Reklama

Taka miłość nie zdarza się często. Oboje sławni, piękni i wierni. W najnowszym dwutygodniku VIVA! Jarosław Bieniuk wspomina swoje życie z Anną Przybylską. Kochali się i kłócili, jak włoska rodzina. O wielkim uczuciu i o tym, jak szkoliła go ukochana kobieta, opowiada Krystynie Pytlakowskiej.

Reklama

Zachowywałem się egocentrycznie. Kiedy Ania próbowała mnie wyciągać na spacery, buntowałem się. Chodzenie z wózkiem przez półtorej godziny wokół osiedla doprowadzało mnie do furii. Zwłaszcza gdy byłem poobijany po meczu. Ale chodziłem, bo wiedziałem że Ania wtedy czuje się szczęśliwa. Bardzo lubiliśmy też kino, oglądaliśmy wszystkie nowości filmowe, to była nasza odskocznia od codzienności.

- A telewizję oglądaliście całą rodziną leżąc na dużym materacu.

Tak, leżeliśmy na łóżku i oglądaliśmy filmy. Specjalnie zamontowałem w sypialni telewizor. Powstawała wtedy między naszą piątką szczególna więź, jak zawsze, gdy robi się coś wspólnie.

- A co się stało z Twoim egocentryzmem?

Ania z nim walczyła, nigdy mi nie odpuszczając. Próbowała odzwyczaić mnie od wygodnego, kawalerskiego życia. Gdy się ma partnerkę, rodzinę, nie można czytać książki, kiedy przyjdzie na to ochota, chodzić z chłopakami na piwo kiedy się zechce, czy pograć na komputerze. A ze mną różnie bywało. Ania wracała z różnych swoich zajęć i obowiązków i o coś mnie prosiła, ale jak się wciągnąłem w moją ukochaną komputerową grę, odpowiadałem: „Zaraz, zaraz”. I nagle ciach, korki wyłączone, a ja krzyczę, że nie zapisałem wyników. Takie były nasze początki. Nie jest łatwo nauczyć się być z drugim człowiekiem… Ania całe życie walczyła o to, żebym pomagał jej w domu, była bardzo poukładana, lubiła wokół siebie porządek, więc beształa mnie za porozrzucane skarpety, za spodnie wiszące na krześle, czy porzucone w przedpokoju buty. A ja musiałem się tego dopiero nauczyć, bo jako jedynak byłem przez mamę dość rozpieszczony.

- Potem podobno układałeś nawet buciki dzieci.

Nauczyłem się tego, że świat nie kręci się wokół mnie. Kiedyś pożaliłem się mamie męża mojej szwagierki, czyli siostry Ani. Siedzieliśmy wtedy przy stole, a Ania krzyczała: „Znowu buty porozwalane! Kiedy się nauczysz?”. Zresztą Oliwia teraz robi to samo (uśmiech). Spytałem: „Pani Helu, kiedy pani mężowi odpuściła, bo Ania mnie cały czas wychowuje?”. A ona spokojnie: „Odpuści ci! Jeszcze trochę musisz wytrzymać”. My byliśmy ze sobą już wtedy osiem lat i właściwie Ania do końca mnie wychowywała. Nie odpuściła.

- Mówiła, że kłócicie się jak włoska rodzina.

To prawda, kłóciliśmy się głośno, impulsywnie, ale szybko się godziliśmy nie chowając urazy. Ciche dni między nami właściwie się nie zdarzały. Byliśmy dla siebie czuli, wrażliwi, lecz nie słodziliśmy sobie nawzajem.

- A co się dla niej liczyło?

Na pewno bardzo kochała swoją pracę, która dawała jej mnóstwo satysfakcji i przyjemności. Zawsze chciała być aktorką, rozwijać się w tym zawodzie. Była bardzo ambitna i ta ambicja ją napędzała, dawała jej pozytywną energię. To był świat, w którym dobrze się czuła. A drugi to nasz dom.

- Dom był dla niej ważniejszy niż praca.

Nie słyszałem jeszcze, żeby ktoś powiedział, że praca jest dla niego ważniejsza od rodziny. Praca bez stabilnego domu i rodziny naprawdę niewiele znaczy. Żeby być szczęśliwym, trzeba mieć wszystko w komplecie, pracę i kogoś, kogo się kocha, na kim można się oprzeć, dla kogo warto żyć i pracować. Ludzie lubią być podziwiani, doceniani i dzielić się tym podziwem z najbliższym człowiekiem. Ania to miała, Ani się to udawało. A poza tym lubiliśmy się zabawić, zwłaszcza gdy wyjeżdżaliśmy na wakacje, na narty. Ania była towarzyska, ja tak samo. Lubiliśmy spotykać się ze znajomymi, pośmiać się, pożartować. To także składało się na nasze życie.

- Śni Ci się?

Dwa razy mi się przyśniła. Tylko dwa. Zastanawiam się, czemu tak rzadko. Ale ja nie przywiązuję wagi do snów

O tym, jak rodziła się ta miłość. O rodzeniu i wychowywaniu dzieci. O wielkiej tęsknocie Jarosława Bieniuka po odejściu Anny Przybylskiej przeczytasz w najnowszym dwutygodniku VIVA! Na rynku od 18 maja 2017 r.

Zuza Krajewska/LAF AM
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama