Podróże VIVY!: Tajlandia to wakacyjny raj? Zmienisz zdanie, jeśli wybierzesz się na Filipiny! Weź przykład z Jessiki Mercedes!
Gwiazdy kochają spędzać zimowe urlopy w… tropikach! Jessica Mercedes wybrała się na Filipiny. Ten kierunek staje się coraz bardziej popularny. Nic dziwnego, bo Filipiny naprawdę zachwycają.
Jessica Mercedes odpoczywa na Filipinach
Też szukasz miejsca w Azji, w którym można poczuć klimat tego kontynentu, odpocząć na pięknych plażach, pozwiedzać, a jednocześnie nie czuć się jak w turystycznej maszynce do robienia pieniędzy, którą w ostatnich latach stała się Tajlandia? Koniecznie wybierz się na Filipiny! Nie ma tu jeszcze tylu turystów, co w obleganej Tajlandii, a plaże są… nawet ładniejsze. Nie mówiąc już o atrakcjach, czekających na prawdziwych globetrotterów! Na Filipinach możesz zarówno leniuchować na plażach, jak i spędzać aktywnie czas. Co ważne, ceny na miejscu nie są wysokie. W mojej podróż na Filipiny odwiedziłam kilka miejsc. Na największej wyspie Luzon podziwiałam pola ryżowe i spędzałam aktywnie czas w górach otaczających Banaue i Bontoc. Na Palawanie leniuchowałam na plaży, w Manili dałam się ponieść atmosferze wielkiego miasta, a w pięknym Vigan poznawałam historię tego niezwykłego miejsca.
Zobacz także: Miejsce rodem z horroru? Miasto duchów istnieje naprawdę! Masz odwagę je odwiedzić?
Dlaczego Filipiny? Oto kilka powodów, dla których naprawdę warto odwiedzić ten kraj!
Plaże na Filipinach
Spędziliśmy trochę czasu na malowniczym Palawanie, ale postanowiliśmy też odwiedzić maleńką Cacnipa Island. Mieliśmy ochotę na całkowite odcięcie się od cywilizacji, pustą plażę i kilka dni absolutnego spokoju, a malutki Coconut Garden Island Resort spełnił wszystkie nasze oczekiwania! Podobało nam się dosłownie wszystko, nawet brak prądu po 21:00!
Natura na Filipinach
Celowo oddzieliłam ten punkt od plaż. Plaże są dla leniuchów, plaże to luksus. Plaże to raj na ziemi. Rzecz boska. A więc z naturą nie ma nic wspólnego ;-). Natura jest wymagająca. Swój urok roztacza tylko przed najbardziej wytrwałymi. Zachęca do długich marszy, czasem wspinaczki i… dopiero wtedy pozwala na siebie popatrzeć! Na wyspie Luzon (największa wyspa Filipin) znajdziecie ciekawe miejsca, w których można uprawiać trekking. My wybraliśmy się na wycieczkę po polach ryżowych (choć stworzone przez człowieka, zdają się idealnie pasować do krajobrazu!) i odwiedziliśmy Tappiyah Falls, wodospad w Banaue (męczące, ale warto).
Vigan - miasto, w którym czas się zatrzymał
Uwielbiam miejsca, w których czuć historię. Vigan, miasto na zachodnim wybrzeżu Luzonu, wydaje się być w całości przeniesione z innej epoki! W architekturze mieszają się wpływy chińskie (miasto założyli Chińczycy) i hiszpańskie (Hiszpanie skolonizowali ten region w XVI wieku). Choć Vigan jest dziś bardzo zniszczone i zaniedbane, ma niezaprzeczalny urok, a najpiękniej prezentuje się nocą.
Flipińczycy i ich codzienne życie
Nie wiem, czy Filipińczycy są szczęśliwi. Wiem tylko, że są ciągle uśmiechnięci. I bardzo ich za to podziwiam. Bo życie nie jest tu łatwe. W miejscach, które odwiedziłam (małe miasta i wsie na Luzonie i Palawanie) mieszkańcy są biedni i żyją więcej niż skromnie, a warunki, w których mieszkają są naprawdę trudne.
W górach północnego Luzonu, na granicy dwóch prowinicji Ifugao i Mountain Province, odwiedziliśmy miasteczko Mount Polis. Na wysokości ponad 1800 m n.p.m. mieliśmy poważne problemy z oddychaniem! Jak żyć w takim miejscu?
Język - globalna wioska
Choć Filipiny nie mają bazy hotelowej rozwiniętej jak np. w Tajlandii, prawie każdy mieszkaniec mówi po angielsku (jest to, obok filipińskiego, język urzędowy)! To niesamowicie pomocne – szczególnie, jeśli planujesz pierwszą w życiu podróż do Azji. Jedna bariera mniej! Ciekawe, że nawet obiektywnie duże kulturowe różnice wydają się mniejsze właśnie dzięki bliskiemu i „udomowionemu” angielskiemu.
Jeepney’e - komunikacja idealna
Hybryda absolutna. Konstrukcyjnie, bo jeśli chodzi o ekologiczne paliwo, to żaden jeepney obok hybrydy nawet nie stał! W Manili ogromne jeppney’e są filarem transportu publicznego. W mniejszych miejscowościach są odpowiednio skromniejsze, ale zawsze równie kiczowato przyozdobione. Umiar nie obowiązuje. Przejażdżka jeepney’em to obowiązkowy element wyprawy na Filipiny.
Minusy podróży na Filipiny?
Jedzenie! Filipińska kuchnia nie należy do wykwintnych ani chociaż… przyzwoitych. W teorii brzmi nieźle: Sinigang (potrawka z mięsa), Kaldereta (gulasz m.in. z wątróbką) czy Mechado (wołowina w sosie z dodatkiem soku z owoców calamansi). W praktyce: smakuje średnio. Ale dla głodnych jest ratunek. Wszechobecna (przynajmniej na Luzonie) sieć fast-foodów Jollibee. Pozostawiająca wiele do życzenia, kopia zachodnich sieci (i tak już nieciekawych) jest adresem godnym polecenia… Po serii niedopieczonych ryb z grilla, serwowanych z wnętrznościami, Jollibee to istna rozkosz dla podniebienia!
Na koniec kilka słów o jednym z najbardziej niebezpiecznych miast świata – stolicy Filipin Manili. Manila prawdziwa – nie ta ze szklanymi domami, gdzie świat wielkiego biznesu przenika się z luksusem, ale ta, w której małe dzieci śpią nago na ulicach, a ludzie nie wiedzą, czym jest uczciwość, bo każdego dnia walczą o byt – to miasto smutne. Nierzadko jedynym domem jest tu kawałek dykty. Słynne slumsy, które w trudnej, ale mądrej książce „ELi, Eli” opisał Wojciech Tochman (zdjęcia wykonał Grzegorz Wełnicki) stały się ostatnio coraz częstszym kierunkiem turystycznych wycieczek. Mnie to przeraża! Jeśli nie możemy pomóc ludziom, którzy tam mieszkają, uszanujmy ich chociaż, nie traktując jak ciekawostki. Dla nas to wakacje. Dla nich życie.
Zobacz także: TOP 5: najciekawsze airbnb, które musisz odwiedzić. Zobacz niezwykłe zdjęcia!