Reklama

Magdalena Zawadzka i Gustaw Holoubek byli małżeństwem przez 35 lat. Wspólnie doczekali się syna, Jana. Ich miłość rozdzieliła śmierć wybitnego aktora. Artystka w rozmowie z Krystyną Pytlakowską opowiedziała o wyjątkowej więzi, która ich połączyła. Ufali sobie bezgranicznie, wspierali, darzyli trwałym uczuciem.„Ofiarował mi tyle dobra, mądrości i bezwarunkowej miłości, że stały się światełkiem, które prowadzi mnie przez życie”, wspomina aktorka. Magdalena Zawadzka zdradziła nam, jak wyglądało ich pierwsze spotkanie. Zanim aktorka poznała Gustawa Holoubka, była żoną operatora filmowego. Jednak to małżeństwo nie przetrwało próby czasu.

Reklama

Wróćmy do faktów. Rzadko wspominasz swojego pierwszego męża…

Być może zbyt wcześnie podjęłam decyzję o wyjściu za mąż. Miałam 19 lat, studiowałam, grałam w filmach, wyjeżdżałam, byłam stale czymś zajęta. Mój mąż jako operator filmowy także wyjeżdżał i był zajęty swoją pracą. Nasze drogi się rozeszły i rozstaliśmy się bez wzajemnego żalu i w zgodzie.

Rozwiodłaś się dla Gustawa?

Tak, dla Gustawa. Zabawne, że obaj panowie znali się od dawna i bardzo się lubili. Mąż zażartował, że oddaje mnie w dobre ręce. Był bardzo dobrym, kochanym człowiekiem.

O życiu z Gustawem napisałaś trzy książki.

O życiu z Gustawem napisałam w jednej z nich – „Gustaw i ja”. Dwie następnie „Taka jestem i już!” i „Moje szczęśliwe wyspy” dotyczą już innych wspomnień, ale w każdej przewija się pamięć o Gustawie. Ofiarował mi tyle dobra, mądrości i bezwarunkowej miłości, że stały się światełkiem, które prowadzi mnie przez życie. Kochał mnie taką, jaką byłam i jestem. Ale on cały czas jest przy mnie obecny. Ja po prostu dojrzałam wtedy do tego małżeństwa i dostałam miłość bez granic. Taką piękną, która niczego ode mnie nie wymagała, nie żądała. Tylko żebym się nie zmieniała, żebym niczego nie robiła na siłę. Żebym była.

Sprawdź też: Gustaw Holoubek: ostatni taki gentleman. Ciut chuligański

Krzysztof Opaliński

Kiedy tak naprawdę Gustaw się Tobą zainteresował? A Ty nim? Wtedy, gdy chciałaś przejść przez oszklone drzwi?

Pierwszy raz spotkałam Gustawa podczas zdjęć do filmu „Spotkanie w »Bajce«”. Miałam 17 lat i to był mój debiut. Zaproszenie na kawę przez Gustawa Holoubka i Andrzeja Łapickiego tak mnie speszyło, że odmówiłam, chciałam gwałtownie odejść i nie zauważywszy oszklonych drzwi, wybiłam głową szybę. Myślę, że dawałam się wtedy zauważyć. Po skończeniu studiów graliśmy razem w dwóch spektaklach Teatru Telewizji, ale nie zwróciliśmy na siebie uwagi. Kiedyś Gustaw przyszedł za kulisy po obejrzeniu programu kabaretu Dudek i bardzo serdecznie wszystkim gratulował, także i mnie. I znowu nie zapaliło się w nas ostrzegawcze światełko. Widocznie nie był to jeszcze ten moment.

Gustaw Holoubek zagrał Gustawa-Konrada w „Dziadach”, od których zaczął się przewrót polityczny w Polsce, choć potrzebowaliśmy jeszcze ponad 20 lat, by dokonała się przemiana ustrojowa. Byłaś na „Dziadach”?

Niestety, nie zdążyłam przed zdjęciem ich z afisza Teatru Narodowego, bo sama grałam. Ominęło mnie tak wielkiej rangi wydarzenie artystyczne, w którym wielka kreacja Gustawa zapisała się w historii teatru, a to, co stało się potem, jest już w historii Polski. Po wydarzeniach związanych ze zdjęciem „Dziadów” Gustaw odszedł z Teatru Narodowego. Dyrektor Teatru Dramatycznego Jan Bratkowski zaproponował mu angaż i główną męską rolę w przedstawieniu „Życie jest snem” Calderóna w reżyserii Ludwika René. Ja zostałam obsadzona w głównej roli kobiecej. Równocześnie dostałam propozycję zagrania głównej roli kobiecej w filmie i bardzo się do tego zapaliłam. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, że poszłam do dyrektora z prośbą, żeby zwolnił mnie z roli w teatrze. Dyrektor spojrzał na mnie i spokojnie zapytał: „Czy pani zwariowała? Ma pani grać z Gustawem Holoubkiem i pani odmawia?”. Momentalnie wrócił rozum, wycofałam prośbę i przyznałam, że mój pomysł, delikatnie mówiąc, był niefortunny. Zaczęły się próby czytane, na których dyskutowaliśmy o sztuce, rolach i kształcie przedstawienia. Z nosem utkwionym w tekście nie zwracałam uwagi na siedzącego naprzeciwko Gustawa. Natomiast reszta obsady od razu zauważyła, że dzieje się coś nietypowego. Jeden z kolegów powiedział mi, że Gustaw nie spuszcza ze mnie wzroku i cokolwiek mówi – żart czy uwagę – kieruje to do mnie. Spojrzałam i chyba dopiero wtedy zobaczyłam go tak naprawdę po raz pierwszy.

Widocznie los czekał na ten szczególny moment.

Znałam Gustawa Holoubka ze sceny, filmu, telewizji, z poważnych dramatycznych ról, ale nie przyszło mi do głowy, że prywatnie jest tak czarującym, wesołym człowiekiem. Jego inteligencja, mądrość, poczucie humoru coraz bardziej mnie oczarowywały. Ale byłam butna i nie dawałam się łatwo usidlić. Potrafiłam na pytanie: „W którą stronę pani idzie?” odpowiedzieć: „W przeciwną niż pan!”. Gustaw jednak nie dawał za wygraną i nie wiedzieć kiedy zakochałam się. A potem potoczyło się nasze wspólne życie i o nim napisałam w moich książkach.

Czytaj też: Gustaw Holoubek we wspomnieniach Magdaleny Zawadzkiej

Cały wywiad z Magdaleną Zawadzką w nowym numerze VIVY!. Magazyn jest dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 10 lutego.

KRZYSZTOF WOJDA/REPORTER
Reklama

Magdalena Zawadzka i Gustaw Holoubek, na światowej premierze filmu Pianista w reżyserii Romana Polańskiego w Filharmonii Narodowej w Warszawie, 2002 rok

Marlena Bielińska
Reklama
Reklama
Reklama