Reklama

Nie ma w Hiszpanii ważniejszego święta niż Semana Santa, choć fiesty z różnych okazji odbywają się tam niemal bez przerwy. W ciągu kilku dni na ulice wychodzą wielotysięczne procesje, czuć dym kadzideł i słychać jednostajne bębnienie. Oto hiszpański Wielki Tydzień.

Reklama

Tekst pochodzi z numeru 5/2024 magazynu VIVA!

Semana Santa - sekrety i kulisy hiszpańskiej tradycji

Szaleńcy! – myślisz, gdy orientujesz się, że sunące właśnie obok ciebie trono, zwane w niektórych regionach paso, waży kilka ton. Kilka ton. Niby nic takiego, pod warunkiem że platforma z figurą Matki Boskiej lub Jezusa przemieszcza się na kołach. Ale te w Maladze i w innych andaluzyjskich miastach kół nie mają. Mają za to setki nóg, bo niesione są na ramionach mężczyzn zwanych hombres de trono. Żeby więc nieść figurę, niekoniecznie musisz być wierzący, ale za to obowiązkowo musisz być bardzo dobrze zbudowany. Inaczej nie ma szans, żebyś wytrzymał kilkanaście godzin powolnego marszu z takim ciężarem na plecach. Podobno niektóre platformy są specjalnie tak skonstruowane, by opierały się na siódmym kręgu kręgosłupa, który jest najmocniejszy ze wszystkich.

„Można by zapytać, co facet, który grał u Almodóvara, robi tu w takim stroju? To mnie doładowuje. Takie zanurzenie w tradycję, moje korzenie, aż do przesytu. Niektórzy mogą uważać, że to kompletnie odstaje od mojego życia”, mówił w 2015 roku w wywiadzie dla „Paris Match” Antonio Banderas, który co roku uczestniczy w Semana Santa, czyli Świętym Tygodniu. W przyjeździe do rodzinnej Malagi nie przeszkodził mu nawet zawał serca, który przeszedł w styczniu 2017 roku. Aktor czynnie bierze udział w obchodach Wielkiego Tygodnia jako członek bractwa María Santísima de Lágrimas y Favores, które organizuje procesję w Niedzielę Palmową. Przynależność do bractwa jest chlubą całych rodzin, ale też wielkim obciążeniem finansowym. Muszą ponieść koszty specjalnych strojów, ale też całorocznego utrzymania i funkcjonowania hermandades, nazywanych też cofradías, i tronu, którym się opiekują.

Czytaj też: O tym, że ma jeszcze jedną córkę, dowiedzieliśmy się dopiero po jego śmierci. Robert Leszczyński doczekał się jej z uczestniczką „Baru”

Wycieczka w czasie

Niesamowite jest, jak podczas tych wielkotygodniowych procesji nowoczesne europejskie miasta, takie jak Malaga czy Sewilla, cofają się duchowo do czasów Świętej Inkwizycji.

Zanim jednak przyjdzie nam podziwiać kosztowne i ciężkie dzieła sztuki rzeźbiarskiej i złotniczej, często ze średniowiecznym rodowodem, zwróćmy uwagę, że każda procesja ma swój ustalony porządek.

Najbliżej figury mają prawo iść członkowie bractwa z największym stażem. Wielu z nich należy do niego od dziecka. Pierwsze cofradías powstały już w wiekach średnich. Nie po to, by biegać po miastach ze świętymi figurami, ale po to, by chronić chrześcijańskie miasteczka i wsie przed najazdem muzułmanów. Najstarszym bractwem w Hiszpanii jest Cofradía Penitencial de la Santa Vera Cruz z Valladolid z Kastylii i León, a w Sewilli El Silencio, które powstało w 1340 roku. Jego członkowie ślubują iść w ciszy i skupieniu, nawet bez odwracania się. Katarzyna Kobylarczyk, autorka książki „Pył z landrynek. Hiszpańskie fiesty”, pisze, że podobno nawet rozwrzeszczani sewilczycy ściszają głos, gdy są przez nich mijani.

FORUM

Konie i kaptury

Turyści z mapami w rękach krążą po Sewilli czy Maladze, wypatrując polecanych procesji. Jedną z ulubionych jest ta, która nazywa się El Exaltación, organizowana przez istniejące od XVI wieku bractwo zrzeszające członków arystokracji. Mieszkańcy Sewilli nazywają ich „Końmi”, po pierwsze, ze względu na figurę rzymskiego centuriona wstrzymującego konia, którą niosą, a po drugie, na tempo przemieszczania się.

Na czele każdego orszaku niesiony jest krzyż Cruz de Guía. Za nim podążają nazarenos. Ubrani są w tuniki ze spiczastymi kapturami z wyciętymi otworami na oczy, zwanymi capirote. Nawiązują do strojów osób skazanych przez Świętą Inkwizycję, które

wtedy były znakiem publicznego upokorzenia. Spiczaste nakrycia głowy skierowane ku niebu mają symbolizować dążenie do zbawienia. Dzielą się na nazarenos de fila, którzy idą w równych rzędach, otaczając platformę. Nazarenos de luz niosą gromnice i bardzo często sprawiają przyjemność dzieciom, które trzymają w rękach kule ulepione z wosku rozlanego na ulicach. Nazarenos sprawiają, że kule stają się większe. Penitentes to nazarejczycy niosący na ramieniu drewniane krzyże (wyróżniają się tym, że nie mają stożkowatego kaptura). Portadores niosą przedmioty należące do bractw: insygnia, księgi, a także głośniki.

Za nimi idą ministranci, grajkowie, czasem kobiety odziane w żałobne szaty z mantillami na głowach. Dopiero potem niesiona jest platforma. Co ciekawe, do 1790 roku ani kobiety, ani dzieci nie mogły uczestniczyć w procesjach, a największą karą, jaką można było ponieść za niesubordynację, była ekskomunika.

Niektórzy idą boso, inni z zasłoniętymi oczami, jeszcze inni popalają po drodze papierosy. W Sewilli kroczą po łupinach słonecznika, który skubią wszyscy, trwając w niespokojnym oczekiwaniu. Katarzyna Kobylarczyk pisze: „Najważniejszy jest słonecznik – słony, suszony, niełuskany słonecznik – i tego dnia gryzą go wszyscy. Siedzą przycupnięci na murkach, progach i krawężnikach, plując łupkami na bruk i czekając na przemarsz procesji. Sewilla w Wielkim Tygodniu wygląda właśnie tak: tłumy ludzi i asfalt usłany łupinami słonecznika niczym dodatkowa pokuta dla zakapturzonych braci, którzy za chwilę – czasem boso – po nim przejdą”.

Czytaj też: Katarzyna Dowbor odsłania kulisy relacji z pierwszym mężem. "Gdybyśmy się poznali parę lat później, nie doszłoby do tego małżeństwa"

Nie tylko dla wierzących

Czasem zmęczeni hermandades stawiają platformę na ziemi, ale gdy zabrzmi dzwonek, znów biorą na barki Maryję albo Jezusa (w Kastylii mogą to być nawet całe sceny biblijne) i idą dalej. Zdarza się, że znużeni nazarenos popijają piwo, ukryci pod kapturami, i w bocznej uliczce zajadają tapasy. Ktoś zapali papierosa, ktoś krzyknie, zagada. Można być i ateistą, ale jeśli rodzinna tradycja nakazuje wzięcie udziału w procesji, nie ma takiego, który odważyłby się odmówić.

Niby święto i podniosła atmosfera, ale w tłumie można usłyszeć okrzyki: „Ślicznotka!” wznoszone na cześć Matek Boskich niesionych na barkach mężczyzn. Najpiękniejsza podobno jest Virgen de la Esperanza Macarena z Sewilli, patronka torreadorów, której przejście poprzedza dwa tysiące sześciuset nazarenos.

Łomot bębnów, wrzask trąbek, oszałamiający zapach kadzidła i skwierczenie knotów w świecach przez cały tydzień towarzyszą uczestnikom tych spektakularnych procesji. W Sewilli, o północy po Wielkim Czwartku sześć z nich wyrusza w kierunku katedry. Do swoich kościołów wracają dopiero koło południa. Podczas przemarszu mieszkańcy, turyści i uczestnicy wydarzeń słuchają przejmujących pieśni zwanych saetas i śpiewanych w taki sposób, jak jedna z odmian flamenco, zwana cante jondo. Śpiewacy stają zazwyczaj na udekorowanych balkonach nad trasą przemarszu. Gdy na jednym z nich pojawili się Antonio Banderas i śpiewaczka Diana Navarro, wszyscy zatrzymali się i wstrzymali oddechy. Wykonana przez nią wielkopostna pieśń wywołała wielkie emocje nie tylko wśród słuchającej jej widowni, ale też w samej śpiewaczce, która jeszcze kilka minut po zakończeniu szlochała na balkonie. Antonio Banderas również był bardzo poruszony.

PAP

Biczowanie

Ile regionów, tyle tradycji. Nie w całej Hiszpanii Wielki Tydzień wygląda tak jak w Andaluzji, choć procesje odbywają się wszędzie – od małych wiosek po wielkie miasta. Najbardziej okazałe mają oczywiście miejsce w Maladze, Granadzie i Sewilli. W stolicy Andaluzji uczestniczy w niej około 50 tysięcy osób, wiele więcej obserwuje. W León i Kastylii jest najpoważniej, a w Lorce na ulicach królują konie i rydwany. Wyjątkowe są obchody w La Rioja na północy kraju, gdzie odbywa się biczowanie pątników. W tej niezwykłej procesji idą pokutnicy, nigdy kobiety, ciągnąc za sobą metalowe łańcuchy. Stąpają boso, a nagie plecy okładają biczami. Gdy już skóra zrobi się fioletowa, nacinają ją potłuczonym szkłem i na to nakładają wełniany płaszcz. Nie zostawia się ich jednak bez pomocy. Skórę naciera się im specjalnym balsamem i przemywa wodą z rozmarynem, co ma przyspieszyć gojenie. Podobno członkowie bractwa pilnują, by rany nie były zbyt głębokie.

W małym andaluzyjskim miasteczku Castilblanco de los Arroyos robi się lalki przedstawiające Judasza. W trakcie Wielkiego Tygodnia rozkłada się je po całym mieście i uroczyście podpala. Za to w Katalonii w Wielki Czwartek odbywa się dansa de la mort, czyli taniec śmierci, który jest odtworzeniem scen z Męki Pańskiej. Przy okazji uczestnicy wydarzeń przebierają się za szkielety i od północy do białego rana chodzą po ulicach z pudełkami pełnymi… prochów.

W Wielką Środę w Maladze uwalnia się jednego więźnia, a tradycja sięga czasów Karola III. Grupa osadzonych uciekła wtedy z więzienia, by ulicami nieść na barkach posąg Jezusa. Po procesji karnie wrócili do swoich cel, a wzruszony król postanowił uwolnić jednego z uciekinierów. Za to w Walencji trzeba uważać na głowę. W Wielką Sobotę mieszkańcy zrzucają z okien i balkonów stare garnki, patelnie, talerze i dzbanki z wodą, by uczcić początek wiosny.

Reklama

Gdy dzwony w Niedzielę Wielkanocną oznajmią Zmartwychwstanie Chrystusa, Hiszpanie wychodzą z trybu Semana Santa i wracają do tego, co lubią najbardziej – dobrej zabawy i jedzenia. Na ulice miast znów wychodzą kolorowe orszaki, ale tym razem figury świętych przystrojone są kolorowymi kwiatami i zewsząd rozbrzmiewa muzyka zachęcająca do zabawy. Hiszpanie odrodzili się na nowo.

FORUM
Reklama
Reklama
Reklama