Gdy stała się pełnoletnia, została gwiazdą musicalu Metro. W wieku 21 lat jej życie prywatne wywróciło się do góry nogami. To właśnie wtedy Katarzyna Groniec i jej ówczesny partner Olaf Lubaszenko zostali rodzicami dziewczynki. Połączenie obowiązków zawodowych i macierzyńskich nie było dla sławnej mamy łatwe. Jaką dziś relację mają Marianna Linde i pani Katarzyna? Jej córka też wybrała artystyczny zawód. Od kilku lat spełnia się jako aktorka. Z okazji dzisiejszych 51. urodzin artystki, przypomnijmy ich historię.

Reklama

Kim jest córka Katarzyny Groniec i Olafa Lubaszenki?

Gdy Katarzyna Groniec miała zaledwie 20 lat, zakochała się w Olafie Lubaszenko. Artystów połączyło głębokie uczucie, jednak ich związek nie przetrwał próby czasu. Przypomnijmy, że doczekali się córki, którą nazwali Marianne Linde. Dlaczego Linde? Ponieważ córka artystów posługuje się nazwiskiem słynnego dziadka, Edwarda Linde-Lubaszenki.

30-latka wzięła przykład ze swoich rodziców i wciąż rozwija się w świecie artystycznym. Marianne ukończyła Wydział Aktorski Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie. Niedługo potem wystąpiła między innymi w "Zakochani po uszy".

Co więcej, Katarzyna Groniec samotnie wychowywała Marianne. Nie każdy też wie, że gdy dowiedziała się o ciąży, wiele osób sugerowało jej, aby dokonała aborcji. Ona jednak postanowiła urodzić, między innymi dlatego, że pochodzi z katolickiej rodziny.

Katarzyna Groniec szczerze o córce. Oto fragment wywiadu artystki z Beatą Nowicką

Podziwiam Panią, bo kiedy Marianna się urodziła, miała Pani 21 lat.

Nie byłam gotowa na macierzyństwo. Byłam przestraszona. Bałam się, że wszystko będę robić źle. Żyłam w epoce mitu, że czułe serce dobrej matki zawsze rozpozna potrzeby dziecka. A moje serce jakoś nie nadążało za tym, czego Mania ode mnie chce. Nie rozumiałam, dlaczego ona ciągle płacze. Jest głodna, ma kolkę, coś ją boli? Upłynęło kilka miesięcy, zanim „nauczyłam się” mojego dziecka. Było ciężko. Tym bardziej że moje macierzyństwo właściwie od początku było samodzielne. Nie chcę mówić, że samotne, bo nie lubię tego słowa. Powrót pod rodzicielski dach byłby dla mnie porażką. Musiałam radzić sobie sama. Teraz widzę błędy, których się nie ustrzegłam, ale w tamtej sytuacji one były nie do uniknięcia. Popełniłam błąd pojedynczego rodzica – byłam totalnie niekonsekwentna. Najpierw wprowadzałam jakieś zakazy i nakazy, a potem wyjeżdżałam na dwa, trzy dni z teatrem i gdy wracałam, wynagradzałyśmy sobie z Manią czas rozłąki. Marynarz wrócił do domu – hulaj dusza, piekła nie ma. To się w pewnym momencie zemściło.

Zobacz także

Marianna Linde, córka Katarzyny Groniec - 2019

Bartosz Krupa/Dzien Dobry TVN/East News

Marianna ma 29 lat, moja córka Zuzia 25. Nie ma Pani poczucia, że nam władza mniej wtrącała się do prywatnego życia niż pokoleniu naszych córek?

Ja nadal jestem wolnym człowiekiem. Uważam, że jeśli ktoś nie chce mieć dzieci, to ich po prostu nie ma. Pochodzę z chrześcijańsko-katolickiej rodziny. Moje dzieciństwo i wczesna młodość były okołokościelne, ale jak się okazało, nie na tyle, żeby nie zajść w ciążę w 1992 roku. Wtedy panowały jeszcze PRL-owskie zasady, można było pójść do lekarza i oficjalnie usunąć ciążę, nie podając powodu. Wiele osób z mojego otoczenia mówiło: „Zwariowałaś?! Masz 20 lat. Kariera przed tobą, życie przed tobą, zrób coś z tym”. A dla mnie te dwie komórki to był człowiek. Nie mieściło mi się w głowie, że mogłabym „coś z tym zrobić”. Uważam, że czasami aborcja może być mniejszym złem, ale nie identyfikuję się ze stwierdzeniem, że dla własnej wygody mogę zrobić z moim ciałem, co chcę.
[…]

CZYTAJ TEŻ: Żona Macieja Stuhra po zabiegu wiele wycierpiała. Najprostsze czynności wciąż sprawiają jej ból…

Marlena Bielinska/Move Picture

Marianna mówi: „Mamo, miałaś łatwiej”?

I czasami mam ochotę się z nią zgodzić, bo żyłam w świecie analogowym i może bardziej prostolinijnym, ale w nim też o swoje trzeba było walczyć. A w tym zawodzie trzeba mieć waleczny charakter. Przez moment próbowałam nakłonić ją do zmiany opcji. Tym bardziej że jeśli miałyśmy jakieś zakłócenia na linii matka–córka, to one dotyczyły moich nieobecności. Mania mi wyrzucała: „Ciebie ciągle nie było w domu”. Co jest nieprawdą. Jak pracowałam w teatrze, nie było mnie wieczorem, gdy wyjeżdżałam w trasę, to trzydniową, a potem byłam dwa tygodnie w domu. Tłumaczyłam jej, że rodzice, którzy pracują w korpo, wychodzą o dziewiątej rano i wracają o 20. Minęły lata, po czym moja córka wybiera ten sam zawód! Pamiętam, jak jej powiedziałam: „Będziesz chciała założyć rodzinę i cię nie będzie?”. „No tak, rzeczywiście” (śmiech).

Reklama

ZOBACZ TEŻ: Poznał ich Marcin Gortat, przetrwali kryzysy. Historia miłości Tatiany Okupnik i Michała Micielskiego

Marlena Bielinska/Move Picture
Reklama
Reklama
Reklama