Reklama

„Nie mam do niej pretensji, że odeszła. Na pewno było jej przykro. Gdyby to ode mnie zależało, pewnie walczyłbym, ale miałbym świadomość, że robię coś wbrew jej woli. A ona zasługiwała na prawo do decydowania o sobie”. Wojciech Karolak o śmierci ukochanej żony Marii Czubaszek w przejmującej i pełnej miłości rozmowie z Krystyną Pytlakowską w najnowszym numerze VIVY!.

Reklama

Krystyna Pytlakowska: Kiedy rozmawiam o Marysi, kiedy o niej myślę, zawsze czuję jej dowcip. Myślę, że Ty również.

Wojciech Karolak: Tak, i tego mi brak. Zauważyłem, że bez Marysi głupieję. Przede wszystkim dlatego, że nie mam z kim rozmawiać, bo skończyły się w tym domu rozmowy o niczym, które były najpiękniejsze. W ogóle skończyły się rozmowy.

Krystyna Pytlakowska: O niczym, czyli o czym?

Wojciech Karolak: O tym, że ktoś coś powie, druga osoba odpowie, rodzi się dygresja i z tej dygresji następna dygresja. Można się przy tym pokłócić i tak mija pięć godzin dziennie tego uroczego gadania, które miałem przez 40 lat. I raptem jednego dnia to się skończyło. Siedzę więc i milczę.

(…)

Krystyna Pytlakowska: Czasem chętnie pogadałabym z Tobą, ale Ty w dzień śpisz, a żyjesz nocą, kiedy śpią inni. Dopiero od godziny 22 czasem odbierasz telefon.

Wojciech Karolak: Tak, ale dzięki temu za bardziej naturalny odbieram fakt, że jestem sam. W gruncie rzeczy mi to odpowiada, bo nie lubię tłumów i sytuacji towarzyskich. A nie lubię ich od czasów, kiedy nie piję, czyli od bardzo dawna. Dla mnie spotkania towarzyskie bez alkoholu właściwie nie istnieją. Być może źle to o mnie świadczy, ale taka jest prawda. Najlepiej czuję się sam, kiedy mogę po prostu nic nie robić.

(…)

Krystyna Pytlakowska: Wtedy nie myślisz o Marysi?

Wojciech Karolak: Wtedy w ogóle nie myślę, ja o niej myślę w innych sytuacjach. Jeśli na przykład trafię na jakąś mszę w „czarnym” kościele, jakiś gospel w południowych Stanach. Ta muzyka tak na mnie działa, że jestem bezsilny wobec intensywności jej przeżywania. Tak mnie wzrusza, że po prostu leją mi się z oczu łzy. Dobrze, że nikogo wtedy przy mnie nie ma, bo jak ktoś głupio wygląda, to lepiej, by był wtedy sam. Ale mówię o tym dlatego, że w chwilach, gdy myślę o Marysi, robi mi się to samo. Wystarczy ułamek sekundy, okruch jakiegoś wspomnienia i raptem przypominam sobie, jak siedziałem przy tym komputerze, a ona obok sobie spała w fotelu. I jak się strasznie martwiłem, że wysycha i niknie.

Krystyna Pytlakowska: Widziałeś jej odchodzenie.

Wojciech Karolak: Tak, ale liczyłem na to, że tak prędko nie nastąpi. Że ona jest takim modelem, który w ten sposób może funkcjonować bardzo długo.

Krystyna Pytlakowska: A tymczasem życie ją spalało. Ale nie bała się śmierci. Sama mi o tym mówiła.

Wojciech Karolak: Ona w ogóle miała do śmierci dziwny stosunek. Dziwny dla mnie, bo ja mam instynkt życia, którego jej brakowało. Mam odruch, żeby żyć. Może dlatego, że się przywiązuję do doczesności, do przedmiotów, do miejsc. Oczywiście do ludzi najbardziej. Jestem bardzo przywiązany do tego, co przeżyłem. Mój mózg resetuje złe wspomnienia. Pamiętam tylko to, co było piękne i dobre.

Więcej przeczytasz w najnowszym numerze VIVY!

Bartek Wieczorek/LAF AM

Reklama

Polecamy też: Cel Tomasz Kalita. Dlaczego internetowi hejterzy atakują chorego na raka polityka?​

Reklama
Reklama
Reklama