Reklama

Magdalena Cielecka, jedna z najwybitniejszych polskich aktorek rzadko mówi o sobie, prawie nigdy o sprawach prywatnych. W wywiadzie z Krystyną Pytlakowską w najnowszej VIVIE! opowiedziała bardzo szczerze o swoich początkach w zawodzie, trudnym dzieciństwie i o tym, jak radzi sobie z problemami.

Reklama

Polecamy też: „Dzięki graniu w serialach mogę spłacać kredyty”. O czym jeszcze Magdalena Cielecka opowiedziała w najnowszej VIVIE!?

„Miałam krótkie epizody terapeutyczne w chwilach bezradności. Nigdy jednak nie poddałam się terapii kompleksowej i takiej od początku do końca. Jestem jednak przekonana, że warto sięgać po pomoc, chociaż swój rodzaj leczenia każdy znajduje sam. Dla mnie tak naprawdę terapią jest moja praca, chociaż sugerowano mi nawet, że przyjmując ekstremalne role rozsypuję się psychicznie, bo one mnie niszczą. Tylko, że w pewnym momencie zrozumiałam, że praca to moja siła, ponieważ dzięki niej wyrzucam, wypalam złe emocje, oczyszczam się. Na scenie mogę bezkarnie wyryczeć się, wykrzyczeć obdarowując postaci, które gram, swoimi doświadczeniami i przeżyciami, i wychodzę z tego eksperymentu lżejsza o to, co mnie niszczyło. Dla mnie więc praca aktorki jest darem”.

Magdalena Cielecka wychowała się w małym miasteczku Żary. Dlaczego wybrała zawód aktorki?

„Miałam po prostu szczęście, że trafiłam na panią Elżbietę Jatulewicz, która w naszej szkole podstawowej zajmowała się szkolnym teatrem. A może to był nawet rodzaj przeznaczenia, że spotykałam osoby, które we mnie to aktorstwo obudziły, inaczej zostałabym nauczycielką albo dziennikarką w Częstochowie. Należałam wtedy do ruchu oazowego, dziś jestem daleko od Kościoła, uważam wręcz że poza wyjątkami, stał się szkodliwy. Natomiast w latach 80. Kościół spełniał rolę kulturalno-oświatową, był wentylem do wolności i swobodnego myślenia. Oaza była miejscem, gdzie czytało się poezję. Poznałam tam ludzi otwartych i poszukujących. Ktoś mi podetknął Camusa, ktoś inny Gombrowicza siejąc we mnie ziarno, które zaczęło kiełkować”.

Sama przyznaje jednak, że gdyby nie dostała się do szkoły teatralnej nie próbowałaby drugi raz jak wielu jej kolegów. Jak mówi, była na etapie poszukiwania siebie. Wiązało się to z przeżyciami z domu rodzinnego. Jej mama pracowała jako księgowa, tata był kierowcą i zmagał się z problemem alkoholowym.

„To nie były tragiczne doświadczenia. Ojciec był po prostu chory - tak to dzisiaj postrzegam. Ale nigdy nie stosował przemocy, nigdy mnie nie uderzył. Moje dorastanie nie było aż tak traumatyczne”. (…) I w liceum, a potem w szkole teatralnej cały czas poszukiwałam sama siebie na wielu płaszczyznach. Nie wiedziałam kim będę i chce być. Dzisiaj wiem, że to między innymi jest syndrom DDA – dorosłego dziecka alkoholika, które nigdy nie wie do końca, czy jest na swoim miejscu. Ta wątpliwość towarzyszy mi przez całe życie, ale pojawia się zwłaszcza kiedy się dorasta i stoi na rozstaju. Ciągle miałam poczucie, że gdzieś jestem tylko na chwilę i z przypadku, że jeśli nie napiszę dobrze klasówki, to mnie ze szkoły wyrzucą”.

Nowa VIVA! z Magdaleną Cielecką na okładce od 26 stycznia w kioskach.

Zuza Krajewska/LAF AM

Polecamy też: Magdalena Cielecka, Monika Brodka, Maria Peszek w kampanii polskiej marki VASINA. Warto ją mieć na oku!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama