Lenka Klimentova o narodzinach synka: „Dla nas obojga jest to przeżycie, jakiego dotąd nie doświadczyliśmy”
„Poczułem szczęście i satysfakcję, że zaczynamy nowe życie jako rodzina”, mówi tancerz
- Krystyna Pytlakowska
Połączyła ich miłość i pasja do tańca. Lenka i Jan Klimentowie siedem lat temu stanęli na ślubnym kobiercu. Niedawno spełnili swoje marzenie o rodzicielstwie. Na świat przyszedł ich syn Cristian. „Bardzo długo staraliśmy się o dziecko, bo aż sześć lat. Cała rodzina czekała na moment, kiedy powiemy, że się w końcu udało. Nie ukrywam, że zostaliśmy rodzicami jako jedni z ostatnich wśród naszych najbliższych", wspomina Lenka Klimentova. Małżonkowie opowiedzieli nam o dniu, w którym powitali na świecie swojego synka. Tancerka obawiała się porodu.
Lenka i Jan Klimentowie o dniu narodzin synka
Jak narodziny dziecka zmieniają małżeństwo?
Lenka: Nie oszukujmy się, trochę zmieniają. Myśleliśmy, że zawsze będziemy spali w jednym łóżku, a mały w swoim łóżeczku, albo nawet nauczymy go spać w drugim pokoju. Teraz jednak muszę przyznać rację tym, którzy mówili, że tak się nie uda. Ja nawet śpię „w połowie”, bo tak mają matki. Gdy słyszę jakiś dźwięk, od razu się budzę. Dużo zmieniło się więc pod kątem snu. Chociaż staramy się z Jankiem opiekować Cristianem pół na pół. Kobieta nie może być zajęta przy dziecku przez 24 godziny na dobę.
Stoicie nad łóżeczkiem i podziwiacie Waszego synka?
Lenka: Oczywiście. Jeśli trzymam Cristiana na rękach i czuję ból w plecach, to gdy patrzę na maluszka, przestaje mnie boleć. Obserwujemy każdy jego ruch.
Bałaś się porodu?
Lenka: Bardzo. Kiedy rodzi się pierwszy raz w życiu, nie ma się przecież pojęcia, jak to naprawdę wygląda. Słuchamy różnych opowieści, a każda matka ostrzega przed czymś innym. Kobieta, która nie rodziła, zawsze jest zdana na własne przeczucia.
Czytaj też: Lenka i Jan Klimentowie o trudnej drodze do rodzicielstwa: „Nigdy nie straciliśmy nadziei”
Rodziłaś naturalnie?
Lenka: Chciałam rodzić naturalnie. Poród zaczął się normalnie, ale po jakimś czasie położna zadecydowała, że coś się dzieje nie tak, i zawołała lekarza. A lekarz obawiał się, że dziecko ma pępowinę owiniętą wokół szyi. Szybko więc zawieziono mnie na salę operacyjną i zrobiono cesarkę. I dobrze, bo synkowi spadało już tętno. Ale na drugi dzień wszystko było dobrze. Przywieźli mi Cristianka po południu i mogłam nareszcie zobaczyć swojego syna. Niesamowite przeżycie!
Janku, co poczułeś, gdy pierwszy raz zobaczyłeś synka?
Jan: Byłem trochę przestraszony. Bałem się, czy mogę go dotknąć, żeby mu nie zrobić żadnej krzywdy. Był taki malutki, chociaż ważył ponad trzy kilogramy. Miałem w sobie obawy i troskę, żeby wszystko było dobrze. Zwłaszcza że po porodzie założyli dziecku maseczkę i podali tlen. Czekałem przed salą operacyjną, aż go wywiozą i mi go pokażą. I nie mogłem utrzymać rąk w spokoju, tylko robiłem nimi różne akrobacje. Myślałem też cały czas o Lence, czy z nią jest wszystko dobrze. To był naprawdę stresujący moment.
Daliście chłopcu na imię Cristian. Jak przeżył ten pierwszy miesiąc?
Lenka: Cristian ma bardzo duży apetyt, więc położne mówią, że wszystko jest dobrze. Wszyscy twierdzą, że jest bardzo podobny do Janka. Cały Janek. Dzieci się zmieniają, więc jak będzie starszy, nie wiadomo jeszcze, co odziedziczy po mnie, a co po tacie. Najważniejsze tylko, żeby był zdrowy.
Jan: A ja, kiedy już mogłem odetchnąć po urodzeniu Cristiana, poczułem szczęście i satysfakcję, że się w końcu udało i że zaczynamy nowe życie jako rodzina.
[...]
Sprawdź też: Syn Łukasza Nowickiego i Haliny Mlynkovej skończył 19 lat! Tak wygląda dziś Piotr
Was łączy taniec, ale nie tylko.
Lenka: Teraz łączy nas też Cristian. Na dobre i na złe. Na całe życie.
Syn objawia już jakiś charakter?
Jan: Oczywiście, ma charakter po żonie, ale i po mnie. Czasami jest niecierpliwy. Ma dużo energii i się cały czas porusza. Nawet przebiera paluszkami. Uśmiecha się, robi miny. Chyba rozwija się w nim jakiś dancer.
[...]
2023 rok będzie dla Was niezwykły.
Lenka: Tak, bo mamy Cristiana i po tylu latach przeprowadzamy się w końcu do naszego własnego mieszkania. Kupiliśmy je przed pandemią, a teraz będziemy się tam przeprowadzać. Już się nie mogę doczekać.
Jan: Mieszkanie odbieramy w marcu i zaraz szybko będziemy wykańczać. Mamy już projekt, wszystko więc musi się udać.
Chcecie zostać w Polsce na stałe?
Jan: W Czechach mamy rodzinę, starszych rodziców, którymi trzeba będzie się zaopiekować. Ale teraz naszym domem jest Polska. I to nowe mieszkanie, pierwsze nasze prawdziwe. Lenka, Cristian, ja i pieski…
Cały wywiad w nowym numerze VIVY! w punktach sprzedaży w całej Polsce od 26 stycznia.