„Zapytał mnie, czy jestem dziewicą?”. Dotarliśmy do ofiary dyrektora Teatru Akademickiego!
„W pewnym momencie kazał, abyśmy stanęły nago”
O tej historii mówi cała Polska! Dyrektor Warszawskiego Teatru Akademickiego Ryszard A. przez wiele lat miał molestować młode dziewczyny. Udało nam się dotrzeć do jego dawnej uczennicy, dziś już 22-letniej Ani. „Powiedział nam, że kobiety nie powinny palić papierosów, bo wtedy ich c*** śmierdzi rybą”, wyznała Monice Katarzynie Krupskiej Anna.
Piwo na castingu, niemoralne pytania
Kilka dni temu w programie Superwizjer ukazał się szokujący materiał o dyrektorze Teatru Akademickiego w Warszawie. Reporterka TVN-u ujawniła w nim kulisy pracy Ryszarda A., który przez wiele lat namawiał młode dziewczyny do rozbierania się, robienia striptizu czy proponował im seks. Vivie.pl udało się porozmawiać z jego dawną uczennicą. Jak wygląda jej historia?
„Ogłoszenie o castingu do grupy Teatru Akademickiego znalazłam w internecie. Zawsze byłam zainteresowana teatrem, grą aktorską i szukałam miejsca, gdzie mogłabym podziałać. Poszłam na casting, będąc w pierwszej lub drugiej klasie liceum. Wiedziałam, że jest to Teatr Akademicki, jednak w ogłoszeniu było podkreślone, że zapraszane są również licealistki. Więc spróbowałam”, opowiada nam Ania z Warszawy. I dodaje, że nie miała ukończonych osiemnastu lat.
Na castingu do grupy pojawili się zarówno chłopcy, jak i dziewczęta. Uczniowie musieli zaśpiewać dowolną piosenkę i wyrecytować wybrany przez siebie fragment. „Pamiętam, że już na egzaminie wstępnym pan Ryszard siedział z piwem. Zaskoczyło mnie to, ale pomyślałam, że w środowisku aktorskim alkohol jest obecny, więc stwierdziłam, że przymknę na to oko”, mówi dziewczyna. Obok Ryszarda A. siedział jego asystent, około 26-letni chłopak, a za nim aktorzy teatru. W sumie około 10 osób .
„Przyjął może dwóch chłopaków, a reszta to były dziewczyny. Pamiętam, że jedna z dziewczyn, która fantastycznie śpiewała, została odrzucona, bo... chyba za dużo ważyła. To już mi dało trochę do myślenia...”, mówi Ania.
Próby Teatru Akademickiego odbywały się raz w tygodniu, zazwyczaj w soboty. Trwały około czterech godzin. Przyszli aktorzy spotykali się w różnych miejscach, np. przy ul. Chmielnej, w piwnicy Harenda, w budynku należącym do Związku Artystów Scen Polskich w al. Ujazdowskich. „Mieliśmy otwartą salę. Pan Ryszard zazwyczaj spóźniał się na próby. Zajęcia były przeprowadzane pół na pół, tzn. pół anegdot i pół ćwiczeń aktorskich (…). On te spotkania traktował, jako spotkania towarzyskie z młodzieżą, a nie jako ćwiczenia teatru”, wspomina.
I dodaje, że do dziś pamięta, co dyrektor powiedział do niej podczas zajęć. „Zapytał się mnie, czy spałam już z kimś, czy jestem dziewicą? Często zapraszał nas też na piwo po zajęciach, chociaż wielu z nas nie miało osiemnastu lat”, opowiada dziewczyna. I dodaje, że Ryszard A. nie lubił, gdy dziewczyny paliły papierosy. „Powiedział, że kobiety nie powinny palić papierosów, bo wtedy ich c*** śmierdzi rybą”, mówi Anna.
Dlaczego przyszli aktorzy godzili się na takie traktowanie? „Mówił, że robi to po to, abyśmy odcięli się od naszej prywatności. Że aktor powinien być na scenie materiałem, który można kształtować. Że dobry aktor nie zna takiego słowa jak wstyd”, opowiada 22-latka.
Pamiętna noc w Gdańsku
Ania w Teatrze Akademickim wytrwała niecałe pięć miesięcy. Odeszła razem z całą grupą po pamiętnym wyjeździe do Gdańska. Ryszard A. zaproponował młodzieży darmowe warsztaty w jednym z ośrodków wczasowych. Na zakończenie pobytu przyszli aktorzy mieli wystąpić dla wczasowiczów.
„Pojechało nas około 15 osób i oczywiście pan Ryszard oraz jego asystent. Na dworcu Pan Ryszard był bardzo szarmancki. Mówił zebranym rodzicom, że nie będzie żadnego alkoholu i że będzie opiekował się nami”.
Próby w Gdańsku odbywały się bez Ryszarda A. Uczniami opiekowali się zatrudniony choreograf i nauczyciel od śpiewu. Ale przyszli aktorzy zawsze wieczorem dostawali zaproszenie na alkohol do pokoju dyrektora. „Drugiej lub trzeciej nocy dostałyśmy zaproszenie do niego na whiskey. Przyjęłyśmy je, bo stwierdziłyśmy, że skoro zaprasza większe grono, to nic się nie stanie. Na początku było w porządku, nie było niemiłych sytuacji. Ale w pewnym momencie pan Ryszard powiedział, abyśmy stanęły nago”, wyznaje Ania. Dziewczyny na polecenie zareagowały śmiechem i postanowiły opuścić pokój dyrektora. „Powiedział, że nie nadajemy się do tego zawodu, bo aktor musi być kreatywny. Chodziło o to, abyśmy na kartce napisały „go” i na tym „go” stanęły”, mówi.
Nastolatki całą historię opowiedziały reszcie grupy i rano postanowili opuścić hotel i wrócić do Warszawy. Dlaczego nikt nie zgłosił tego na policję? Bo w środowisku aktorskim chodziły plotki o mocnych plecach Ryszarda A., a uczniowie swoją przyszłość wiązali wówczas z teatrem. „Uwierzyłam starszemu panu, który miał pozwolenie na próby od Związku Aktorów Sceny Polskiej (…). On to wszystko ubierał w otoczkę, że chce pozbyć nas tremy...”, kończy Anna.
Prokuratura zajmie się sprawą
W poniedziałek Stołeczna Prokuratura poinformowała, że dochodzenie „w sprawie” zostało wszczęte. Oznacza to, że nie jest prowadzone przeciwko żadnej osobie, bowiem do prokuratury nie zgłosiła się żadna z pokrzywdzonych osób. Jak informuje TVN24, wszelkie próby prowadzone pod kierunkiem Ryszarda A. zostały wstrzymane. Informacje o naborach zostały również usunięte z internetu.