Maciej Zień wrócił do show-biznesu w wielkim stylu. TYLKO U NAS wszystkie skandale projektanta
- Olga Figaszewska
1 z 9
We wrześniu ubiegłego roku, odbył się premierowy pokaz jego najnowszej kolekcji - „Sweet Dreams”. Pamiętacie jak zrobił furorę w świecie mody, prowokował i zadziwiał? Na polskim rynku znali go wszyscy. Tworzył zjawiskowe kolekcje i pokazy mody. Był autorem projektów wnętrz i stylizacji do teledysków. Ma na swoim koncie wiele osiągnięć. Stworzył w Polsce własne modowe imperium, którego mogłoby mu wielu pozazdrościć. Jego słynny pokaz w warszawskim kościele Świętego Augustyna wywołał w mediach prawdziwą burzę. Krytykowano go za to, że z miejsca świętego zrobił wybieg dla modelek. Dla Macieja Zienia jednak nie była to żadna manifestacja czy prowokacja.
Zobacz też: Maciej Zień kończy dziś 38 lat! Gwiazdy wciąż uwielbiają jego kreacje!
- Pokazuję, że świat się zmienia. Moda jest komentarzem do tego, co się dzieje w społeczeństwie - tłumaczył projektant.
Maciej Zień w jednym z wywiadów dla portalu NaTemat, podkreślał: Będę prawdziwym kreatorem rzeczywistości, który mówi, jak kobiety mają się ubrać. Przestałem też oglądać się na to, co pokazuje się gdzie indziej. Chcę tworzyć swoją modę dla klientek, dla Polek, może i dla świata.
W 2008 r. wyjechał podbijać jedną z pięciu modowych stolic świata - Paryż. Był pierwszym projektantem z Polski, który przedstawił swoją kolekcję n a paryskim prêt-à-porter.
Skandale Macieja Zienia
Projektant wizjoner. Celebryta. Ulubieniec gwiazd – w pracowni-butiku Atelier Zień zawsze było tłoczno. Jego nazwisko znał każdy, kto choć trochę interesował się modą. Dwa lata temu poznali je wszyscy. Wielu wówczas zadawało sobie pytanie, czy to w ogóle prawda i czy to już koniec marki Zień?
W 2015 r. marce ZIEŃ towarzyszył skandal, kiedy to jeden z najbardziej znanych projektantów, został oskarżony przez swoich wspólników o działanie na szkodę firmy, defraudację kilkudziesięciu tysięcy złotych i kradzież części kolekcji. Było jasne, że Maciej Zień, musi zawalczyć o swoje dobre imię i markę. W efekcie, projektant wyjechał do Brazylii, gdzie wziął ślub i odciął się od medialnego świata. Razem z mężem nie zamierzał wracać do Polski. Trudna sytuacja zweryfikowała show-biznesowe przyjaźnie, a branża mody bardzo szybko wydała okrutny wyrok. Skończyły się zachwyty i komplementy mediów. Pozostali mu wierni wielbiciele jego talentu.
Według wydanego na stronie internetowej spółki oświadczenia Maciej Zień wyjechał w marcu na urlop do Brazylii, zabierając część kolekcji oraz kilkadziesiąt tysięcy złotych w gotówce bez zgody pozostałych właścicieli akcji. „Po zakończeniu planowanego urlopu nie pojawił się w siedzibie Spółki, przez długi czas nie kontaktując się ze Spółką i jej pracownikami. W okresie nieobecności Maciej upoważnił osoby niezwiązane formalnie ze Spółką, aby w jego imieniu wyniosły wszystkie projekty Spółki Zień”, czytamy dalej. Pod oświadczeniem widnieje tylko podpis „Zień Sp. z o.o.”. Później, według słów anonimowej osoby, projektant dwukrotnie pojawiał się w butiku przy ulicy Mokotowskiej w Warszawie po to, by wynieść ubrania warte kilkadziesiąt tysięcy złotych. Raz mu się to udało, drugi raz przeszkodził mu w tym przyjazd policji. To oświadczenie wywołało olbrzymie emocje. Nie ma się czemu dziwić. Ktoś, kto je napisał, nie silił się na dyplomację.
Zobacz też: Najgorętsze trendy na jesień 2016 prosto z nowego numeru magazynu VIVA! MODA!
2 z 9
Druga strona medalu
Już na drugi dzień na stronie Ewy Wojciechowskiej, dziennikarki showbiznesowej, znalazła się odpowiedź projektanta. „W związku z pojawieniem się informacji na mój temat podanych w imieniu Zień Sp. z o.o. oświadczam, że wszystkie podane informacje są fałszywe, a ich autorami są osoby nieposiadające jakichkolwiek uprawnień do upubliczniania informacji związanych z marką Zień”, pisał Maciej. Według niego za wszystkim stoi wspólnik spółki Zień, prezes jednej z firm produkujących materiały obiciowe do mebli i tkaniny dekoracyjne, który od jakiegoś czasu ma konsekwentnie realizować plan polegający na przejęciu kontroli własnościowej nad marką Zień. Projektant wymienia jego nazwisko w oświadczeniu kilka razy. „Prezes Zarządu FIRMY Zień sp. z o.o. (…) decydował o niewypłacaniu należnych mi wynagrodzeń od kilkunastu miesięcy i dług spółki w stosunku do mojej osoby z tego tytułu przekroczył już poziom akceptowalny dla mnie, o czym spółka w swoim komunikacie nie napisała. Spółka do chwili obecnej nie uregulowała w stosunku do mnie swoich zobowiązań dotyczących lat 2013, 2014 i 2015. W tym kontekście informacje o pobranych środkach pieniężnych ze spółki są nieuczciwe i krzywdzące dla mojej osoby”, kontratakował Zień. „Przedstawiona w tonie sensacyjnym informacja o pobraniu z butiku towaru, którego jestem projektantem oraz wykonawcą, i jednocześnie brak podania celu tego pobrania jest manipulacją w komunistycznym stylu, podobną do tej informacji, że zabrałem część własnych planów kolekcji”, punktował. Na zakończenie przyznał, że jedynym prawdziwym zdaniem, które pojawiło się w oczerniającym go oświadczeniu jest to, że rzeczywiście wyjechał do Brazylii.
Wojciechowska we wpisie na swoim portalu dodała też, że Zień był bardzo zaskoczony atakiem ze strony przedstawicieli spółki. „Widziałam się wczoraj z Maćkiem i po kilkugodzinnej rozmowie z nim i jego najbliższymi wiem, że ciężka walka przed nim – o swoje nazwisko, o markę i o siebie samego”, opisywała dziennikarka.
Polecamy też: Dyrektor kreatywna magazynu VIVA! MODA Agnieszka Ścibior zdradza sekrety paryskich pokazów mody!
3 z 9
Cisza po burzy
Modowa branża, a nawet całe showbiznesowe środowisko już wydały wyrok. Wielbiciele wzięli go w obronę. Wróżą mu wielką karierę poza granicami Polski, a spółce Zień spektakularny upadek. „Jesteś sercem tej firmy. A żaden organizm nie przetrwa bez serca”, piszą fani Maćka. Krytycy, internetowi hejterzy zaraz po opublikowaniu oświadczenia na stronie marki Zień rozpoczęli publiczny lincz. Według nich było kwestią czasu, kiedy „ten kolos na glinianych nogach” upadnie. Projektanta nazywają „ulubieńcem pustej Warszawki” i „beztalenciem kopiującym pracę wielkich projektantów”. Szydzą z jego orientacji seksualnej – Maciej nie ukrywa, że jest gejem – i w każdym kolejnym komentarzu jeszcze bardziej mieszają go z błotem.
Rozgoryczony Maciej, z którym udało nam się skontaktować, przyznał, że ma ochotę opowiedzieć o ciemnej stronie modowego biznesu i fałszywych przyjaźniach w branży. Do takiej rozmowy na razie jednak nie doszło. Milczą także przedstawiciele spółki. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pytania o to, kto jest odpowiedzialny za wydanie oświadczenia oskarżającego projektanta oraz jakie są dalsze plany dotyczące marki Zień.
Trędowaty?
Mimo wielkiego poruszenia Maciej nie mógł liczyć na pomoc znanych przyjaciół. Oprócz Edyty Herbuś, która w sieci napisała, że jest po stronie prawdy i trzyma za niego kciuki, nikt publicznie nie stanął w jego obronie. A przecież wcześniej z Zieniem lubili się pokazywać wszyscy. Teraz Maciej został prawie sam. Powodów może być kilka. „Ten najbardziej prawdopodobny jest taki, że nikt tak naprawdę nie wie, o co chodzi. Maciej zniknął kilka miesięcy temu, odciął się od wszystkiego. Pożegnał się z Polską. A teraz nagle wrócił i wybuchła wielka afera. Padają wzajemne oskarżenia i nikt nie wie, kto ma rację w tym sporze”, mówi nam anonimowo jeden ze znajomych projektanta. Karolina Korwin Piotrowska w felietonie opublikowanym na portalu Onet też zastanawia się, kiedy ci wszyscy tak często udzielający się znawcy mody w końcu skomentują ostatnie wydarzenia. „Czekam na taki tekst. Prawdziwie pokazujący, co jest za kulisami wypasionych pokazów. Co jest u podstaw tej tajemniczej i skomplikowanej historii. Ktoś się odważy napisać bolesną prawdę zamiast kolejnej głupawej bajki i kitu wciskanego wszystkim bezkarnie od lat?”, pyta Korwin Piotrowska. Dorota Wróblewska, która od lat obserwuje branżę, przyznała, że „takich baniek mydlanych w polskiej modzie jest wiele”. „Mamy show, ale nie mamy biznesu”, stwierdziła. Ona wierzy jednak, że to nie koniec Macieja, tylko początek innego myślenia.
„Polski Dior”
Wcześniej media wręcz prześcigały się w komplementach na jego temat. „Cudowny chłopiec”, „Artysta mody” – to tylko niektóre z określeń. Trudno się jednak dziwić zachwytowi, gdy spojrzy się na karierę Zienia. O tym, że młody, 16-letni chłopak z Lublina zajmie się projektowaniem ubrań, zadecydowała szkolna wycieczka do Paryża. Tam po przejrzeniu biografii Jeana Paula Gaultiera zrozumiał, że to jego przeznaczenie. Żeby dorównać idolowi, pierwszą kolekcję zaprezentował już rok później. Nazwał ją „Druga strona księżyca”. Po kilku miesiącach, po serii szczęśliwych zbiegów okoliczności – ubierał hostessy promujące nowe marki papierosów i alkoholu w nocnych klubach – trafił do Warszawy. Najpierw jako stylista ubierał gwiazdy do sesji w kolorowych magazynach. W końcu zdecydował, że zostanie w stolicy. Wtedy też poróżnił się z ojcem, który przerażony jego wyborem oznajmił, że syn musi radzić sobie sam. „Dla rodziców ta decyzja była szokiem. Bali się, że mogę nie skończyć szkoły, wpaść w złe towarzystwo. Teraz się z tego śmiejemy”, wspominał Maciej.
Najpierw zapraszał klientki do małego baraku na Żoliborzu. Do czasu, kiedy w tych skromnych progach odwiedziła go Aleksandra Dochnal, żona wpływowego lobbysty, i zakochała się w jego projektach. Spółka Zienia i Dochnal zaczęła działać w 2000 roku. Potężne wsparcie finansowe sprawiło, że Maciej przeprowadził się do pięknego atelier przy ulicy Szpitalnej i rozwinął skrzydła.
W ślady Arkadiusa
Klientki Zienia były zachwycone. On naprawdę rozumiał ich potrzeby. Sprawiał, że czuły się wyjątkowo. To poczucie nie opuszczało ich nawet podczas płacenia. W końcu na ubrania z jego kolekcji stać było tylko najbogatsze Polki. Mimo to w butiku zawsze było tłoczno. Maciejowi nie zaszkodził nawet szybki „rozwód” ze wspólniczką. Aleksandra Dochnal zrezygnowała ze współpracy po tym, jak jej mąż został aresztowany w związku z zarzutami o korupcję. Wtedy nazwisko Zień było już marką. Jego suknie nosiły żony znanych polityków, kobiety biznesu, gwiazdy – Małgorzata Kożuchowska, Aneta Kręglicką, a Katarzyna Rozen (teraz znana jako Kate Rozz) udostępniła mu swój paryski apartament na pierwszy pokaz w stolicy mody. Maciej łapał kolejne biznesowe okazje. Nie dostrzegał jednak tego, że traci wyjątkowość, ekskluzywność. Takie jest zdanie osób, które kiedyś z nim współpracowały. I że rozmienił się na drobne. Oprócz tworzenia nowych kolekcji ubrań, zajmował się też projektowaniem sukni ślubnych, płytek do łazienek, samochodów i wnętrz. Zaangażowanie w kolejne projekty traktował jako przejaw artystycznej natury. W listopadzie 2013 roku buńczucznie wyznał, że „znudziły go dotychczasowe projekty”. Nową kolekcję, którą nazwał „Jestem”, zaprezentował w warszawskim kościele św. Augustyna – modelki przechadzały się po nawie głównej, a z głośników leciała muzyka z filmów „Dziecko Rosemary” i „Tajemnica Brokeback Mountain”. Pokaz okazał się wielkim skandalem. W relacjach z tego wydarzenia pojawiły się porównania Zienia do Arkadiusa. On przecież też szokował, wykorzystując motywy religijne. Za użycie wizerunku Matki Boskiej i Jezusa trafił nawet do sądu. Ale dopiero teraz, po ostatnich wydarzeniach, to porównanie jest w pełni uzasadnione. Arkadiusz Weremczuk, chłopak z Parczewa, który kilka lat wcześniej zdominował branżę modową, przez niekorzystną dla siebie umowę ze wspólnikiem narobił olbrzymich długów i w niełasce musiał wyjechać z Polski. Teraz mieszka i tworzy w Brazylii. Tam, gdzie na swój długi „urlop” udał się Maciej.
Maciej Zień przyznaje, że wszystkie nieporozumienia między nim, a jego wspólnikiem zostały wyjaśnione. Na nowo, samodzielnie rozpoczyna realizacje swoich pomysłów związanych z modą jak również designem. Niecałe pół roku temu, na rynek została wypuszczona kolekcja płytek ceramicznych Tubądzin.
Tekst: Jakub Biskupski
A jak zaczęła się jego przygoda? Przypomnijmy jego historię.
Maciej Zień często gościł na łamach magazynu VIVA!. Przeczytajcie fragmenty materiałów o nim oraz zobaczcie zdjęcia z sesji projektanta w naszej galerii.
Polecamy też: Karl Lagerfeld zaprojektował kolekcję… pierścionków zaręczynowych! Mamy pierwsze zdjęcia!
4 z 9
W 2014 r. udzielił wywiadu Piotrowi Najsztubowi.
– Po co pokaz mody w kościele? Żeby ucieszyć szatana?
Maciej Zień: Nie. Po to, żeby pokazać, że świat się zmienia. Moda jest komentarzem do tego, co się dzieje w społeczeństwie.
– A jako że my przestajemy tak bezkrytycznie kochać Kościół, to dlatego w kościele?
Maciej Zień: Tak.
– I masz babo kieckę… Omal nie doszło do powtórnej konsekracji kościoła po Pana pokazie. Spodziewał się Pan takich protestów?
Maciej Zień: Może nie aż takich… Ale moja moda kierowana jest do trochę innych ludzi. Ci, którzy krzyczeli, nigdy nie będą moimi klientami. A od swoich klientek dostałem wiele gratulacji i jestem bardzo zadowolony z efektu, który osiągnąłem.
– Pysznie. Ale kościół, przynajmniej dla wierzących, to sacrum.
Maciej Zień: Tam nie było podczas pokazu sacrum.
– Jak to? Widziałem Pana zdjęcie na tle stołu, za którym było tabernakulum, w którym – jak mniemam było Ciało Chrystusa.
Maciej Zień: Nie było Ciała Chrystusa.
– Wyjęli?
Maciej Zień: Wyjęli, oczywiście. Przełamywanie tabu przez artystów jest jak najbardziej wskazane, nie chcę tutaj używać górnolotnych słów…
– Walnijmy, walnijmy!
Maciej Zień: Sztuka jest językiem arystokracji, tak przynajmniej kiedyś mówiono.
– Ale porywa masy.
Maciej Zień: O to też w sztuce chodzi, żeby poruszała. Niejedna z moich klientek bardzo się wzruszyła i miała łzy w oczach na moim pokazie. Tak przynajmniej mi to relacjonowały.
Polecamy też: Czy zgadniecie, co tym razem zaprojektował Karl Lagerfeld? To czarne pudełko z…
5 z 9
– Co je tak wzruszało?
Maciej Zień: Sama atmosfera.
– Że kościół?
Maciej Zień: Na pokazy ludzie wchodzą z wielkim hukiem, awanturują się, że „ona tutaj siedziała, ona miała miejsce”. Zawsze mnie to trochę irytowało, że zapraszam elitę warszawską, polską, a tu ludzie jak przekupy. A w tym kościele wszystko odbyło się bardzo po cichu, z godnością.
– Obserwował Pan, jak wchodzą?
Maciej Zień: Oczywiście, zza kolumny.
– Żegnali się wodą święconą?
Maciej Zień: Nie. Przecież przyszli na pokaz mody.
– Pytam, bo Polak, jak wchodzi do kościoła, nawet niewierzący, to ma odruch krzyża. A wyspowiadał się Pan potem z tej wystawy?
Maciej Zień: Nie musiałem, to wszystko było za przyzwoleniem księży. Zresztą po pokazie widziałem się z jednym z księży, bardzo piękny miałem wywiad w TVP Kultura, gdzie był jezuita, który mnie bronił i mówił…
– Ci przebiegli jezuici…
Maciej Zień: …że kościół czasów komunizmu był też miejscem spotkań ludzi, artystów, czyli że nie tylko msza.
– Kościół w czasach średniowiecza, renesansu, baroku był nawet miejscem, gdzie artyści się rodzili.
Maciej Zień: Nie chcę się porównywać do nich, bo byłoby to nadużyciem, ale nie miałem hamulców, żeby – jako artysta – w kościele pokazać swoje prace. Bo do swojej mody podchodzę jak do sztuki. Są to sukienki szyte w pojedynczych egzemplarzach, a ilość pracy w nie włożona śmiało pozwala je nazwać sztuką.
– A w którym momencie uznałby Pan, że jest świętokradcą i bluźniercą?
Maciej Zień: Gdybym pokazał rozebrane modelki, szukał taniej sensacji albo zrobił coś na wzór czarnej mszy.
Polecamy też: Wydarzenie sezonu? Pokaz Chanel… w Hawanie! Zobaczcie czym zachwycił tym razem Karl Lagerfeld
6 z 9
– Był pokaz, kościół na szczęście ocalał, można dalej odprawiać msze, choć były wątpliwości. Odprawiono mszę przebłagalną. Był Pan na niej?
Maciej Zień: Nie, zresztą gdybym był, to nie wiem, co by się ze mną stało.
– Mógłby Pan gruchnąć na kolana na środku kościoła, walnąć się w piersi. Katolicy bardzo to lubią.
Maciej Zień: Tak? Być może ja nie czuję, że zrobiłem coś złego.
– Jest Pan więc teraz bogatszy o doświadczenie skandalu. Czy skandal w polskiej modzie pomaga?
Maciej Zień: Bardzo wiele klientek już było i pozamawiało po pół kolekcji. Moje topowe klientki na pewno się poznały na tym „skandalu”. Ja każdy pokaz traktuję trochę jak egzamin, więc ten egzamin zdałem na piątkę.
– A byłby Pan skłonny, jako projektant, wziąć się za bary z tymi ikonami polskiej mody, jak na przykład strojem dziewczynki sypiącej kwiaty w Boże Ciało albo strojem polskiego małego ministranta? To są ikony.
Maciej Zień: To by było nie na miejscu z mojej strony. Jeżeli jestem zapraszany do kościoła, to nie chciałem robić taniej prowokacji.
– A wyobraża Pan sobie, że ten model stroju, jaki obowiązuje w Kościele katolickim, czyli sutanna, szal haftowany – nazwijmy tak ornat, dałoby się upowszechnić? Model męskiej sukni zapinanej na dziesiątki guzików z przodu.
Maciej Zień: W takich sukienkach chodzą już mężczyźni w Paryżu, w Londynie i to nie jest nic nowego.
– Czemu u nas nie mogę ich kupić?
Maciej Zień: Bo nie ma na to rynku, ale jeżeli będzie pan chciał, to chętnie to panu uszyję.
– Ja w takiej sukni bym pochodził. Zgłoszę się. I w Kościele katolickim, i w religii muzułmańskiej, i w buddyzmie święci mężowie, ale nie tylko, zwykli też chodzą, umownie rzecz biorąc, w sukniach. Może to jest jakiś zapomniany przez nas, ludzi Zachodu, archetyp mężczyzny? Można się spodziewać jakiegoś renesansu sukni dla mężczyzny?
Maciej Zień: On już trwa. Najbardziej znany projektant, który bardzo mocno to promuje od kilku lat, to Jean-Paul Gaultier. Potem Eric Owens, który ma bardzo dużo sukienek dla facetów, spódnic, długich T-shirtów, które przypominają sukienki.
Polecamy też: Swarovski wchodzi do domu! Czy kryształowe projekty podbiją rynek? Zobaczcie kolekcję Swarovski Home
7 z 9
– Pan czasem się budzi i myśli: Gdzie ja wylądowałem z tego mojego Lublina? Rany Julek!!!
Maciej Zień: Coś podobnego przeżyłem, kiedy po ostatnim pokazie zaproszono mnie na wywiad do TVP Kultura.
– Panu się te projekty śnią czy boleśnie wymyślają?
Maciej Zień: Nie mogę powiedzieć.
– Dlaczego?
Maciej Zień: Dlatego, że… Powiem metaforycznie: wchodzę w inne stany swojej świadomości.
– I to pomaga?
Maciej Zień: Tak. Bo się uwalniam, totalnie relaksuję, wchodzę na inny poziom milczenia.
– A sam z siebie nie może się Pan tak zrelaksować?
Maciej Zień: Nie tak szeroko, no oczywiście w pracy nie jestem non stop, ale początek tej kolekcji na pewno powstał pod wpływem takich myślowych wędrówek. Odpłynąłem totalnie, zacząłem oglądać, szperać w Internecie, co może być ciekawego, i nagle natknąłem się na tematy bardzo kościelne. Zacząłem od Mieszka I, a później pomyślałem sobie: Matko święta, jaka potęga, jaka to jest niesamowita moc, jaka energia! Tylko jednego dnia troszeczkę zwątpiłem, złapałem stracha.
– No to skąd ten strach?
Maciej Zień: Jak wszedłem do tego kościoła i powiedziałem do księdza proboszcza: „Trochę się boję, w sumie nie wiem, jak to będzie odebrane”. A on mówi: „Słuchaj, sam sobie wybrałeś taki trudny temat, więc teraz musisz go zrealizować”.
– A istnieje coś takiego, jak wyścig szczurów projektantów?
Maciej Zień: Tak.
– To smutne.
Maciej Zień: Dlaczego, to jest bardzo mobilizujące! My się nakręcamy wzajemnie! Każdy chce, żeby jego pokaz był najładniejszy, stroje najpiękniejsze i nie ma w tym nic złego. To nie jest poczucie konkurencji, które działa na mnie destrukcyjnie.
– Ale chyba konkurujecie po to, żeby jeden drugiego zniszczyć, wyprzedzić?
Maciej Zień: Wyprzedzić – tak, ale nie zniszczyć.
– Wyobraża Pan sobie sytuację, w której Pana marka upada, bo inni są lepsi?
Maciej Zień: Jeżeli ktoś dopuszcza do tego, żeby być gorszym… Ja do tego nie dopuszczam, cały czas mierzę się z tym tematem. Ale jest milion marek i dla każdego jest miejsce. Jeżeli klientka kupuje u mnie sukienkę, to nie znaczy, że nie pójdzie do Gosi Baczyńskiej czy Ani Kuczyńskiej.
– Wszystkich ma teraz na jednej ulicy Mokotowskiej, więc ma dużo łatwiej.
Maciej Zień: I może dokonywać wielu wyborów. Grunt to zyskać grono stałych klientek, którym odpowiada nasz styl, i ich nie zawieść.
Polecamy też: Nigdy nie wyszła za mąż, nie hoduje zwierząt, nie cierpi komputera i nie nosi dżinsów. Zaha Hadid dostała Złoty Medal.
8 z 9
– To jest emerytura, rozumiem, dla projektanta?
Maciej Zień: Nie, to jest coś, co nam pozwala realizować nasze marzenia, bo bez pieniędzy, niestety, nie spełnimy swoich marzeń o pięknym pokazie.
– Ile taki pokaz kosztuje?
Maciej Zień: To jest około 150–200 tysięcy złotych.
– A ile takich pokazów rocznie musi Pan zrobić?
Maciej Zień: Dwa.
– Pojawia się czasem w Panu strach, że oto nadchodzi moment, w którym trzeba pokazać kolekcję wiosna–lato, a Pan nie ma żadnych pomysłów?
Maciej Zień: Bywają takie lata.
– I co wtedy?
Maciej Zień: Depresja.
– I pierzyna, alkohol czy seks?
Maciej Zień: Staram się z tego wyjść, rozmawiając z mądrymi ludźmi, staram się trafić do problemu gdzieś w głębi siebie, szukam przyczyny, dlaczego tak się dzieje.
– Projektant musi brać udział w każdym z tych dwóch dorocznych wyścigów czy może sobie któryś odpuścić?
Maciej Zień: Pewnie może, ale to pole działania ambicji! Rok temu miałem trudną sytuację, wymyśliłem sobie ważkę, że to jest fajny owad, niby piękny, ale wygląd ma niebezpieczny. Motyw dobry dla zadziornej klientki. I na ten sam pomysł wpadli McQueen i Gucci, a oni swoje kolekcje pokazali wcześniej. Mieliśmy już poszyte sukienki na planie ważki z aplikacjami, wyszywane, wyhaftowane! Musiałem to zmienić, bo wiem, w jakim kraju mieszkam, i ludzie tutaj najchętniej piszą źle, toteż napisaliby, że skopiowałem. Szybko pojechałem do Paryża – chodzenie po nim zawsze zdaje egzamin, zawsze na coś można wpaść, coś cię zainspiruje.
– Ale co Pan ma z tymi owadami? Były ważka, skarabeusz…
Maciej Zień: Fascynują mnie! I wtedy znalazłem sklep w Paryżu, prowadzony przez Polkę, która sprzedaje zwierzęta, specjalnie preparowane, i ja tam te owady sobie kupuję. I wieszam w domu. I skarabeusz uratował kolekcję i pokaz.
– Kiedy Pan mówi o modzie, która ma obserwować świat, to można by pomyśleć, że za kilka lat takie atelier, jak Pana na Mokotowskiej, zmieni się w jakąś redakcję, że będą tam pracowali redaktorzy, dziennikarze, że będą zbierali informacje, analizowali je…
Maciej Zień: To już jest! To są domy kreatywne! Jest mnóstwo domów kreujących trendy, wyszukujących trendy.
– Pan mówi o modzie, a ja mówię o polityce, że będzie Pan miał specjalistów od Azji Mniejszej i oni powiedzą Panu, co tam się dzieje z ludźmi, że narasta tam bunt.
Maciej Zień: Moda już dziś korzysta z tego, trzeba obserwować wszystko i czytać, żeby trafić z kolekcją w punkt. Jeżeli w poprzednim sezonie wiosna–lato i początek jesieni było bardzo modne moro, to dlaczego? Dlatego, że to moro oglądamy cały czas w telewizji, te obrazki przenikają do naszej głowy. I nagle chcemy wyglądać jak żołnierze, oni są dla nas bohaterami.
Polecamy też: 81-letnia Sophia Loren jako włoska mamma. Dolce & Gabbana zatrudnili trójkę laureatów Oscara.
9 z 9
– Dożyjemy takich czasów, kiedy więcej będą mówiły o świecie nas otaczającym pokazy mody niż media?
Nie, to wszystko razem musi być połączone. I na pewno czeka nas pewien przełom, przynajmniej w Polsce. Dzięki transmisjom w Internecie pokazy w Polsce będą coraz bardziej masowo oglądane. Bardzo mocno wierzę w świat matrixa, w to, że już tak naprawdę część naszego życia jest w matriksie.
– Co to jest matrix?
Życie w cyberprzestrzeni. Dla mnie kreowanie swojego profilu na Facebooku to jest nic innego, jak avatar, który na razie jeszcze nie ma ciała. Ale to nie jesteśmy my, bo pokazujemy siebie w najszczęśliwszych momentach, dobrze zrobieni, niektórzy jako buźkę z windy.
– Ci, którzy nie będą w matriksie, to będą arystokraci?
Tak i, moim zdaniem, oni będą naprawdę tworzyli, będą znowu rządzili krajami. Taką mam wizję. Że to będzie miasto za bramą, piękne.
– Chciałby Pan w tym mieście żyć?
Tak.
– To będzie straszne, bo to będzie miasto hipokrytów. Należenie do każdego rodzaju kasty wymaga hipokryzji, bo w obrębie kasty nie okazujemy prawdziwych emocji, prawdziwych uczuć, ponieważ to zaburza nasze poczucie klasy, mylone z szacunkiem dla siebie nawzajem.
Ale mi się wydaje, że czasy arystokracji wrócą, choć nie będzie się ona zachowywać jak arystokracja setki lat temu, bo teraz są inne czasy. Znam akurat bardzo dobrze rodzinę Radziwiłłów, oni są normalni, ale mają inne ideały, a mają tę tradycję…
– Może to tylko kompleksy prowincjusza?
To nie są kompleksy! Poznałem Karola Radziwiłła – jest to jeden z moich najlepszych przyjaciół i nie zawiódł mnie nigdy! Wręcz przeciwnie, ma piękne cechy charakteru. Zaczął mi opowiadać o swojej rodzinie, pokazywać stroje jego praprababki, ja się tym zachłysnąłem! I jeżeli ktoś chce mnie nazwać hipokrytą, to niech nazwie, mnie to nie interesuje. Dla mnie zawsze ważniejsze jest moje szczęście.
– Ale skoro Pan o szczęściu… A euforia się Panu przytrafia?
Euforia…
– Nie wygląda mi Pan na człowieka, który byłby w stanie się zatracić. Jest silna samokontrola?
Tak.
– Artysto, nie budzi to w Panu żalu, że jest jednak ograniczony tą niechęcią do zatraty?
Nie, kocham swoje życie. Nic bym nie chciał w nim zmienić, żadnego momentu! Ja bardzo mocno wierzę w energię, którą mamy, i że sami jesteśmy energią. Dyskutowałem o tym bardzo długo z księdzem i on stwierdził, że teoria jest bardzo ciekawa i że pomyśli.
– Powinien się z tego wyspowiadać.
Nie, myślę, że Kościół jest gotowy na…
– Nie tylko na Zienia, ale i…?
Na zmiany.
Polecamy też: Jak wygląda nowa lodówka od Dolce&Gabbana w mrożącej krew w żyłach cenie... 150 tys. zł?