Magiczne miejsce w sercu najwyższych polskich gór, czyli Zakopane, jakiego nie znacie
Ci, którzy tu przyjeżdżali, tracili dla niego głowy
- Elżbieta Pawełek
Nie od razu Zakopane stało się perłą Tatr. Ale ci, którzy tu przyjeżdżali, tracili dla niego głowy. Tak wielka była magia tego miejsca, gdzie kończyła się Polska i cały świat. Ulegali jej artyści, pisarze i politycy, nie mówiąc o zwykłych ceprach. Na słynnych Krupówkach spotkać można było dosłownie wszystkich. O niezwykłym miejscu w sercu najwyższych polskich gór pisze Elżbieta Pawełek.
ZOBACZ TAKŻE: Majówka 2022. Skopelos: wyspa, na której kręcono kultowy film „Mamma Mia”
Zakopane - perła polskich Tatr
Trudno uwierzyć, że Tatry były kiedyś tropikalną wyspą, a Podhale morskim dnem. W skałach znaleziono szczątki ryb, małż i ślady figowców, palm i eukaliptusów. Można się tylko domyślać, ile kataklizmów i zlodowaceń musiało przejść to miejsce, aby wypiętrzyły się góry, nazywane ósmym cudem świata. Zakopane nie od razu było perłą Tatr. Wraz z torem kolejowym kończyła się tutaj Polska i cały wielki świat.
Przyjezdnym ukazywało się przedziwne i urocze miejsce, jedyne na podhalańskiej ziemi, a może i na całym globie. „Niesfornie zabudowane, oddychające kryształowym powietrzem gór i smrodem samochodowej benzyny. Miejscowość tarza się w bagnach, to wspina na zbocza Antałówki i Gubałówki, zasypia w upalne dnie, by znów drżeć pod batem halnego wiatru”, pisał znawca Zakopanego Rafał Malczewski, syn słynnego malarza, w serii wydawniczej „Cuda Polski”. Czy Zakopane mogło być jednym z nich? Wątpliwe. Wykwint i elegancja przelewały się chodnikami, obok zaś gazdowie rozrzucali gnój na ojcowskiej grzędzie. A jednak nie brakowało letników, których kusiły seledynowe zachody słońca, a zimą miłośników białego szaleństwa.
CZYTAJ TEŻ: Podróże 2022: Tej wiosny i lata zakochaj się w Paryżu!
Kim był król Tatr?
Nie byłoby jednak legendy Zakopanego bez Tytusa Chałubińskiego, który w lipcu 1873 roku przyjechał tu z córkami i żoną Antoniną za namową wielkiej aktorki Heleny Modrzejewskiej. Choć słońce prażyło przez całe lato, na Zakopane jak grom z jasnego nieba spadła cholera. Epidemia zaczęła się 1 września i ustała 10 października, jak odnotował w księdze parafialnej słynny ksiądz Stolarczyk. „Gdyby byli ludzie trochę lepiej na siebie uważali, toby był może nikt nie umarł. Podczas epidemii doktor ratował ludzi z największym poświęceniem, mnie samego prawie od śmierci wydobył. A gości tego roku było więcej, jak bywało – koło 400 osób. Najwięcej z Warszawy i Krakowa”.
W czasie zarazy Chałubiński jeździ do chorych jednokonnym wozem. „Na swój koszt dostarcza im leki, uczy higieny, co nie było łatwe, bo gdy w której chałupie zaszedł wypadek cholery, to zostawiali nieboszczyka lub chorego i zabijali szczelnie drzwi i okna […] Ciemnota przeszkadzała z początku w niesieniu pomocy”, czytamy w „Kronikach Zakopiańskich” (Wydawnictwo Czarne). Doktor uczy ludzi, jak się ratować i nie bać się zarazy. Nocą sam pomaga wynosić zmarłych, myje ich i ubiera…
„Cóż dziwnego, że góralski lud od tej pory pokochał go prawdziwie jak ojca swego. Doskonale pamiętam, jak Sabała powiedział do mnie: »Pan profesor to nie jest ziemski ciek, nogami on tu, ale serce jego w niebie«”, wspominała córka drugiej żony doktora. Po epidemii pozostały przy drogach choleryczne cmentarzyki i wielka miłość górali do Chałubińskiego. Był dla nich Królem Tatr. I używając dzisiejszego języka, najlepszym pijarowcem, który wmówił wszystkim, że to miejsce... leczy.
Reklamował Zakopane jako uzdrowisko cudownie wyciągających chorych z gruźlicy, więc wkrótce powstały tu sanatoria. Organizował górskie wędrówki, które obrosły taką legendą, że trzeba je było robić w tajemnicy. Inaczej „byłoby szło całe Zakopane”, wspominał Wojciech Kossak. Wyprawy z doktorem uchodziły za towarzyską nobilitację, kończyły się wesołą biesiadą przy ognisku, aż śpiewy niosły się echem „po wierchach”.
Ceny jak w Sankt Moritz
Urok Zakopanego przyciągał elity intelektualne i artystyczne. Na Krupówkach, jak żartowano, spotykało się więcej znajomych, artystów i pisarzy niż na Marszałkowskiej w Warszawie. Ale kiedyś, żeby tu dotrzeć, należało wynająć góralską furkę. Kurzyło się okropnie, jechało się na wiązkach siana i trzęsło okropnie. Dopiero kiedy w 1884 doprowadzono kolej żelazną z Krakowa do Chabówki, droga się skróciła. Letnicy nie szczędzili datków biednym gospodarzom, wkrótce więc ceny były jak w Sankt Moritz i mówiło się: „Kto się czuje wielkim panem, traci pieniądz w Zakopanem”.
Górale potrafili ceprom sprzedać wszystko: czyste powietrze na halach, przyśpiewkę, zbójnickiego tańczonego przy ognisku, a nawet historie wyssane z palca, jak podaje „Sielankowanie pod Tatrami” (Wydawnictwo Czarne). Lista sław, które tu zamieszkały, zdaje się nie mieć końca: Henryk Sienkiewicz i Ignacy Kraszewski, Stanisław Witkiewicz, twórca stylu zakopiańskiego i ojciec Witkacego, Chałubiński i Modrzejewska, a także Karol Szymanowski, który ostatnie lata życia spędził w słynnej Atmie, gdzie obecnie jest jego muzeum.
Do kurortu pod Giewontem chętnie przyjeżdżał Bruno Schulz, ale nie po to, żeby chodzić po górach, bo miał lęk wysokości, tylko w celach towarzyskich. W najbardziej obleganych kawiarniach, jak u Trzaski, często grywał w brydża Kornel Makuszyński, z urodzenia lwowiak, z wyboru zakopiańczyk. W słynnym zaś hotelu Morskie Oko występowały największe gwiazdy: Ludwik Solski, Mieczysława Ćwiklińska, Hanka Ordonówna, Ada Sari, Wanda Wiłkomirska, Niemen…
Miłość, miłość w Zakopanem
Zakopane jest jak z gumy, bo w sezonie jakimś cudem potrafi pomieścić 100 tysięcy gości. Najbardziej wymagający wybierają obiekty w stylu Grand Hotel Stamary z bajkowym spa czy Nosalowy Dwór Resort. Pięknymi domami w kurorcie i okolicy mogą się pochwalić znani artyści, celebryci i biznesmeni. Rezydencja Witkiewiczówka, ufundowana przez brata Stanisława Witkiewicza, Jana, należy dziś do rodziny Staraków.
Surowa górska sceneria uspokaja i zrazem porusza. „Wszędzie ta sama cisza i pustkowie, świat jakby wymarły, góry okryte w większej części jodłami i świerkami, ziemia zasypana tysiącami kamieni, jakby gruzami i zwaliskami po jakiejś burzy (…) kraj milczenia i marzenia, a tak piękny!”, pisał po wycieczce do Doliny Strążyskiej zachwycony Ignacy Kraszewski.
Nie tylko on zakochał się w Tatrach. Dziś stałą bazę mają tutaj Maciej Dowbor i Michał Żebrowski, który najchętniej odpoczywa w swoim domu w Brzegach, niedaleko Zakopanego. Jeździł tam z rodzicami jako dziecko i już wtedy marzył, żeby tam zamieszkać. „Dzięki Bogu, życie tak szczęśliwie się potoczyło, że stać mnie na kilka domów, a ten jeden, najważniejszy, jest na Podhalu. Zawsze chętnie tam wracam, bo moja willa leży na uboczu, więc mam święty spokój”, mówił Żebrowski.
Każdy góral wie też, gdzie w Kościelisku stoi wspaniały dom Sebastiana Karpiela-Bułecki. Muzyk sam go zaprojektował, jest architektem. Zaprojektował też po sąsiedzku dom dla swojej dawnej narzeczonej Kayah, nie wiedząc jeszcze, że serce skradnie mu Paulina Krupińska, była Miss Polonia, dziś gwiazda TVN. Sakramentalne „tak” młoda para w strojach góralskich wypowiedziała dwa lata temu w parafialnym kościele w Kościelisku, w towarzystwie licznej rodziny i dwójki swoich dzieci. Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel również wzięli ślub w Zakopanem, w Sanktuarium na Krzeptówkach. Miało być w tajemnicy, ale się wydało... A potem goście bawili się w hotelu Wersal należącym do Adama Bachledy-Curusia, byłego burmistrza Zakopanego.
Jak halny łeb urywa...
Czy pod Giewontem tworzy się artystyczna bohema wzorem tej, której przewodził Witkacy czy Malczewski? Jeszcze nie, ale coraz więcej znanych twarzy wiąże się z Podhalem, jak mówi Paulina Młynarska, do niedawna właścicielka Puciówki w Kościelisku. Willa, którą podarował jej ojciec, nazwana tak od słów słynnej piosenki „Jesteśmy na wczasach”, była jej domem przez 20 lat. Stąd, z pokoiku na piętrze, nadawała swoje korespondencje dla Radia ZET. Prosty drewniany dom zaprojektował przyjaciel rodziny Stanisław Karpiel. Raz na pół roku przychodziły „myjocki”, czyli góralki, żeby go wyszorować szczotami ryżowymi i proszkiem do prania. Najlepiej sprawdzał się Vizir do białego...
„Bywali tu i pili wódeczkę wspaniali artyści. Tata napisał tu dziesiątki piosenek, a ja kilka książek. To szczęśliwe miejsce z dobrą energią twórczą i najpiękniejszym widokiem na Tatry, w którym wszyscy się zakochują”, wspominała w jednym z wywiadów. W dzieciństwie często łapała choroby, więc rodzina uznała, że najlepszym lekarstwem będzie zakopiański klimat. Ale Paulina nie do końca w to wierzy. Jakim cudem ktoś słabego zdrowia miałby tu poczuć poprawę?
„Jak jest pięknie, to dech zapiera, a łzy stają w oczach. Jak sypnie śniegiem – brniesz przez zaspy albo godzinami kidasz (odśnieżasz) przed domem. Jak wieje – łeb urywa, a kiedy grzeje – marzysz tylko o tym, by zanurzyć się w zimnym potoku”, ironizuje w swojej książce „Zakopane odkopane” napisanej na spółkę z Beatą Sabałą-Zielińską (Wydawnictwo Pascal). To miejsce nie dla mięczaków, a halny nawet ze zdrowego zrobi wariata albo meteopatę. „Kiedy przyduje, nawiedzą cię najbardziej szalone wizje (…). Głowa będzie ci pękać, a z zakamarków psychiki wylezą najgorsze, dawno zapomniane lęki”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kiedyś był obiektem krytyki, dziś jest podziwiany... oto zamek Neuschwanstein!
Niebo w gębie
Bez względu na pogodę na Krupówkach niczym rzeczna fala przelewa się tłum ceprów. Tu z białym misiem trzeba strzelić fotkę, tam wstąpić na herbatkę „z prądem” lub pstrągi. Z rozrzewnieniem wszyscy wspominają dawny Cocktail Bar kuszący lodami pod nazwą sułtańskie, fantazja czy czarno-białe. Za socjalizmu stało się w godzinnej kolejce, żeby w końcu poczuć niebo w gębie...
Paulina Młynarska wspomina, jak ojciec, trzymając jedną ręką obie córki, drugą rozdawał w kolejce autografy. Ludzie się pchali, mrugali porozumiewawczo: „Panie Wojtek! Jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach”. Krupówki potrafią wyssać fortunę. Jest tu wszystko, szmelc, mydło i powidło, regionalne knajpy i ekskluzywne sklepy, jak Księstwo Góralskie kuszące sportowymi bluzami z kryształkami Swarovskiego. „Dla górali dwie rzeczy zawsze były najważniejsze – Pan Bócek, co siedzi hań wysoko na niebieskiej grani i cuwo nad syćkim i morgi (…). Bo górale, obdarzeni jakąś dziwną intuicją, zawsze czuli, że kiedyś Zakopane będzie jednym z najdroższych miejsc w świecie”, pisze tandem Młynarska–Sabała.
Mówi się, że górne Krupówki należą już do Andrzeja Stocha, jednego z najbogatszych biznesmenów, mocno inwestuje na nich również Adam Bachleda-Curuś, nazywany przez górali ABC. Sto lat temu życie kulturalne i towarzyskie kwitło w restauracji U Wnuka przy Kościeliskiej. W kącie stała pianola, stoły miały marmurowe blaty i do obiadu podawano srebrne sztućce. Spotykali się tutaj ludzie, o których głośno było w całej Polsce: Witos, Orkan, generał Haller. U Wnuka była też gospoda, zawsze pełna górali, a na podwórku rwano zęby, znieczulając delikwentów wódką. Wciąż działa tu świetna kuchnia, ale usługi nie przewidują rwania zębów. Co najwyżej halny urywa głowy ceprom. Ale spokojnie. Na szczęście jest lato.
Tekst Elżbiety Pawełek ukazał się w magazynie VIVA! w lipcu 2020 roku.