Irena Santor o mężu: „Bardzo dbał o to, żebym śpiewała poprawnie. Tak naprawdę muzyki uczyłam się od niego"
„Mój mąż dość wcześnie zmarł, opiekowałam się nim, będąc już ze Zbyszkiem”
- Elżbieta Pawełek
Irena Santor była zakochana dwukrotnie. Artystka niedawno pożegnała Zbigniewa Korpolewskiego. Para była razem przez ponad 40 lat, ale nigdy nie sformalizowali swojego związku. „Ani mnie, ani Zbyszkowi nie było to potrzebne i nie miało dla nas żadnego znaczenia”, mówi Irena Santor w rozmowie z Elżbietą Pawełek. Artystka za mąż wyszła tylko raz, za koncertmistrza i znanego skrzypka Stanisława Santora. Ich związek nie przetrwał, jednak do końca pozostawali w przyjacielskich relacjach. W wywiadzie VIVY! dama polskiej piosenki wspomina męża. Nie ukrywa, że wiele mu zawdzięcza. „Mój mąż dość wcześnie zmarł, opiekowałam się nim, będąc już ze Zbyszkiem”, zwierzała się gwiazda.
A jednak zapytam. Powiedziała Pani kiedyś, że małżeństwo w ludziach coś zabija, a ci, którzy kochają, powinni być wolni?
Może „zabija” to zbyt mocno powiedziane, ale ten certyfikat daje ludziom nadmierną pewność. Myślą, że mają gwarancję na szczęście i udane życie. To nie jest takie oczywiste. I w naszym przypadku nie było takie proste, bo Zbyszek się rozwiódł, ja też, ale nasi współmałżonkowie żyli, kiedy zdecydowaliśmy się być ze sobą. Mój mąż dość wcześnie zmarł, opiekowałam się nim, będąc już ze Zbyszkiem. A żona Zbyszka wciąż żyje i jesteśmy ze sobą w dobrych relacjach. Ale przepraszam bardzo, jeśli kiedyś ludzie wzięli ze sobą ślub i wyznają zasady wiary katolickiej, to podpisali cyrograf, który obowiązuje ich do końca życia. Do czegoś się zobowiązali przed Bogiem. Tak to widzę.
[...]
Irena Santor, 1973 r.
Zbigniew Korpolewski nie był jedyną miłością. Był jeszcze utalentowany skrzypek, Pani mąż Stanisław Santor?
Irena Santor: Tak, bo z domu jestem Wiśniewska. Wtedy Ewa Wiśniewska robiła już karierę jako aktorka i Rachoń z moim mężem szukali dla mnie pseudonimu. Tak siedzieli, siedzieli i w końcu Rachoń mówi: „Czy myśmy zwariowali, przecież Santor to brzmi jak pseudonim”. I zostało Santor. Mój mąż Staś się zgodził. Musiał się zgodzić, bo funkcjonował pod tym nazwiskiem jako znany skrzypek, więc się tak trochę przykleiłam…
Mąż widział Panią na scenie operowej. Może dziś byłaby Pani wielką diwą?
Nie widział, w ogóle się dziwił, że śpiewam i że to przynosi jakieś efekty. Ale mówił, że ładnie to robię. Tylko bardzo dbał o to, żebym śpiewała poprawnie, żeby to nie było takie znikąd. To, że się uczyłam śpiewu, może wezmę w cudzysłów, bo tak naprawdę muzyki uczyłam się od niego. Bardzo dużo w domu ćwiczył, a nie ma lepszej szkoły, niż słuchać dobrego instrumentalisty, poznawać całą złożoność dźwięku, który potem staje się muzyką. To jest bezcenna szkoła.
Sprawdź też: Irena Santor: „Cóż jest piękniejszego, niż żyć, istnieć? Interesuje mnie jutro, odkąd zachorowałam na raka…”
Ale mówiło się o Pani „bożydarek”, że jest Pani talentem samorodnym.
W gruncie rzeczy tak. Pan Bóg obdarzył mnie talentem, ale mogłabym nabrać złych manier czy złego smaku muzycznego, przed czym uchroniła mnie muzyka ludowa, która jest prawdziwa. No i mój mąż Staś.
Porównywano Pani głos do najlepszych skrzypiec Stradivariusa.
Tak, to bardzo miłe, ale to powiedział Rachoń. Lubiłam z nim pracować. Był takim dyrygentem, że właściwie spijał mi z ust to, co chciałam śpiewać. Jest to cecha wielkich dyrygentów. Tak grał, jak mu zaśpiewałam (śmiech).
Gdyby nie PRL, może zrobiłaby Pani światową karierę na miarę choćby Elli Fitzgerald?
Czasem zastanawiałam się nad tym. PRL pozwolił mi na jedną rzecz – śpiewać do utraty tchu. Mogłam śpiewać, ile tylko mi się zamarzyło. Mieć tyle koncertów, ile chciałam, ale gdybym we wszystkich wystąpiła, już dawno bym nie żyła. Czasem myślę, ilu piosenkarzy w tym wielkim świecie zrobiło wielkie kariery. Tam od zawsze, odkąd pamiętam, istnieli menedżerowie gwiazd sterujący ich karierami. U nas nikt tym nie sterował i to było moje szczęście. Mogłam śpiewać do woli, nikomu to nie przeszkadzało (śmiech). A tam byłabym poddana obróbce. Tylko czy po niej pozostałabym jeszcze sobą? Nie wiem.
Cały wywiad z Ireną Santor w nowym wydaniu magazynu VIVA! Numer dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 13 stycznia.
Przeczytaj też: Byli razem przez ponad 40 lat. Irena Santor poruszająco o życiu po śmierci ukochanego, Zbigniewa Korpolewskiego