Maciej Stuhr czule o mamie: „Jeśli cokolwiek wiem o uczuciach, to dzięki niej. Nauczyła mnie wrażliwości”
„Od ojca nauczyłem się o tych uczuciach, które demonstruje się na scenie”
- Beata Nowicka
Za chwilę świętuje 48. urodziny, ale dożywotnio został „młodym Stuhrem”. Aktor, reżyser, konferansjer, felietonista, wykładowca akademicki. Syn, ojciec i ojczym. Obywatel. Maciej Stuhr otwiera przed Beatą Nowicką serce i duszę. Opowiada, jak się czuje w tym „najlepszym z możliwych światów”. Co zawdzięcza mamie? Aktor z czułością mówi o rodzicach i łączących ich relacjach.
Maciej Stuhr o rodzicach w wywiadzie VIVY!
Wobec kogo czuje się Pan bardziej bezbronny: Tadzia czy Matyldy?
Wobec obojga, ale w zupełnie różnych aspektach. Odkąd mój syn powiedział, że jestem srogi, staram się być przede wszystkim miłym tatusiem, chociaż jakiś element srogości jest wpisany w figurę ojca, którą mam w głowie, i ona wiąże się z autorytetem. Nie chciałbym, żeby ten autorytet był przemocowy, ale ojciec – według mnie – między innymi po to jest, żeby dziecko czasami postawić do pionu. A z drugiej strony dzieci mogą sobie z nami pozwolić na o wiele więcej niż ktokolwiek inny. Wiedzą, że mogą nam wejść na głowę i w tym sensie jestem momentami bezbronny. Jak te oczka popatrzą i zatrzepoczą rzęski: „Tatusiu, pójdziemy na te drugie lody też?”. Mimo że tam jest przecież cukier! „A sorbet?”. Dobra, chodźmy na sorbet.
Pana ojciec kiedyś dowcipnie mi powiedział, że na 40 lat małżeństwa 20 spędził poza domem.
Nie było go, rzeczywiście, ale ja nigdy tego braku nie odczuwałem boleśnie. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że lubiłem, że ojca nie ma, a potem wraca z dalekich krajów i opowiada fantastyczne historie o świecie, pracy, filmach i ludziach. I jeszcze prezenty przywozi. A ponieważ też był srogi, kiedy znikał, w domu było trochę luźniej. Siostra potrzebowała go bardziej, jego czasu, fizycznej obecności niż ja. Jest w niej jakiś rodzaj tęsknoty za tatą z dzieciństwa. Są ludzie, których niezwykle cenię i lubię, z którymi wiąże mnie lub wiązała niezwykła więź, jak z Jankiem Nowickim, który odszedł, a z którym przez ostatnie 10 lat widziałem się chyba dwa razy. Miałem poczucie, że nic się między nami nie zmienia.
[...]
Ma Pan poczucie, że w relacji ojciec–syn powoli wchodzi Pan w nową rolę?
Mam w ogóle nową odsłonę w tej relacji. Tato, jak pani wie, jest bardzo schorowanym starszym panem. Pięć–sześć lat temu odwiedziliśmy rodziców na wsi. Ojciec próbował naprawić leżak. Ja czytałem gazetę, coś pisałem, a on siedział i siedział nad tym leżakiem. Po godzinie powiedział: „Maciek, chodźże mi tutaj pomóc. Weź to pociągnij i zobacz, czy da się to w ogóle wyjąć”. Podszedłem i jednym ruchem wyjąłem. „O Jezu, dzięki, no nie mogłem sobie z tym poradzić”. Dla mnie to był szok. Moment przejścia. Mój heros, najsilniejszy na świecie ojciec, po prostu nie ma już siły. Ta chwila wryła mi się w pamięć. Nie chcę już więcej mówić o ojcu. Na amerykańskich filmach zawsze jest scena, w której policjant, aresztując gościa, mówi: „Wszystko, co od teraz powiesz, może być użyte przeciwko tobie”. Kiedy mówię o ojcu, nie ma „może”. Wszystko, co powiem, zostanie użyte przeciwko mnie.
Czytaj też: Maciej Stuhr o stanie zdrowia ojca. Podziękował lekarzom za uratowanie jego życia
Przecież jeden incydent – godny potępienia – nie przekreśla całego życia i twórczości człowieka!
Pani Beato, ja mówię, co będzie. Nie co ja i pani powiemy w tej rozmowie, tylko jak to zostanie zinterpretowane. Będzie: „Młody Stuhr broni ojca pijaka”. W takim żyjemy świece. Tak już jest. Proszę, nie rozmawiajmy o tym.
Dorota Masłowska powiedziała niedawno, że w Polsce „hejt stał się zjawiskiem przemysłowym”. Straszne to… Co Pan zawdzięcza mamie?
Jeśli cokolwiek wiem o uczuciach, to dzięki niej. Od ojca nauczyłem się o tych uczuciach, które demonstruje się na scenie. Mama nauczyła mnie wrażliwości. Ci, którzy nie znają mojej mamy, uważają, że jestem podobny do ojca, a ci, którzy znają oboje rodziców, mówią, że do mamy, i fizycznie, i osobowościowo. Dostałem od niej bagaż rzeczy pięknych, ale również takich, które stanowią jakiś problem. Mama jak ma powiedzieć, co ona by chciała, już jest zakłopotana i ma ochotę przepraszać. Ja to bardzo dobrze znam. Wolę się wycofać, niż walczyć o swoje. Perwersyjnie nauczyłem się czerpać z tego satysfakcję.
Czytaj też: Aleksander Kwaśniewski nie jest osobą wierzącą. Boi się tylko jednego
Jeden z moich ulubionych felietonów z Pana książki to ten o klonowaniu. Siebie.
Wziąłem to z filmu „Mężowie i żona” H. Ramisa, gdzie klonował się Michael Keaton. Bardzo śmieszny film, a myśl nęcąca. Jeden klon przydałby mi się do bycia ojcem, ze dwa co najmniej do obsłużenia zawodowych spraw. Kolejnego poświęciłbym małżonce jako romantyk, który zabiera ją na randki w podróż na Księżyc i wozi łódką po oceanach. Chętnie sklonowałbym się dla samego siebie. Żeby móc uprawiać sporty, chodzić samemu do teatru i kina, na filmy dobre i złe. Kto wie, może rozpocząłbym jakiś etap hulaszczego trybu życia, na który nigdy sobie nie mogłem pozwolić, a przynajmniej od wieków nie pozwalałem w imię wartości wyższych. Mam jeszcze szereg niezrealizowanych hobby, marzy mi się na przykład kurs doskonalenia jazdy samochodowej, rozpoczęcie kariery golfisty, wspinaczka, podróże. Żona jest zakochana we wszelkich formach biwakowania, kamperowania, dlaczego nie…?
Rozmarzył mi się Pan, Panie Maćku…
(śmiech) No tak, ale póki co mamy siebie w liczbie jeden i trzeba to życie jak najmądrzej przeżyć, a to jest trudne. Często zastanawiamy się z żoną, co jest nie tak. Dlaczego na przykład nie robimy więcej tego, co naprawdę lubimy i cenimy, tylko nam to gdzieś przecieka przez palce. I nie znajdujemy odpowiedzi. Każdy dzień to są nowe decyzje. Czy będziemy mądrzy, czy głupi. Czy zrobimy coś dobrego, czy coś złego. Wmawiamy sobie i innym, że są jakieś ideały, i to jest największa ściema naszych czasów, bo potem następuje bolesny upadek autorytetu. Nagle się okazuje, że ten ktoś, kogo wynieśliśmy pod niebiosa, jest po prostu człowiekiem, który popełnia błędy. Każdy z nas codziennie stoi przed możliwością zrobienia czegoś dobrze albo źle. Każdego dnia trzeba wykonać tę pracę od nowa.
Cała rozmowa do przeczytania w nowej VIVIE! Magazyn jest dostępny w punktach sprzedaży od 15 czerwca.
Barbara Stuhr, Maciej Stuhr, 17.03.2018 Na planie programu Dzien Dobry TVN