Nieobliczalna, zadziorna, a przy tym zaskakująco wstydliwa. Maria Peszek kończy 44 lata!
- OF, AL
1 z 5
Kobieta nieobliczalna, zadziorna, a przy tym zaskakująco wstydliwa. Maria Peszek w swoich piosenkach krzyczy o kontrowersjach dzisiejszego świata. Bywa wulgarna, nie lubi owijania w bawełnę. Choć odbiega od promowanych w mediach ideałów piękna, podoba się jej to, jak wygląda i nie boi się mówić o tym głośno. Hedonizm wyniosła z domu. Prowokatorka? Oczywiście! Taka właśnie jest!
Piosenkarka kończy dziś 44 lata. Z tej okazji, przypominamy wywiad z VIVY, którego udzieliła w 2008 roku i towarzyszącą mu szokującą sesję autorstwa Zuzy Krajewskiej i Bartka Wieczorka.
Czy piosenkarka znalazła wspólny język ze słynącym z ostrych pytań Piotrem Najsztubem? Sprawdźcie!
– Słyszy Pani czasem: „ty dziwko”?
Maria Peszek: Moja ukochana, najkrótsza recenzja brzmi: „To nie artystka, to ekshibicjonistka!!! To złe, strasznie wulgarne i... jak można tak wyglądać, jak można być takim brzydkim, takim piegowatym!!!???”. Te piegi zawsze wzbudzają jakąś taką zwierzęcą odrazę.
– To pozostałość po niechęci do wikingów, nie lubimy piegów, bo wikingowie je mieli, a najeżdżali nasze sioła i gwałcili nasze kobiety.
Maria Peszek: Może. Strasznie te piegi są drastycznie oceniane. Czasem słyszę, że „z takim wyglądem” w ogóle nie wolno mi mówić o seksie. Że mam za małe cycki, żeby o tym śpiewać.
– To może operacja po to, żeby uzyskać tytuł do wypowiedzi artystycznej?
Maria Peszek: Wprost przeciwnie, jeden pan redaktor powiedział w telewizji, że jestem pierwszą artystką, która zmniejszając swój biust, zrobiła karierę. Więc tędy droga. Ale są i rzeczy fajne. Byłam niedawno w radio, dzwonili słuchacze i zadzwoniła pani z takiego malusieńkiego miasteczka i powiedziała: „Pani napisała to, co ja się bałam nawet pomyśleć”. A jakiś facet powiedział, dlaczego tak jest, że jeżeli mężczyzna pisze o seksie, o seksualności, to dostaje Nobla, a jeżeli kobieta, to jest właśnie zdzirą.
Dlaczego śpiewa o wzwodach? Jak zdobywa mężczyzn? Czy ma kompleksy? Wszystko to w naszej galerii!
Polecamy także: Brodka kontra Peszek. Dwie ekscentryczne wokalistki i dwa nowe single. Który bardziej wam się podoba?
2 z 5
Rzucają się na Panią kobiety i dziękują za piosenki o wzwodach i mokrej tęsknocie, piosenki, które pomogły im odkryć własną kobiecość?
Maria Peszek: Czasem, ale mnie najbardziej rozczulają kasjerki w supermarketach. Tam zdarzyło mi się parokrotnie spotkać z taką żywą emocjonalnością, obejmowały mnie, przytulały. Ciekawy jest też wiek tych kobiet, są jak koleżanki mojej mamy, a ona ma lat 65. Jej rówieśniczki są entuzjastycznie do tej płyty nastawione.
– Kasjerkom coś się szczególnie podoba, któraś piosenka?
Maria Peszek: Im się podoba, że ładnie wyglądam, że mam te sukienki na zdjęciach w gazetach, że wreszcie wyglądam jakoś tak porządnie... Mojej mamie też się to podoba. A serio to mówią, że fajnie jest, gdy ktoś mówi, śpiewa ich językiem. Ale kobiety to nie jest podstawowy, entuzjastyczny odbiorca tej płyty. Geje byli zawsze oddaną mi grupą i teraz też uważają, że to jest o nich płyta, ich manifest, a nie mój. Ale nagle podoba się ona heteroseksualnym mężczyznom.
– Podoba im się to, że ich kobiety śpiewają im Pani piosenki, „podają rosół z siebie swoim facetom”, proszą: „poliż mnie, I’m Polish, albo jeśli wolisz, możesz mnie posolić, albo wy... miętolić”?
Maria Peszek: Tak. Ale jest też cała masa opinii bardzo drapieżnie atakujących.
– Przy tej płycie wszyscy zastanawiają się, czy tam Pani w niej jest, czy to tylko kreacja. Pani umiejętnie, w wywiadach i wypowiedziach publicznych, zaciemnia odpowiedź.
Maria Peszek: Mistyfikacja to bardzo wartościowy element autopromocji. Na płycie jest dużo zmyślenia i oczywiście dużo mnie, w każdym z tych utworów jestem ja. Jestem gejszą i się w dywan zawijam, to są naprawdę moje przypadłości. Jak tęsknię, to po prostu się zawijam w dywan i wyję, dosłownie.
Polecamy także: Karolina Korwin Piotrowska o nowym singlu Marii Peszek.
3 z 5
– A Pani za czym wyje?
Maria Peszek: Wyję, kiedy tęsknię, jak nie ma kogoś, kogo kocham. Ale też zdarza mi się być bardzo zmęczoną samą sobą i wtedy też wyję.
– Czy warto jest tęsknić, nie lepiej się tego pozbyć?
Maria Peszek: Jestem beznadziejnie sentymentalną osobą i skrajnie emocjonalną, więc nie zastanawiałam się nad tym, czy warto. Poza tym ból jest dobrą składową życia.
– Co jeszcze, oprócz tęsknoty, jest bólem?
Maria Peszek: Frustracja twórcza jest potężnym bólem, rozczarowania ludźmi...
– A swoim wyglądem nigdy nie była Pani rozczarowana?
Właśnie mam taki defekt...
(...)
– Nie rozumiem.
Maria Peszek: Po prostu nie znoszę się malować, chcę być tak prosto z wody, ustrajać się za bardzo nie lubię, na golasa bardziej być.
(...)
– Kobiety, rozmawiając o wzwodach, są bezlitosne?
Maria Peszek: Nie, czasami są beznadziejne, niedelikatne, rzadko kiedy najbardziej wulgarne rozmowy męskie o kobietach zbliżają się do skali pogardy rozmawiających kobiet. To bardzo mi przeszkadza. Rozmawiają o fiutach dość okropnie.
– Że większe, mniejsze, twardsze, miększe?
Maria Peszek: Sprawne, niesprawne, lewoskrętne, prawoskrętne. To jest dla mnie strasznie denerwujące, bo jak mówiła moja babcia, kompletnie nieistotne jest, jak wygląda ta część ciała, tylko ważne jest, jakie ma umiejętności. Zostałam w tym duchu wychowana.
– W kulcie umiejętności?
Maria Peszek: Tak... I ciało to jest jakiś demon dla kobiet, mężczyźni chyba nie mają czegoś takiego. Kobiety za każdym razem o tym rozmawiają, o jedzeniu, o odchudzaniu, o depilacji, w związku z tym o biustach.
Polecamy także: Maria Peszek śpiewa: "Można dzielić ludzi, ciąć krzyżem jak brzytwą". Karolina Korwin Piotrowska zachwycona!
4 z 5
– Jest Pani kobietą, która sama ściąga spodnie facetowi? Jest taką zdobywczynią?
Maria Peszek: Nie, nie jestem do zdobywania, ja nigdy tak naprawdę nie zdobywałam żadnego mężczyzny. Ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Zwykle upatruję jakąś ofiarę i tak jakoś robię, że ta ofiara zdobywa mnie. Ale zdarza mi się czasem komuś ściągnąć spodnie.
– A Pani, oprócz spraw zawodowych, do czegoś potrzebni są mężczyźni?
Maria Peszek: Bardzo lubię pić alkohol z mężczyznami i bawić się w ich towarzystwie, dużo bardziej niż w towarzystwie kobiet.
– Do czegoś jeszcze się nadają?
Maria Peszek: Do tego, żeby mnie rozpuszczali.
– Czyli co robili?
Maria Peszek: Byli nad wyraz hojni w czułości, zajmowali się mną po prostu. Uwielbiam oddawać się w czyjeś ręce. Uwielbiam mężczyzn, którzy potrafią za mnie decydować o wszystkim i uwielbiam mężczyzn, którzy są inteligentniejsi ode mnie. Mam słabość do intelektualistów. Ta moja nimfomania, która teraz, dzięki ostatniej płycie, została ujawniona publicznie, dotyczy intelektu. Uwielbiam niekończące się dysputy intelektualne z mężczyznami. Rzadko mi się zdarza osiągać takie ekstazy intelektualne z kobietami. Jeśli się umawiam na jakieś randki, to zawsze są to tak naprawdę rozmowy.
– Seks Panią nie cieszy?
Maria Peszek: Przereklamowany jest.
– Nudzi, śmieszy?
Maria Peszek: Nie jest aż tak istotny, a strasznie dużo energii pochłania i te wszystkie zabiegi dokoła, a intelektualne wzwody, tfu, znowu to słowo, prześladuje mnie...
Polecamy także: Maria Peszek u Kuby Wojewódzkiego. Znowu będzie ostro?
5 z 5
– Nie miała Pani marzeń, żeby być prawdziwą nimfomanką?
Maria Peszek: W młodości miałam taki moment, minął, ale może to jest jeszcze przede mną? Mając lat 18, akurat mieszkałam w USA, mi się to przytrafiło, tam mnie nikt nie znał, a braki w języku, w umiejętności innego wyrażania siebie, sprzyjają zanurzeniu w seks. Myślę, że fascynacja seksem jeszcze do mnie wróci.
– Nie bójmy się go, pełno jest „wzwodów” na ostatniej płycie.
Maria Peszek: Rzeczywiście wzwód stał się teraz jakimś synonimem mojej twórczości. Więc seks jest dużo bardziej kosztowny niż ekstazy intelektualne, moja wymarzona randka to wyjazd do lasu albo łażenie po cmentarzach. Przy tym picie alkoholu, upadlanie się, małe iluminacje.
– Pani ma wrażliwe ciało?
Maria Peszek: Bardzo. Mam sfery ciała bardzo ważne. Mówić dalej?
– Tak.
Maria Peszek: Uszy, szyję mam straszliwie wrażliwe. I jeszcze stopy. Natomiast ten słynny biust dla mnie jest przereklamowaną sferą i nie rozumiem tego. Mogłabym żyć bez biustu, ale on zdaje się jest koniecznością.
– Wyrósł Pani i już trudno.
Maria Peszek: Tak. Natomiast kompletnie niedocenianą częścią ciała – to dotyczy każdej orientacji seksualnej – są pośladki, czyli zad. Uwielbiam to słowo. Zad jest obezwładniający.
– A co jest takiego szczególnego w zadzie?
Maria Peszek: To piękna rzecz. Pośladki są też bardzo wrażliwe, jako duży fragment skóry, zazwyczaj strasznie skrywanej. Dla mnie ważny jest mój własny zad, jak i ten, na który zwracam uwagę. A nie biust.
Polecamy także: Monika Brodka w VIVIE! mówiła: „Będę kiedyś kurą domową”. Teraz bierze ślub! Pamiętacie te zdjęcia?