Reklama

Paulina Krupińska-Karpiel wraz z Sebastianem Karpielem-Bułecką i dwójką pociech prowadzą życie między Warszawą a Podhalem. Gdzie jest ich raj na ziemi? Gdzie jest im najlepiej i czy nie myślą o tym, by na stałe związać się z jednym miejscem? O tym Paulina Krupińska-Karpiel opowiedziała w rozmowie z Katarzyną Piątkowską.

Reklama

Myślisz czasem, żeby na stałe przenieść się do Kościeliska?

Żyjąc w tak dużym i szybkim mieście, jakim jest Warszawa, chyba – jak każdy – marzę o miejscu, w którym można się zaszyć i gdzie jest spokój. Na szczęście moja i Sebastiana praca pozwala nam często bywać w Kościelisku.

To Wasze miejsce na ziemi?

Sebastiana na pewno tak. Mi na razie wygodnie jest tak, jak jest. Dobrze mi i w Kościelisku, i w Warszawie. Kiedyś wygłaszałam hasła, że fajnie jest rzucić wszystko i przeprowadzić się w Tatry.

Teraz myślisz inaczej?

Łatwo mi to mówić, jak jestem tutaj na stałe, a tam jadę trochę w gości, trochę żeby odpocząć. Ale coraz częściej jest tak, że jadąc tam, muszę prowadzić normalne życie wypełnione obowiązkami. Czyli klasyczne sprzątanie, pranie, gotowanie, zajmowanie się domem. Nie jest to wyjazd na wczasy.

Zobacz też: Paulina Krupińska-Karpiel: „Bycie mamą jest jedną z fantastyczniejszych rzeczy, jakie mi się przytrafiły, ale czy to jest jedyna rola w życiu?”

Marta Wojtal

To jak to jest? Żyjecie na dwa domy?

Trochę tak. To na pewno jest miejsce na ziemi Sebastiana, bo tam są jego rodzina, jego korzenie, jego wspomnienia oraz tradycja i kultura, w której się wychował. Zawsze będzie ciągnęło wilka do lasu. Ja mam swoje stado w Warszawie, moich rodziców, brata z rodziną, moje przyjaciółki, moje ulice, zakamarki i czuję się u siebie. Zawsze jak wyjeżdżałam do pracy za granicę, to mimo że fascynowały mnie tamte miejsca, wracając do swojego domu, czułam, że jest mi w nim najlepiej. Choć dom jest tam, gdzie rodzina.

Jak więc łączycie te dwa światy?

Jak dzieci były jeszcze malutkie, staraliśmy się we wszystkie wolne dni od pracy jeździć do Kościeliska. Teraz to nie jest możliwe, bo Tosia z Jędrusiem chodzą do przedszkola i mają stałe zajęcia, ja mam program i prowadzę jeszcze firmę z suplementami premium, Sebastian koncertuje i pracuje nad nową płytą. To wszystko wymaga doskonałej logistyki i synchronizacji kalendarzy. Jak się uda to wszystko pogodzić, jedziemy na Podhale razem. Czasem Sebastian jeździ sam albo z dziećmi. Teraz on zabierze Jędrka, a ja zostanę z Tosią, żebyśmy mogły pobyć tylko we dwie. Poświęcę czas tylko jednemu dziecku, co czasem jest konieczne. Na ten moment taka sytuacja jest komfortowa i stwarza dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Ale za jakiś czas może mi się zmienić. Może rzucę show-biznes i wyjedziemy do Nowej Zelandii, która mi się marzy, i zaczniemy wieść zupełnie inne życie? Nauczyłam się brać to, co los mi daje. Na przykład nie spodziewałam się, że będę prowadziła „Dzień dobry TVN”, nie zakładałam, że urodzę jedno dziecko po drugim. Dlatego na nic się nie fiksuję, nie robię konkretnych planów. Czekam na te zaskoczenia, które ma dla mnie życie.

Jaką jesteście rodziną?

Spontaniczną. Potrafimy jednego dnia pomyśleć, że fajnie by było gdzieś polecieć, a drugiego dnia już siedzimy w samolocie. To mi daje poczucie wolności, o którym już mówiłam. Jak widzisz, dzieci mi jej nie odebrały. One są towarzyszami w tej podróży przez życie. Jesteśmy też trochę jak włoska rodzina. Są i krzyki, i spokój. Umiemy się jednak godzić, a przede wszystkim umiemy ze sobą rozmawiać.

Sprawdź też: Paulina Krupińska na zdjęciu po pierwszym porodzie: "Takie zdjęcie pokazuje jak ten czas szybko leci"

Cały wywiad z Pauliną Krupińską-Karpiel w nowej VIVIE! Magazyn dostępny w sprzedaży od 27 stycznia.

Reklama

Marta Wojtal
Reklama
Reklama
Reklama