Wzięli szybki ślub, mierzyli się z hejtem. Nie każdy zaakceptował ich decyzję
Przypominamy wywiad, w którym para opowiadała o rodzicielstwie oraz łączącym ich uczuciu
Starannie zaplanowali swoje małżeństwo: najpierw postanowili stanąć na ślubnym kobiercu a dopiero później myśleli o powiększeniu rodziny. Agnieszka Kaczorowska i Maciej Pela opowiedzieli nam kilka lat temu o tym, jak przygotowywali się do ról mamy i taty.
Agnieszka Kaczorowska i Maciej Pela — wywiad
Przez lata uchodzili za prawdziwy wzór do naśladowania. Wydawało się, że związek Agnieszki Kaczorowskiej i Macieja Peli może przetrwać wszytstko. Teraz jednak pojawiły się głosy o tym, że ich związek przeszedł do histori, chociaż jeszcze kilka lat temu para opowiadała o swoich uczuciach i o łączącej ich miłości, a także o rodzicielstwie.
Przypominamy wywiad Katarzyny Sielickiej z Agnieszką Kaczorowską i Maciejem Pela, który ukazał się na łamach magazynu VIVA!Mama w kwietniu 2019 r.
Zobacz także: Tworzyli piękną parę, a tu takie wieści. Agnieszka Kaczorowska rozstała się z mężem?
Chłopiec czy dziewczynka?
Agnieszka: Spodziewamy się dziewczynki.
Wybraliście już dla niej imię?
Agnieszka: Jeszcze nie jesteśmy w stu procentach pewni.
Maciej Pela: Możemy zmienić zdanie nawet w dniu porodu.
Agnieszka: Moja mama na przykład miała mi nadać imię Agatka, ale kiedy mnie zobaczyła, powiedziała: „Nie! To nie jest Agatka, tylko Agnieszka!”.
Maciej: Zobaczymy, kto się wybierze do urzędu, żeby zarejestrować dziecko. Może pójdę i… (śmiech).
Córeczka była zaplanowana?
Agnieszka: Chcieliśmy mieć dziecko. W ogóle nie myśleliśmy, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka. Nie miało to dla nas znaczenia.
Maciej: Ciąża to nie był przypadek. Wszystko było od początku do końca zaplanowane.
Agnieszka: Tak, również to, że najpierw był ślub, a potem ciąża. Nie chcieliśmy brać ślubu z dzieckiem na ręku czy nawet ze starszym, na które też lepiej mieć ciagle oko. Oczywiście niech każdy sam decyduje, kiedy dla niego jest odpowiedni moment, ale my chcieliśmy zrobić to w takiej kolejności. Marzyliśmy, aby nasze wesele było po prostu superimprezą.
Wasza superimpreza była krótka, bo wzięliście ślub we wrześniu 2018 roku. Niedawno.
Agnieszka: Niedawno, to prawda, ale impreza była jak ze snów.
Ślub braliście w Toskanii.
Maciej: Planowaliśmy etapami. Najpierw miała to być Polska, ale koniecznie w plenerze, później z Polski wylecieliśmy myślami trochę dalej, aż do Włoch.
Agnieszka: Upatrzyliśmy sobie miejsce, gdzie chcielibyśmy urządzić wesele, potem tam pojechaliśmy i już byliśmy pewni, że je znaleźliśmy. Potem zaczęło się organizowanie i nie było to wcale takie proste za granicą. Chcieliśmy jednak wszystko zrobić sami, więc zabrało nam to sporo czasu, ale sprawiło też dużo przyjemności.
Ślub odbył się w tajemnicy.
Agnieszka: Pochwaliliśmy się naszym szczęściem tak, jak to robią wszyscy, ale już po fakcie. Chcieliśmy mieć nad tym pełną kontrolę. To była bardzo kameralna uroczystość – tylko rodzina i przyjaciele, zamknięte grono. Mieliśmy pewne obawy, czy to się uda, ale na szczęście nikt z naszych bliskich nas nie zawiódł i nie wygadał się, a my zrobiliśmy naprawdę wszystko, żeby tak wyjechać z kraju, żeby nas nikt nie dopadł. To była akcja jak z Jamesa Bonda, po drodze podmienialiśmy samochody, bo dwa dni przed naszym wyjazdem do Włoch zauważyliśmy, że jeżdżą za nami paparazzi. Na szczęście pomógł nam znajomy, pożyczył auto, przepakowaliśmy się w garażu podziemnym.
Wszystko się udało.
Agnieszka: Ślub był niesamowitym przeżyciem. Wszyscy płakali, my też. Sami napisaliśmy scenariusz ceremonii i teksty przysięgi.
Maciej: Przysięgi pisaliśmy oddzielnie. Siedzieliśmy razem na tarasie, ale jedno nie wiedziało, co pisze drugie. Wydrukowaliśmy je na czerpanym papierze, żeby móc je później powiesić w sypialni ze zdjęciami ze ślubu i wesela.
Jesteście bardzo romantyczni.
Maciej: Mam to po mamie.
Maciej, tańczysz hip-hop. A jakie masz pasje poza tańcem?
Maciej: Uwielbiam gotować.
Agnieszka: I robi to znakomicie! To mnie cieszy, bo ja nie mam ani zdolności, ani zamiłowań w tym temacie.
Maciej: Gotuję to, na co Aga ma ochotę, ostatnio na tapecie były dania włoskie.
Agnieszka: Rosołek też robisz obłędny. Przydał się w pierwszym trymestrze ciąży.
Co się działo w pierwszym trymestrze?
Agnieszka: Był bardzo trudny, nie miałam siły, były okropne mdłości. Rozmawiałam z różnymi mamami i każda miała inne odczucia. Jedna ciąża fantastyczna przez dziewięć miesięcy, inna straszna przez dziewięć miesięcy, nie ma na to żadnego gotowego scenariusza. Przez te pierwsze trzy miesiące bywało, że łzy mi się cisnęły do oczu, mówiłam: „Nie dam rady, w co ja się wpakowałam? Tak bardzo chcę mieć dziecko, ale nic nie jestem w stanie zrobić, żeby się lepiej poczuć”. Przelewałam się przez ręce. Maćka pomoc była niezastąpiona. Jednocześnie cały czas miałam zajęcia, prowadzimy przecież szkołę tańca. Zdarzało mi się czasem jakieś zajęcia odwołać, bo nie byłam w stanie ich poprowadzić. Potem szłam na plan „Klanu”, gdzie musiałam robić dobrą minę do strasznego samopoczucia, bo jeszcze nie przyznawałam się do tego, że jestem w ciąży. Było naprawdę trudno. Kiedy wracałam do domu, chciałam już tylko odpocząć, spać. Maciek ratował mnie rosołkiem… i oczywiście tulił.
Później było lepiej?
Agnieszka: Tak, mdłości odeszły, wróciła energia, wigor, chęć do działania.
Czytaj również: Poznali się podczas rozmowy o pracę, niedługo potem wzięli ślub. To koniec ich związku?
Maciek, jesteś bardzo zaangażowany, wiesz wszystko o ciąży Agi. Skąd czerpiesz tę wiedzę?
Maciej: Aga bardzo dużo czytała i od razu się ze mną tym dzieliła.
Agnieszka: Na początku kupiłam sobie sporo poradników. Poza tym pomagają nasze mamy i moja siostra, która ma trzy córki, więc duże doświadczenie i wiedzę. U niej też za każdym razem ciąża przebiegała trochę inaczej. Poza tym jest internet, różnego rodzaju blogi. Mam swój kanał na YouTubie, prowadzę tam cykl „Będę mamą”. Pomysł wziął się stąd, że w tym trudnym pierwszym trymestrze nie miałam siły czytać książek. Szukałam czegoś w formie wideo, ale nie znalazłam nic wartościowego, gdzie wypowiadają się eksperci. Postanowiłam sama stworzyć taki program, w którym będę zapraszać specjalistów i z nimi rozmawiać. Podkreślam – to moi goście się wypowiadają. Nie ja. Ja jestem osobą, która pragnie zdobyć wiedzę, a dzięki temu, że nagrywamy te odcinki, mogę się tymi informacjami podzielić z innymi przyszłymi mamami. Niektóre media podały, że to ja udzielam porad (śmiech). To, co jest fantastyczne, to że mam cudny odzew od mam lub przyszłych mam po tym programie. Wiem, że to, co robię, jest potrzebne.
Maciek, będziesz przy porodzie?
Maciej: Nie podjęliśmy jeszcze ostatecznej decyzji.
Agnieszka: Mieliśmy na ten temat zupełnie inne zdanie na początku ciąży.
Maciej: Na początku oboje nie chcieliśmy, żebym był przy porodzie, i byliśmy co do tego bardzo zgodni. Jednak po tym, jak mieliśmy okazję rozmawiać z kilkoma świetnymi położnymi, które opowiadały, w jaki sposób można to wspólnie przeżyć i jaką wartość ma to, że ojciec dziecka jest przy porodzie, coraz bliżej jesteśmy decyzji na „tak”.
A chciałbyś być przy narodzinach córeczki?
Maciej: Chciałbym, ale jeszcze muszę do tej decyzji dojrzeć.
A Ty, Agnieszko, chciałabyś, żeby Maciek był obecny?
Agnieszka: Dziś mogę już powiedzieć, że chciałabym, aczkolwiek na początku byłam zdecydowanie przeciwna. Obawiałam się, że może na tym ucierpieć sfera naszej seksualności.
Bo to jest problem. To nie jest takie oczywiste.
Maciej: To nie jest oczywiste, ale właśnie dlatego, że brakuje rzetelnej wiedzy na ten temat. My spotkaliśmy osoby, które tę wiedzę mają i umieją się nią podzielić. W internecie jest olbrzymia ilość różnych skrajnych, sprzecznych opinii, bardzo emocjonalnych, a nawet straszących. Ktoś w komentarzach na profilu Agi napisał: „Kobiety, nie straszcie się tak nawzajem”.
Agnieszka: Niestety, kobiety to robią, gdy mają jakieś negatywne wspomnienia związane z porodem. Uważam, że to jest kompletnie niepotrzebne.
Każda kobieta w ciąży powinna otaczać się mądrymi kobietami z doświadczeniem, które przekażą jej fakty dotyczące porodu i wiedzę, jak zrobić, aby się odpowiednio przygotować i aby było to dobre przeżycie. Strach w tym na pewno nie pomoże. Uważam też, że zdobywanie wiedzy na ten temat przez mężczyzn jest tak samo ważne jak przez kobiety. Na przykład w szkole rodzenia.
Chodzicie na zajęcia razem?
Agnieszka: Byliśmy na pierwszym spotkaniu. Jest jeszcze chwila. Widzę, jak moje podejście do tematu porodu cały czas się zmienia. Na początku był olbrzymi strach, teraz jest dużo spokojniej. Oczywiście nie wiem, jakie jeszcze emocje i myśli będą mi towarzyszyć, ale mam większą świadomość tego, co mnie czeka, ponieważ ciągle się uczę. Czytałam świetną książkę „Rodzić można łatwiej” Izy Dembińskiej, położnej, która była gościem w jednym z odcinków mojego programu. W tej książce nie ma koloryzowania rzeczywistości, ale po przeczytaniu zostaje takie wrażenie: damy radę, nie ma się czego bać.
Macie jakieś przesądy, jeśli chodzi o ciążę? Jest ich mnóstwo.
Agnieszka: Kompletnie nie wierzę w przesądy.
Maciej: Ja mam tylko jeden, ale niezwiązany z ciążą. Mama zawsze kazała mi przysiadać, jeśli po coś wracałem. Jestem strasznie zapominalski i często wracam się po klucze do auta, telefon czy po buty.
Agnieszka: Maciek wraca, siada i daje mi 10 całusów (10 sekund). Ale przesądy ciążowe? Zupełnie nie. Moja mama jest trochę przesądna i na ślubie tłumaczyła, kto i jak ma przejść z której strony, jak założyć obrączkę. Powiedziałam: „Mamuś, to nie ma kompletnie żadnego znaczenia” (śmiech). Uważam, że wszyscy jesteśmy sprawcami swojego losu i owszem, wydarzają się rzeczy, na które nie mamy wpływu, ale wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, ma prawdopodobnie być dla nas jakąś lekcją, wyzwaniem, a nie dlatego, że przebiegł nam drogę czarny kot.
A pokoik dla dziecka jest już przygotowany?
Agnieszka: Nie wiemy jeszcze, czy to będzie tylko kącik, czy pokoik. Rozważamy zmianę mieszkania na większe, ale nie wiemy, czy zdążymy.
Sprawdź też: Agnieszka Kaczorowska-Pela angażuje córki do udziału w reklamach. To „świetny start w dorosłość”
Ciągle prowadzisz zajęcia. Na razie nie zamierzasz rezygnować z pracy?
Agnieszka: Nie, będę nadal pracować. W serialu wymyślono dla mojej bohaterki kolejną ciążę, więc cały czas nagrywamy. Jest jeszcze szkoła, a jak się ma własną firmę, to nie ma urlopu. Prowadzę zajęcia dla kobiet w ciąży i dla dzieci. Na zajęciach dla dzieci są momenty, kiedy uświadamiam sobie, że nie mogę już tyle skakać. Ćwiczę, kiedy prowadzę zajęcia dla ciężarnych. Odbywają się one pod opieką fizjoterapeutki, żeby wszystkie panie były bezpieczne.
Jak szybko po porodzie chcesz wrócić do pracy?
Agnieszka: Wszystko będzie zależało od tego, jak się będę czuła. Dużo mądrych kobiet wokoło mnie mówi mi: „Ani porodu nie da się zaplanować, ani połogu, ani tego, co będzie później”. Trzeba być na wszystko przygotowanym. Jeśli będę miała siłę – wrócę, jeśli nie – to nie. Daję sobie na to totalne przyzwolenie.
W ciąży stosujesz jakąś specjalną dietę? Teraz panuje wręcz obsesja, żeby jak najmniej przytyć i jak najszybciej wrócić do dawnej figury.
Agnieszka: Ja mam bardzo duży dystans do wyglądu swojego ciała i tym bardziej do swojej wagi. Ważne natomiast są moje myśli na swój temat. Moja historia związana z wagą przebiega jak sinusoida. Kiedy tańczyłam sportowo, nie miałam problemów z ciałem, a mimo wszystko nie akceptowałam go w pełni. Później moje ciało zaczęło się zmieniać. Jestem przekonana, że nadprogramowe kilogramy wzięły się stąd, że za bardzo się tym przejmowałam. Ponadto moje ciało kumulowało wiele negatywnych emocji. Odpuszczenie tego tematu dało mi zdrowie psychiczne i zdrowe ciało. To się wiązało z pracą nad prawdziwą miłością do siebie. Jestem przeciwniczką wszelkich diet, bo uważam, że to one wywołują presję. Jeśli ciągle myśli się, że co trzy godziny trzeba zjeść albo „ojejku, zjadłam kawałek pieczywa, na pewno zaraz przytyję kilogram”, nic dobrego z tego nie wynika. Świadomość i umiar to dla mnie dwa najważniejsze hasła dotyczące odżywiania! W ciąży też kieruję się tym, co mi podpowiada umysł i ciało. Chcę jeść – jem. Mam ochotę na popcorn – jem popcorn. Lody? To lody. Ale bardzo często czuję, że potrzebuję świeżych warzyw i wtedy pijemy wyciskane soczki.
Maciek wyciska?
Maciej: Tak jest. I potem szoruje wyciskarkę (śmiech).
Oboje jesteście bardzo poukładani. Wszystko zawsze tak starannie planujecie?
Agnieszka: Po prostu spełniamy swoje marzenia. Nie wszystko przychodzi z łatwością, niektóre rzeczy wymagają więcej pracy i zaangażowania, na inne czasem trzeba poczekać.
Maciej: Wszystko dzieje się w odpowiednim momencie.
Oboje jesteście tancerzami, jesteś wielokrotną mistrzynią Polski, a także mistrzynią świata. Od dziecka przyzwyczajona do ciężkiej pracy. Dla córki też będziesz taka wymagająca? Jaką będziesz mamą?
Agnieszka: Trudno powiedzieć, jaką będę mamą. To wszystko jest wielką niewiadomą. Nie myślę o karierze dla córki. Myślę o wartościach, które chcę jej przekazać.
Maciej: Najważniejsze, żeby miała pasję. Nie jest istotne, czy będzie to związane ze sztuką, czy z nauką. Ważne, żeby miała coś, co będzie ją prowadzić przez życie. Będziemy umożliwiać jej odkrywanie talentów, ponieważ to naszą rolą jest, żeby uchylać pewne furtki, ale na pewno nie będziemy pchać na siłę w taniec.
Agnieszka: Będziemy chcieli jej przekazać, że sukcesu w życiu nie dostaje się w prezencie, jakiejkolwiek dziedziny by to nie dotyczyło.
Czytaj również: Agnieszka Kaczorowska z czułością wspomina wspólną pracę z niepełnosprawnym „Maćkiem z Klanu”
Ty pracujesz od siódmego roku życia, od kiedy weszłaś na plan „Klanu”, w którym grasz od 20 lat. Nie żałujesz straconego dzieciństwa?
Agnieszka: Często mnie o to pytają, a przecież moje dzieciństwo wcale nie było stracone! Nie wiem, jak to się udało, bo trenowałam już jako małe dziecko. Zawsze był plan zdjęciowy albo szkoła, trzeba było nadrabiać zaległości, ale też zawsze miałam czas na to, żeby pójść na podwórko, poszaleć na trzepaku, zostać dłużej na boisku z kolegami i koleżankami. Tak było przez całą podstawówkę. Później, kiedy zaczęłam trenować codziennie, miałam mniej czasu na życie towarzyskie. Ale nigdy nie czułam, że coś straciłam, wręcz przeciwnie, wiedziałam, że bardzo dużo zyskuję. Dziś, z perspektywy czasu, widzę, jak zbudowałam swój silny charakter, nauczyłam się organizacji, odpowiedzialności, dyscypliny i korzystam z tego wszystkiego do dziś.
Maciek, masz poczucie, że Twoja żona jest idealna?
Maciej: Nie ma ideałów. Ale jest idealnie dopasowana do mnie (śmiech). Nie ma ludzi bez wad.
Jakie wady ma Agnieszka?
Maciej: Podobne do moich. Szybko się denerwuje.
Kłócicie się?
Agnieszka: Sprzeczamy się, to normalna rzecz w każdym związku, i bardzo zdrowa.
Maciej: Docieramy się, czasem iskrzy między nami.
Agnieszka: Ciągle się poznajemy i mam nadzieję, że się tak będziemy poznawać do końca życia, bo ludzie przecież ciągle się zmieniają. Jesteśmy ze sobą półtora roku, ale ja mam wrażenie, jakbyśmy byli ze sobą wiele lat. To nie znaczy, że jest nudno. Nie! U nas nigdy nie jest nudno. Pracujemy razem, spędzamy ze sobą dużo czasu i bardzo dużo rozmawiamy.
Podobno to właśnie najbardziej cenisz w mężczyznach – umiejętność inteligentnej rozmowy.
Agnieszka: Nie związałabym się z kimś, kto nie ma nic do powiedzenia. Tym bardziej nie wyszłabym za niego za mąż (śmiech). Maciek mnie ciągle zaskakuje. I też nie lubi głupoty.
Zdarza Wam się tańczyć razem?
Maciej: Kiedy tylko mamy możliwość – tańczymy ze sobą! W szkole, a czasem w domu.
Jesteście w sobie bardzo zakochani.
Maciej: To prawda. Od początku coś zaiskrzyło… Pierwszy raz się zobaczyliśmy, gdy przyszedłem na rozmowę o pracę do szkoły Agi. W tamtym czasie prowadziłem bardzo dużo zajęć w różnych miejscach, byłem dość aktywnym instruktorem.
Usiedliście po przeciwnych stronach stołu i co było dalej?
Agnieszka: Maciek mi od razu zaimponował swoją wiedzą na temat tańca i świata hip-hopu. Wiedziałam, że to jest człowiek, którego szukam. Ale pomyślałam: cholera, tu coś jeszcze wisi w powietrzu. I od razu się opamiętałam: zamknijmy temat, jesteśmy w pracy. Nie widzieliśmy się przez wakacje, a we wrześniu zaczęliśmy razem pracować. Dużo ze sobą przebywaliśmy, rozmawialiśmy.
Nie baliście się, że jest to ulotne uczucie?
Agnieszka: Ja uważam, że serce zawsze podpowiada słusznie. Tylko trzeba mieć odwagę, żeby iść za jego głosem. Następnie takie uczucie trzeba pielęgnować i wzmacniać. Maciek jest tym jedynym i ta pewność przyszła bardzo szybko. Ja po prostu przestałam widzieć innych mężczyzn.
A co, jeśli zobaczysz?
Agnieszka: Nie, to się nie wydarzy. Nasze uczucie jest niezwykle silne, a teraz także przypieczętowane daną sobie obietnicą.
Ty, Maciek, też masz tę pewność?
Maciej: Tak, a nigdy wcześniej jej nie miałem. Zawsze gdzieś była myśl, czy jest to związek na lata. Pytano mnie niedawno, co się zmieniło po ślubie, czy nie czuję się uwiązany. Kompletnie nie. Ślub umocnił we mnie to, co już czułem do Agi, i dał mi poczucie właściwie obranej ścieżki.
Wasz związek był wydarzeniem showbiznesowym. Szybka decyzja o ślubie – zaskoczeniem.
Maciej: Byliśmy pewni naszego uczucia i tego, że chcemy mieć dzieci. Mieliśmy pewność, że chcemy stworzyć rodzinę, nie chcieliśmy z tym zwlekać. Czuliśmy się gotowi i w odpowiedniej sytuacji życiowej.
Agnieszka: „Szybko” jest pojęciem względnym. Dziadkowie Maćka wzięli ślub po trzech miesiącach znajomości.
Maciej: I przede wszystkim nie myśleliśmy, co ludzie powiedzą.
Dużo mówili. Jak zniosłeś hejt? Agnieszka od dziecka była w show-biznesie, miała łatwiej.
Maciej: Przez moment czułem się niekomfortowo, ale tak naprawdę bardzo łatwo jest mi ignorować głupotę. Bo to, co wypisywały te portale czy gazety, to była głupota.
Agnieszka: To nie jest tak, że tylko ja mówię Maćkowi: „Nie przejmuj się”. Czasem do pewnych rzeczy podchodzę bardziej emocjonalnie. Wtedy Maciek mówi: „Ej, ale przecież najważniejsze, że my wiemy, jest jak jest”. Przeczytałam ostatnio, że na sukces w związku składa się przede wszystkim słuchanie siebie nawzajem, a nie ludzi dookoła.
To chyba nie jest Wasz ostatni „projekt dziecko”?
Agnieszka: Na pewno nie, Maciek już wspomina o kolejnych (śmiech). Mówię mu, żeby dał mi odpocząć.
Maciej: Myślimy na pewno o dwójce. A co się wydarzy – zobaczymy.
Agnieszka: Nie wiemy jeszcze, jak wygląda życie z dzieckiem.
Ale nie ma w Was lęku.
Maciej: Nie, wręcz przeciwnie. Nie możemy się doczekać.
Agnieszka: Ostatnio rozmawialiśmy o tym, że fajnie, żeby dziecko było już z nami. Ile można czekać (śmiech).
Zobacz także: Agnieszka Kaczorowska-Pela i Maciej Pela o rodzicielstwie: „Wszystko się zintensyfikowało”