarzami, bo mają kompleks swoich ojców. Ale za to czeka Cię nowe przeżycie – pojawienie się dziecka i podchodzisz do tego z ogromnym entuzjazmem.

I myślę, że on mi nie minie, bo takie jest moje nastawienie. A każda trudność będzie kolejnym pięknym wyzwaniem.

A potem opiszesz to w książce i wtedy już nie będziesz myślała o tym, czy dorównasz swojemu ojcu, czy nie, bo on nie mógłby pisać o przeżyciach kobiety matki.

Nie wiem, czy napiszę. Dzisiaj o tym nie myślę. Ale wiem, że mam jakąś misję. Wiem też, że cokolwiek by się działo, mój synek będzie miłością mojego życia.

Olga Majrowska

Zobacz także: Robert El Gendy zdradza dlaczego zawsze chciał mieć dużą rodzinę…

Rozmawiała Krystyna Pytlakowska
Zdjęcia Olga Majrowska
Makijaż Anna Wenge
Fryzury Anna Malec
Stylizacja Katarzyna Środka
Asystent stylisty Maja Paszkowska
Produkcja Paulina Aleksiejuk-Lewandowska

Właśnie zostałaś mamą, a może akurat czekasz na swoje maleństwo? Koniecznie zajrzyj do nowego numeru magazynu „VIVA!Mama”. Już w kioskach!

Olga Majrowska
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama