W Polsce aktualnie wszyscy skupiamy się na wzrastającej ilości zachorowań na koronawirusa, jego nowych ogniskach i kolejnych powstających strefach żółtych i czerwonych z silnymi obostrzeniami. Do tego dochodzi lęk o to, jak rozwinie się sytuacja po 1 września, gdy dzieci wrócą do szkół. Ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że Ameryce Północnej, Azji, ale i Europie wykrywana jest nowa, zmutowana wersja koronawirusa, która może być nawet 10-krotnie bardziej zakaźna niż ta, z którą mamy obecnie do czynienia. Co to dla nas oznacza?
Nowa, zmutowana wersja koronawirusa jest już w Europie
Fakt, że mutacja D614G jest nawet 10-krotnie bardziej zaraźliwa niż ta obecna w Polsce, może wprawiać w przerażenie. Ale naukowcy mają też dobre wiadomości. Prof. Pal Tamabyah, konsultant na Uniwersytecie w Singapurze, w rozmowie z agencją Reuters powiedział że: „wszędzie tam, gdzie tej mutacji jest więcej, spada też śmiertelność z powodu COVID-19”. Co to oznacza? Że mimo, iż jest on bardziej zaraźliwy, to jednak mniej niebezpieczny. Z czego może to wynikać? „W ich interesie jest, żeby zakażać jak najwięcej ludzi, ale ich nie zabijać. Bo są dla niego gospodarzem i schronieniem” dodaje.
W związku z tymi doniesieniami wiele osób zastanawia się, czy szczepionka, nad którą pracują badacze będzie skuteczna na obie mutacje. Dr Tamabyah uspokaja i mówi, że nowa mutacja D614G nie powinna na tyle zmienić koronawirusa, by szczepionka przeciwko niemu była mniej skuteczna. A to dlatego, że znane warianty SARS-CoV-2 są praktycznie identyczne i nie zmieniają tego fragmentu, na który zwykle reaguje nasz układ immunologiczny.
Nie zmienia to faktu, że najważniejszą i najskuteczniejszą bronią w walce z koronawirusem jest zapobieganie zarażeniu poprzez noszenie maseczek, częste mycie i dezynfekowanie dłoni oraz unikanie dotykania brudnymi rękoma oczu i ust.