Gdy stała się pełnoletnia, została gwiazdą musicalu Metro. W wieku 21 lat do góry nogami wywróciło się też jej życie prywatne. To wtedy Katarzyna Groniec i jej ówczesny partner Olaf Lubaszenko zostali rodzicami dziewczynki. Połączenie obowiązków zawodowych i macierzyńskich nie było dla sławnej mamy łatwe. Jaką dziś relację mają Marianna Linde i pani Katarzyna? Jej córka też wybrała artystyczny zawód. Od kilku lat spełnia się jako aktorka.
Katarzyna Groniec o córce. Fragment wywiadu artystki z Beatą Nowicką – VIVA! 02/2022
Podziwiam Panią, bo kiedy Marianna się urodziła, miała Pani 21 lat.
Nie byłam gotowa na macierzyństwo. Byłam przestraszona. Bałam się, że wszystko będę robić źle. Żyłam w epoce mitu, że czułe serce dobrej matki zawsze rozpozna potrzeby dziecka. A moje serce jakoś nie nadążało za tym, czego Mania ode mnie chce. Nie rozumiałam, dlaczego ona ciągle płacze. Jest głodna, ma kolkę, coś ją boli? Upłynęło kilka miesięcy, zanim „nauczyłam się” mojego dziecka. Było ciężko. Tym bardziej że moje macierzyństwo właściwie od początku było samodzielne. Nie chcę mówić, że samotne, bo nie lubię tego słowa. Powrót pod rodzicielski dach byłby dla mnie porażką. Musiałam radzić sobie sama. Teraz widzę błędy, których się nie ustrzegłam, ale w tamtej sytuacji one były nie do uniknięcia. Popełniłam błąd pojedynczego rodzica – byłam totalnie niekonsekwentna. Najpierw wprowadzałam jakieś zakazy i nakazy, a potem wyjeżdżałam na dwa, trzy dni z teatrem i gdy wracałam, wynagradzałyśmy sobie z Manią czas rozłąki. Marynarz wrócił do domu – hulaj dusza, piekła nie ma. To się w pewnym momencie zemściło.
Marianna Linde, córka Katarzyny Groniec - 2019
Fot. Bartosz Krupa/Dzien Dobry TVN/East News
Marianna ma 29 lat, moja córka Zuzia 25. Nie ma Pani poczucia, że nam władza mniej wtrącała się do prywatnego życia niż pokoleniu naszych córek?

Ja nadal jestem wolnym człowiekiem. Uważam, że jeśli ktoś nie chce mieć dzieci, to ich po prostu nie ma. Pochodzę z chrześcijańsko-katolickiej rodziny. Moje dzieciństwo i wczesna młodość były okołokościelne, ale jak się okazało, nie na tyle, żeby nie zajść w ciążę w 1992 roku. Wtedy panowały jeszcze PRL-owskie zasady, można było pójść do lekarza i oficjalnie usunąć ciążę, nie podając powodu. Wiele osób z mojego otoczenia mówiło: „Zwariowałaś?! Masz 20 lat. Kariera przed tobą, życie przed tobą, zrób coś z tym”. A dla mnie te dwie komórki to był człowiek. Nie mieściło mi się w głowie, że mogłabym „coś z tym zrobić”. Uważam, że czasami aborcja może być mniejszym złem, ale nie identyfikuję się ze stwierdzeniem, że dla własnej wygody mogę zrobić z moim ciałem, co chcę.
[…]
Fot. Marlena Bielinska/Move Picture
Marianna mówi: „Mamo, miałaś łatwiej”?

I czasami mam ochotę się z nią zgodzić, bo żyłam w świecie analogowym i może bardziej prostolinijnym, ale w nim też o swoje trzeba było walczyć. A w tym zawodzie trzeba mieć waleczny charakter. Przez moment próbowałam nakłonić ją do zmiany opcji. Tym bardziej że jeśli miałyśmy jakieś zakłócenia na linii matka–córka, to one dotyczyły moich nieobecności. Mania mi wyrzucała: „Ciebie ciągle nie było w domu”. Co jest nieprawdą. Jak pracowałam w teatrze, nie było mnie wieczorem, gdy wyjeżdżałam w trasę, to trzydniową, a potem byłam dwa tygodnie w domu. Tłumaczyłam jej, że rodzice, którzy pracują w korpo, wychodzą o dziewiątej rano i wracają o 20. Minęły lata, po czym moja córka wybiera ten sam zawód! Pamiętam, jak jej powiedziałam: „Będziesz chciała założyć rodzinę i cię nie będzie?”. „No tak, rzeczywiście” (śmiech).
____
Cały wywiad z Katarzyną Groniec znajdziesz w nowej VIVIE! Magazyn dostępny w sprzedaży od 27 stycznia. W numerze także spotkania z Michałem Rusinkiem i Pauliną Krupińską-Karpiel.

