Warszawski dom Jagi Hupało. Tak mieszka najpopularniejsza polska kreatorka fryzur
Jak wam się podoba jego styl?
Miała budować dom pod Warszawą. W kształcie nowoczesnej filharmonii. Zamiast tego zamieszkała w niewielkim szeregowcu w centrum miasta. Jak Jaga Hupało oswoiła „dziupelkę”?
ZOBACZ TEŻ: Oto pracownia, w której tworzy Jaga Hupało!
Każdy, kto interesuje się fryzurami, wie, kim jest Jaga Hupało. Co więcej, wie, jak wygląda, bo od lat jej znakiem rozpoznawczym są długie, lśniące czarne włosy i równo przycięta grzywka. Kiedyś w „Wysokich Obcasach” napisano, że jej długość zależy od tego, w jakim stanie emocjonalnym znajduje się Jaga. Nie zaprzeczyła. Podczas naszego spotkania włosy niemal zakrywały jej oczy. Wygląda więc na to, że teraz jest wszystko w jak najlepszym porządku, bo im jest lepiej, tym grzywka jest dłuższa. Podobnie jak włosy, tak garderoba podkreśla osobowość. Wydaje się, że Jaga ma dwie uzupełniające się natury. Miejską i leśną. „Garderoba jest bardzo ważna, ale przez lata spędzone w tym domu nie rozrosła się za bardzo. To po prostu ulokowana przy mojej sypialni dwuczęściowa szafa z przesuwanymi drzwiami. W środku dominuje oczywiście kolor czarny, ale z coraz większą ilością kolorowych akcentów”, opowiada właścicielka. Za to w opowieści wciąż wraca do swojego drugiego domu, starej leśniczówki na Dolnym Śląsku, w której trzyma ubrania… „zielone”. Stara się być tam jak najczęściej, ale to dom w Warszawie jest tym, w którym spędza najwięcej czasu. Ulokowany w jednej z najładniejszych dzielnic Warszawy szeregowiec ukryty jest za wysokim murem i zatopiony w zieleni. Z zewnątrz niemal niemożliwe jest zajrzenie do środka. W zasadzie widać tylko schody, po których kiedyś płynęła woda, i wejściowe drzwi. Choć Jaga prowadzi dom otwarty i bardzo lubi przyjmować gości, mur wokół posesji sprawia wrażenie, jakby chciała oddzielić się od otaczającego ją świata. „Pochodzę z Dolnego Śląska. Obok mojego rodzinnego domu znajduje się stary kościół z 1733 roku. Wokół niego jest właśnie mur i fosa. Uwielbiałam chodzić tam na spacery i się bawić, mam więc z tym miejscem dobre wspomnienia. To była dziecięca kontemplacja”. W momencie, w którym musiała postawić mur, zaczerpnęła z tych wspomnień i projektów japońskiego architekta Tadao Andō. Mimo że mur oddziela ją od sąsiedztwa, często odwiedzają ją zwierzęta – jeże, ptaki i koty, które uwielbiają się na nim wygrzewać.
Miejsce zastępcze
Czy to jest twoje miejsce docelowe? – pytam, siedząc w kuchni przy zabytkowym XVIII-wiecznym stole. „Moim celem było zbudowanie domu od podstaw, więc chyba nie”, mówi. I zaraz dodaje: „ Życie to droga. Myślę, że jest to piękne miejsce, które teraz zmienia swoją rolę. Zamieszkaliśmy tu 12 lat temu i to tu wychowywałam swoje dorastające dzieci. W tej chwili, kiedy moja starsza córka Ania już z nami nie mieszka, a młodsza Antonia szykuje się do matury, atmosfera miejsca się zmienia. Przynoszę tutaj dużo pracy, bo mimo że mieszkam w mieście, mam tutaj totalną ciszę i mnóstwo zieleni. Mogę się skupić i robić dużo rozwojowych rzeczy. Ale nie pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest to ostatni punkt, w jakim mieszkam. Nikt z nas nie wie, gdzie zaprowadzi go życie. Wiem jednak, że zawsze to będzie dom rodzinny moich córek”. Jaga i jej ówczesny mąż początkowo planowali zbudować dom pod Warszawą. Mieli nawet projekt przypominający nowoczesną filharmonię. Ale wszystko poszło nie tak. Ten dom jest więc kompromisem pomiędzy tym zaprojektowanym i wymarzonym a życiem realnym. „Miałam już dość mieszkania za miastem, przy polu kapuścianym, gdzie było ciemno, dużo błota. Wracaliśmy z Burakowskiej, gdzie pracowaliśmy, po zmroku i trudno nam było się zorganizować. Przeprowadziliśmy się do mieszkania blisko Pracowni na czas budowy domu, ale tam spadł nam sufit, przeniesiono nas do innego miejsca i wtedy stwierdziłam, że już tak nie chcę. Postanowiliśmy nie podchodzić tak ambicjonalnie do tematu. Odłożyliśmy projekt domu na półkę i zgłosiliśmy się do biura nieruchomości”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jaga Hupało zainspirowana filmem „Carol” stworzyła oscarowe fryzury. Jakie i dlaczego? Zobaczcie
Medytacja w drodze
Zobaczyli dom tylko z zewnątrz. Był w stanie surowym, a oni szybko potrzebowali miejsca, w którym się zadomowią razem z córkami. Ważne było, żeby było blisko Pracowni. Wydawałoby się, że popularni i rozchwytywani styliści fryzur będą chcieli zamieszkać w miejscu, które będzie modne i piękne. „Nie szukam luksusów. Idę własnymi, nawet niewytłumaczalnymi drogami. Kieruję się intuicją. Wtedy najważniejsza była logistyka, a ten dom zapewnia mi dotarcie do Pracowni na piechotę. Wracając do domu, mam te pół godziny tylko dla siebie. I myślę wtedy o moich najbliższych. Najpierw mijam szkołę, do której chodziła moja starsza córcia, i wtedy myślę o niej. Kawałeczek dalej jest park, w którym stoi figurka, i myślę o młodszej. Gdy mijam rzeźbę Szapocznikow, zastanawiam się nad sobą, a przy platanach o więziach z innymi bliskimi osobami. Idę w skupieniu, w swoim tempie. Droga z pracy do domu jest dla mnie formą relaksu i wstępem do wyciszenia. To taka moja medytacja w drodze”, opowiada. „Jak widzisz, to miejsce, choć minęło już tyle lat, wciąż nie jest wykończone. Jest cały czas w procesie i zmienia się, bo moje ręce cały czas coś muszą robić, coś przenosić, ustawiać. Ciągle szukam nowych proporcji. W porównaniu z tym domem, który mieliśmy budować, to jest dziupelka, ale trochę nawiązuje do projektu głównego”, opowiada.
Dom na opak
Pierwsze, co rzuca się w oczy po wejściu do domu, to wielkie, wysokie na sześć metrów okna. I brak kuchni. Kuchnia jest, ale zupełnie gdzie indziej, niż można by się spodziewać. „Gdy zobaczyłam te wielkie okna, wysokie na dwie kondygnacje, wiedziałam, że tu przynajmniej na jakiś czas mogę się zatrzymać”. Wielkie tafle dają poczucie przestrzeni, a zaglądające przez nie wysokie drzewa sprawiają, że miejsce zdaje się intymne i można się poczuć jak w lesie. Na drugiej kondygnacji, na antresoli jest właśnie kuchnia i specjalny pomost ze szklaną podłogą, na którym znajdują się półki na książki. W kuchni najważniejszy jest stół, który odzwierciedla historię rodziny i jej korzenie. „Teraz jest to stół Antonii, który jest przez nią uwielbiany. Przyjechał aż z Chile, gdzie mieszkał kiedyś jej ojciec, a on otrzymał go w prezencie od swojej mamy”. Od 10 lat stół nakryty jest lustrem, dzięki czemu jest w stanie nienaruszonym, mimo że ma ponad 100 lat. W ogóle lustra odgrywają w tym domu dużą rolę. Wyłożone są nimi ściany salonu. „Czułam, że tutaj, na dole, jest miejsce dla pasji. Lustra pomagają w pracy nad ciałem, w wychowaniu dzieci i dają poczucie większej przestrzeni, a jest to bardzo ważne, bo dom wbrew pozorom nie jest taki duży – 140 metrów rozłożonych na cztery kondygnacje. Przy nich odbywa się również wiele artystycznych wydarzeń, koncertów i prób choreograficznych do moich pokazów”.
Jak ogień i woda
W salonie znajduje się fortepian, który Jaga sprezentowała sobie na 40. urodziny. Jest też kwadratowy czarny stół przypominający odwróconą piramidę i wykonana z takiego samego materiału komoda. Podłoga zalana jest żywicą, wygląda, jakby cały czas stała tutaj woda. „Jestem żywiołem ognia, więc dobrze mi w relacji z wodą”, tłumaczy. Kamienie na tarasie również zalała żywicą, by niezależnie od pogody zawsze wyglądały jak zroszone deszczem. Latem po murze płynie woda. Zdobi go też 50 ręcznie malowanych złotych kolibrów – wspomnienie z Chile. Jak przyznaje właścicielka, marki nigdy nie są priorytetem. Ważne jest, czy przedmiot jej się podoba i jaką ma energię. „Bardziej niż metka interesuje mnie człowiek, który stworzył przedmiot”. Uwielbia proste kwietniki z Warsztatu Woni Marty Gessler. Śpi na łóżku zaprojektowanym przez Antonię. Jest tu jednak kilka ikon designu, na przykład szezlong La Chaise, zaprojektowany w 1948 roku przez Charlesa i Ray Eamesów. „Podoba mi się to, że sztuka może być dostępna i funkcjonalna. Bardzo chciałam ten przedmiot mieć. Moje córki, gdy były młodsze, traktowały go jak zjeżdżalnię”. Jaga twierdzi, że lubi na nim spędzać czas, bo jest bardzo wygodny. Ale szybko dodaje, że to zależy od tego, kto jakiej wygody szuka. Podpisuje się pod słowami słynnego designera Gerrita Thomasa Rietvelda: „Fotel nie może być zbyt miękki i wygodny, ale powinien pobudzać naszą świadomość”. Próżno tu szukać kanap, w których można się zapaść. Jest co prawda jedna – stoi w jej sypialni, ale głównie przykryta jest stertami książek. Na wspomnianym już mostku ze szklaną podłogą znajduje się biblioteka wypełniona książkami i kopiami XIX-wiecznych rycin, odpowiednika fotografii prasowej, poświęconych powstaniu styczniowemu, których oryginały były prezentowane podczas zeszłorocznej Nocy Muzeów w Pracowni Jagi. „Dla mnie, kobiety kochającej wolność, niepodległość, to ważny temat – zaczynając od powstania styczniowego przez rocznicę uzyskania praw wyborczych przez Polki i 30. rocznicę okrągłego stołu”, tłumaczy ich obecność właścicielka. Jest też ławka do czytania i lampa koń. „Konia dostałam w prezencie i od razu wpasował się nie tylko kolorem. Koń to również mój znak w chińskim horoskopie. A ławka obok niego to tak naprawdę krzesło, które leży. Wyobrażałam sobie, że będę siadała na niej, zapalała lampę, czytała i piła herbatę. Ta ławka nie jest wygodna, ale pasuje do mojej filozofii. Na niej czuję się sobą. Prostują mi się myśli”.
Rozdzielona rozeta
„Kocham każdy centymetr tego domu”, deklaruje. Jej córka Antonia mówi, że to jest bardzo ładny dom, ale brakuje mu spontaniczności. „To prawda. Tutaj nic nie jest przypadkowe”. Tuż przy wejściu do salonu na szklanych drzwiach naklejone jest zdjęcie z projektu „Taniec wampirów” Romana Polańskiego, do którego Jaga Hupało projektowała peruki. Obok niego kolejne nietypowe rozwiązanie – dekorację ściany stanowi rozeta, która znajdowała się w domu rodzinnym. „Została zdjęta do remontu. Jedną część zabrałam do Warszawy, żeby ją oddać do rekonstrukcji, druga została w mojej rodzinnej posiadłości. Ale w międzyczasie umarł mój tata i nie było nastroju na wożenie rozety. Przywierciłam ją do tej ściany z myślą, że kiedyś zawiozę ją do domu”, opowiada i pokazuje też akordeon taty, który od jego śmierci jest u niej. Jest też obraz namalowany przez Olę Chaberek. „To jest moje pierwsze wspomnienie scenograficzne z opery w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Niestety, jest trudny dla dzieci, bo przedstawia bezpłciowe poranione ludzkie ciało. Leży więc dobrze zabezpieczony i czeka. Czasem go wyciągam, żeby na niego popatrzeć, a potem chowam. Dom jest przecież przestrzenią rodzinną, w której każdy powinien czuć się dobrze, dlatego najważniejsze są dla mnie pamiątki rodzinne i dzieła moich dzieci – obrazy, prace naukowe i zdjęcia”. I choć ma szlaban na kolor czarny, w jej domu próżno szukać kolorowych akcentów. Może poza jednym – zielonym słupem przy schodach. „Chciałam go nawet przerobić na betonowy, ale zrezygnowałam. Poza tym mam jeszcze kilka rzeczy, które oczywiście są czarne, więc ich już tu nie zainstaluję. Ale znajdę dla nich miejsce. Czerń symbolizuje dla mnie czystość, elegancję. Zawsze dbam o odpowiednią proporcję kolorów – czerni, bieli i betonu. Te kontrasty ożywiam roślinnym gajem”. Jaga Hupało w swoim warszawskim domu jest szczęśliwa. „Wszystko jest inaczej, niż sobie zakładałam, ale tak jak jest, też jest cudownie. Ten dom, tak jak ja, uspokoił się. Uwielbiam w nim odpoczywać. Nie ma w nim już tylu napięć. Nie ma pośpiechu. Można w nim tworzyć i rozkoszować się życiem”
Rozmawiała: Katarzyna Piątkowska
Stylizacja: Marcin Brzeziński
Zdjęcia: Max Zieliński
1 z 10
Na parterze wisi zdjęcie z „Tańca wampirów” – musicalu na podstawie filmu Romana Polańskiego, do którego projektowała peruki. Obok jest rozeta z jej rodzinnego domu na Dolnym Śląsku.
2 z 10
W salonie znajduje się czarny stół Piramida z pracowni Prestiż projektu Macieja Łubińskiego (otrzymał za niego nagrodę Diament Meblarstwa) i krzesła Louis Ghost, słynny projekt Philippe’a Starcka.
3 z 10
Salon, do którego światło wpada przez wysokie na sześć metrów okna, jest rodzinnym miejscem pasji, w którym odbywa się wiele artystycznych wydarzeń, koncertów i prób choreograficznych do pokazów.
4 z 10
Nietypowo ulokowana jest kuchnia. Znajduje się na antresoli. Umeblowana jest szafkami z Ikei. Ale najważniejszym meblem jest XVIII-wieczny stół przywieziony z Chile, rodzinna pamiątka.
5 z 10
We wnętrzach Jagi Hupało jest mnóstwo światła, a ogrom luster jeszcze bardziej optycznie powiększa przestrzeń.
6 z 10
Połączenie drewna i metalu pozwala na przeniesienie się do nieco futurystycznego świata.
7 z 10
W całym domu można zauważyć mnóstwo figur zwierząt, ale również fotografii, które przywołują wiele wspomnień.
8 z 10
Asymetryczny jednorożec zdobi jedną ze ścian. Jego różowy kolor wprowadza do wnętrza pozytywną energię.
9 z 10
W domu Jagi Hupało nie brakuje maleńkich detali i bibelotów, które mają dla niej ogromne znaczenie.
10 z 10
W łazience można znaleźć kosmetyczne skarby, a także niesamowite perfumy.