Reklama

Na scenie występuje od 15. roku życia. Śpiewała w chórkach u Ani Dąbrowskiej, Moniki Brodki. Osiemnastkę świętowała, grając solowy koncert. Jej piosenka „Słucham cię w radiu co tydzień” zdobyła nagrodę na festiwalu w Opolu. Niedawno ukazała się druga płyta Ani Karwan „Swobodnie”. Wokalistka opowiedziała Katarzynie Piątkowskiej o doświadczeniu depresji, wychodzeniu na prostą i długiej drodze do sukcesu. Z kolei Rafałowi Kowalskiemu z VIVY.pl o tym, dlaczego jest swoim najsurowszym krytykiem.

Reklama

Ania Karwan o dzieciństwie, terapii i pracy nad sobą

W wywiadzie w programie „Taniec z Gwiazdami” mówiłaś, że urodziłaś się w takich czasach, że alkohol w domu to była codzienność. I że wszelkie przekraczanie granic to też była codzienność.

Bo tak było. I mój dom nie był pod tym względem wyjątkowy. Ale nie chciałabym już wracać do tych spraw.

Czujesz się skrzywdzona?

Nie mam takiego poczucia. Dzisiaj też nie wydaje mi się, że przeszłam coś strasznego. Nie czuję bólu na myśl o dzieciństwie. Takiego, który powodowałby, że na jakieś wspomnienie chce mi się płakać. Nie jestem w stanie stwierdzić, kiedy nastąpił taki moment, że coś mi się w głowie przeklinało i przeszłam na drugą stronę. Czas i praca nad sobą spowodowały, że poczułam, jakby mi ktoś dał nowe życie. Szczęśliwie nie musiałam ciężko zachorować ani ujść z życiem z jakiegoś wypadku, żeby zrozumieć, że żyje się raz. Po prostu pewnego dnia odkryłam, że jestem ambitna, mam wiele sukcesów na koncie, a w ogóle nie jestem z siebie dumna ani wdzięczna, że mnie to spotkało. Zobaczyłam, że im więcej robię, tym mniej we mnie zadowolenia. Dostałam od życia tyle możliwości, wystąpiłam na pięknych scenach, pojawili się wokół mnie wspaniali ludzie, a ja byłam smutna. Zrozumiałam, że muszę się porządnie zdiagnozować, czy aby na pewno ze mną wszystko jest w porządku. I okazało się, że nie jest. To nie była moja wina ani zasługa, że nie jestem radosna.

CZYTAJ TEŻ: Kilka miesięcy temu pożegnała męża, wkrótce skończy 91 lat: „Ja się śmierci nie boję. I tak za długo żyję". Sława Przybylska o życiu po stracie męża

Wpływ na Twoje zdrowie psychiczne miały wydarzenia z przeszłości?

Depresja to nie jest choroba, która pojawia się tylko i wyłącznie z powodu traumatycznych przeżyć. Potrafi też przyjść ze względu na nieprawidłowości w biochemii mózgu. A i za to odpowiadają różne czynniki. Naczynia połączone. I forma leczenia musi być dostosowana do pacjenta. Czasami jest to psychoterapia, czasami leki, a czasami jedno i drugie.

marlena bielinska/move

Najtrudniej jest chyba zrobić pierwszy krok ku wyzdrowieniu.

Na szczęście znalazłam w sobie motywację, by zadzwonić do lekarza. Pewnego dnia zobaczyłam w telewizji śniadaniowej świętej pamięci doktora Darka Wasilewskiego – w późniejszych latach mojego przyjaciela, który opowiadał o depresji. Merytorycznie, krok po kroku, opisywał objawy, metody leczenia. Zrozumiałam, że muszę się z nim skontaktować. Zdobyłam od koleżanki numer telefonu i jeszcze tego samego wieczoru odważyłam się zadzwonić. Pamiętam, że powiedziałam mu, że przepraszam za późną porę, ale to jest ten moment albo żaden. I on przyjął mnie z otwartymi ramionami. Wiesz, dzięki tej terapii trafiłam potem na inne ścieżki rozwoju, między innymi do pani Barbary Koczanowicz, dzięki której poznałam terapię poznawczo-behawioralną i uwierzyłam w to, że słowo przekierowuje umysł. Dzisiaj, gdy mierzę się z trudną sytuacją, nie mówię: „O Boże, co teraz będzie?!”, tylko mówię: „O! Ciekawe!”. Z zalęknionego dziecka stałam się zaciekawionym dorosłym. Być może dlatego nie umiem powiedzieć, że moje wcześniejsze życie było katastrofą. Pamiętam naprawdę dużo dobrych rzeczy. Na przykład to, że tata miał niebieskie oczy, a jedno mu się przymykało, gdy się śmiał. Mnie się robi dokładnie tak samo. A gdy się śmiał, to tak głośno, że sąsiedzi słyszeli. Pamiętam, że całą rodziną urządzali sobie biesiady ze śpiewem i graniem, a moja mama tak pięknie wtedy śpiewała. Wiem, że rodzice kochali mnie i moją siostrę. Bardzo. A tata? Nie potrafił inaczej, nie miałam na to wpływu wtedy. Natomiast dorosły człowiek ma wybór. Może nienawidzić swoją przeszłość albo uruchomić w sobie wdzięczność do przodków za to, że jest na świecie. Może również stanąć twarzą w twarz z traumami i podjąć decyzję o przepracowaniu ich. Nie mam więc żalu ani do taty, ani do mamy, bo ona zrobiła, co mogła, żebyśmy z siostrą miały jak najnormalniejsze dzieciństwo, żebyśmy dorastały w spokoju i żebyśmy mogły założyć własne rodziny. Kocham moich rodziców całym sercem i wiem, że oni kochają mnie. Praca duchowa pomogła mi połączyć kroki wszystkich moich terapii i dzięki niej jestem dzisiaj wolna od gorzkiego żalu.

CZYTAJ TEŻ: Martyna Wojciechowska: „Depresję poporodową pamiętam jako traumatyczne przeżycie

Jak pogodzić się z trudną przeszłością, by pamiętać tylko te dobre rzeczy?

To bardzo długi proces. Zdrowienie ze schematów i mechanizmów, zwłaszcza tych przekazywanych z pokolenia na pokolenie, trwa. Wydaje mi się, że w pewnym momencie przepoczwarzyłam się z gąsienicy w motyla i zrzuciłam skorupę, w której zostawiłam masę wspomnień. Nigdy nie podkreślam, że miałam trudne dzieciństwo. Ale przez to, że o tym opowiadałam, ludzie kojarzą mnie z tym hasłem oraz z przemocą domową. Przypięto mi łatkę cierpiętnicy. A ja rozliczyłam się z przeszłością w terapii i nie mam żalu o to, co się wydarzyło. Gdyby się nie wydarzyło, czy ja bym była dzisiaj taka, jaka jestem? Wydaje mi się, że wszystko działo się po to, żebym przerwała jakiś schemat i mogła mieć dzisiaj w sobie spokój, radość i ciekawość przyszłości. Zastanawiam się na przykład, jaka będę za trzy lata, kiedy skończę 40 lat. Czy łatwo mi będzie przyzwyczaić do myśli, że nie jestem już najmłodszą dziewczyną? Już teraz widzę, że rozpoczął się wstęp do procesu tej zmiany i jestem wdzięczna za każdy jej krok.

Pełny wywiad z piosenkarką znajdziesz w nowym magazynie VIVA!. W numerze także zapisy spotkań z Martyną Wojciechowską, Mirosławem Baką i Sławą Przybylską.

Mateusz Stankiewicz/SameSame

Ania Karwan dzisiaj. O miejscu, w którym jest i byciu krytykiem siebie samej

Podczas sesji do najnowszej VIVY! znaleźliśmy chwilę na to, by zapytać piosenkarkę, czy w świecie pełnym różnych komentarzy i ona jest dla siebie surowa. „Bywam swoim najsurowszym krytykiem i jest to trudne. Dlatego w ostatnich dwóch latach, a zwłaszcza w ostatnim roku, staram się być dla siebie łagodniejsza. Zdziwiona byłam tym, że na zewnątrz jestem w jakiś sposób oceniana, a przecież jak ma być inaczej, skoro we mnie samej tak samo mocno podkręcona jest śruba? Gdy zaczęłam patrzeć na siebie bardziej pobłażliwie, nagle rozluźniła się wokół mnie cała energia", usłyszeliśmy przed kamerą VIVY.pl.

"To nie jest prawda, że nie czytamy komentarzy na swój temat. Każdy to robi. Mam natomiast wokół siebie ludzi, którzy zawsze mnie wspierali. A do tego widzę, że odkąd ja mam bardziej łagodny stosunek do siebie, to i ja go mam. Trzeba czasem mocno się objąć samemu", dodała Ania Karwan.

Całą rozmowę wideo możesz zobaczyć na górze strony.

Reklama

Czytaj też: Mogła stracić zdrowie i życie. Martyna Wojciechowska: „Jestem stworzona z porażek, z tego, co mi w życiu nie wyszło”

Reklama
Reklama
Reklama