Reklama

Spełnia się na scenie i przed kamerą. Na pierwszym miejscu stawia rodzinę. Maciej Stuhr jest ojcem Tadeusza i Matyldy oraz ojczymem Stanisława. Czy w wychowaniu dzieci powtórzył casus swojego taty? Jerzy Stuhr powiedział kiedyś, że ze względu na charakter swojego zawodu większość czasu spędzał poza domem. Był tatą nieobecnym, nieuczestniczącym. "Nie było go, rzeczywiście, ale ja nigdy tego braku nie odczuwałem boleśnie. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że lubiłem, że ojca nie ma, a potem wraca z dalekich krajów i opowiada fantastyczne historie o świecie, pracy, filmach i ludziach. I jeszcze prezenty przywozi", mówi Maciej Stuhr w rozmowie z Beatą Nowicką.

Reklama

Z tatą łączy go wyjątkowa relacja. W ostatnim czasie Jerzy Stuhr zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi, a ostatnie miesiące kosztowały go sporo stresu. Może liczyć na ogromne wsparcie rodziny. "Tato, jak pani wie, jest bardzo schorowanym starszym panem. [...] Mój heros, najsilniejszy na świecie ojciec, po prostu nie ma już siły", mówi Maciej Stuhr, i dodaje: "Nie chcę już więcej mówić o ojcu. [...] Wszystko, co powiem, zostanie użyte przeciwko mnie".

Maciej Stuhr o relacji z ojcem. A jakim ojcem sam jest dla dzieci?

Wobec kogo czuje się Pan bardziej bezbronny: Tadzia czy Matyldy?

Wobec obojga, ale w zupełnie różnych aspektach. Odkąd mój syn powiedział, że jestem srogi, staram się być przede wszystkim miłym tatusiem, chociaż jakiś element srogości jest wpisany w figurę ojca, którą mam w głowie, i ona wiąże się z autorytetem. Nie chciałbym, żeby ten autorytet był przemocowy, ale ojciec – według mnie – między innymi po to jest, żeby dziecko czasami postawić do pionu. A z drugiej strony dzieci mogą sobie z nami pozwolić na o wiele więcej niż ktokolwiek inny. Wiedzą, że mogą nam wejść na głowę i w tym sensie jestem momentami bezbronny. Jak te oczka popatrzą i zatrzepoczą rzęski: „Tatusiu, pójdziemy na te drugie lody też?”. Mimo że tam jest przecież cukier! „A sorbet?”. Dobra, chodźmy na sorbet.

Pana ojciec kiedyś dowcipnie mi powiedział, że na 40 lat małżeństwa 20 spędził poza domem.

Nie było go, rzeczywiście, ale ja nigdy tego braku nie odczuwałem boleśnie. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że lubiłem, że ojca nie ma, a potem wraca z dalekich krajów i opowiada fantastyczne historie o świecie, pracy, filmach i ludziach. I jeszcze prezenty przywozi. A ponieważ też był srogi, kiedy znikał, w domu było trochę luźniej. Siostra potrzebowała go bardziej, jego czasu, fizycznej obecności niż ja. Jest w niej jakiś rodzaj tęsknoty za tatą z dzieciństwa.

[...]

Krzemiński Jordan/AKPA

Jerzy Stuhr, Maciej Stuhr, Próba spektaklu " Bal manekinów"

Piętka Mieszko/AKPA

Jerzy Stuhr, Maciej Stuhr, Herbalife Triathlon Gdynia

Przy Matyldzie, dziś 23-letniej, budował Pan swoją karierę i w ojcostwie trochę powtórzył casus ojca. To nie jest zarzut.

Nie było mnie, ale jak już byłem, to dużo bardziej niż mój ojciec. Byłem – jak to się dziś mówi – rodzicem uczestniczącym, czego mój ojciec nigdy nie uprawiał. To było pokoleniowe. Wtedy nikt takiego ojcostwa nie praktykował i nie możemy dzisiaj tego oceniać. Mój tato nie był uczestniczący, a ja wyszedłem na ludzi. Nie wiem, czy moje dzieci wyjdą na ludzi. Może będą czuły się lepiej, nie mając problemu z tym, że tatuś nigdy im nie powiedział, że je kocha, bo tatuś, owszem, mówi, ale to nie znaczy, że będą miały usiane różami całe życie. I jak dorosną, winą obarczą rodziców. Bo kogóż?

[...]

Prawda, choć absurdalnie zabrzmiała. Jedno z najważniejszych odkryć psychologii: dzieci, owszem, słuchają naszych mądrości, ale przede wszystkim patrzą na nasze życie.

Powiedziała mi to terapeutka, gdy chciałem zasięgnąć u niej rady, jak postępować z dorastającą córką: „Panie Macieju, dzieci wychowuje się do 12. roku życia”. Ależ co pani opowiada?! „Do 12. roku życia dzieci obserwują i wdrukowują na twardy dysk nie to, co pan do nich mówił, tylko kim pan przy dzieciach był”. Potem albo za tym podążają, albo temu zaprzeczają, ale zawsze się do tego będą odnosić. Dziś Matylda ma 23 lata. To, że jest dorosła, wbrew pozorom niewiele zmienia. Myślę nawet, że teraz wkraczamy w bardzo ciekawy okres, kiedy zaczniemy się poznawać już nie jako tato z córką, ale jak ludzie.

Czytaj też: Maciej Stuhr czule o mamie: „Jeśli cokolwiek wiem o uczuciach, to dzięki niej. Nauczyła mnie wrażliwości”

Bartek Wieczorek/ Visual Crafters

W Tadziu widzi Pan siebie?

Jest teatromanem. Skądś to znam… Jak tylko się dowie, że idę do teatru, to on też idzie. Czy to Warlikowski, czy „Wujaszek Wania”. Fascynuje go świat teatru: zmiana świateł, dekoracji, fakt, że aktorzy po jednej stronie kulisy są tym, a po drugiej – tamtym. Ta magia przyciąga go jak magnes.

Kiedy Krzysztof Kieślowski poprosił ojca, żeby w „Dekalogu X” zagrał Pan jego syna, na początku się wzbraniał. Pan pozwoli Tadziowi wejść na plan?

Pewnie. Rodzice nie są od tego, żeby zabraniać dzieciom takich rzeczy. Oczywiście trzeba być ostrożnym, żeby dziecku nie stała się jakaś krzywda, ale zobaczymy. Oboje dzieci są bardzo nieśmiałe, przynajmniej przy mnie. Jestem prawie pewien, że to musi być moja wina. Nieśmiałość w tym zawodzie może stanowić problem…

[...]

Jest Pan ojcem i ojczymem. Nauczył się Pan czegoś od Stasia?

Nauczyłem. Jest niebywałym bratem dla Tadzika. Nieraz o tym rozmawialiśmy, że różnica między mną a moją siostrą była niefortunna, pięć i pół roku. Między Stachem a Tadkiem jest dokładnie taka sama i nie stanowi dla nich problemu. Staś nigdy nie dawał bratu odczuć, że jest gówniarzem, który powinien dać mu święty spokój. Przeciwnie. To czasami Tadek od niego ucieka, a Staś ma dla niego wiele czułości. Są naprawdę fantastycznym rodzeństwem. Aż mnie to zawstydziło w stosunku do mojej siostry. Zobaczyłem, że nie otoczyłem jej taką czułością, jaką mogłem.

Bartek Wieczorek/ LAF AM

Przeczyta i będzie jej miło. Ma Pan poczucie, że w relacji ojciec–syn powoli wchodzi Pan w nową rolę?

Mam w ogóle nową odsłonę w tej relacji. Tato, jak pani wie, jest bardzo schorowanym starszym panem. Pięć–sześć lat temu odwiedziliśmy rodziców na wsi. Ojciec próbował naprawić leżak. Ja czytałem gazetę, coś pisałem, a on siedział i siedział nad tym leżakiem. Po godzinie powiedział: „Maciek, chodźże mi tutaj pomóc. Weź to pociągnij i zobacz, czy da się to w ogóle wyjąć”. Podszedłem i jednym ruchem wyjąłem. „O Jezu, dzięki, no nie mogłem sobie z tym poradzić”. Dla mnie to był szok. Moment przejścia. Mój heros, najsilniejszy na świecie ojciec, po prostu nie ma już siły. Ta chwila wryła mi się w pamięć. Nie chcę już więcej mówić o ojcu. Na amerykańskich filmach zawsze jest scena, w której policjant, aresztując gościa, mówi: „Wszystko, co od teraz powiesz, może być użyte przeciwko tobie”. Kiedy mówię o ojcu, nie ma „może”. Wszystko, co powiem, zostanie użyte przeciwko mnie.

Przecież jeden incydent – godny potępienia – nie przekreśla całego życia i twórczości człowieka!

Pani Beato, ja mówię, co będzie. Nie co ja i pani powiemy w tej rozmowie, tylko jak to zostanie zinterpretowane. Będzie: „Młody Stuhr broni ojca pijaka”. W takim żyjemy świece. Tak już jest. Proszę, nie rozmawiajmy o tym.

Cała rozmowa do przeczytania w nowej VIVIE! Magazyn jest dostępny w punktach sprzedaży od 15 czerwca.

Reklama

Zobacz też: Maciej Stuhr o stanie zdrowia ojca. Podziękował lekarzom za uratowanie jego życia

Zuza Krajewska
Reklama
Reklama
Reklama