Wszędzie biegały karaluchy, ktoś chciał mnie porwać. Iza Miko opowiedziała VIVIE! o pierwszych dniach w Nowym Jorku
- BEATA NOWICKA
Ma urodę porcelanowej lalki, ale jest niesamowicie twarda. Miała 15 lat, kiedy dostała się do School of American Ballet i zamieszkała w Nowym Jorku zupełnie sama. W Stanach żyje już 21 lat. Ukończyła wyższe studia z… tęsknoty i kochania na odległość. O swoim szalonym, pełnym punktów zwrotnych życiu i pierwszych dniach pobytu w Nowym Jorku Iza Miko opowiada Beacie Nowickiej.
Polecamy też: „Jadłam tylko ryż i arbuza, brakowało mi kremu”. Iza Miko mówi nam o „Azja Express”. Dziś finał show
– Miałaś 15 lat, kiedy dostałaś się do najlepszej szkoły na świecie – School of American Ballet w Nowym Jorku. Twoja mama pożyczyła pieniądze od rodziny i przyjaciół, żebyście mogły obie polecieć na ten egzamin. Opowiadała mi, że do dziś pamięta swój lęk i ogromne wyrzuty sumienia, kiedy zostawiała Cię zupełnie samą w Nowym Jorku, na dodatek w dość ponurym miejscu.
W tej ogromnej radości, że zostałam przyjęta, nagle dotarło do nas, że ja nie mam gdzie mieszkać. A przede wszystkim, że w ogóle nie mamy na nic pieniędzy. Całe szczęście dyrektorka School of American Ballet zapewniła mamę, że częścią stypendium jest też akademik i wyżywienie.
– Problem polegał na tym, że szkoła chciała, abyś zaczęła naukę w następnym semestrze, bo nie mieli miejsca w akademiku, ale Twojej mamy nie było stać na drugi bilet Warszawa–Nowy Jork.
Wiedziałyśmy, że to jest moja jedyna szansa: zostaję albo wracam do domu bez biletu powrotnego. I znowu pomogła nam pani dyrektor. Zaczęła dzwonić po różnych znajomych i po kilku godzinach załatwiła mi miejsce w Centro Maria, blisko Lincoln Center Plaza, w którym mieściła się moja szkoła. To był ośrodek dla hiszpańskich dziewcząt, które sprawiały problemy, prowadzony przez zakonnice. Było 10 pokoi na piętrze, w każdym 3–4 dziewczyny i jedna wspólna łazienka. W każdym pokoju metalowe piętrowe łóżka z poplamionymi materacami, metalowa szafka przytwierdzona do ściany, jedno krzesło, goła betonowa podłoga i zakratowane okno. W pokoju było strasznie zimno i wszędzie biegały karaluchy.
– Większość – nie tylko 15-latek – zdecydowanie wróciłaby do domu. Ty – nie. Twoja mama mówiła mi, że była bardziej przerażona tym widokiem niż Ty.
A potem policzyła wszystkie pieniądze, jakie jej zostały, i poszłyśmy do Macy’s, domu towarowego, w którym kupiła mi żółtą narzutę na łóżko z falbaną, żółtą pościel i dywanik, żeby ocieplić wnętrze. Dzień później mama wyjeżdżała do Warszawy, była nieszczęśliwa, choć starała się to ukrywać. Martwiła się o mnie. Zapytała, czy ja uważam, że ona zwariowała, zostawiając mnie samą w Nowym Jorku.
– Nie dziwię się.
Do dziś pamiętam tę rozmowę w parku przy Hudson River. Siedziałyśmy na ławce, była przepiękna pogoda, ale nam było smutno. Bardzo chciałam spróbować swoich szans w Nowym Jorku, więc powiedziałam: „Mamuś, nie! Nie zwariowałaś. Ewidentnie Pan Bóg tak chciał, bo zobacz, do tej pory wszystko samo dobrze się ułożyło. Więc nie martw się, dam sobie radę”.
– Scena jak z filmu Woody’ego Allena. Miałaś dar przekonywania, mama zaufała Ci, wróciła do Polski, ale przez kilka tygodni rozmyślała o tym, jak sobie radzisz.
Radziłam sobie całkiem nieźle. Kąpałam się zazwyczaj w środku nocy, po kryjomu, bo tylko wtedy łazienka była pusta. O godzinie 21 musiałam być w łóżku, nie mogłam mieć gości, o żadnych chłopakach w ogóle nie było mowy. Szybko zaczęłam dorabiać, sprzątałam łazienki w studiach tanecznych, sprzedawałam baterie na Times Square, robiłam zakupy starszym ludziom. O siódmej rano obowiązkowa msza w kaplicy, po hiszpańsku, nikt nie przejmował się, że nic nie rozumiem. Mimo tego wszystkiego czułam się szczęśliwa, miałam wrażenie, że to jest moje miejsce na ziemi.
– Ale było niebezpiecznie…
No tak, dowiedziałam się o tym na następny dzień po wylocie mamy. Wyszłam do szkoły wcześniej, żeby się nie spóźnić, szłam chodnikiem, kiedy podjechał jakiś biały van, wysiadł z niego facet, szybko do mnie podbiegł, złapał za pasek od plecaka i bez słowa zaczął ciągnąć mnie w stronę tylnych drzwi. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam, że chce mi ukraść plecak z moimi puentami, moimi getrami i kostiumem do baletu. Pieniądze – mama mnie tego nauczyła – miałam ukryte w specjalnym pasku uszytym z materiału, który był schowany w majtkach. Gdyby ktoś chciał dobrać się do moich pieniędzy, musiałby mnie rozebrać. Więc szarpię się z tym facetem i myślę tylko o moich puentach: On chce mi zabrać puenty, a one kosztowały 64 dolary. Dla mnie to była fortuna! Skąd ja wezmę drugą parę? Dopiero jak ktoś ich spłoszył i w pośpiechu odjechali, zdałam sobie sprawę, że on nie chciał ukraść moich puent, tylko mnie wciągnąć do samochodu. Dlaczego? Nad tym wolałam się już nie zastanawiać.
– Kolejna filmowa scena… Opowiedziałaś mamie?
Dopiero dużo później...
Cały wywiad z Izą Miko, w którym mówi o nie tylko o pierwszych dniach w Nowym Jorku, ale także o udziale w Azja Express i trudach kariery aktorskiej przeczytacie w najnowszej VIVIE!
Polecamy też: Po udziale w „Azja Express” zakochała się w nich Polska. Czym urzekli widzów Lenio i Iza Miko?